Chodzę, pikietuję, wieszam swoje "znaki sprzeciwu" pod pałacem prezydenckim, ale młodych nie widzę. Trzeba więcej rąk.
Boicie się podejść do borowców zwrócić im uwagę lub zrobić im zdjęcie, jak ściągają kartki z naszymi napisami...?
Tymczasem jak się "generalicję" postraszy, okazuje się, że "grzecznieją", a więc - boją się!
Wniosek?
Nie musimy żyć tak zdeptani, jeszcze można walczyć - a jeśli...