Dosłownie, nie mogę się nawet na dwa dni oddalić w przyjemne plenery, by sobie pogadać z przyjaciółmi, napić się tego i owego a potem sprawdzić w lokalnych zawodach pływackich, by po powrocie z przerażeniem nie odkryć, że znowu ktoś - coś, pod moją nieobecność „nawywijał”
Nie na blogowiskach – broń Boże – bo tutaj każdy znakomicie i w swoim żywiole się czuje, jak nie przymierzając „ryba w wodzie”...