Wygląda na to, że jednak za niedługo możemy obudzić się w stolicy ponurych Madziarów. Nie wiem tylko czy będzie to Budapeszt z dni tryumfu pana Orbana i jego Fideszu ( któż u nas miałby odegrać ich role?) czy też z tragicznych dni roku 1956 (któż miałby przynieść nam „bratnią pomoc”?).
Taki wniosek nasunął mi się podczas wczorajszego, krótkiego zetknięcia z panem byłym/przyszłym Premierem...