W świątecznym mym ubraniu na datek piątak śpi,
Wyjąłem więc monetę, tak pięknie w świetle lśni,
I rzucę ją na tacę, polepszę negrom los,
Nie oddam grubasowi by wciąż nabijał trzos.
Za oknem dzieci marzną jak ta z zapałkami,
I kleją naiwniakom znaczki z serduszkami,
Niech myślą że z kamienia chyba serce mam,
I że nie trafię nigdy do Piotrowych bram.
A miało być cudownie, ten Narodu...