Sprzed wojny pamiętam to owo. Wprawdzie byłem wtedy abstynentem, jak większość drugoklasistów, ale słyszało się, kiedy matka wysyłała do sklepu po chleb lub sól, jak ten i ów prosił o bombkę i katolika. Zawsze kojarzyłem katolika z ks. proboszczem, ewentualnie organistą, zawsze w czarnym meloniku. Zatem bombka – wiadomo mała buteleczka z czymś, co „nie dla ciebie”, ale gdzie ten katolik? Czyżby...