Gdzie są granice przyzwoitości?... nazywanie Polaków "NARODEM WSPÓŁSPRAWCÓW" powinno dyskwalifikować człowieka z jakichkolwiek stanowisk publicznych...
Naród, który stracił 6-7 milionów obywateli, który przelewał swoją krew na wszystkich frontach wojny, który po wojnie czekało kilkadziesiąt lat sowieckiego terroru i który po dziś dzień żyje na skraju nędzy z powodu synalków i córeczek dawnych PZPRowców jest nazywany "współsprawcą"... i to nie przez obcego polityka nieznającego historii Polski a przez własnego prezydenta, historyka.