A tak to było...
Młody chłopak, całego interesu dwadzieścia trzy lata (ech, żebym ja tak miał...), ale doświadczony kapitan, ciężką harówą dorobił się udziału w statku na którym pływa, z dużym trudem spłacił na koniec roku ostatnią ratę za niego.
Przez kilka lat patrzył jak jego kumple pryskają do Anglii, sam się do tego nawet mocno przymierzał - ostatecznie za jego kwalifikacje tam naprawdę dobrze płacą (i to nawet jak na angolskie stosunki), ale w końcu postanowił jednak zostać.
Ruszył ostro, zresztą w tym zawodzie nie za bardzo można sobie pozwolić na bylejakość, bo w najmniej spodziewanym...