Premier broni swoich kamratów twierdząc, że rozmowy przy kotlecie (przepraszam, przy ośmiornicy) były prywatnymi rozmowami osób prywatnych. A tu naraz okazuje się, że posiłki spożyte za równowartość miesięcznej płacy minimalnej netto były finansowane z funduszy publicznych. Skoro tak, to jako obywatel tego kraju mogę czuć się współfundatorem. A zatem mam prawo do informacji, o czym panowie za moje (między innymi) pieniądze rozmawaiali.
Jak wobec tego brzmią słowa premiera, że te nagrania są nielegalne?...