Roman Giertych nie uznaje Izby Dyscyplinarnej za sąd. Jednocześnie jednak przyszedł do sądu, żeby obrazić sędziów i powagę samej Izby Dyscyplinarnej. I to pomimo tego, ze Izba uznała, że jest niewinny przewinienia dyscyplinarnego!
Za obrazę sądu został ukarany grzywną 3000 zł, ale nie zamierza jej płacić, bo nie uznaje, że nałożył ją sąd. Ale z kolei chce iść odsiedzieć grzywnę w areszcie, uważając jednak, że będzie to bezprawne pozbawienie wolności.
Gdzie tu sens, a gdzie logika?