Trzaskowski stwierdził, że nie będzie chodził na patetyczne defilady, ale woli w tym czasie iść kupić sobie dżem na bazarku... Każdy obchodzi święto narodowe według swoich preferencji.
No i wtopa!. Może, gdyby poszedł na defiladę, to podszkoliłby się ze stopni wojskowych i potem nie nazwał marszałka Piłsudskiego generałem. A z drugiej strony czego oczekiwać od kandydata na na prezydenta Warszawy, który nie potrafi spamiętać dzielnic miasta, w którym kandyduje do ratusza? Widać dla niego każdy, kto ma na pagonie wężyk, to generał. A te dodatkowe dwie skrzyżowane buławy to pewnie oznaczają...