Miałem dzisiaj nieprzyjemność być w pewnej państwowej instytucji naukowej. Sami wykształceni, z doktoratami, habilitacjami, profesorowie tytularni i "Belwederscy".
Oto co mówili:
"No dobrze, że już go nie ma, przecież to taki matoł był, a ta jego żonka - wprost okropna."
I tak jeden w drugiego, oczywiście zestaw się trochę zmieniał, ale przekaz pozostawał w swej głównej treści niezmienny.
Jedynie...