"Wilhelm Gustloff", "Goya" i "Steuben" - "Pojednanie" czy "pomieszanie"?

Obrazek użytkownika kura domowa
Artykuł

W ostatnich latach Niemcy opłakują "niepotrzebne ofiary" alianckich bombardowań Drezna czy wymienionych trzech statków. Sugerują, że to była czysta zemsta, że to nie miało już wpływu na losy wojny. Wtórują im liczni polscy pożyteczni idioci, którzy nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć, że w tej wojnie Niemcy zabijali do samego końca, a dywanowe naloty alianckie czy ataki na transportowce wojskowe nie były "zbrodniami na ludności cywilnej", lecz sposobem na ostateczne złamanie wroga i zaoszczędzenie krwi własnych żołnierzy. Wszyscy ci, którzy opłakują tak rzewnie, ze względów "humanitarnych" i "ogólnoludzkich", pasażerów "Wilhelma Gustloffa", niech zostawią trochę łez i współczucia na przykład dla 6500 więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych, umieszczonych na pokładzie niemieckiego liniowca SS "Cap Arcona" w porcie Neustadt, wystawionego celowo pod hitlerowską banderą, a nie pod białą flagą, by został on zbombardowany przez brytyjskie rakiety. Brytyjczycy zaatakowali okręt, sądząc, że bierze on dalej udział w wojnie. Zginęło ponad 5 tysięcy więźniów. Do tych, którzy resztkami sił starali się dopłynąć do brzegu, Niemcy (także cywile) strzelali jak do kaczek, zabijając ponad 500 osób. Pozostałych uratowali brytyjscy żołnierze, zaalarmowani strzałami. To był 3 maja 1945 roku! Za kilka dni kończyła się wojna...

 

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100213&typ=my&id=my71.txt

 

Brak głosów