|
12 lat temu |
"Słowo wróblem wylata, a powraca wołem.." |
Czcigodny Panie Marszałku,
Nie wydaje mi się, by oczekiwanie od lidera Platformy czegokolwiek poza odruchami obronnymi miało racjonalne podstawy; można się zastanawiać, w jaki sposób uda mu się zejść ze sceny, ale jego spektakl dobiega końca.
Zaostrzenie agresywnej retoryki PO, którego zapowiedzią jest m. in. niedawny awans posła Olszewskiego, może wręcz ułatwić wyborcom rozpoznanie istotnych różnic między "partią miłości" a "Prawem i Sprawiedliwością" i - skoro mowy być nie może o porozumieniu narodowym - podjęcie decyzji, może cokolwiek manichejskiej, ale uczciwej.
Wybory polityczne są zapewne trudniejsze niż odróżnienie prostej prawdy od bezczelnego kłamstwa, ale wyborcy nie są przecież, w większości, politykami.
Bywają, niestety, łatwowierni - jak Ryszard C., którego przypadek powinien wstrząsnąć polską opinią publiczną silniej niż zbrodnia Andersa Breikiavika, a politycznych kuglarzy i medialnych prestidigitatorów skłonić do głębszej refleksji nad odpowiedzialnością za słowa.
Niezdolni do takiej refleksji powinni odejść, nim staną się sami ofiarami frustracji i agresji - bynajmniej nie niewinnymi, ale niepotrzebnymi.
Mam nadzieję, że nie jest za późno.
Łączę wyrazy szczerego szacunku
Andrzej Tatkowski
|
|
Wojna totalna o pokój społeczny? |
|
|
10 lat temu |
( ) |
"Niech inni chełpią się stronami, które napisali; mnie napawają dumą te, które przeczytałem." (Borges)
Kochany Panie De,
Z przykrością stwierdzam że nie zastosował się Pan nie tylko
do żadnej z dwóch przedłożonych Mu przeze mnie propozycji (co mogę zrozumieć), ale także do żadnej z kilku własnych deklaracji (co zrozumieć mi trudniej, ale może będę jeszcze próbował); mimo to witam Pana najuprzejmiej jak potrafię, dziękuję za uwagę i odpowiadam, jak umiem.
Przypominam, że zaproponowałem Panu przedstawienie wniosku o
zrobienie ze mną czegoś, co by Pana satysfakcjonowało, wraz z przekonującym uzasadnieniem - a nieco później, wobec braku takiej reakcji (i nadmiaru innych), przedłożyłem dalej idącą ofertę, z której również nie zechciał Pan skorzystać.
Skoro nie chce Pan jednoznacznie sformułować swoich żądań czy postulatów (co uniemożliwia mi ich spełnienie) ani ich uzasadnić w sposób zrozumiały i przekonujący (co pozwoliłoby mi na podjęcie racjonalnej decyzji) i skoro nie chce czy nie może skorzystać ze wspomnianej, dalej idącej oferty (a może nawet przeciwnie, zamierza się nadal ...ustosunkowywać do moich tekstów na dowolny temat - a przy tej okazji do mnie osobiście), zmuszony jestem udzielić Panu paru pomocniczych informacji, które mogą się przydać również innym członkom tutejszej "społeczności", dlatego przekazuję je tą drogą.
Otóż trzeba Panu wiedzieć, kochany Panie De, że nie jestem
specjalnie zainteresowany tym, co myślą o mnie - jeśli są zdolni do myślenia - ludzie obcy, których nie znam ani ze wspólnego pasania świń, ani z biesiad czy "grillowania", ani, powiedzmy, z pielgrzymek.
Nie jest mi natomiast obojętne co się o mnie mówi czy pisze w obrębie tej wspólnoty, którą Pan nazywa "społecznością", a do której wniosłem swoje imię i nazwisko, swoje własne myśli i swoje uczucia, żywiąc nadzieję, że komuś do czegoś mogą okazać się przydatne moje felietoniki - że uda mi się kogoś rozweselić, dać komuś powód do zamyślenia i te de.
Jest mi przykro, kiedy służymy -ja i moje wyroby- do innych celów; szkoda to może niewielka, ale pożytek - żaden, a ja, kochany Panie De, naprawdę chciałbym być pożyteczny, dopóki jeszcze mogę.
Nie jest mi więc obojętne (przeciwnie, bardzo mnie obchodzi)
to, czym się weseli i nad czym się zamyśla ta "społeczność", w której politykę traktuje się jako troskę o dobro wspólne a nie sztukę czy technikę zdobywania i utrzymywania władzy, uczucia i myśli wyraża się zaś szczerze, bo bezinteresownie.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy moi czytelnicy wiedzą, co to takiego hermeneutyka - a niektórym może się ona kojarzyć, w najlepszym razie, z Hermenegildą Kociubińską - ale nawet ostatni głupek, skończony cham i kompletny wariat rozumie,
że między Józefem Oleksym a tym jakimś Tatkowskim, czy jak mu tam, musi być chyba jakaś różnica (choć nie wiadomo jaka).
Proszę jej nie zacierać, szkoda fatygi.
A co do hermeneutyki, która każe starać się zrozumieć autora lepiej, niż on rozumiał sam siebie, musi Pan jeszcze trochę popracować nad formą wypowiedzi, jeśli zamierza informować mnie nadal o rezultatach analizy moich tekstów, bo z tego, co zrozumiałem, mógłbym wnosić że ich Pan nie zrozumiał nie tylko "lepiej", ale wcale.
Bieżący felieton traktował wprawdzie o posiadaczach Ego tak wielkiego, że nie mieści się im w opakowaniu, bywa więc, że czasem wychodzą z siebie, ale pisałem o kimś innym.
Bardzo przepraszam, ale zapewniam, że nie pomyślałem nawet przez moment o Panu, kochany Panie D.
Może innym razem - jeśli mnie Pan "stąd" nie wykopie, albo nie zaniecham produkcji z innych, ważniejszych powodów.
AT
P.S.
"Społeczność" może być niezłym towarzystwem, ale oczywiście nie musi, powinna się jednak odrobinę zaniepokoić, kiedy
któryś z jej członków wyraża pogardę wobec jakiegoś innego, podsuwając mu taką na przykład alternatywę : z kim wolałbyś porozmawiać o Jaruzelskim - z Oleksym, czy z "Dixim" ?
(Nazwiska i nick można zamienić na inne, ale alternatywa nie zanika - w przeciwieństwie, niestety, do sztuki rozmowy.)
Otóż uprzejmie donoszę, kochany Panie De, że - z nikim; uważam natomiast za bardzo ciekawy temat bardzo polityczny : co wypełnia przestrzeń między strefą wpływów byłego aparatu
komunistycznego a obszarem ekspansji Roberta Winnickiego ?
O tym pisałem, albowiem podejrzewam, że jest to ta polska rzeczywistość, o której chciałaby się czegoś dowiedzieć owa "społeczność", która już wie, co Pan myśli o mnie - i chyba nie jest ciekawa szczegółów.
Dlatego moją najdalej idącą ofertę, pro bono publico, nadal podtrzymuję.
|
-1 |
Jubilat |
|