Chińska porażka Miedwiediewa

Obrazek użytkownika kura domowa
Artykuł

Chiny nie mają na Zachodzie dobrej prasy być może dlatego, że potrafią bezwzględnie zadbać o swój interes. Brutalnie przekonał się o tym w trakcie swojej trzydniowej wizyty w Państwie Środka prezydent Dmitrij Miedwiediew.

Kluczową kwestią wizyty rosyjskiego prezydenta był biznes, a zwłaszcza współpraca energetyczna. Miedwiediew wraz z prezydentem Hu Jintao otworzył chiński odcinek ropociągu, którym Rosjanie od przyszłego roku będą pompować ropę do Chin.
 

Poza deklarowaną przyjaźnią i chęcią stworzenia wielobiegunowego świata (co de facto osłabia amerykańską hegemonię) oba kraje pragną zdywersyfikować odbiorców (Rosja) lub dostawców (Chiny) swoich surowców. Wydawać by się zatem mogło, iż strategiczne partnerstwo rosyjsko-chińskie ma wielką przyszłość i musi zostać umocnione.

Moskwa w defensywie
Nic takiego się jednak w trakcie tej wizyty nie stało. Jeśli odrzucimy dyplomatyczne pozory, zobaczymy prawdziwy obraz relacji na linii Moskwa - Pekin, a ten w perspektywie kolejnych dekad nie rysuje się zbyt ciekawie. Zwłaszcza dla Rosji. Już sam fakt, iż jako największy sprzedawca surowców na świecie eksportuje do największego ich konsumenta (Chiny wyprzedziły w zeszłym roku USA) mniej więcej tyle samo, co do 40-krotnie mniejszej Polski, musi budzić zdziwienie (w 2008 r. udział Polski w rosyjskim eksporcie to 4,5 proc., a Chin 4,3 proc.).
Prawdziwie gorzki smak czarnej polewki mogli jednak Rosjanie poczuć dopiero podczas negocjacji gazowych. Toczą się one od kilkunastu lat. Już w 2006 r. Gazprom deklarował, że sprawa budowy dwóch gazociągów dostarczających gaz do Chin jest przesądzona. Mimo to do dzisiaj one nie powstały ze względu na rozbieżne oczekiwania co do cen. Wizyta Miedwiediewa także okazała się na tym polu klęską. Szefowie Gazpromu uspokajają, że wszystkie szczegóły są uzgodnione, a kontrakt będzie podpisany w połowie przyszłego roku. Deklarują również, że rosyjski koncern od 2015 r.
(a wtedy ruszyłyby dostawy) jest w stanie nawet w stu procentach zaspokoić rosnące potrzeby Chin, które według koncernu CNPC, w 2020 r. będą zużywać trzykrotnie więcej gazu niż obecnie.
Pekin tymczasem przesadnie się nie śpieszy, proponując ceny gazu... o połowę niższe niż w Europie. Według dziennika "Kommiersant", Gazprom za 1000 m sześc. gazu żąda od Chin 220 USD, podczas gdy obecnie tę samą ilość surowca Moskwa sprzedaje w Europie za 308 USD. Pekin za 1000 m sześc. oferuje jej tylko 150 USD. Na dodatek, "przypadkowo", w trakcie wizyty uruchomiono tłocznię zbudowanego w 2009 r. gazowego rurociągu Azja Centralna - Chiny, który w związku z tym, że przechodzi przez Uzbekistan i Kazachstan, daje Chinom dostęp do złóż w Turkmenistanie. Budując go za własne pieniądze, Pekin zakontraktował 40 mld m sześć. gazu rocznie, łamiąc tym samym energetyczny monopol Rosji w tych krajach. Od tej pory mogą one ją omijać i zwracać się do Pekinu. Rosja, nie mając innego wyjścia, w grudniu 2009 r. oficjalnie poparła ten projekt.

Kolejny problem to spychanie Moskwy na pozycję dostawcy surowcowego Chin. Rosjanie pragnęliby przyciągnąć chińskie technologie, know-how i inwestycje, także spoza branży energetycznej. W Federacji Rosyjskiej istnieją zaledwie trzy chińskie parki przemysłowe, a fachowcy zgodnie oceniają, iż potencjalnie mogłoby ich być kilkaset. Jednak powiązane z państwem chińskie koncerny, które w ostatnich miesiącach rozpoczęły prawdziwą światową ofensywę inwestycyjną i rozrzucają miliardy dolarów od Afryki, po Amerykę Łacińską, a ostatnio nawet Grecję, najwyraźniej nie palą się do inwestowania w Rosji. Z tej perspektywy szokiem dla Moskwy musiało być poparcie, jakiego Pekin udzielił krnąbrnemu Łukaszence, podpisując latem tego roku kontrakty na 9 mld USD i przyznając mu kolejne 5 mld pożyczki, m.in. na spłatę rosyjskiego zadłużenia (Rosja liczyła, iż Łukaszenka ten dług spłaci, oddając Moskwie kilka państwowych zakładów).

 

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101002&typ=my&id=my61.txt

 

Brak głosów

Komentarze

Specjalnie się zalogowałem, żeby podziękować za ten artykuł. Bardzo dziękuję za jego umieszczenie w polecankach.

Niestety, w Polsce pokutuje myślenie, że skoro Chiny komunistyczne, a Rosja sowieciarska, to będą te kraje współpracować ze sobą pełną parą, żeby "niszczyć demokrację". Co dziwne, takie myślenie pokutuje też wśród prawicowców. A czyż nie jest tak, że potencjalny (mapa to przydatna rzecz) wróg mojego wroga, jest moim potencjalnym przyjacielem? (prosiłbym o nie powoływanie się na przykład jałtański - tutaj także mapa jest istotna).

Uczciwy człowiek po to żyje, aby mieć wrogów.

Vote up!
0
Vote down!
0

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

#407978

Niech sobie lepiej Miedwiediew razem z Putinem frajerów w rodzinie poszukają.

http://www.youtube.com/watch?v=BAjD1rEVCko&feature=player_embedded

Vote up!
0
Vote down!
0
#407979

Pomijając już kwestię agentury, która jest z pewnością niezwykle istotna, to MUSIMY sobie zdać sprawę z tego, że nie mamy obecnie karty przetargowej. Tak nas upupiły kolejne różowe rządy dobrobytu, że uzaleznieni jesteśmy od Rosjan w takim stopniu jak przed w 1980. Albo bardziej - bo wtedy była chociaż opozycja popierana przez Zachód. Co innego Chiny - ale także tym Chinom przydałby się sprawny lotniskowiec w Europie, no taka Polska dla przykładu :-) Kredyty dają na 2 procent. Nie rozumiem, jak można nie korzystać.

Uczciwy człowiek po to żyje, aby mieć wrogów.

Vote up!
0
Vote down!
0

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

#407983