Purpura jeszcze nie zginęła

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Paroksyzmy przychodziły na Ojczyznę wiele razy. Jednak jest coś, co pozwoliło nam przetrwać, co tkwi głęboko w każdym z nas, i czego nawet najbardziej lewackie programy szkolne nie zniweczą.

Próbowali wszak przez wiek z górą pozbawić nas nie tylko historii, ale nawet mowy ojczystej. Ba, na 300 - lecie dynastii Romanowów (1913 r.) na rautach w Warszawie zebrano na rzecz rosyjskiego okupanta dobrowolnie więcej pieniędzy niż dysponował Rząd Narodowy przez całe Powstanie Styczniowe. A kiedy Moskale opuszczali Warszawę w 1915 r. powszechny był płacz, że „nasi odchodzą”.

Za lat pięć ci sami ludzie oraz ich dorosłe w tym czasie dzieci dzielnie stawały przeciw kałmuckiemu najeźdźcy broniąc nie tylko Polskę, ale całą Europę przed bolszewicką zarazą.

Dzisiaj czytam pełne goryczy teksty, nawet na portalu. Polska ginie? Mój Boże, wszak w historii w gorszych bywała opresjach, a mimo to wyszła z nich mocniejsza niż przed upadkiem.

Jak myślicie, skąd wzięły się słowa Pierwszej Brygady?

Nie chcemy dziś od was uznania

Ni waszych mów, ni waszych łez.

Skończyły się dni kołatania

do waszych głów, do waszych serc!

A już ta zwrotka najdobitniej pokazuje, jak wyglądała Polska raptem 3 lata przed odzyskaniem NIEPODLEGŁOŚCI!

Pamięta wszak Warszawa chwile,

Gdy szara garść legunów szła,

Rzucili nam „germanofile”,

Z oka spłynęła gorzka łza!

Ku pokrzepieniu serc przypomnijmy zatem Legendę Żeglarską pióra Henryka Sienkiewicza po raz pierwszy wydaną drukiem w 1900 roku.

Był okręt, który zwał się »Purpura«, tak wielki i silny, że się nie bał wichrów, ani bałwanów, choćby najstraszniejszych.

 I płynął ciągle z rozpiętymi żaglami, wspinał się na spiętrzone wały, kruszył potężną piersią podwodne haki, na których rozbijały się inne statki — i płynął w dal, z żaglami w słońcu, tak szybko, że aż piana warczała mu po bokach, a za nim ciągnęła się szeroka i długa droga świetlista.

 — To pyszny statek! — mówili żeglarze z innych okrętów. — Rzekłbyś: lewiatan fale orze!

 A czasem pytali załogę »Purpury«:

 — Hej, ludzie! dokąd jedziecie?

 — Dokąd wiatr żenie! — odpowiadali majtkowie.

 — Ostrożnie! tam wiry i skały!

W odpowiedzi na przestrogę, wiatr tylko odnosił słowa pieśni tak szumnej, jak burza sama:

»Wesoło płyńmy, wesoło!«

 Szczęśliwe było życie załogi na tym statku. Majtkowie, zaufani w jego wielkość i dzielność, drwili z niebezpieczeństw. Sroga panowała karność na innych okrętach, ale na »Purpurze« każdy robił, co chciał.

 Życie tam było ustawicznem świętem. Szczęśliwie przebyte burze i pokruszone skały zwiększyły jeszcze zaufanie. Niema (mówiono) takich raf, ni takich burz, któreby »Purpurę« rozbić mogły. Niech huragan przewraca morze — »Purpura« popłynie dalej.

 I »Purpura« płynęła istotnie, dumna, wspaniała. Przechodziły lata całe — a ona nietylko sama zdawała się być niezłomną, ale ratowała jeszcze inne statki i przygarniała rozbitków na swój pokład.
 Ślepa wiara w jej siłę zwiększała się z dniem każdym w sercach załogi. Żeglarze zleniwieli w szczęściu i zapomnieli sztuki żeglarskiej. »Purpura« sama popłynie — mówili. — Po co pracować, po co baczyć na statek, pilnować steru, masztów, żagli, lin? po co żyć w trudzie i pocie czoła, gdy statek jak bóstwo — nieśmiertelny?

»Wesoło płyńmy, wesoło!«

 I płynęli jeszcze długie lata. Aż wreszcie upływem czasu załoga zniewieściała zupełnie, zaniedbała obowiązków, i nikt nie wiedział, że statek począł się psować. Słona woda przeżarła belki, potężne wiązania rozluźniły się, fale poobdzierały burty, maszty popróchniały, a żagle zetliły się na powietrzu.
 Wszelako głosy rozsądku poczęły się podnosić:

— Strzeżcie się! — mówili niektórzy majtkowie.

 — Nic to! płyniemy z falą! — odpowiadała większość marynarzy.

 Tymczasem, pewnego razu, wybuchła taka burza, jakiej dotychczas nie bywało na morzu. Wichry zmieszały ocean z chmurami w jeden piekielny zamęt. Wstały słupy wodne i leciały z hukiem na »Purpurę«, straszne spienione, wrzące. Dopadłszy statku, wbiły go aż na dno morza, potem rzuciły ku chmurom, potem zwaliły znów na dno. Pękły zwątlałe wiązania statku, i nagłe krzyk straszny rozległ się na pokładzie:

— »Purpura« tonie!

 I »Purpura« tonęła naprawdę, a załoga, odwykła od trudów i żeglugi, nie wiedziała jak ją ratować!
 Lecz po pierwszej chwili przerażenia wściekłość zawrzała w sercach, bo kochali jednak swój statek ci marynarze.
 Więc zerwali się wszyscy i poczęli bić z dział do wichrów i fal spienionych, a potem chwyciwszy co kto miał pod ręką, poczęli chłostać morze, które chciało zatopić »Purpurę«.

 Wspaniała była walka tej rozpaczy ludzkiej z tym żywiołem. Lecz fale były silniejsze od żeglarzy. Działa zalane umilkły. Olbrzymie wiry porwały wielu walczących i uniosły w odmęt wodny. Załoga zmniejszała się z każdą chwilą — ale walczyła jeszcze. Zalani, nawpół oślepli, pokryci górą pian, żeglarze walczyli do upadłego.

Chwilami sił im brakło, ale po krótkim spoczynku, znów zrywali się do walki.

 Na koniec ręce im opadły. Poczuli, że śmierć nadchodzi.

 I nastała chwila głuchej rozpaczy. I poglądali na się ci żeglarze jak obłąkani.

 Wtem te same głosy, które poprzednio ostrzegały już o niebezpieczeństwie, podniosły się znowu, silniejsze, tak silne, że ryk fal nie mógł ich zagłuszyć.

Głosy te mówiły:

— O zaślepieni! Nie z dział wam bić do burzy, nie fale chłostać, ale statek naprawiać! Zstąpcie na dno. Tam pracujcie. »Purpura« jeszcze nie zginęła.

 Na owe słowa, drgnęli ci nawpół umarli i rzucili się wszyscy na spód i rozpoczęli pracę od spodu.

 I pracowali od rana do nocy, w trudzie i pocie czoła, chcąc dawną bezczynność i zaślepienie wynagrodzić...

Pamiętajmy o tym. Lewica, zarówno ta brunatna jak i ta czerwona wiele razy mówiła o śmierci Boga i powstaniu Nowego Człowieka.

Za każdym razem okazywało się, że tylko kwestią czasu i, niestety, liczby ofiar jest okres, jaki dzieli triumf lewicy od jej upadku.

Purpura” jeszcze nie zginęła!

7.04 2024

 

fot. pixabay

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)

Komentarze

Nie pomnę czy ten tekst był lekturą bodaj w piątej lub szóste klasie czy był jedynie wyborem nauczycielki języka polskiego. W wydawało by się głębokiej i bezkresnej komunie. A jednak właśnie w szkole gdzie na ścianie w klasie wisiały portrety Gomułki i Cyrankiewicza, nauczycielka kazała nam ten tekst przeczytać i streścić. Każdy czytał swoje streszczenie, a ona naprowadzała kolejnych uczniów na właściwą narrację. Na właściwe rozumienie „Purpury”.

Czas zatarł w pamięci ten fragment mojego życia, ale tekst przypomniał mi okoliczności z nim związane. Dziękuję za przypomnienie. 

Vote up!
4
Vote down!
0
#1659887

Tak jest, gdy myśli chodzą podobnymi ścieżkami!

[Solidarność Walcząca]

Vote up!
4
Vote down!
0

michael

#1659890