Wiecie? WASZE KONWINIENTY ZAWDZIĘCZACIE MAFII

Obrazek użytkownika jazgdyni
Świat

[ KONWINIENT – convinient store – dzisiaj to osiedlowy sklep spożywczy ]

 

Pewnie wielu wie to już od dawna, że nasze, codziennego użytku, Żabki i Biedronki zostały stworzone przez najpotężnejszą w latach 90-tych mafię w Polsce.

Ja, niemądry skupiałem się na Trójmieście, tej karykaturalnej Małej Sycylii, a prawdziwe, wielkie przekręty, robiło się w Poznaniu i okolicy.

Tam, gdzie jeszcze czuć smród germanizacji i Hakaty, gdzie się wspomina z nostalgią wursta i kartoffelsalat, nauczono się w sposób dobrze zorganizowany (Ordnung muß sein) działać przestępczo i w szarej strefie; gdzie bandziory jak warkocz przeplatały się z sędziami, prokuratorami, politykami, starą ubecją i nowym UOPem; z urzędem ceł, urzędami skarbowymi, oraz z każdym kto akurat był potrzebny. A media oni mieli swoje własne. A jak jakiś napalony dziennikarz z zewnątrz za bardzo węszył, to zniknął. Tak było z 24-letnim Jarosławem Ziętarą. Zniknął, bo jak w Poznaniu się szeptało, jego zwłoki rozpuszczono w kwasie, Choć policja i prokuratura przekonywała, że młody dziennikarz wybył za granicę. Do Australii, czy gdzieś tam.

 

Tak, byli brutalni i bezwzględni jak te obecne meksykańskie kartele narkotykowe. A to dlatego, że wiedzieli, że są bezkarni. Że w Polsce nikt im nie podskoczy. Ci, co nie zostali kupieni, zostali zaszantażowani. Czymkolwiek, ale bolesnym. A żeby jeszcze gość dobrze zrozumiał, to dostawał wpierdol od ruskich najemników, Bandziorów zawodowych.

 

Jak mieli się czuć zagrożeni, gdy w całej ich działalności przewijają się takie postacie, jak generał Jaruzelski w czarnych okularach, generał Kiszczak, najbardziej przebiegły człowiek u szczytu władzy, Jerzy Urban, czy premier Rakowski.

A jak to sie dzisiaj przyjmuje, już bez zbędnych wątpliwości, nadzór nad całością poznańskiego kartelu sprawował były wicepremier epoki PRL, a potem szef Głównego Urzędu Ceł Ireneusz Sekuła. Tak, to ten – pamiętacie? - który popełnił w biurze samobójstwo strzelając sobie trzy razy w brzuch. Co jest światowym ewenementem, bo już po pierwszym strzale, człowiek ma dość. Podobno był winien ogromne pieniądze mafii pruszkowskiej.

 

Co to było w tym Poznaniu, co pozwalało się rozwinąć pierwszemu w Polsce po transformacji, mafijnemu kartelowi? To była firma, dzisiaj już dosyć zapomniana i przez lata skutecznie wymazywana - Elektromis. A na czele stał prosty, niewykształcony człowiek, wychowanek sierocińca, potem drobny złodziejaszek, trzeba przyznać – utalentowany, który wpadł w oko służbom PRLu, by w końcu zostać przywódcą do końca, nie tylko słynnego Elektromisu, ale dużego holdingu, gdy firma matka utworzyła kilkadziesiąt podległych podmiotów gospodarczych, z czego połowa to były firmy – słupy, potrzebne do prania pieniędzy.

Tym geniuszem czarnego biznesu był gość, którego obawiał się nawet tak potężny Poznaniak, jak Aleksander Gawronik, który został zapamiętany jako jedyny w kraju co dokładnie w dniu uchwalenia ustawy walutowej, otworzył na polsko – niemieckiej granicy sieć kantorów. (Kierownikami wielu były żony dowódców przejść granicznych i służby celnej. Aha, przypominam – Gawronik nawet został senatorem!) był, można powiedzieć władca Poznania i połowy Wielkopolski, Mariusz Świtalski.

 

Młodsi mogą nie pamiętać, że po transformacji, w erze Mazowieckiego i Balcerowicza, Świtalski i Gawronik byli najbogatszymi Polakami.

 

Każdy trzeźwo myślący domyśla się, że taki Świtalski i Gawronik, wraz ze swoją gwardią, to była ściema. To imperium należało do kogoś innego.

Lecz nawet dzisiaj, po 30 latach nikt się nie odważa publicznie powiedzieć, czyja to była inicjatywa, kto był "właścicielem" i skąd były pieniądze na rozkręcenie potężnego biznesu.

 

Nieoficjalne eksperci i historycy czasów transformacji, z IPNem włącznie, zakładają, że "Projekt Elektromis" mógł być depozytariuszem majątku po PZPR, puszczonym na czarny rynek, by przynosił szybkie i wysokie dochody.

Lecz także wielu emerytowanych pułkowników i majorów UOPu, a także innych służb, jak mantrę zaczyna spowiedź, bez podawania nazwiska, pytaniem: - Czy Elektromis był założony przez SB?"

 

Tylko wspomnę, że we wczesnych latach 90-tych najwięcej zarabiano na przemycie i przekrętach, finansowych, bankowych i walutowych. Przemycano w ogromnych ilościach paliwa, alkohol i papierosy. Potem utworzono rynek kradzionych samochodów. No i zupełna nowość na dużą skalę w Polsce – elektronika użytkowa – telewizory, magnetowidy i kasety do nich; sprzęt audio, pierwsze kasetowce, potem MP3 na słuchawki i wreszcie komputery.

Wtedy, oprócz Pewexu za dolary, albo kupony, nie było sklepów by można by było tak towar kupić. Były za to "okazje" – tym cały kraj handlował.

 

I to nie były prymitywne bandziory z Pruszkowa i Wołomina. To była bardzo sprytna organizacja, wykształcona na mieszaninie bolszewickiego działania i niemieckiego ordnungu. Tych do dzisiaj braci syjamskich z gatunku kotów syjamskich, które od setek lat usiłują złapać i pożreć myszkę – małą Polę de domo, Rzeczpospolitą. Na szczęście, jak w kreskówkach Disney'a, ciągle im się nie udaje.

 

Tak sobie wyliczyłem, że ten cały poznański, biznesowy projekt powstał, gdy jeszcze za PRLu, pod koniec 1988 roku weszła w życie tak zwana ustawa Wilczka, o "wolności gospodarczej". To słynne hasło leseferyzmu – "co nie jest zakazane, jest dozwolone" (laissez faire, laissez passer). Infantylna i śmiem powiedzieć – bardzo nieuczciwa we wielu obszarach, grupa tych « biznesmenów », w spory stopniu ze szkoły Korwina-Mikkiego, te Mentzeny, a także Kołodziejczaki, lubią się co rusz podpierać ustawą Wilczka. Ciekaw jestem, czy dalej tak chętnie by się na nią powoływali, gdyby wiedzieli, że jest to ustawa ministra Wilczka i premiera Rakowskiego. A stworzono ją tylko po to, żeby wysocy towarzysze PZPR, oraz agenci służb specjalnych, ta górka ubeków, mogli « legalnie » obracać zdobytym nielegalnie majątkiem. Właśnie zakładać biznesy. Nie tylko mikro, ale nawet mega-makro.

Jakoś ci młodzi chcący pracować i dorabiać się na swoim, w systemie w pełni liberalnym, nie pojmują, że to uczciwie i przyzwoicie nie będzie działać w kraju, gdzie wymiar sprawiedliwości praktycznie nie działa, a sądy wydają wyroki wyłącznie zgodne ze swoim partyjnym widzimisie i własnym interesem.

 

 

Około roku 1995 imperium Elektromisu & C0. zaczęło się sypać. Sprawa zaginięcia dziennikarza, Jarosława Ziętary, rozlała się na cały kraj. Tuszowanie przez poznańskie media już nic nie dawało, gdy podjęli temat, dziennikarze śledczy – nomen omen – Gazety Wyborczej. Byli za silni na ubeckich kacyków i szajkę Urbana (która do dzisiaj ma się dobrze tak, że nawet umieszcza swoich ludzi w sejmie i senacie). Zaczęły się procesy; wiele z nich przeniesiono daleko poza Wielkopolskę. Już zaczęto się Poznaniowi bacznie przyglądać.

 

Szefostwo Elektromisu zdecydowało się odrzucić swoją markę i całość biznesu nazwać Eurocash. Wiedziało już, że grunt ich parzy w stopy, ale wcale nie zamierzało się poddać. Jakże to? Kiedyś najbogatsi Polacy mają zejść ze sceny i zostać dziadami (czyli zwykłymi obywatelami).

Na dodatek sądy, prokuratury, policja i naprawdę ich świetni adwokaci robili wszystko, by złoczyńcy nie zostali ukarani i żeby najważniejsi nie poszli siedzieć. Udało się tylko sprawiedliwości dorwać byłego senatora, Aleksandra Gawronika, który musiał odsiedzieć swoje. Oczywiście za mało – ale swoje. W USA za takie przekręty pewnie by dostał 150 lat.

 

Ale ci naprawdę ważni, ci, co dostarczyli kapitał założycielski poznańskiego imperium, ci panowie w ciemnych okularach i długich płaszczach rozkręcali biznes, teraz idąc z duchem czasu, przeprowadzając się na międzynarodowe boisko.

Najczęściej wizytowali Niemcy i lubili zakupy w słynnym dyskoncie Aldi. To idealna sieć dla zwykłych ludzi, To najlepsze miejsce na codzienne zakupy i najlepiej, kiedy sklepy są blisko. Czyli sieć musi być gęsta i obecna w każdej dzielnicy, Nawet nie jeden sklep, czy market, ale nawet kilka, jeśli potrzeba. Samorządy lokalne patrzyły na to przychylnym okiem i udostępniały atrakcyjne lokalizacje, zgodnie z zasadą ręka rękę myje.

 

Dosyć szybko ich doradcy i eksperci zorientowali się, że Polacy niespecjalnie lubią robić zakupy towarów spożywczych we wielkich, w stylu amerykańskim i nie tylko, hiper-marketach. Tak właśnie na moich oczach padł najpierw HIT, a potem brytyjskie Tesco (które naprawdę lubiłem).

 

Wolą ludzie, jak kiedyś, za komuny, parę kroków od domu, mieć PSS lub MHD. Więc czemu nie powtórzyć tego?

Dobry inwestor znalazł się w Portugalii. To koncern Jeronimo Martins Booker.

 

I tak oto szemrane towarzystwo Elektromisu poszło w nowe i udane biznesy – Biedronki, Żabki i jeszcze parę pomniejszych.

 

A wiedząc o tym, że poznańskie Imperium Przekrętu utworzyła w swoim własnym interesie bolszewicka ubecja, to nie skłamiemy, że to właśnie UB i towarzysze z PZPRu zrobili coś dobrego dla ludności kraju.

Proszę nie wyobrażać sobie, że ci, co tam rządzili, wspaniałomyślnie, jako pokutę, oddali biznes w przyzwoite ręce. Nie, nie – oni nadal mają w tym udziały i duże pieniądze zarabiają. Ale zawsze – to pewien postęp. Już nas w Biedronkach i Żabkach nie tłuką gumowymi pałami; nie legitymują przy wejściu, a także bananów i mleka nie sprzedają na kartki.

 

 

Tylko, jeśli ktoś może naiwnie przypuszcza, że komunizm i jego najgorszą odmianę, bolszewizm zlikwidowaliśmy skutecznie, to się grubo myli.

Oni żyją i mają się dobrze. Spora część szybko po transformacji przybrała kostiumy Solidarności i tak zamaskowani przejmowali lokalne władze i tworzyli swoje pokrętne, uprzywilejowane i złodziejskie biznesy.

 

Notoryczni narzekacze i wyśmiewacze PISu, zarzucający im drastycznie małą skuteczność, nie pojmują, lub też świadomie pomijają, że bolszewia i ich odpowiednio wychowane dzieci i wnuki, ciągle mają większą moc sprawczą w kraju, a takie wymienione powyżej komuchy, tak sobie wszystko zorganizowali w tych Magdalenkach, że nic im nie można zrobić bez oskarżenia o autorytaryzm i łamanie prawa.

Stąd ciągle jest miejsce w polityce i innych wpływowych instytucjach i gospodarce, takich ludzi jak Miller, Cimoszewicz, Palikot, Korwin-Mikke, Mentzen i Kołodziejczak.

 

Tak się zawsze dzieje, jeżeli po przejęciu stajni, natychmiast jej się z gnoju nie wyczyści.

No, ale Biedronki i Żabki są spoko.

 

 

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (8 głosów)

Komentarze

Komentarz niedostępny

Komentarz użytkownika Dharma for One został oceniony przez społeczność bardzo negatywnie i jest niedostępny. Nie można go już odkryć. Bardzo nam przykro.. :(

Dharma

#1653956

"super biznesmena" Rydzyka jest warte 30 mln zł. Cóż to jest wobec prawdziwych imperiów  postkomunistów. Sam TVN został kupiony przez Davida Zaslava za 14,5 mld $.

Vote up!
1
Vote down!
0

Leopold

#1654024