Jaja Panaprezydętowe

Obrazek użytkownika Generał Rokurota
Humor i satyra

czyli

Komunikat z kuchennego frontu walki z faszyzmem-nacjonalizmem

 Niestety, nie gasną, przynajmniej w moim uchu, echa smutnego zdarzenia związanego z napaścią jajem na Głowę Państwa. Jeszcze teraz zdarza mi się, że kiedy już-już zasypiam wstrząsa mną dreszcz, i to dosłownie, aż kocyk podskakuje, bo nie mogę odgonić się od myśli, co by było, gdyby ów nikczemnik zamiast jajem zamachnął się granatem odłamkowym, albo gazrurką. To ostatnie, jakby bardziej w poetyce ukraińskiej.

No, co by się wtedy takiego wielkiego stało? – zapyta się ktoś. Drodzy moi i Kochani, otóż byłoby coś, co właśnie nie pozwala mi zasnąć – tymczasową Głową zostałaby ta cała Ewa Kopacz. Potworność do przeskoczenia jedynie przez chlubę i chodzące dobro Platformy, czyli Stefana. Panowie goryle z BOR-u powinni być wychłostani na gołe zadki świeżą pokrzywą. A potem posadzeni na mrowisku. A potem powinno im się kazać lizać na mrozie słupy metalowych latarni. Może to uspokoiło by w końcu mój przedsenny tik nerwowy.

Wcale mnie nie pociesza zawadiacka postawa Panaprezydętowa, że niby ho, ho, ho! – on i nawet dunastu jaj się nie boi i da im radę. Panowie goryle z BOR-u! Apeluję do was, aby po odbyciu wyżej zaleconych kar, nie słuchać się wcale Panaprezytętowej śmiałości i po prostu nie dopuszczać go w pobliże owych jaj. Władimir Putin może sobie, z prawą ręką zawiązaną na plecach, zadławić i tuzin ussuryjskich tygrysów. Na zdrowie! Ale błagam już teraz: trzymajta Głowę z dala od jaj!

Ponieważ trudno jednak ciągle polegać na różnym nieodpowiedzialnym elemencie, sam postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i nie dopuścić do tego, aby Efka Up Her Arse With One Meter Rule Kłamacz zbliżyła się jeszcze bardziej do stróżówki pod żyrandolem. Po pierwsze więc, podnoszę moją prawą, wróć!, lewą tylną nogę na wszystkich zbrodniarzy i zamachistów Panaprezydętowych, a jego, wróć!, Jego z kolei zapraszam do schronienia się pod tak powstałą tarczą ochronną. Na początek zawsze coś. Potem, jak już zbuduje się tą właściwą, to Głowa może sobie tam się chować. Nie ma sprawy. Może sobie nawet popływać pod tą tarczą korwetą „Gawron”. Na zdrowie! Nikomu nie żałuję.

A po drugie więc, udałem się do kuchni, tam do lodówki, tam do drugiej półki od góry licząc i PIERDUT: widzę tam tuzin podstępnych i wyglądających wrogo takich, owakich kurzych synów jumbo-size.

- Szykują się do czegoś, faszyści-nacjonaliści! – rzecze generał i postanawia atakować.

Chęć do rozprawy z ruchem faszystowsko-jajecznym nagliła, więc odbyło się bez cebulki, szczypiorku, czy nawet boczku. Ot, patelnia, masełko i dalej bić wroga!

Pierwsze jajo: o, proszę, podwójne żółtko. Nie pierwszy raz taki rarytas. Można powiedzieć, że zapłaciło się za jedno jajko, a tu mamy czysty zysk.

Drugie jajo spotkała taka sama kara – leży rozbite na patelni. I też podwójne żółtko – przyznaję się, że poczułem się, jak posiadacz zwycięskiego losu Powerball.

Trzecie jajko: po plecach przeszły mi ciarki – znowu podwójne żółtko. Znaczy się, musi to być jakiś znak, coś jak dwugłowe cielę. Za oknem spokojnie, żadnych komet, tsunami, w ogóle brak Armagedonu. Ale coś się szykuje.

No, i masz! Czwarte jajo (koniec końców, typowa jajecznica czterojajeczna z rana) – nie uwierzylibyście, Kochani i Drodzy, więc stąd to zdjęcie – corpus delicti. Niestety, też dwa żółtka. W oczy zajrzał mi strach.

Pocieszałem się, że mogło być gorzej; mogły być trzy żółtka, albo półtora. Oczywiście, nie ryzykowałem już starcia z resztą ruchu faszystowsko-nacjonalistcznego. Mam swoją wytrzymałość. Człowiek sam nie może walczyć z całym światem, który postanowił go zniszczyć. Musicie przyznać, że i tak dzielnie stawałem, a moja rejterada, cóż... Nazwę to taktycznym odwrotem. Aczkolwiek, azaliż, ten świat jest już uboższy o 4 (słownie: cztery) groźne jaja. I jest to moja zasługa. Kochani, sam wiem, że nie było łatwo i doceniam Wasze wsparcie. Mam nadzieję, że ta w pełni prawdziwa historia, ostudzi pochopność Panaprezydętową w potykaniu się z jajami. Zaiste, człowiek nigdy nie wie, co w takim jaju siedzi.

Ponieważ czuję teraz, jakby wyraźnie głębiej, łączącą mnie z Głową martyrologię kuchenną, więc apeluję do Niego, wróć! NIEGO:

Róbta co chceta, ale wąsów nie golta!

Takie wąsy mogą pomóc w starciu z podstępnym jajem. Wiadomo, że sarence milej umierać od kuli wąsatego myśliweczka, niż jakiegoś tam gołowąsa. Może i z jajami jest podobnie. Może jest inaczej, ale po co ryzykować. Myślę, że bez wąsów jest zupełnie bez sensu. Na przykład, na wąsach można przechować trochę resztek chwalebnej jajecznicy, aby się posilić podczas zbyt przedłużającej się wizyty na szczycie Himalajów. Podobnie z bigosem i sosem do zrazów. Z wódką to nie działa, bo ta cholera zawsze zdąży wyparować. Ale już mleko jakoś się zatrzyma na wąsach. Wąsy są bardzo poręczne, że się tak wyrażę nieszczęśliwie.

Pewien taki jeden, jest on mi od dziś wrogiem, a jego imię wymazuję kilkoma grubymi kreskami, zgłaszał nawet votum separatum, że nie bez sensu, ale, cytat: „całkiem, zupełnie ... (tu pada okropne słowo rymujące się, zaś!, z łacińskim ovo)”, ale tym Panaprezydęckość niech się nie frapuje. Po ostatecznym rozwiązaniu kwestii jajecznej, przyjdzie czas na niego, wróć! niego.

No i już koniec atramentu widać. Żegnam, pozdrawiam zasymilowanym Sie ma! i niech się Panaprezydęckość trzyma, jak to mówią, bez jaj!

Brak głosów