The Loneliness of the long distance runner.
Po kilku wpisach emocjonalnych, czas na garść przemyśleń na chłodno poczynionych.
Czy stało się cokolwiek, o czym nie pisaliśmy wcześniej? Czy stało się coś co przeoczyliśmy i daliśmy się ograć?
Dla nas są to pytania retoryczne, bo my wiemy jaki jest nasz cel. Środowiska patriotyczne zjednoczone wokół Jarosława Kaczyńskiego i Prawa i Sprawiedliwości zdały egzamin. Krok po kroku dążymy do zwycięstwa.
Sytuacja platfusów zaś zaczyna powoli przypominać kwadraturę koła. Władzy w normalnych wyborach oddać nie mogli, bo większość poszłaby siedzieć na długie lata. Ale jednocześnie syf we finansach publicznych chętnie podrzuciliby tymczasowo komuś innemu. Komuś z kogo łatwo można by było zrobić medialną ofiarę i zdeptać podczas uderzenia kryzysu i coraz bardziej prawdopodobnej recesji. Inaczej mówiąc platfusy same zapędziły się pod ścianę i dziś nie mogą wykonać właśnie tego ruchu, który byłby dla nich najkorzystniejszy.
Natomiast Prawo i Sprawiedliwość znajduje się w sytuacji - nie moje porównanie, zassałem gdzieś z sieci - biegacza długodystansowego. Biegacza, który podchodzi do zawodów z marszu, w dodatku ciężko poturbowany przez bandziorów tuż przed startem. Ale zawodnika, który mimo wszystko melduje się na starcie i biegnie, świadomy tego że sędziowie są przekupieni i mogą go w każdej chwili zdyskwalifikować, przeciwnicy na dopingu, a kibice na trasie biegu co chwilę próbują podłożyć mu nogę.
Czy taki zawodnik ma szanse na "normalne" zwycięstwo? Oczywiście, że nie. Celem takiego zawodnika jest tylko jedno: przeżyć, przetrwać i biec dalej, za wszelką cenę, a do mety dojść choćby na czworakach. A po drodze mieć nadzieję nie na to że sędziom udowodni się korupcję, albo innym zawodnikom doping, ale że załamie się cały ten zakłamany system.
My możemy racjonalnie mieć właśnie taką nadzieję. Ale mamy dodatkowy atut: w przeciwieństwie do długodystansowca nie jesteśmy sami. Biegniemy dalej, wbrew wszelkim przeciwnościom, opluwani i gnojeni, ale biegniemy dalej. I są nas miliony.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2814 odsłon
Komentarze
Re: The Loneliness of the long distance runner.
10 Października, 2011 - 22:31
Boże, jak to pięknie napisane! Dzięki! Wstańcie, chodźmy. Biegnijmy dalej.
Dama Pik
Ten biegacz, o ile dobrze pamiętam, tuż przed metą
10 Października, 2011 - 22:57
zrezygnował z wygranej na złość łaknącemu zwycięstwa dyrektorowi domu poprawczego. A przez cały samotny bieg wspominał swoje dotychczasowe życie.
Dobra książka i dobry film.
Zdecydowanie wolę porównanie z wyścigiem rydwanów z Ben-Hura. Jesteśmy teraz gdzieś w połowie wyścigu, Messala wykańcza po kolei innych zawodników, podstępem podcina szprychy w kołach innych rydwanów, chłosta Ben-Hura batem, a sam Ben Hur - wydawałoby się - nie ma szans na wygraną.
Będzie lepiej!
Iranda
Iranda
Polska istnieje 1000 lat a nie tacy próbowali
10 Października, 2011 - 23:09
Nawet jeśli czasem nie istniała formalnie to istniała w sercach i umysłach Polaków.
I będzie istnieć.
Remek.
Remek
dziękuję !
10 Października, 2011 - 23:11
Dziękuję ! A.T.
Andrzej Tatkowski
Dzięki za tekst,
11 Października, 2011 - 01:15
a poza tym pomyślmy o braciach Węgrach. Jak oni mogą, to my też.
Polacy nie gęsi …
11 Października, 2011 - 04:14
Może ktoś mi wytłumaczy, w jaki sposób zatruwanie języka polskiego przybliża suwerenną Polskę. Przecież chyba nie idzie o wykazanie się umiejętnością posługiwania się słownikiem.
Wiktoria
"Samotność długodystansowca".
11 Października, 2011 - 04:54
Proponuję jednak przesiąść się na rydwan Ben Hura. I szybciej, i efekt lepszy.
Iranda
Iranda
Pełna zgonda, nie pomyślałem o tym
11 Października, 2011 - 11:17
KP
Dzięki!
12 Października, 2011 - 00:37
Obejrzałam z zapartym tchem. Ta scena była kręcona na autentycznym, starożytnym hipodromie w Tyrze, który jeszcze tam stoi - na potrzeby filmu wymurowano to coś na środku i trybuny. Ale hipodrom jest.
Iranda
Iranda