Człowiek – porażka.

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb
Świat

Obama pod każdym względem – mentalnym, intelektualnym, ideowym, pozostaje na poziomie campusowego lewaka.

Ronald Reagan powiedział kiedyś coś w tym guście (cyt. z pamięci): „Widziałem młodych ludzi z transparentami Make Love, Not War. Moim zdaniem, nie nadają się ani do jednego, ani do drugiego”.

Powyższa kwestia dźwięczy mi nachalnie między uszami, gdy obserwuję spektakularne fiaska kolejnych „resetów” w polityce zagranicznej Obamy.

Chiny.

Oto czytam, że władze Chin w bezprecedensowy sposób zrugały prezydenta USA niczym uczniaka, za dostarczenie broni Tajwanowi. (Zresztą, cała zasługa Obamy polega na tym, że wywiązał się ze zobowiązania podjętego jeszcze przez G.W. Busha). Na nic zdało się unikanie niczym ognia spotkania z Dalajlamą, czy ugodowe do groteski stanowisko prezentowane podczas wizyty w Pekinie. Celów gospodarczych (np. odstąpienia przez Chiny od sztucznie zaniżonego kursu juana) nie osiągnął, za to przekonał Chińczyków, że z tym mięczakiem mogą pozwolić sobie na wiele więcej, niż do tej pory.

Rosja.

Jeszcze cięższy policzek Obama zainkasował od Rosji, która niedawno ogłosiła swą nową doktrynę obronną. Owszem, rezygnacja z bushowskiej tarczy antyrakietowej spotkała się początkowo na Kremlu z pomrukami zadowolenia, ale doktryna wojenna Rosji nie pozostawia złudzeń. Co my tam mamy? Spójrzmy: wrogiem nr 1 jest NATO (czyli, w praktyce, USA), przyjęcie możliwości prewencyjnego ataku jądrowego (również w przypadku konfliktu lokalnego, czy wojny konwencjonalnej), brak zgody na rozszerzenie Sojuszu (czyli de facto zgłoszenie roszczenia do własnej strefy wpływów obszarze posowieckim), brak zgody na instalacje antyrakietowe (czyli również na koncepcję „nowej tarczy” Obamy) i wiele innych podobnych śliczności.

Taka jest odpłata Rosji za gotowość Obamy na nowy układ START i cięcie wydatków Pentagonu. Najwyraźniej, Moskwa skalkulowała sobie, że facio, którego znaczną część światopoglądu stanowi spuścizna ruchów pacyfistycznych utrzymywanych przez ZSRR, nawet nie kwiknie pod adresem Rosji, tak jak nie kwiknęli pod adresem Sowietów jego kontrkulturowi poprzednicy.

Iran.

Kolejne jaja mamy z Iranem. Ajatollahowie i prezydent Ahmadineżad zabili śmiechem popiskiwania Obamy, wzywające do rozmów i zapewniające o wyciągniętej dłoni, tudzież gotowości do współpracy. Zamiast tego, rozzuchwaleni i bardziej niż do tej pory przekonani o swej bezkarności, pracują nad wzbogacaniem uranu (mają powstać nowe ośrodki wzbogacania) i z większą niż do tej pory determinacją prą do uzyskania broni jądrowej. Właśnie świeżutko, przy okazji Święta Rewolucji, mieliśmy kolejny przykład. Ahmadineżad ogłosił, że Iran „jest państwem atomowym” (tu mu wierzę), choć nie planuje broni jądrowej (i tu mu nie wierzę).

Jak tak dalej pójdzie, to niedługo broń atomowa stanie się w rękach mułłów kolejnym narzędziem jihadu przeciw szatańskiemu Zachodowi, zaś Obama będzie zapewniał po staremu o swej „woli współpracy”.

***

Opisane pokrótce przykłady świadczą o kompletnej nieznajomości mentalności reżimów z którymi amerykański prezydent (prezio?) uparł się „resetować” stosunki. Ciekawe, czy jest w stanie kiedykolwiek pojąć, że ten wschodni typ mentalności opiera się na języku siły, zaś każdy przyjazny gest, każda niewymuszona „zachęta” czy oznaka „dobrej woli” traktowana jest jako przejaw słabości, niezdecydowania, czy wręcz uległości i prowokuje do utwardzenia stanowiska, eskalacji żądań…

Prawa człowieka.

Tyczy się to również praw człowieka, które Obamie ponoć tak bardzo leżą na sercu.

Włodzimierz Bukowski w swej książce „I powraca wiatr” opisał pewną prawidłowość: ilekroć Zachód utwardzał kurs wobec ZSRR, skutkowało to względnym poluzowaniem wewnętrznych rygorów – mniejsze represje, mniej wsadzanych do łagrów i psychuszek, krótsze wyroki, poprawa warunków w więzieniach… i odwrotnie – gdy Zachód proklamował „odprężenie”, „poprawę wzajemnych relacji” itp., w Związku Radzieckim momentalnie na powrót dokręcano śrubę „politycznym”.

Tę prawidłowość można dziś zaobserwować zarówno w Chinach (w odpowiedzi na pojednawcze gesty Obamy… nie wypuszczono z więzienia ani jednego dysydenta, co było regułą przy poprzednich wizytach amerykańskich prezydentów), jak i w Iranie (erupcja krwawych represji wobec przeciwników Ahmadineżada). W Rosji – wiadomo, po staremu.

Tak więc, w kwestiach humanitarnych – również porażka.

***

Dodając do siebie wszystkie powyższe klapy, wygląda na to, że jednym z głównych skutków obecnej prezydentury będzie upadek międzynarodowego prestiżu Stanów Zjednoczonych na skalę nie pamiętaną od czasów Jimmy’ego Cartera.

Campusowy lewak.

Obama pod każdym względem – mentalnym, intelektualnym, ideowym, pozostaje na poziomie campusowego lewaka. Z całym duchowym „dobrodziejstwem inwentarza” – w którym poczesną rolę odgrywa oszalały pacyfizm i reszta poprawnościowej dogmatyki. Za to zresztą (bo za cóżby innego?) dostał Nobla. Na domiar złego, wszystko to skorelowane jest z przemożnym poczuciem misji i charakterystycznym dla lewicy całego świata przeświadczeniem o własnej, moralno – intelektualnej wyższości, której nie wiedzieć czemu nie chce uznać zacofany motłoch.

Z czasem, gdy rozwój sytuacji międzynarodowej go do tego zmusi, zdobędzie się zapewne na ostrzejsze kroki wobec światowych watażków, ale osobiście nie mam złudzeń – będzie to co najwyżej doraźna szamotanina, bez żadnej myśli przewodniej, podszyta nie ustającym zdziwieniem, dlaczego adresaci nie reagują należycie na kolejne gesty i zapewnienia o gotowości do dialogu. Do tego różne lewicowe salony będą go podgryzać za „sprzeniewierzenie się” Pokojowemu Posłannictwu… Krótko mówiąc – nowych sojuszników Ameryka nie zyska (bo kogo – Rosję? Chiny? Co do Europy – UE zaledwie toleruje dziś USA, a i to jedynie ze względu na osobę prezydenta i politykę, której fiasko się właśnie unaocznia), a starych może utracić.

Gdyby tego rodzaju fircyk stał na czele Belgii, czy innego Luksemburga, można by machnąć ręką – nie nasz kłopot. Ale gdy podobna figura staje na czele światowego mocarstwa z ambicjami do ustalania globalnego porządku, wówczas wszyscy mamy problem. Całe szczęście, że mimo nieustającej klaki czołowych mediów, popularność Obamy (zwłaszcza wśród tzw. wyborców niezależnych) leci na łeb na szyję, co daje nadzieję, że szaleństwo jego rządów nie przekroczy jednej kadencji.

Obama – no, you can’t!.

Gadający Grzyb

P.S. Celowo nie pisałem tu o Afganistanie, bo to nieco inna bajka. Wysłanie tam dodatkowych żołnierzy to jedno. Pytanie, co Obama zrobi, by wygrać. Pod jego rządami można się bowiem spodziewać „resetu afgańskiego”, tzn. powtórki z Wietnamu – prowadzenie wojny na pół gwizdka, zakończone rejteradą pod byle pretekstem, pozwalającym doraźnie „zachować twarz”. A po kilku latach świat znów będzie miał ból głowy z afgańskim rozsadnikiem terroryzmu.

Inne moje notki, o Obamie:

www.niepoprawni.pl/blog/287/gdzie-nas-ma-obama

www.niepoprawni.pl/blog/287/zabawy-z-noblem

 

Brak głosów

Komentarze

"....popularność Obamy (zwłaszcza wśród tzw. wyborców niezależnych) leci na łeb na szyję, co daje nadzieję, że szaleństwo jego rządów nie przekroczy jednej kadencji."...Daj Boże!

Vote up!
0
Vote down!
0

...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński

#46848

my tez wybraliśmy cudotwórce teflonowego

pozdro

Vote up!
0
Vote down!
0
#46852

Niestety, jeszcze się nie uodporniliśmy na teflon. Amerykanie Obamę wywalą, nasz "cudotwórca" pozostanie. Cóż, trzeba będzie go przechorować, jak świnkę czy inną odrę, tylko... ileż można chorować? Kiedy wyzdrowiejemy?

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#46864

Obama, póki co, tak daje popalić współobywatelom (uczulonym na omnipotencję rządu i deficyt, który przyjdzie spłacać ich dzieciom), że kres Obamy po jednej kadencji jest wielce prawdopodobny :))

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#46859

Colas Bregnon
....to wszystko może było przez kogoś tam sterowane?
Zobaczcie sami. Od wielu lat wygrywało GOP (to akronim republikanów oznacza God Old Party) a demokraci chcąc ich wygryżć musieli zrobić coś bardzo spektakularnego. Co?
Oczywiście, obiecywać wycofanie się z Iraku i Afganistanu.
To było łatwe do kupienia przez wyborców.
Ale stary lis McCaine obiecywał to samo, tyle że podpierając się swoją wojskową karierą, której większość spędził sadząc pietruszkę w Hilton Hanoi, radził rozwagę i ostrożność, twierdząc że zbyt pochopne pozostawienie Irakijczyków i Afganów samym sobie może doprowadzić do rychłego wpadnięcie obu narodów w sidła irańskich imamów.
Na dodatek aby skryć objawy starczego stetryczenia pojawiał się w towarzystwie Mrs. Sarah Palin, przystojnej, wygadanej i wyglądającej doskonale w TV, gubernatorki Alaski i wiceprezydentową, "in spe".
Demokraci wybrali statystykę. Polecili pani Clinton żeby stanęła w szranki wraz z Barrackiem Obamą.
Mrs. Clinton cieszyła się dość dużą popularnością w społeczeństwie amerykańskim od czasu jak wyszło na jaw że miss Levinsky zrobiła prezydenckiemu małżonkowi loda.
Hilary zamiast wytrzaskać małżonka po pysku, udawała że nic nie wie, w związku z czym cieszyła się zasłużonym mirem w spoleczeństwie, jako symbol lojalności i tolerancji małżeńskiej. Doszło nawet do tego że zaczęto śpiewać o niej pieśni. Jedna z nich zaczynała się od słów: "Stand by your man".
Potem zaś, jak zrezygnowała z kandydowania, głosy jej wyborców przeszły automatycznie na Obamę.
Do popularności Barracka O. dołożyła się pokaźna ilość totalnie sfrustrowanych czyli Independent (niezależni) i tak Barrack Obama zasiadł na stolcu prezydenckim.
Oh, twardy to jest stolec.
Sytuacja USA jest tak katastrofalna że wyprowadzenie kraju z kryzysu porównać można z oczyszczeniem stjni Augiasza wraz z pracami Syzyfa na dodatek.
Ale wieść szeptana niesie że Wielcy tego świata, pociagający za sznurki, chcą żeby Obama się całkowicie i totalnie jako prezydent skompromitował.
A czemuż to zapytacie?
A temuż że jak Obamę "powiozą" to żaden rozsądny Amerykanin nawet, przeżarty rakiem liberalizmu, na czarnego już więcej nie zagłosuje.
I o to chodzi. O to chodzi.
Colas Bregnon

Vote up!
0
Vote down!
0

Colas Bregnon

#46897

jakas zaraza zapanowała z tymi fircykami, każdy ma swojego Dyzmę

pozdro

Vote up!
0
Vote down!
0
#46855

Witam

Dokładnie 8.10.2008 roku przestrzegałem, ze B.H. Obama to zły sen dla świata (http://krzysztofjaw.pardon.pl/dyskusja/1315380/hussein_o_bama_-_zly_sen_dla_swiata).

Niestety jest gorszy niż byłem w stanie przewidzieć. To takie odbicie naszego Tuska... bo tak naprawdę Obama nie rządzi... został do rządzenia wyznaczony.

To pusty lewak nie majacy pojecia o współczesnym świecie a swoją pozycję uzyskał dzięki mamusi - Żydówce spowinowaconej rodzinnie z wielkimi switaowymi przywódcami i finansistami (dlatego była pierwszą kobietą - Wiceprezesem Banku Hawaje).

Nasz TUSK to taki PUSTAK a OBAMA to taki CHŁOPEC pomiatany przez wszystkich ważniejszych światowych przywódców i coraz bardziej stajacym się dla Amerykanów z prawdziwego zdarzenia ZŁYM I CHYBIONYM WYBOREM...

Pozdrawiam

krzysztofjaw

Vote up!
0
Vote down!
0

krzysztofjaw

#46879

1) "takie odbicie naszego Tuska" - to Tusk jest odbiciem Obamy.

2) Twój tekst do którego zalinkowałeś - generalnie, trafny. Przyjdzie nie raz wzdychać do niedoszłej prezydentury McCaine'a...

3) Co do etnicznej przynależności mamusi obecnego prezydenta - chrzanię to. Każdy w polityce/biznesie ma jakieś tam koneksje. Obchodzi mnie natomiast, co przywódca Wolnego Świata ma temuż światu do zaoferowania. Gdyby jakiś Żyd/Murzyn/Latynos - ktokolwiek, nawiązał do spuścizny Reagana - poparłbym go.

4) W Polsce mógłby nawet być Marsjanin - byle z sensownym programem reform ;)

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#46892

Witam
O pochodzeniu B.H. Obamy (tu: jego matki) wspomniałem tylko dlatego, że uprawdopodabnia ubezwłasnowolnienie B. O'Bamy przez światowy establishment finansowy.

Tym bardziej, że Stanley Ann Dunham jest spowinowaconą z wielkimi żydowskimi rodzinami. Jej rodzice: Madelyn Payne i Stanley Armour Dunham byli obydwoje Żydami a poprzez swojego ojca matka Baracka Husseina Obamy (tym samym sam Prezydent) była spowinowacona rodzinnie m.in.z: Żydem i b. Prezydentem Harry'm Trumanem; Żydem i b. Wiceprezydentem Dickiem Cheneyem; Żydem i bardzo zamożnym brytyjskim bankierem Gustavem Anthony de Rothschildem (w prostej linii związanym bezpośrednio rodzinnie z Nathanem Mayerem Rothschildem współtwórcą finansowej potęgi Żydów niemieckich Rothscildów) i Żydem premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchillem (jego matka Janette Jerome była Żydówka i córka amerykańskiego finansisty).

Ciekawostka jest też, że kuzyn żony B. O'Bamy jest jednym z najbardziej znanych w USA czarnych rabinów!!! Michelle Obama, żona Prezydenta, i czarny rabin Capers Funnye, duchowy przywódca synagogi w chicagowskiej South Side, są kuzynostwem drugiego stopnia.

Nie jestem żadnym antysemitą, podaję fakty, które niestety mogą i raczej maja wpływa na politykę O'Bamy (np. wpompowanie chyba już ponad 1 mld USD - o ile nie więcej - w ratowanie przede wszystkim sektora finansowego i promowanie planu H. Poulsona, który od 1974 roku jest ściśle związany z Goldman Sachs)

krzysztofjaw

Vote up!
0
Vote down!
0

krzysztofjaw

#46898

Oj, ostrożna bym była z tym "wzdychaniem do niedoszłej prezydentury McCaine'a". Myślę, że z punktu widzenia strategii fakt że to Obama jest teraz prezydentem, będzie w sumie z pożytkiem dla USA i całego świata: po tym jak, on i jego idee i pomysły się skompromitują całkowicie i zupełnie, lewactwo w Stanach przez długie lata będzie lizało rany. Amerykańska gospodarka się odbuduje pod następnym wolnorynkowym prezydentem, odzyska swoją pozycję w świecie i czeka ją okres prosperity przez przynajmniej dwie kadencje prezydenckie, a prawdopodobnie jeszcze dłużej. A to wszystko dzięki temu, że wściekli na Obamę wyborcy (nawet część demokratów) spuści jego i jego bandę lewaków na czele z Pelosi i Reid'em jak nieczystości w klozecie.

Gdyby McCain wygrał wybory, to sytuacja była by zupełnie inne. McCain pomimo tego, że jest republikaninem, to nie różni się on wiele od Obamy w pomysłach na rządzenie Ameryką. Nie dajmy się zwieść przez proste uproszczenie, że demokraci są be a republikanie cacy. McCain to taki "postępowy" republikanin - coś jak nasi "postępowi" katolicy z czasów PRL-u na czele z niejakim Mazowieckim Tadeuszem. Ale wracając do tematu, wygrana McCaina spowodowała by, że splugawił by on idee wolnego rynku, przez swoje "postępowe" i liberalne rządy, podniósł by, tak jak Obama, podatki, pogrążyłby mały i średni biznes (który jest kołem zamachowym gospodarki USA) i generalnie na długie lata przekreślił by jakiekolwiek szanse na powrót idee reaganomiki. Teraz, będąc w opozycji do Obamy, McCain stara się pokazać inną twarz, ale nawet w swojej własnej partii nie jest on za bardzo szanowany i lubiany.

Proszę pamiętać, że - jak to ktoś powyżej nadmienił - klęska Obamy polega i polegać będzie nie na tym, że nagle wyborcy masowo zapałali miłością do republikanów. Jego porażka jest spowodowana tym, że bardzo dużo wyborców na dość demokratów i lewaków (przede wszystkim), ale także skorumpowanych przez władzę długoletnich polityków z partii republikańskiej. Panika przed wyborami uzupełniającymi w listopadzie panuję także wśród od dawna zasiedziałych na waszyngtońskich stołkach polityków z oby głównych partii. Republikanie mają większe szansę za zminimalizowanie strat i próbują tzw. powrotu do źródeł, czyli powrotu do idei konserwatywnych. Demokraci w większości chyba są tal przerażeni, że po prostu nic nie są w stanie zrobić i udają dzielnie, że nic takiego się nie dzieje i nic się nie wydarzy. Natomiast ruch Tea Party rośnie w siłę, wchłania coraz więcej wyborców niezależnych i są olbrzymie szanse na to, że będzie poważną siłą polityczną w najbliższym czasie. Demokraci, zamiast spojrzeć prawdzie w twarz, próbują ten ruch marginalizować i deprecjonować - np. dziś Joe Biden, v-c prezydent, powiedział w wywiadzie dla CNN, że są to sfrustrowani ludzie bez większego znaczenia. Republikanie mają o wiele mądrzejszą strategię - przynajmniej na razie: starają się skanalizować ten ruch obywatelski w ramach swojej partii i podczepić go do niej. W pewnym stopniu może im się to udać, ale tylko do w pewnym.

Kończąc, następne parę lat aż do wyborów prezydenckich w 2012 będzie bardzo ciekawe dla obserwacji politycznych w USA.

Vote up!
0
Vote down!
0
#46900

Witam
Zauważ, że ja owy post pisałem w 2008 roku jeszcze przed rozstrzygnięciem wyborczym w USA. Trafnie przewidziałem, że O'Bama to lewacki mięczak i będzie takowym Prezydentem...

W tym kontekście wolałem McCaine'a, chociaż masz rację: po okresie rządów Reagana w USA obie partie niemalże się zbliżyły do siebie stając się w istocie tożsame ideologicznie a cechy je różniące są w dużej mierze tylko efektem narracji (och... jakie modne, lewackie słowo określające manipulację i propagandę polityczną).

Tak analizując może i masz rację: rządy O'Bamy mogą sprawić, że Amerykanie powrócą w końcu do źródeł i ekonomii klasycznej oraz neoklasycznej (z wykorzystaniem ekonomicznej szkoły austriackiej).

Faktycznie już dziś widać, że O'Bama zaczyna pękać sondażowo jak bańka mydlana (czy Polacy są głupsi od Amerykanów?) i coraz więcej (również zaktywizowanych czarnoskórych głosujących na O'Bamę) żałuje oddanych na niego głosów. Czar prysł a Koles okazał się takim samym albo i większym PUSTAKIEM niż Clinton - grający na "ziołach" saksofonista...\

Tak na marginesie: jak podobni są politycy reprezentujący pewną lewacką kategorię PUSTAKÓW: zielarz saksofonista i miłośnik wkładania cygar w okolice "kieliszeczków rozkoszy" u pewnych rubensowskich kształtów brunetek; wypacykowana, marketingowo zakoloryzowana na łaciatego maskotka z lubością oglądająca się za długonogimi gówniarami; zielarz Cudotwórca i piłkarz. Putin na widok O'Bamy musi ryczeć ze smiechu.... A na widok Tuska zapewne śmiech przeradza się w kpiąca radość....

Pozdrawiam
krzysztofjaw

Vote up!
0
Vote down!
0

krzysztofjaw

#46904

Również witam!

Tak, zgadzam się z Twoim komentarzem w zupełności!
Ja tylko dodam, że liczę bardzo na to, że rozdęte do gigantycznych rozmiarów ego Obamy i jego popleczników nie pozwoli im na trzeźwą ocenę sytuacji i nadal będą oni brnęli w swoje socjalistyczne urojenia. Ameryki nie zniszczą przez te 4 lata - owszem, mogą spowodować znaczne szkody, ale nie myślę, że dojdzie do jakiejś wielkiej katastrofy. Nota bene, ktoś tu na tym portalu wieszczył niedawno, że USA to już kompletna klęska i tym podobne... Do tego to jeszcze daleko...
A taka terapia szokowa działa na wyborców otrzeźwiająco. Ja to widzę na ulicach: kiedyś, zaraz po wyborach nie można było się opędzić od widoku samochodów z różnego rodzaju naklejkami (bumper stickers) popierającymi Obamę. Dziś jest ich znacznie mniej! Parę dni temu widziałam naklejkę z napisem "We miss you, Dubya". Bardzo mnie to uradowało, nie dlatego żebym jakoś za Bushem tęskniła, bo prezydentem był średnim.

Co do PUSTAKÓW, to masz zupełną rację! Z każdego lewaka w końcu uchodzi powietrze a wtedy zostaję tylko pusta powłoka i nic w środku. I Putin pewnie rzeczywiście ryczy ze śmiechu jak myśli o Obamie. Natomiast nie jestem pewna co do Tuska - myślę, że Tusk jest taki żałosny, że Putin ma kłopoty z zapamiętaniem jego nazwiska...

Pozdrawiam,
Stara Baba

Vote up!
0
Vote down!
0
#46905

"Natomiast nie jestem pewna co do Tuska - myślę, że Tusk jest taki żałosny, że Putin ma kłopoty z zapamiętaniem jego nazwiska..."... PYSZNE...
Pzdr

P.S>. Mieszkasz w USA?
krzysztofjaw

Vote up!
0
Vote down!
0

krzysztofjaw

#46911

Tak, przez ok. 3/4 roku mieszkam w USA. Resztę czasu spędzam w Europie.
Pozdrowienia,
SB

Vote up!
0
Vote down!
0
#46997

OK - może McCaine nie byłby wymarzonym prezydentem, ale nie posunąłby się np. do planu "reformy zdrowotnej", która może zgnoić amerykańską gospodarkę na... no właśnie - dziesięciolecia? pokolenia?
Poza tym, McCaine, choć jak na republikanina, dość "postępowy" nie umywa się do "postępowości" Obamy.
Przypuszczam, ze byłby nieco mniej chętny do wywalania miliardów na ratowanie instytucji, które powinny były runąć i "oczyścić" tym samym gospodarczą atmosferę. Co za tym idzie, Ameryka miałaby mniejszy deficyt (a ten obecny będzie odchorowywać jeszcze długo - nie ma siły, trzeba będzie podnieść podatki i zredukować wydatki, by załatać dziury po szaleństwach Obamy).
W sumie - pod rządami McCaina może nie byłoby cudów... ale zawsze trochę lepiej, niż obecnie. Poza tym, nawet, jeśli następnym prezydentem zostanie republikanin, to zastanie kraj w tak opłakanej sytuacji, że będzie mu naprawdę ciężko.

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#47468

Amerykanie okazali się być ludźmi o mentalności dziecka. Gdy dziecku powiesz: nie wkładaj paluszka do tej dziurki bo ci stanie ci się krzywda,  to dziecko i tak do niej wsadzi paluszek. Chcieli Amerykanie przekonać sie na własnej skórze jak wygląda komunizm z bliska - no to mają.  Głupio tylko wygladają eksperymentując z Obamą na sobie. Tak jakby nie mogli skorzystać z doświadczeń europejskich narodów.  

Vote up!
0
Vote down!
0
#46931

  POWINIEN SAM SIĘ ZRESETOWAĆ.

Vote up!
0
Vote down!
0
#46991