Takie i siakie opowiastki z tyłu głowy. Cz.1
O tym opisanym przeze mnie dzikim jednodniowym, a właściwie parogodzinnym strajku jaki miał miejsce w Gdańskiej Stoczni Remontowej próżno szukać w annałach i archiwach IPN.
Brygada spawaczy Kasprzaka z zespołu mistrzowskiego mistrza Masłowskiego z Wydziału Budowy Doków Z-1 Gdańskiej Stoczni Remontowej dziś imienia Józefa Piłsudskiego, a wcześniej przyjmująca wizytującego podczas jednej z milionowych swoich gospodarskich wizytacji I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka budując największy na Bałtyku dok pływający o wyporności 55 DWT dla szwedzkiej stoczni Götaverken w Göteborgu w dniu 25 czerwca 1976 roku ot tak sobie na dziko i dla swojej „przyjemności” zastrajkowała.
Pamiętam jak dziś ten spęd wszystkich monterów, kowali, spawaczy i kierownictwa na budowany segment doku pływającego na pochylni Zakładu Budowy Doków, Z-1, który wówczas znajdowała się poza bramą GSR.
Przez teren obok pochylni Zakładu Budowy Doków Z-1 , można było omijając wartownię straży przemysłowej dojść swobodnie do Stoczni Remontowej „Radunia” oraz na Zakład Remontu Masowców Z-2 i tam zlokalizowanej zakładowej stołówki, na której nie tylko wydawano posiłki regeneracyjne, ale i można było wykupić na miesiąc wprzód obiady, jak była nadwyżka, to można było czasem wykupić obiad i bez abonamentu.
(O historii z jesieni 1981 roku związanej z tą stołówką, Joanną i Andrzejem Gwiazdą, śp.A.Walentynowicz napiszę kolejną notkę z cyklu "tTkie i siakie opowiastki z tyłu głowy".)
Były też tam serwowane posiłki tzw. garmażeryjne jak bigos, gulasze z różnych podróbek (z drobiowych serc, żołądków), a także cynaderki z nerek. Jak głosiła w tamtym czasie legenda, to jeden ze stoczniowców na tych zupach z wkładką regeneracyjnych, które nie tylko sam jadał, ale i w różne konewki i słoiki brał dla swojej rodziny, którą w taki sposób utrzymywał przez wiele lat, samemu pracując na okrętkę w nadgodzinach i nawet nocując, a za zaoszczędzone w ten sposób pieniądze na żywność wybudował sobie chałupę.
Widziałem jednego takiego stoczniowca co tę zasłyszaną przeze mnie legendę sam zaczął realizować. Nawet mleko, kawę zbożową i różne napoje chłodzące targał codziennie do domu albo po te wikta przyjeżdżał ktoś z jego rodziny. T
utaj pod tą suwnicą, na tej pochylni i przy tym basenie stoczniowym był budowany największy dok pływający.
Budowę doku o nośności 55 000 ton dla szwedzkiej stoczni Götaverken z Göteborga rozpoczęto w roku 1974 budowa.
Doki pływające szwedzkiej stoczni Götaverken w Göteborgu.
Statek opuszczający dok pływający budowany w GSR.
I dok z "liliputem" na pokładzie.
Gdańska Stocznia Remontowa – widok na doki pływające Zakładu Remontu Masowców Z-2, na którym był remontowany MS Manifest Lipcowy w czerwcu 1976 roku.
Doki pływające Zakładu Remontu Masowców Z-2 GSR.
Ten dziki jednodniowy strajk był jakby typową według ówczesnej nomenklatury propagandy partyjnych mediów i jej partyjnych elit „przerwą w pracy”, bo po prostu nie pracowaliśmy opalając się w słońcu na pokładzie remontowanego wówczas na większym z doków pływających Zakładu Remontu Masowców Z-2 GSR masowca MS Manifest Lipcowy, który został uszkodzony w części dziobowej podczas tajfunu – miał popękane spawy w części łańcuchowej (tam gdzie są wciągane te ogromne łańcuch od kotwic statku.
Z dzisiejszej perspektywy muszę przyznać, iż ten nasz dziki strajk był nad wyraz przyjemny strajkiem, bo nikt nas nie niepokoił, gdyż całe kierownictwo poczynając od brygadzisty Kasprzaka omijało Nas szerokim łukiem udając, że nie widzą i wiedzą, co się u Nas na remontowanym statku dzieje.
Marynarze pełniący wachtę na remontowanej jednostce częstowali nas zimnym baltonowskim piwem Żywiec ze swojej kantyny i dopingowali naszej „przerwie w pracy”.
Na świadka tej siako mojej opowiastki powołuję jednego ze spawaczy brygady Kasparzaka, Stanisława Sobieraja, którego korzystając z okazji bardzo serdecznie pozdrawiam - Stachu to ja, tak tamten długowłosy Hippek.
W końcu tej mojej szufladki z tyłu głowy jest i taka dość przewrotna i podejrzliwa myśl i pytanie, bo może jeden z wówczas strajkujących spawacz , który nagle zwolnił się czy też porzucił pracę to był późniejszy milicyjny konfident i prowokator?
A może tylko dla mnie tak się wydaje albo i źle kojarzę imię i nazwisko jednego ze spawaczy brygady Kasprzaka z milicyjnym konfidentem o tym samym imieniu i nazwisku, który przyczynił się do mojego aresztowania w dniu 31 sierpnia 1982 roku, bo ten „mój” konfident nazywał się tak samo jak ten spawacz .
Marek Szczepiński, tak wynika według akt sprawy karnej prowadzonej przeciwko mnie w wojennym trybie doraźnym był wskazany jako funkcjonariuszem milicji ubrany po cywilnemu.
Ten cywilny milicyjny prowokator ściągnął posiłki ZOMO i wskazał mieszkanie nr 39 w Gdańsku przy ulicy Kocurki 1, mieszkanie, w którym ukryliśmy się przed pościgiem ZOMO.
Ciąg dalszy takich i siakich moich opowiastek
proszę szukać już wkrótce na
http://niepoprawni.pl/
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3503 odsłony
Komentarze
25 czerwca 2013 roku minęła kolejna rocznica dzikiego strajku,
28 Czerwca, 2013 - 22:29
dzikiego i podczas jednej zmiany, w którym wzięła udział część brygady spawaczy brygadzisty Kasprzaka z zespołu mistrza Masłowskiego z Zakładu Budowy Doków Wydziału Z-1 którzy w tym dniu byli oddelegowani do spawania komór łańcuchowych, której spawy popękały po tym jak statek trafił w oko tajfunu.
Strajk miał miejsce na masowcu MS Manifest Lipcowy, który był remontowany w Zakładzie Remontu Masowców Wydziału Z-2, to jest na tym samym wydziale, przy którym była wówczas największa stoczniowa stołówka, na której w 1981 roku zorganizowaliśmy jako członkowie Komisji Zakładowej i Komisji Wydziałowej Z-2 spotkanie załogi GSR z banitami Solidarności w osobach śp. Anny Walentynowicz, Joanny Gwiazdy, Andrzeja Gwiazdy i Karola Krementowskiego.
Nie przypadło to spotkanie do gustu Bolkom i jego bojówkom. Na spotkanie z banitami przybyło tak dużo stoczniowców Naszej Stoczni remontowej, że największa stołówka nie mogła pomieścić wszystkich chętnych.
Bolki i bojówki wyły i szczekały bardzo głośni domagając się wyrzuceniu wszystkich organizatorów, w tym członków Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność GSR z władz Solidarności tak zakładowych jak i wydziałowych.
Na burków szczekaniu i pogróżkach Bolka i jego Bolków się skończyło, bo GSR to nie była Stocznią Gdańską im. Lenina opanowaną przez bojówki Borowczaków i innych bolkowych gnid.
Nasza Gdańska Stocznia Remontowa nosiła imię niezwyciężonego przez bolszewików Marszałka Józefa Piłsudskiego, gdy tymczasem ich imię tego, kogo z jego czerwoną armią pognał spod Warszawy Nasz Marszałek.
W 1981 roku jak i w 1920 roku historia się powtórzyła tym razem w Gdańsku.
Chwała Marszałowi i jego bohaterskim i niezłomnym żołnierzom, tym spod Warszawy w roku 1920 jak i tym z Gdańskiej Stoczni Remontowej jego imieniem nazwanej w dniu 11.11.1981 roku.
Pozdrawiam jednego z uczestników tamtego dzikiego strajku Stanisława Sobieraja ps. Amigo oraz marynarzy przebywających wówczas na wachcie MS Manifest Lipcowy, którzy poczęstowali całą naszą strajkującą brygadę zimnym baltonowskim piwem Żywiec, takim w smukłych brązowych butelkach o pojemności 0,33 litra
Spiekota była bardzo duża, że jajecznicę można było usmażyć na każdym fragmencie pokładu tego masowca.
Mija kolejny rok i nikt nie chciał się skontaktować z uczestnikami tamtego dzikiego strajku, o którym wiedział nadzór stoczni, jej politruki oraz sami uczestnicy strajku, których bardzo serdecznie pozdrawiam.
Jak sami widzicie pamięć o tym wydarzeniu podtrzymuję i przekazuję o tamtym wydarzeniu innym, choćby w takiej niezbyt wyrafinowanej formie i na niszowym być może i portalu Niepoprawnych, lecz nam bardzo oddanym i przyjaznym.
Pozdrawiam Was Wszystkich, Wasz Hipek.
Pozdrawiam także i Niepoprawnych.
Obibok na własny koszt
PS
W dniu 25.06.2013 r. w Klubie Akwen chciałem podczas promocji książki Jerzego Zalewskiego przekazać publicznie informację o pewnym nieznanym powszechnie (albo i w ogóle) wydarzeniu z udziałem śp. Anny Walentynowicz i mojej skromnej osoby, jakie miało miejsce w pomieszczeniu administracyjnym Aresztu Śledczego w Gdańsku przy ulicy Kurkowej, w którym razem z śp. Anną zdawaliśmy wartościowe przedmioty i posiadane pieniądze.
Niestety nie dane mi to było, bo nikt z tam obecnym w tym i jej wnuk Piotr nie chciała poświęcić na to choćby paru minut.
Chciałem, poza informacją o tamtym wydarzeniu z września 1982 roku, którego byłem jedyny świadkiem, nie licząc klawiszy z wydziału administracyjnego, przekazać oficjalnie jedną z ośmiu opasek straży porządkowej z pieczątką Komitetu Strajkowego GSR z dnia 16 sierpnia 1980 roku wnukowi śp. Anny Walentynowicz, Piotrowi Walentynowicz, którego w ten sposób chciałem jakby namaścić na następcę i kontynuatora misji Jego śp. Babci.
Niestety i to się nie udało, bo nie znaleziono na to, a zajęłoby to nie więcej jak 2-3 minuty, i dlatego opaskę jak i publikacje z okresu I Solidarności oraz stanu wojennego przekazałem wraz z tą jedną z ośmiu posiadanych przeze mnie opasek przekazałem dla Pana Jerzego Zalewskiego, który znalazł mimo późnej pory chwilę czas na krótką rozmowę ze mną, gdy tymczasem inni tam wcześniej obecni rozpierzchli się do swoich mieszkań i domów.
Podobnie jak na pytanie Pana Wincentego Komana, prezesa Stowarzyszenia "Arka", "kto z tu obecnych przyjdzie jutro na protest pod siedzibę gdańskiej telewizji niech podniesie rękę?" nikt, podkreślam nikt nie podniósł do góry swojej ręki. Przepraszam, że pomimo chęci nie zdążyłem tego akurat sfilmować, bo miałem aparat ustawiony na wykonywanie fotografii, a nie wykonywanie filmów.
Onwk.
PPS
To wszystko, co wyżej napisałem, mogę potwierdzić pod przysięgą i notarialnie.
Onwk.
Obibok na własny koszt