Nieposłuszne szukanie pracy

Obrazek użytkownika Łażący_Łazarz
Kraj

 

Wielokrotnie udowadniałem, że problem bezrobocia to de facto problem zarządzania przez państwo instrumentami mikroekonomicznymi. Należą do nich: głupie obciążenia fiskalne, utrudnienia biurokratyczne tonujące aktywność gospodarczą obywateli, reglamentacja administracyjno-prawna przedsiębiorczości, chaos prawny i wadliwy system kar za błędy gospodarcze, uzurpacja uczestnictwa cywilnego i gruntowna inwigilacja jednostki. Niestety dla nas, nie ma za bardzo gdzie uciekać, bo ten nowotwór dotyczy całej Unii Europejskiej.
 
 
1. Głupie obciążenia fiskalne:
Należą do nich podatki od czynności cywilno-prawnych, podatek dochodowy i różne tzw. Zusy-srusy.
 
Państwo, które z jednej strony czerpie krocie z podatku od towaru i usług (VAT), a z drugiej ogranicza wymianę towarów, usług i możliwości bogacenia się (czyli konsumpcji) własnych obywateli postępuje po prostu głupio. Spójna polityka fiskalna państwa powinna polegać na konsekwentnym dążeniu nie tyle do zapewnienia doraźnych wpływów do budżetu, ale utrzymania jednocześnie określonego wpływu i ograniczenia konieczności obciążania budżetu. Każdy bezrobotny, wyprodukowany przez państwo, w którym nie stać pracodawcę na pokrycie fiskalno-ubezpieczeniowych kosztów pracy, a świeżemu przedsiębiorcy multiplikują koszty rozruchu i zwiększają jego ryzyko - nie tylko nie przynosi dochodu fiskusowi, ale powoduje dodatkowy wydatek z budżetu: zasiłek dla bezrobotnych, szkolenie bezrobotnych, pomoc społeczna, noclegownie, koszty interwencji policji (wzrost drobnej przestępczości), adwokaci z urzędu, utrzymanie aresztów i więzień oraz placówek odwykowych. Należy przy tym dodać coraz bardziej fikcyjną, bo niewspółmierną do obciążenia wynagrodzeń, powszechną (hehe darmową) służbę zdrowia.
 
Powoduje to unikanie przez ludzi wszelkich kwitów i papierków, które by wiązały się z generowaniem dodatkowych kosztów fiskalnych. Nie podpisuje się, więc zleceń ani umów o pracę, ale dogaduje na gębę (przez podanie reki) i rozlicza gotówką (bez śladu) – i trudno, tak trzeba robić, bo wprawdzie głupota aparatu państwowego jest dla Polski przekleństwem, ale sto razy większą tragedią byliby jego głupi, niezaradni i ślepo posłuszni obywatele.
 
2. Utrudnienia biurokratyczne tonujące aktywność gospodarczą obywateli.
 
Mądre państwo powinno zachęcać swoich mieszkańców do aktywności gospodarczej, gdyż to ona tworzy dochód narodowy, uczy samodzielnego myślenia, generuje rynek pracy i jest źródłem know-how, którym można potem handlować z innymi państwami. Aktywność gospodarcza obywateli powinna być przez Państwo: wywoływana, animowana, wspierana i ułatwiana na każdym poziomie. Tymczasem Polska ta aktywność ukróca i tonuje, nie tylko podatkowo (patrz wyżej) ale głównie administracyjnie. Ilość czynności urzędowych, jakie trzeba wykonać bu zarejestrować działalność, ilość papierków i deklaracji, które trzeba wypełniać i składać by tą działalność prowadzić – jest zatrważająca. I odstręczająca. Dobry stolarz, który stracił pracę (bo padł zakład) będzie wolał pobierać zasiłek niż rozpocząć własną praktykę – nie stać go, bowiem na to by zostać rzemieślnikiem i zbyt go przeraża ta papirologia, oraz tułanie się po urzędach, które czeka każdego drobnego przedsiębiorcę.
 
Powoduje to postawienie sprawy na głowie, czyli: najpierw szukamy kontraktów i kontrahentów a dopiero potem, gdy już jest doświadczenie, stać nas i ryzyko zminimalizowane – zakładamy działalność gospodarczą. I to jest właściwe działanie w takiej sytuacji. Racjonalne. Nie dajmy się tonować, nie pakujmy się w ryzyko bankructwa stworzone nie tyle przez brak zleceń, co wymogi zbiurokratyzowanego państwa. Nie traćmy instynktu samozachowawczego, bo nie działamy na rozkaz, na zasadzie ślepych bagnetów i nikt nas nie rozstrzela.
 
3. Reglamentacja administracyjno-prawna przedsiębiorczości
Działalność gospodarcza powinna być swobodna, wolna i nieograniczona. Swoboda powinna gwarantować wypełnianie się nisz rynkowych, tam gdzie pojawia się zapotrzebowanie klientów i konsumentów – powinny pojawiać się przedsiębiorstwa. Wolność gwarantuje suwerenność decyzji gospodarczych, prawo do bogacenia się, korzystania z profitów swojej pracowitości, zaradności i jasności umysłu, ale wolność to też swoboda trudnych decyzji, podejmowanych ryzyk i gotowość ponoszenia ich konsekwencji. Nieograniczoność działalności powinna polegać na umożliwianiu obywatelowi, przez państwo, działania w dowolnej dziedzinie, na dowolnym terenie, przez dowolny czas i wszelkimi dozwolonymi środkami. To powinno być zasadą.
 
Ta zasada powinna posiadać pewne wyjątki. Normalne jest, że państwo zabrania działalności przestępczej (a więc szkodliwej dla jego obywateli i struktur) i chroni najbardziej wrażliwe gałęzie gospodarki przed zdominowaniem ich przez osoby nieprzygotowane merytorycznie lub wrogie. Chroni przez zamknięcie dostępu podmiotom prywatnym lub poprzez dopuszczanie najlepszych i najbardziej wiarygodnych partnerów – stosując system reglamentacji administracyjno-prawnej (Koncesyjny). Dotyczyć to jednak powinno tylko segmentów żywotnych dla istnienia państwa i jego pozycji: energetyka, porty, surowce, przemysł zbrojeniowy, służby mundurowe, wymiar sprawiedliwości, dziedzictwo narodowe i media.
Trudno, bowiem nie uznać za słuszne wymaganie od budującego gazownię wykazania się stosowną wiedzą i kapitałem – które zabezpieczą dostęp infrastruktury dla obywateli i zagwarantują, ze instalacja nie zamieni się w kulę ognia i katastrofę. Trudno nie bać się przejęcia ropociągu i fabryk zbrojeniowych przez wrogów, którym zależy na upadku naszego kraju. Trudno się też dziwić, że państwo dba by najbardziej cenne zbiory i zasoby przyrodnicze były nienaruszone, a ograniczone przecież pasma radiowe rozdysponowane w sposób sprawiedliwy i korzystny dla obywateli.
 
Ale gdy reglamentacja zaczyna dotykać wszelkich usług, przy tym takich, z którymi rynek najlepiej sobie dawał radę: ochrona mienia, turystyka, transport kołowy, usługi prawnicze, usługi celne, bibliotekarstwo czy nawet mała gastronomia – to nie mamy do czynienia z wolnością gospodarczą, ale ciasną, nieracjonalna klatką w obozie pracy, do której każdy nie każdy się zdecyduje wejść a wielu będzie próbowało z niej uciec. A, że prawem i obowiązkiem każdego polskiego oficera jest ucieczka z obozu – to nie dziwmy się, że wykształceni prawnicy będą walczyć by móc wykonywać swój zawód bez koncesji, a ich klienci będą woleć ponieść ryzyko pracy ze sprawdzonym prawnikiem bez uprawnień za 1/5 ceny wynajęcia prawnika z uprawnieniami radcowskimi, do którego trudno się dopchać. Systemowa dominacja koncesji powoduje systemowe pozbawienie pracy części społeczeństwa przy jednoczesnym pozbawieniu innej części społeczeństwa systemowego dostępu do pewnych usług. Nie ma wiec, co się dziwić, ze obydwie skrzywdzone grupy obywateli będą nieposłusznie wyłamywać się z zaborczego systemu. I bardzo dobrze, pomagajmy sobie nawzajem i dogadujmy się w dobrych rzeczach. Bo choć to nie jest korzystne dla wszechwładnego systemu i jego tłustych beneficjentów, to dla Państwa i państwa z pewnością TAK.
 
4. Chaos prawny i wadliwy system kar za błędy gospodarcze
 
Państwo dbające o swoich podatników powinno w sposób jasny i klarowny ustalać reguły działania. To wolno, a tego nie. To jest uchybieniem, a to już jest przestępstwem. Chcesz zrobić to a to – postępuj tak a tak. Gdy nie ma jasnego zakazu to masz przyzwolenie. Niestety bałagan prawny w przepisach zusowskich, procedurach Ordynacji Podatkowej, prawie administracyjnym, rozdęte prawo pracy, w którym nawet określenie czasu pracy staje się koszmarem, ilości obowiązków fito-sanitarnych, celnych i zagrożeń wykroczeniowo-karnych  –  wszystko to powoduje strach obywatela przed podjęciem inicjatywy, niesłychane ryzyko dokonania błędnych wyborów i woluntaryzm urzędniczy, przez który każdy podejmujący działalność jest potencjalnym przestępcą – bez względu na jego zasługi i winy. Jeżeli więc ludzie działający w takim chaosie prawnym mają się starać, wykonywać tysiące dodatkowych ruchów a i tak się bać kary jak cegły z jasnego nieba – to wielu woli pójść na skróty, złamać prawo tam gdzie uznają, że złamać warto – gdyż to złamanie prawa nikomu krzywdy nie czyni, a przynajmniej wiedzą, czego się bać i co starać się ukryć. Handlują, więc bez papierów, ze stoliczka w niedozwolonym miejscu – ciesząc się, że maja skonkretyzowane zagrożenie (Strażnik Miejski i mandat) a nie karę karno-skarbową, w wysokości 50 mandatów, którą dostaną znienacka, w ciągu 5 lat w wyniku kontroli krzyżowej, która ujawni, że faktura została wystawiona na podstawie kontraktu zaniżonego 2 razy - zdaniem urzędnika. I taka postawę rozumiem, trudno być posłusznym na 100% prawu, które jest chaotyczne i niejednoznaczne, mądrzej być nieposłusznym tam, gdzie zagrożenie jest jasne i do przyjęcia.
 
Jeśli kara może być sroższa mimo wszystkich starań, od ryzyka, gdy programowo się człowiek nie stara - to, po co się starać?
 
5. Uzurpacja uczestnictwa cywilnego,
 
Od czasów rzymskich relacje cywilne pomiędzy stronami określa zasada pacta sunt  servanda- umów należy dotrzymywać. Opiera się ona na założeniu, że jeśli strony działały w dobrej wierze stron (bez chęci łamania prawa) i korzystały ze swobody zawierania umów (czyli żadna ze stron nie działała pod groźbą) to są zobowiązane umowę wykonać pod groźbą konsekwencji prawnych i kar finansowych. Zasada ta tworzy podwaliny relacji międzyludzkich, od ponad 2000 lat wzmacnia rolę umów prawnych oraz pewność i stabilność prawa, jako podstawowego regulatora stosunków społecznych.
 
Wzmacnia? Raczej wzmacniała. Od pewnego czasu pojawia się, bowiem coraz szersza tendencja państwa do uzurpacji prawa do interpretacji, modyfikacji i uczestnictwa w relacjach cywilnych, jako dodatkowa-niechciana strona umowy. To wcinanie się zaborczego państwa między wódkę a zakąskę polega na ograniczaniu swobody umów poprzez kwestionowanie woli stron lub narzucanie stronom dodatkowych warunków, wbrew woli zainteresowanych stron a w imię interesu osób trzecich.
 
Gdy bogaty brat chce sprzedać stary, ale dobry samochód swojemu biednemu bratu za cenę 5 tyś złotych, a biedny za takie pieniądze zgadza się kupić – powinno być wszystko w porządku. Tak wynegocjowali, na takie się zgodzili warunki i taką umowę podpisali. Państwo powinno skupić się na ew. pomocy sądowej (Temida) w dochodzeniu roszczeń którejś ze stron, jeżeli umowa nie została wykonana. I tyle. Tymczasem państwowy aparat fiskalny sięga po jakiś tam szablon i kwestionuje wysokość kwoty. Samochód jest wart 10 tyś. a nie pięć – wartość samochodu zaniżona. Dla mnie wart jest 5 tyś odpowiada bogaty brat, nie odpala w zimie, żona go nie lubi a potrzebuje szybko zwolnić miejsce w garażu na nowy. Dla mnie też jest wart 5 tyś. mówi biedny brat, nie odpala w zimie, kolor nie za piękny, ale potrzebuje szybko tani samochód – za 10 tyś bym go po prostu nie kupił. Umowa jednak została podpisana, strony musiały zapłacić wyższy podatek i ponieść karę (KKS) za jej zawarcie i wykonanie. Takich przykładów jest więcej, spróbujcie zawrzeć pisemną umowę o usługi turystyczne z sąsiadem, który chce was zawieźć swoim samochodem do Paryża (i wy mu ufacie) lub kupić papierosy bez kretyńskich „ostrzeżeń” na opakowaniu. Obydwa przykłady „w imię ochrony” dóbr osób trzecich (koncesjonowane biura turystyczne i inni palacze), które w naszej umowie udziału wszak nie biorą. Ta uzurpacja powoduje, że strony szukają możliwości zawierania umów bez ich dokumentowania, lub sposobu ominięcia nieżyciowych i sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem zapisów. Czasem, bez tego uchylania się i unikatów do umowy pomiędzy zgodnymi stronami w ogóle by nie mogło dojść. Tak jest przy wszystkich półformalnych lub nieformalnych umowach o pracę (tzw na czarno), świadczenie usług i dzieło (pomoc sąsiedzka, przysługa, zlecenie bez faktury). I nie ma się co dziwić, znowu zdrowy rozsądek, którego dobrodziejstwo społeczne opisałem tutaj:http://antydziad.salon24.pl/125557,koszmar-bez-pracy-na-czarno
 
6. Gruntowna inwigilacja jednostki
 
Zaborcze państwo tworząc nieżyciową, niezgodną z obyczajami i szkodliwą strukturę ograniczeń inicjatywy osobistej poprzez wszechobecny system zakazów i nakazów zużywa olbrzymia ilość swojego budżetu, mocy przerobowej i czasu na kontrolę stanu dyscypliny obywateli. A, że kolejne zakazy i nakazy tworzą kolejne sposoby ich omijania, niestosowania lub bezpiecznego łamania to system staje się coraz dotkliwszy a inwigilacja jednostki coraz pełniejsza. To tworzy potrzebę buntu, pójścia pod prąd i obywatelskiego nieposłuszeństwa. I bardzo dobrze, bo inaczej państwo szybko nabrałoby jawnych cech totalitarnych, zdusiło wszelką kreatywność i zamieniło wolnych ludzi w bezwolnych Zombie, niezdolnych samodzielnie zdobyć choćby miski ryżu i kąsających się między sobą o byle gówno.
 
 
Ten opór, bunt i obywatelskie nieposłuszeństwo są jedynym skutecznym ratunkiem przed taką deformacją państwa. Odnoszą się, bowiem najczęściej do zdrowego rozsądku i alarmują dygnitarzy, że granica została przekroczona. A także zapełniają system inwigilacyjny taka ilością informacji do obróbki i angażują takie ilości służb urzędniczych (do namierzania, upominania, karania, zabezpieczania i prewencji), że zaborcze państwo zaczyna robić bokami i musi smycz popuścić.
Dlatego namawiam do korzystania z obywatelskiego nieposłuszeństwa przy szukaniu pracy. Jeśli państwo jest na tyle głupie i szkodliwe, że generuje 18% bezrobocia i uniemożliwia ludziom dorobienie sobie lub zarobienie na chleb dla rodziny bez niepotrzebnych obciążeń (na które ich nie stać); jeśli bezdusznie utrudnia się zatrudnienie pomocnika/pracownika, próbując wymusić warunki, na których pracownikowi mniej zależy niż żeby w ogóle pracować i mieć za co żyć – BUNTUJMY SIĘ.
 
Naszym prawem naturalnym jest żyć z owoców swojej pracy - nie z jałmużny (czytaj zasiłku). Naszym prawem naturalnym jest otrzymywać tym większą zapłatę im więcej i lepiej pracujemy – bez podatków progresywnych.  Naszym prawem naturalnym jest oszczędzać dla dobra naszej rodziny szukając wykonawcynajsolidniejszego i najtańszego (a nie drogiego, bo z zarejestrowaną działalnością).
 
Egzekwujmy, więc swoje prawa naturalne. Szukajmy możliwości zarobienia na siebie i najbliższych. Szukajmy pracy tam, gdzie mamy swobodę działania (z ochroną prywatności) i możliwość wyboru najlepszych (z referencjami) – są już takie (anonimowe)serwisy pracy zrzeszające fachowców sprawdzonych.  Szukajcie pracy bez oglądania się na rzeczy drugorzędne: rejestracje, uprawnienia, podatki, Zusy-srusy. Bo to czy je płacicie i w jakiej wysokości, czy przestrzegacie - czy też nie powinno być waszą osobistą sprawą i waszym ryzykiem. Bądźcie niepokorni, a gdy lewiatan państwowy przegina – okażcie obywatelskie nieposłuszeństwo. Dla swojego dobra.
 
Strzeżcie się przy tym publicznej inwigilacji w otwartych portalach społecznościowych. To się już dzieje. Nie chwalcie się ile zarabiacie, co posiadacie oraz gdzie jeździcie na wakacje. Po co dawać na siebie haki urzędnikom?
 
 A znajomi?
 
Cóż, znajomym o tym możecie opowiedzieć przez telefon lub w e-mailu.
Brak głosów

Komentarze

Bardzo celnie napisane. To trochę pachnie państwem podziemnym. Już to kiedyś inne pokolenie robiło. Tak trzymać! W końcu okaże się ze ten rząd nie ma jak się sam wyżywić i się podda.

Albo: inaczej róbta co chceta? :-)

Vote up!
0
Vote down!
0
#44698