Zespół „Boni M.” ruszy w trasę koncertową?
Nie jest dla nikogo tajemnicą, że polskimi pionierami w wykrywaniu „mowy nienawiści”, a następnie walki z nią jest szeroko pojęte środowisko Gazety Wyborczej gdzie oprócz samych redaktorów zagoniono do tej roboty całe „elity” wraz ze zdyscyplinowanymi „niekwestionowanymi autorytetami” wytypowanymi bezbłędnie najpewniej podczas rekonesansu Michnika po archiwach MSW w 1990 roku.
Teraz z okazji domykania systemu i wyjścia na jaw narodzin nowego wcielenia IV departamentu SB, który cenzuruje kościelne kazania i wzywa niepokornych księży do ogłaszania sprostowań tuż przed ogłoszeniami parafialnymi, dowiedzieliśmy się, że w łonie rządu powstaje zespół „Boni M.” z zadaniem monitorowania, gdzie i z czyich ust taka „mowa nienawiści” się wydobywa.
W zasadzie zespół ten powołano z przeszło dwuletnim opóźnieniem, bo już ponad dwa lata temu przykład poszedł z samej góry, czyli od samego prezydenta Bronisława Komorowskiego, który przy świadkach zwrócił uwagę księdzu pułkownikowi Sławomirowi Żarskiemu z Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego, ponieważ nie spodobała mu się wygłoszona w Bazylice św. Krzyża homilia podczas uroczystej mszy z okazji Święta Niepodległości, 11 listopada 2010 roku.
Warto przytoczyć fragment tej „mowy nienawiści”, który tak oburzył bojownika o demokrację i wolność słowa, Komorowskiego:
„U podstaw III Rzeczypospolitej miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów 'nowej' Polski, który powiedział, że 'aby zostać bogaczem, pierwszy milion trzeba ukraść'. Propagowanie podobnych haseł zaowocowało tym, że wartość została zastąpiona 'antywartością'. Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem; miejsce uczciwości zajęła nieuczciwość; prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem; ofiarność i poświęcenie - chciwością i pazernością; miłość - nienawiścią.”
Łatwiej teraz zrozumiemy, że po tych przeszło dwóch latach, kiedy grasuje po Polsce „seryjny weekendowy samobójca”, a wiedza o smoleńskim mordzie mimo matactw, kłamstw i zarządzonej omerty wychodzi na jaw nic się tak naprawdę w III RP nie zmieniło.
Tą mową nienawiści w dalszym ciągu i niezmiennie jest głoszenie PRAWDY z tym, że w miarę, kiedy sama PRAWDA staje się coraz bardziej przerażająca to i walka z „mową nienawiści” musi ulegać zaostrzeniu z penalizacją tego groźnego dla reżimu zjawiska włącznie.
Tytuł tego artykułu jest trochę komediowy, a to z tego powodu, że i wyznaczeni do walki z „mową nienawiści” głównodowodzący dobrani zostali do tych ról w sposób żywcem wyjęty z filmów Stanisława Barei.
Czerska, bowiem jest słusznie do dziś utożsamiana z upadłym „guru” Adamem Michnikiem, a z ramienia rządu buławę powierzono Michałowi Boniemu.
W tym miejscu warto sobie przypomnieć, kiedy to w III RP po raz pierwszy zapanowała histeria i wydana została także pierwsza wojna przeciwko „mowie nienawiści”.
Był to pamiętny czerwiec 1992 roku i tak zwana noc teczek, podczas której obalono rząd Jana Olszewskiego z powodu upublicznienia słynnej i już historycznej „listy Macierewicza”, na której zgodnie z uchwałą lustracyjną sejmu umieszczeni zostali przez ówczesnego szefa MSW komunistyczni kapusie zarejestrowani przez SB, jako tajni współpracownicy tej spadkobierczyni UB.
Na czym polegał „język nienawiści” zawarty w wykazie nazwisk komunistycznych donosicieli? Ano według Salonu na tym, że „krwawy i nienawistny Antek” umieścił tam „niewinne” osoby, do których zaliczał się, a jakże „oszczerczo pomówiony”, Michał Boni zarejestrowany, jako TW „Znak”.
Oczywiście Michał Boni poszedł w zaparte i zaprzeczył swojej donosicielskiej przeszłości, a Salon za niego zaręczył ustami Henryka Wujca i Zbigniewa Bujaka przy klangorze Czerskiej i rejtanowskich wystąpieniach Jacka Kuronia „wstrząśniętego mową nienawiści”.
Teraz przenieśmy się w 2007 rok i przypomnijmy sobie, co powiedział ten „skrzywdzony przez język nienawiści” w 1992 roku Michał Boni, kiedy wiedział już doskonale, że obejmując ministerialne stanowisko w rządzie Donalda Tuska zostanie przez IPN dokładnie zlustrowany:
"Jest mi wstyd i żałuję. Przez wiele lat żyłem z presją tego upokorzenia i lęku przed utratą twarzy. W końcu jednak uznałem, że od strachu, upokorzenia i poczucia błędu, ważniejsza jest pokora (…) Po 1987 r. prowadziłem kilkuminutowe rozmowy z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa. Przepraszam, i proszę o wybaczenie"
A oto reakcja Jadwigi Staniszkis na „łzy skruchy” Boniego:
"Dość długo czekał - kilkanaście lat, był w wielu rządach, mówiło się o tym i jakoś nie okazywał tego typu skruchy. Teraz jak wie, że to by było natychmiast ujawnione, bo przecież IPN ma te materiały, to mi taka spóźniona skrucha nie bardzo się podoba"
I jeszcze słowa jego kolegi z podziemia, profesora Mirosława Dakowskiego:
„Przy okazji nacisków o te wpadki z offsetami, Boni przyznał się, że był agentem, znaczy, że donosił na nas do ubecji”
Jeżeli do tego wszystkiego dodamy jeszcze fakt, że słynna „Komisja Michnika” w składzie: Bogdan Kroll, Adam Michnik, Andrzej Ajnenkiel i Jerzy Holzer (TW „Jam”) w dniach od 12 kwietnia do 27 czerwca 1990 buszowała po archiwach MSW i miała dostęp do akt osobowych byłych współpracowników UB i SB to należy zadać sobie jedno pytanie.
Czy czasami dzisiejsza walka z „mową nienawiści” nie jest tylko zwykłą pałką, która ma zastraszać ludzi dążących do prawdy? Czy Michał Boni i Adam Michnik przeprosili Antoniego Macierewicza za ówczesną nieludzką nagonkę i zarzucanie mu „rozpętania kampanii nienawiści”?
Zarówno Boni jak i Michnik mogli w 1992 roku wyznać prawdę, lecz nie uczynili tego kreując się na rycerzy walki z „opętaną nienawiścią skrajną prawicą”, a w rzeczywistości chroniąc komunistyczną agenturę.
Czy w 2012 roku Michał Boni, komunistyczny kapuś o pseudonimie „Znak” na czele zespołu do zwalczania „mowy nienawiści” wspierany przez środowisko Czerskiej z Michnikiem na czele to jakiś żart i kpina z „głupiego polactwa”?
Nie, to nie żart. Nie ma w III RP bardziej odpowiednich osób do zwalczania opozycji pod pretekstem walki z „mową nienawiści” niż były komunistyczny agent oraz nadredaktor, dla którego bandyci, zbrodniarze i zdrajcy narodu polskiego, Kiszczak i Jaruzelski to „ludzie honoru”.
Jedyne pocieszenie jest takie, że znowu ciepło robi się Salonowi w gaciach i stąd ta nagła trasa koncertowa zespołu „Boni M.” z solistą o pseudonimie „Znak”, przy patronacie medialnym Czerskiej i Wiertniczej.
Mam nadzieję, że wydana przez grupę płyta z trasy koncertowej nie stanie się hitem gdyż znajdą się na niej same stare, znane już i zgrane numery., które będę tu na łamach Warszawskiej Gazety przypominał i demaskował.
Artykuł opublikowany w ogólnopolskim Tygodniku Warszawska Gazeta
Polecam moją nową książkę, "Polacy, już czas" ozdobioną rysunkami Arkadiusza "Gaspara" Gacparskiego oraz poprzednią.
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2412 odsłon
Komentarze
Prawda?
8 Grudnia, 2012 - 17:35
Nie ma to jak dziwka po siódmym bieżnikowaniu,
wykrzykuje o zachowanie czystości...
Najpierw "upija" delikwentów zawartością przekazu,
aby wzrok stracili, a wtedy znika jak senny koszmar,
ale... z zawartością sakiewki.
Ale nazajutrz opowie, że "taka jest cena miłości".
Pozdrawiam z 10
Tylko ta myśl ma wartość, która przekona kogoś jeszcze
Myślę że TW zaczną chodzić z ochroniarzami
8 Grudnia, 2012 - 20:38
Albo z jakimiś wynajętymi bandziorami ,mafijnymi gorylami
Strach ich dręczy i trzęsie to widać
Jak nie będzie ochrony zaczną uliczkami migać
Ja Supermeni, tyle że w tchórzliwym wydaniu
POtem zostaną jak wszyscy zdrajcy na zesłaniu
Pozdrawiam
"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"
"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"
Boni poszedł w zaparte i zaprzeczył
8 Grudnia, 2012 - 20:48
ściślej to "zaprzeczył" metodą Sawickiej, czyli zasłabł i trafił do szpitala; potem telewizja pokazywała go w łóżeczku, a obok stały pochylone i zatroskane autorytety (m.in. Kuroń) - to przez to zagranie zaczęto krytykować Macierewicza, że lustracja może zabić niewinnych ludzi typu Boni
minęło 20 lat - kapuś Boni jest szychą w rządzie, coming out mu nie zaszkodził, a Macierewicz nadal ma etykietkę lustratora i oszołoma o nienawistnych oczach
kokos!, Boni już od dawna kursuje od Mostowskich po dołki
8 Grudnia, 2012 - 22:29
Menda, sprzedajne ścierwo. Wstydu nie ma, tyle lat kapował, a teraz nas usiłuje jeszcze ... zacyfryzować!
Rządy kurew i złodziei!
pzdr
antysalon