Tadeusz Mazowiecki, czyli „Wróg pozostał ten sam”

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 

 
 
 
 
 
 
Tadeusz Mazowiecki może mówić o wielkim pechu.
Oto jego haniebna przeszłość i trwanie na posterunku w służbie stalinizmowi oraz władzy ludowej przypomniano niemal dokładnie w momencie, kiedy ten na antenie TVN 24 w „Kropce nad i” u Moniki Olejnik atakował kapłana, ojca Tadeusza Rydzyka oraz Radio Maryja i TV Trwam.
 
Chyba każdemu myślącemu człowiekowi musiało przyjść do głowy takie oto skojarzenie.
No tak w latach pięćdziesiątych flekował kościół i uczestniczył ochoczo w nagonce komunistów na biskupa Czesława Kaczmarka oraz piętnował wraży „obóz londyński” oraz radio „Wolna Europa”, a dziś znowu wiernie służy władzy i atakuje „wroga ludu”  księdza Rydzyka oraz sprzyjające „reakcji” media typu Radio Maryja i TV Trwam.
 
Pech Mazowieckiego jest podwójny gdyż ujawnienie przez historyka, Sławomira Cenckiewicza, jego dzieła z 1952 roku p.t. „Wróg pozostał ten sam”, zbiegło się z Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych, którzy jak wynika z treści książki, byli dla Mazowieckiego zwykłymi„bandytami”.
 
Jeżeli wyobrazimy sobie taką sytuację, że oto, kiedy 25 letni Tadeusz Mazowiecki piszę tę książkę, dogorywa właśnie antykomunistyczne powstanie, a w ubeckich kazamatach mordowani i torturowani są jego rówieśnicy, polscy patrioci to poniższy cytat uzmysławia nam, kim tak naprawdę, jako człowiek był, a myślę, że w dalszym ciągu jest, Tadeusz Mazowiecki:
„Byłoby jakąś ahistoryczną, sentymentalną ckliwością nie widzieć tego, że każda wielka przemiana dziejowa pociąga za sobą ofiary także w ludziach. Każda rewolucja społeczna przeciwstawia sobie tych, którzy bronią dotychczasowego porządku rzeczy, i tych, którzy walczą o nowy; przeciwstawia bezlitośnie. Jej prawa są twarde.”
 
Jak widzimy Mazowiecki uznawał stalinowską zniewoloną Polskę, jako kraj wielkich dziejowych przemian oraz wyraźnie podobał mu się ten „nowy porządek rzeczy”, w imię którego nieuniknione są ofiary w ludziach, co autor absolutnie usprawiedliwia. Przeciwnicy nie mogą liczyć u Mazowieckiego na litość i „sentymentalną ckliwość”.
Teraz przypomnijmy słowa Mazowieckiego z 17 grudnia ubiegłego roku wypowiedziane na spotkaniu Salonu Młodopolskiego w Gdańsku:
- „Przedstawianie Polski, jako kraju, który nie jest wolny i niepodległy, to już jest okopanie się na takich granicach, gdzie nie ma możliwości rozmowy i takie zabetonowanie jest bardzo niedobre”
 
Czyżby Mazowiecki znowu jak w czasach swojej stalinowskiej młodości dopuszczał „ofiary w ludziach” wśród tych, którzy sprzeciwiają się „przemianom dziejowym” i stają na drodze tym co walczą o „nowy porządek rzeczy”? Znowu nie wolno negować istniejącego stanu rzeczy, ustroju, metod i bandyckich poczynań władzy?
Idźmy dalej.
Czy czasem Tadeusz Mazowiecki nie dostrzega już zalążka przyszłych „reakcyjnych band”, mówiąc na tym samym spotkaniu:
"…ta główna partia opozycyjna stała się partią, która uprawia, od czasu ostatnich wyborów prezydenckich, pewien rokosz wobec państwa i to jest zjawisko bardzo niekorzystne (…) Czas zawrócić z tej drogi, bo ona prowadzi do nikąd; oczywiście można na tych pozycjach trwać, ale strasznie szkoda czasu na ten spór, który zatruwa społeczeństwo i zatruwa życie publiczne”
 
A teraz Mazowiecki w swojej książce z 1952 roku:
„Człowiekowi, który świadomie i uporczywie daje posłuch tej dywersyjnej propagandzie, musimy otwarcie powiedzieć, że wraz z nią stawia na zapomnienie i schodzi na stromą drogę. Trzeba to wyrazić brutalnie, bo podobno śpiącego nigdy, nawet dość delikatnie – listkiem róży – przebudzić nie można.”
 
No i mamy tak wówczas jak i dzisiaj tego samego, choć sporo starszego Tadeusza Mazowieckiego i tylko „stroma droga”, jaką kroczyły „podziemne bandy” przemieniła się w „drogę do nikąd”, którą kroczą wraże mohery i pisowcy.
 
Jak wiemy stalinowcy nie przewidywali istnienia żadnej legalnej opozycji. Dzisiejszy „demokrata” Mazowiecki krytykę przez PiS obecnego stanu rzeczy, określa mianem „rokoszu”, czyli buntu przeciwko prawowitej władzy, której on znowu wiernie służy.
Skąd takie ostre, bezkompromisowe i kategoryczne sądy Mazowieckiego przeszło sześćdziesiąt lat temu i dziś? Czyżby był to taki twardziel i demon odwagi?
 
Nic z tych rzeczy. W Mazowieckim jest tyle odwagi i demona, co trucizny w zapałce, że posłużę się słowami Wokulskiego skierowanymi do cwaniaczka, pozera i karierowicza Starskiego w „Lalce” B. Prusa.
„Siła” Mazowieckiego polega na tym, że on zawsze przystaje do obozu silniejszego i jemu wiernie służy. To człowiek, który widząc kopiących i kopanego nie przejdzie ze strachu chyłkiem obok, a tym bardziej nie stanie w obronie ofiary. On natychmiast dołączy do kopiących.
 
Bardzo ciekawe socjologicznie jest też zjawisko polegające na tym, że z takiego słabego człowieka pozbawionego kompletnie moralnego kręgosłupa wystrugano „autorytet” i „ojca demokracji”.
 
Pomijając już kompromitującą przeszłość z czasów komuny i utrwalania władzy ludowej przypomnijmy, że był fatalnym premierem, pod którego rządami palono teczki w MSW, wyprzedawano dorobek pokoleń Polaków i ku wielkiemu zdziwieniu zwolenników „Solidarności”, pałowano rodaków manifestujących pod Pałacem Kultury podczas ostatniego zjazdu PZPR.
 
To za jego premierowania jeszcze cztery miesiące w kryminale przebywał ostatni więzień polityczny PRL-u, śp. profesor Józef Szaniawski.
Polacy tak docenili jego polityczną wielkość, że startując w prezydenckich wyborach przegrał nie tylko z Lechem Wałęsą, ale i Stanem Tymińskim. Stojąc na czele Unii Wolności w niespełna rok doprowadził to ugrupowanie na skraj przepaści i trzeba było w trybie nagłym wymienić go na Leszka Balcerowicza.
 
Dzisiaj trzeba było tego cmokiera władzy odstawić w stan spoczynku i wykorzystywać go, jako „autorytet” i „siłę spokoju i rozwagi”, który będzie udawał, że opisuje polską rzeczywistość stojąc z boku.
Wszystko jednak wskazuje na to, że  jaki jest na prawdę „koń” Mazowiecki, każdy już widzi i właściwie nie jest to już żaden „koń”, ale kolejny ochwacony i wykastrowany wałach ze stajni autorytetów III RP mieszczącej się na ulicy Czerskiej.
 
Ujawniona przez Sławomira Cenckiewicza książka Mazowieckiego ma wielką wartość zawartą już w samym tytule.
Wiemy dzięki niej, że choć czasy się zmieniają „Wróg pozostał ten sam”
 
Źródła:
Artykuł opublikowany w ogólnopolskim tygodniku Warszawska Gazeta
Polecam moją nową książkę, "Polacy, już czas" ozdobioną rysunkami Arkadiusza "Gaspara" Gacparskiego, jak i poprzednią, „Jak zabijano Polskę”.
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
 

 

Brak głosów

Komentarze

Komuch na zawsze pozostanie komuchem, zmiana garnituru nie zmienia 'zawartości'.
To ya.

Vote up!
0
Vote down!
0

To ya.

#341539

to pospolity socjopata i nie ma sensu dalsze rozciąganie tematu.

Vote up!
0
Vote down!
0

Jeszcze zaświeci słoneczko

#341542

obrzydliwości.
Czasem, kiedy słyszę i widzę jego wypowiedzi, to mam wielkie wątpliwości co do tego, czy on ciągle wie o czym mówi, w jakim kraju żyje i która jest godzina.
Posądzam go o zaawansowany uwiąd starczy.

Vote up!
0
Vote down!
0
#341550

który siorbiąc z michy zupę cebulową, zamacza nie tylko nochal, ale i uszyska!. A że kłapie dziobem?. Bo jeszcze dycha!...

Vote up!
0
Vote down!
0
#341564