Pożegnanie z Panem Piratem.
Szokująca zmiana, nie ma już Pana Pirata zachęcajacego do głosowania! Żegnamy się z piratem i z konkursem. Nawet ja miałem go już dosyć, wyrażam wyrazy współczucia dla Czytelników.
A skoro już o piratach, to już niedługo opuszczamy pirackie rejony, ale będzie balanga na statku! Opuściliśmy Madagaskar, jeszcze tylko Reunion i Mauritus i wychodzimy z ich zasięgu. To znaczy, tak myślimy i tak wynika z biuletynów, jakie nam przysyła Company Security Officer z Miami. Mam nadzieję, ze oni też je czytają i zostawią nas w spokoju. Jak ten trzmiel, co by nie latał, gdyby chodził ( latał??) do szkoły, bo by się dowiedział, że ma za małą powierzchnię skrzydełek, żeby latać. A on nie wie. I lata, głupol jeden.
Jedno mogę wam powiedzieć o Madagaskarze- gorąco tam, jak diabli. Może to i dobrze, że Liga Morska i Kolonialna nie dogadała się w końcu z Francuzami i nie zakupiła dla Polski Madagaskaru. Miejsce piękne, nawiasem mówiąc. Ale gorące. A teraz, to i deszczowe, płyniemy dookoła Madagaskaru i leje, jak z cebra. Coraz to inna kabina, czy korytarz jest zalewany przez rozmaite zatkane odpływy, albo i dziury w pokładzie, owszem, owszem, zdarza się i na najlepszych statkach, zwłaszcza 15 letnich. Właśnie spędziłem pół dnia zalepiając jedną dziurę na skrzydle mostku masą epoxy i cementem, bo zalewało (no, powiedzmy , kapało) pasażerów z kabiny pod mostkiem. Może do stoczni wytrzyma. Sama robota nietrudna, ale musiałem zygzakować między kolejnymi deszczami widocznymi na radarze, bo i masa i cement potrzebują trochę czasu bez zalewania wodą, by stwardnieć.
No, coby tu jeszcze o Madagaskarze i Lidze Morskiej. Zastanawiam się, jak by dzisiaj wyglądała nasza wizyta, gdyby NASI tu byli. Niestety, a może na szczęście ostatnim Polakiem , który tu odcisnął polskie piętno, był Beniowski i było to dość dawno temu.
Na szczęście, bo mogę sobie jedynie wyobrazić, jakim karczemnym słowem by mnie obrzucili lokalsi, po tym, jak ich po raz 15 odgoniłem od trapu. Bowiem byliśmy świadkami czegoś rodem z opowieści podróżniczych z dwóch poprzednich stuleci- watahy łodzi, łódek, łódeczek, pełnych wszelakiego dobra, to znaczy owoców, pamiątek, kijków, lasek, muszli, ryb, krabów, ośmiornic, a przede wszystkim owych lokalsów krzyczących i zachwalających towar.
Jeszcze tylko brakuje pływającego burdeliku, albo mam wrzucających na pokład swoje niemowlaki, których miały nadmiar, bo i tak, niestety bywało w przeszłości, jak można przeczytać w wielu wspomnieniach.
Dobijamy do kei, oops, to wszystko, cała Nosy Be? No, zdaje się, że plaża to główna atrakcja.
Strażnicy wyglądają groźnie, znaczy tutaj bezpiecznie.
A tu autor w okazałości:
Amok ogarnia także załogę, bo zamiast pieniędzy „idą” stare buty, wiadra, puste hoboki po farbie, jakieś łachy, plastikowe nakrętki. No, jednym słowem, transakcje barterowe typu „machniom”. Tworzą się dwa centra handlowe- jeden przy trapie, drugi na rufie, tam towar trzeba rzucać, albo spuszczać na lince.
Za rufą, OK., ale przy trapie blokują cały ruch naszych tendrów, czyli łodzi dowożących pasażerów na brzeg ( bo stoimy na kotwicy, miejsca przy kei nie ma nie tylko dla statku, ale nawet i dla łodzi nie za bardzo). Co chwila krzyczę więc, GO, GO, F… GOOO!!! Bo dosłownie nie ma jak dobić łodzią do trapu. Dorobiłem się złej sławy, bo potem, zamiast Sir krzyczeli do mnie kapo. Edukowani, psia ich….albo filmów się naoglądali.
Śmiać mi się chciało, bo jak krzyczałem, to odwiosłowywali na wszystkie strony, jak się odwróciłem, to natychmiast przywiosłowywali bliżej, odwracam się, yyyyyy!!!! Pych, pych, pych, odpływają, odwracam się , pych, pych, pych, przypływają. W międzyczasie , fuj, pod nosem miga mi niespodziewanie para starych butów, to TV Operator oferuje łodziom towar, machając mi przed nosem, wyganiam go na rufę. Pod drugim ramieniem przemyka mi mała Maribeth, stewardessa, kupując muszlę za jakiś kubełek. A żeby was wszystkich! Nie da rady zapanować. W końcu pomagam Maribeth targować, kupiła jakiś pomalowany korzeń, nawet ładny. Widzę, że Bosun zamierza kupić jakiegoś kraba, czy coś, jeszcze macha odnóżami. „Bosun, nawet o tym nie myśl!”. Odpuścił. To znaczy, odpuścił do chwili, gdy zniknę w windzie, z pewnością.
Nie odpuszczają do końca, nawet w ostatniej chwili podpływają pod pasażerskie balkony wrzeszcząc o cokolwiek. Pasażerowie rzucają jakieś cole, jakieś pringles, handlarze sprawnie wyławiają, nurkując, pozostali krzyczą, „ A ja, a dla mnie!!!!! Madam!!!” Splash, splash, spalsh, pluskają w wodę podarunki, sprawnie wyławiane, ku zachwytowi pasazerów.
No, ale czas jechać, podnosimy łodzie, wybieramy kotwicę. Z ostatniej łodzi wysiada Firoze, Safety i Michael, Security, obaj z Indii, „Szefie, to dla ciebie!” dają mi wspaniały model żaglowca. „No, co wy, nie mogę! Zostaw dla siebie” „Bierz, Staff, cztery takie kupiliśmy, po 15 dolców!” „No, ale jak ja to , @$%$, wezmę do samolotu?” „Sir, to się da złożyć, wystarczy tu odczepić jedną wantę i maszty można złożyć!”
Wymiękam, istotnie, model piękny. Ale chyba będę musiał dokupić jeszcze jedną torbę. Na pamiątki.
P.S. No, ale zacząłem przecież o piracie, z którym się WRESZCIE żegnam. Pisałem wczoraj o tajemniczej zmianie o 18 miejsc w konkursie, ot tak, jednej nocy zniknąłem z drugiego miejsca, żeby się odnaleźć na miejscu 20. Wyrażenie „odnaleźć” jest jak najbardziej na miejscu, bo nie było łatwo! Im bardziej szukałem, tym bardziej mnie nie było, niczym miodku w słoiku Kubusia Puchatka, im bardziej zaglądał, tym bardziej miodku nie było. Rozwinąłem nawet natychmiast wielowariantową teorie spiskową, zwyczajnie, jak to antykomuch, i to taki hardcore, czarnopodniebienny, co to jątrzy i dzieli nałogowo, 24/7. Ale… poszedłem spać i gdzieś tak nad ranem, jak coś nie walnie, nie huknie, nie wstrząśnie- myślę sobie, piraci? Walnęliśmy w jacht, albo rybaka? Łomatko, trzeci raz w tym miesią….tfu, co ja godom, co ja godom, miałem o tym nie pisać!
Ale nic, cisza, zatem śpię dalej. Tylko coś, jakby winda mi się śni i wyświetla się 18, 17, 15 , 12, 11, 8, 3, ding! Zaglądam rano i tu zawieszam głos… Tak jest, znowu jestem drugi, zaraz za Korwinem. Tak oto, niczym dziewczynce z zapałkami spełnił się niewinny sen o odzyskaniu należnego miejsca, którym się zdążyłem już tyle razy pochwalić, że aż wstyd.
Hmmm, no, dobra, zmyśliłem to wszystko, mam ciekawsze sny, niż jakaś winda hi,hi! Ale, jak to mówią, prawda może jedynie zepsuć dobrą opowieść.
Tak, skończył się wreszcie ten przydługi konkurs, ostatecznie, choć, po ostatnich doświadczeniach, kto wie? W jaki sposób w jedną nockę można spaść o 18 miejsc i w drugą nockę podskoczyć o te same 18 miejsc, pozostanie tajemnicą równą zaginięciu Hoffy, czy zamachu na Kennedy’ego.
Z wielką dumą oznajmiam, ze ostatecznie jestem drugi, za Korwinem – Mikke, więc, żadna poruta, a mój Seawolf- Dziennik Pokładowy zajął pierwsze miejsce w swojej kategorii podróżniczej.
Serdecznie dziękuję za Wasze głosy, dzięki którym moja próżność została tak rozkosznie połechtana! Zwykle w takich razach się mówi, że będzie to dla mnie zachętą do jeszcze bardziej wytężonej pracy, zatem i ja to powtarzam- będzie, i to jak! Będę pisał, bo wiem, że mam dla kogo i że moje pisanie nie idzie na próżno.
Co tam potem zrobią z tym jurorzy, mniejsza. Ja już swoja nagrodę odebrałem.
Bardzo dziękuję.
http://seawolf.nowyekran.pl/
http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/
http://seawolf.salon24.pl/
P.P.S Córka przesłała mi poniższy apel z kategorycznym poleceniem zamieszczenia, wydaje mi się, że cel bardzo szlachetny i nic nie kosztuje, poza paroma miligramami tuszu w długopisie ;-)
Jeśli chcesz pomóc i przekazać 1% podatku na program Leczenia i Rehabilitacji Stwardnienia Rozsianego, to w swoim PIT wpisz poniższe dane. Ważne, by były one dokładnie przepisane, gdyż inaczej fundusze trafią do Skarbu Państwa.
Polskie Towarzystwo Stwardnienia Rozsianego
Nr KRS 0000083356
A w rubryce „informacje uzupełniające”
PLIR Roman Geftasewicz
Wiecej info na: www.ptsr.org.pl
e-mail:romean@tlen.pl
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2212 odsłon
Komentarze
Świetne!
7 Lutego, 2011 - 23:16
Świetnie Pan pisze! ( czytałam równieą kilka wczesniejszych Pana tekstów). Tyle wigoru, poczucia humoru, a i dystansu do siebie samego sporo. Ta opowieść ma jeszcze dodatkowy walor antropologiczny - opis wymiany towarów jest świetny, proszę o więcej.
Troche zazdroszczę Panu tego słońca i morskiej bryzy, podziwiam umiejętności zarówno łatania dziur pokładowych, jak i kierowania "handlujacymi stronami". Sukcesu w zdobyciu określonego miejsca w rankingu blogów też gratuluję, aczkolwiek nie umiem odczuć tej satysfakcji. A na koniec pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne "morskie opowieści"
Dziekuje!
7 Lutego, 2011 - 23:46
dziekuje, Pani Adelo!
Proponuje przeczytac pozostale 380 tekstow ;-)))))
Pozdrawiam ;-)
seawolf
Pozdrawiam ;-) seawolf
Wilku,a na tym zdjęciu
7 Lutego, 2011 - 23:50
gdzie stoisz koło motorówki ten koleś z tyłu służy za pachołek?
Ach,jeszcze jedno
7 Lutego, 2011 - 23:54
najszczersze gratulacje za drugie miejsce w konkursie.Dla mnie Twoje wpisy i tak są najlepsze.
dzieki!
8 Lutego, 2011 - 00:56
Bardzo dziekuje!
A ten chlopak po prostu przyszedl popatrzec.
Pozdrawiam ;-)
seawolf
Pozdrawiam ;-) seawolf
A szkoda
7 Lutego, 2011 - 23:55
Szkoda ze nie udalo Ci sie wygrac choc bylem pewny ze odniesiesz sukces. Czytalem Twój blog podrozniczy (moze z powodu do zamilowania podroza)odebrałem go jako najbardziej interesujacy a do tego ten styl...
Probowalismy nawet wczoraj na niepoprawnych mobilizowac sily ale tuz po moim wpisie pojawiles sie Ty z pesymistyczna informacja ze w jedna noc spadles z 2 na 20 miejsce. To był kubeł zimnej wody.
Dzień w dzień (choć jestem optymista) takie przykłady uświadamiają mi ze na to co się dzieje wokół nas w coraz większym stopniu wpływ maja na to ustanawiający reguły.
Dziś już nawet konkursu wygrać nie może lepszy.
Kur... co za czasy
pospieszylem sie
8 Lutego, 2011 - 00:11
Jak nigdy dziś pospieszyłem się z komentarzem przed przeczytaniem treści wpisu.
Wyżej widzimy efekt. Gdzie by tu się schować.
W efekcie zająłeś 1 miejsce w obstawianej przeze mnie kategorii.
P.s
Gratuluje tez drugiego miejsca.
Dizeki!
8 Lutego, 2011 - 00:52
To drugie miejsce uwazam za wielki sukces, zwazywszy na rozpoznawalnosc Korwina, no i na fakt, udzial bralo prawie 5000 blogow. No i pierwsze miejsce w kategorii podrozniczej ;-)
Pozdrawiam ;-)
seawolf
Pozdrawiam ;-) seawolf
Gratulacje :)
8 Lutego, 2011 - 00:58
warto było...........:)
10:)
gość z drogi
Gratuluję...
8 Lutego, 2011 - 06:25
Jan Bogatko
...Panu sukcesu, a jeszcze bardziej sobie tego, że Pana czytam,
pozdrawiam,
ps: chyba jedak szkoda, że nie udało się zachachmęcić tego Madagaskaru. Nie dlatego, że jestem zwolennikiem kolonializmu, lecz dlatego, że - być może - nasze losy inaczej potoczyłyby się po IIWS; mielibymy polskie szkoły, polskie wojsko i - jednym słowem - po upadku komuny lustracja przebiegłaby szybko i żwawo.
Coś mi się obija o lewe ucho, że Beniowski był Beniowszky i był Węgrem (chyba słowackim) ale że za Bolesława Chrobrego była to Polska, a więc taki ...polski Węgier,
pozdrawiam szczególnie uroczyście,
Jan Bogatko
dzieki!
8 Lutego, 2011 - 08:43
Owszem, slyszalem, ze Slowacy sie do niego przyznaja. Postac pogranicza.
Ale, powtarzajac za Pietrzakiem pilkarskie porownanie , tak, czy owak "nasze majtki nosil"
Pozdrawiam ;-)
seawolf
Pozdrawiam ;-) seawolf
Wilku.....
8 Lutego, 2011 - 10:15
..... widzę,że do dekoracji / zaszczytne drugie miejsce.../,
będziesz miał swoje PODIUM / po twojej lewej / :-))) jesteś przewidujący . Wracaj już Wilku - może będziesz potrzebny w Kraju ...
Pozdrawiam
Marek
ps.
....... Wilku , chyba masz dobre / za dobre/ ,układy z kucharzem ? :-))) maże jakieś pąpki ?
... miało być
8 Lutego, 2011 - 10:21
...... "PĄPKI ", sorry.
Marek
;-))))
8 Lutego, 2011 - 18:23
A co, widac?
Kuzwa , takie male zdjecie dalem i tez zauwazyli brzuszek!
Zalamie sie!
Pozdrawiam ;-)
seawolf
Pozdrawiam ;-) seawolf