Czy będzie wojna z Iranem?

Obrazek użytkownika Spitfire
Świat

„Naczelny dowódca wojsk USA i NATO w Afganistanie generał Stanley McChrystal ostrzegł”, że liczba żołnierzy amerykańskich „powinna być zwiększona, gdyż w przeciwnym wypadku wojna prawdopodobnie zakończy się porażką”. (...) „Zalecenia dowódcy stawiają w niesłychanie trudnej sytuacji prezydenta Obamę. Zarządził on już zwiększenie liczby wojsk amerykańskich w Afganistanie o 20 tysięcy żołnierzy i do końca roku ma ich tam być 68 tysięcy. McChrystal domaga się więcej”. (news.money.pl).

Niezwykle zastanawiająco brzmią słowa generała McChrystala, ponieważ raczej trudno jest uwierzyć w porażkę wojsk koalicji z tego tylko powodu, że nie zostanie zwiększona liczba amerykańskich żołnierzy o te kilka tysięcy ludzi. Mógłbym uwierzyć w wynikające z tego powodu większe straty w ludziach, jednakże w porażkę śmiem wątpić. W ostatnim czasie w mediach powraca temat irańskich zbrojeń atomowych. Afganistan graniczy od wschodu z Iranem. W przerzuceniu do Afganistanu dodatkowych kilku tysięcy amerykańskich żołnierzy może więc chodzić o coś zupełnie innego aniżeli o uratowanie sił koalicji przed porażką. Spójrzmy na chwilę na graniczący z Iranem od zachodu Irak:

„W listopadzie 2008 r. władze irackie i amerykańskie zawarły porozumienie na mocy którego siły zbrojne USA opuszczą Irak przed końcem 2011 roku. Wcześniej znad Eufratu wyjechała już większość sił zbrojnych z państw koalicji antyterrorystycznej. W myśl zawartego następnie dodatkowego porozumienia w Iraku, na terenie wojskowych baz, pozostanie kilkadziesiąt tysięcy amerykańskich żołnierzy, których zadaniem będzie szkolenie jednostek irackiej armii” (blog.onet.pl).

Raczej nikt rozsądny nie uwierzy w „kilkadziesiąt tysięcy amerykańskich żołnierzy”, którzy pozostali w Iraku w celach szkoleniowych. W Iraku stacjonuje obecnie około 130 tyś. żołnierzy USA (dane z końca czerwca, money.pl). Można więc przypuszczać, że ci żołnierze czekają na rozwój wydarzeń w związku z irańskim programem zbrojeń. W obliczu takich informacji kluczowe znaczenie zdaje się mieć odpowiedź na pytanie o faktyczną sytuację wojsk koalicyjnych w Afganistanie? Czy rzeczywiście sytuacja tam jest tak ciężka, że wymaga udziału dodatkowych wojsk? Jeśli odpowiedź na to pytanie brzmi przecząco to oczywistym jest, że amerykanie chcą przerzucić dodatkowe siły w pobliże granic z Iranem. Czy chcą to zrobić całkiem niepostrzeżenie? Tego nie wiem, ale jeśli tak to coś kiepsko to im wychodzi.

Czy oznacza to wiszącą w powietrzu wojnę?

Osobiście nie uważam aby Ameryka chciała się wpakować z swoim wojskiem do Iranu. To w obliczu istniejącego kryzysu i amerykańskiego zaangażowania w Iraku oraz Afganistanie mogłoby okazać się dla Stanów Zjednoczonych całkowicie nieopłacalne. Nie dysponuję rzetelnymi informacjami aby móc z całą pewnością wygłosić takie stwierdzenie, jednak pokuszę się o powiedzenie, że amerykańskie wojska (które stacjonują w Iraku, i które dosyłane są do Afganistanu) będą najprawdopodobniej pełniły rolę sił mających ostudzić temperament Iranu (po którym można spodziewać się ostrej reakcji) poprzez samą swoją obecność i w przypadku gdyby Izrael odważył się zbombardować irańskie instalacje nuklearne.

Obecność dodatkowych wojsk amerykańskich niewątpliwie każe Teheranowi dwa razy zastanowić się nim przystąpi do ewentualnej odpowiedzi na izraelski atak. Działania Teheranu w obrębie Zatoki Perskiej teoretycznie mogłyby wywindować ceny ropy do astronomicznych kwot. Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad kiedyś odgrażał się, że w odpowiedzi na atak zatopi wszystkie tankowce przepływające przez Zatokę Perską. Iran ma 3 okręty podwodne klasy kilo (z pamięci), które mogą narobić trochę spustoszenia. Zwiększenie liczby amerykańskich wojsk może więc mieć duże znaczenie. Gdyby Ameryce nie zależało na odstraszeniu Iranu to nie zwiększałaby liczby własnych wojsk w tak czytelny sposób.

Czy Izrael myśli poważnie o ataku na irańskie instalacje nuklearne?

Ostatnia wypowiedź izraelskiego wiceministra spraw zagranicznych Dany'ego Ajalon'a była w dość ostrym tonie. Ajalon nie wykluczył izraelskiego ataku na instalacje nuklearne w Iranie. Poza tym zapytany o komentarz do wypowiedzi Dmitrija Miedwiediewa [w której rosyjski prezydent mówił, iż Szimon Peres (prezydent Izraela) zapewnił go, że „nie dojdzie do ataku na Iran”] odpowiedział: „Nie wydaje mi się, z całym należnym szacunkiem, że prezydent Rosji jest uprawniony do mówienia w imieniu Izraela i z pewnością nie zrezygnowaliśmy z żadnej możliwości” (Rzeczpospolita).

Ten ostry ton i ostatnia akcja izraelskiego wywiadu polegająca na uprowadzeniu „rosyjskiego frachtowca Arctic Sea” najprawdopodobniej z rosyjskimi rakietami ziemia-powietrze S-300 na pokładzie, których nabywcą był najprawdopodobniej Iran (Aleksander Ścios) pokazują, że Izrael robi się mocno zdeterminowany. Ostatnie posunięcie Mahmuda Ahmadineżada, który rozmawiał z Hugo Chavezem na temat „skopiowania irańskiego przemysłu nuklearnego” na terenie Wenezueli, w celu „zabezpieczenia ciągłości technologicznej na wypadek ewentualnego ataku izraelskiego lub amerykańskiego” muszą dodatkowo potęgować to zdeterminowanie (news.money.pl). Sam Ahmedineżad wydaje się prowokować Izrael do ataku, bowiem ostatnio ponownie w swoich wypowiedziach zaczął przeczyć istnieniu Holokaustu. Wcześniej mówił on również o „wymazaniu Izraela z mapy świata”.

Sprawa powoli robi się napięta. Wszystko będzie zależało od zbliżających się rozmów „USA, Rosji, Chin, Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec” oraz Iranu w sprawie irańskiego programu nuklearnego (news.money.pl). Rozmowy odbędą się pierwszego października. Nie spodziewałbym się po nich wiele, gdyż można przypuszczać, że Iran nie zrezygnuje z rozwijania własnej technologii atomowej. Jedenastego września Władimir Putin przestrzegał przed atakiem na Iran (news.money.pl), co dodatkowo jest argumentem przemawiającym za tym, że sytuacja robi się napięta. Uważam, że Rosja w przypadku izraelskiego ataku na Iran jest w stanie zrobić tyle samo co Stany Zjednoczone w przypadku rosyjskiej interwencji w Gruzji, ale to nie oznacza, że sytuacja jest przez to lepsza. Sam Iran bowiem nie jest państwem słabym. Niewątpliwie potencjalnie możliwe walki w Iranie potrwałyby o wiele dłużej aniżeli w Gruzji i o wiele bardziej wpłynęłyby na pogłębienie globalnego kryzysu.

Wnioski na koniec.

Iran musi być bardzo blisko zbudowania broni atomowej. Moim zdaniem izraelski atak na Iran również jest już bardzo bliski. Zbliżające się rozmowy wydają się być ostatnią szansą na pokojowe rozwiązanie sprawy, jednak najprawdopodobniej nic konstruktywnego one nie przyniosą. Tak więc uważam, że niebawem możemy być światkami izraelskiego ataku na Iran, a czy wyniknie z tego wojna to będzie zależało wyłącznie od reakcji Iranu i być może stanowiska Rosji.

http://news.money.pl/artykul/w;afganistanie;trzeba;wiecej;wojsk;i;nowej;strategii,168,0,536232.html
http://blog.onet.pl/38454,3,archiwum_goracy.html
http://www.rp.pl/artykul/41,366495.html
http://cogito.salon24.pl/121388,arctic-sea-kurs-na-nowa-historie
http://news.money.pl/artykul/teheran;zawrza;atomowy;sojusz;z;chavezem,38,0,529446.html
http://news.money.pl/artykul/iran;siada;do;rozmow;z;mocarstwami,178,0,532658.html
http://news.money.pl/artykul/putin;ostrzega;przed;uzyciem;sily;przeciwko;iranowi,180,0,531892.html

Brak głosów

Komentarze

w wojnę z Iranem to ja nie wierzę. To byłby dla Amerykanów drugi Wietnam. A poza tym, jak oni mieliby zaatakować Iran - z ilu stron?

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
1
Vote down!
-1

Kirker prawicowy ekstremista

#31856

Zrobiłeś ciekawe zestawienie faktów. Warto iść za ciosem,wracam do interesów HEGEMONA tj. USA i tarczy rakietowej i dealu z Rosją. Okrążanie i próba blokady
Iranu bez udziału Rosji skazana jest na niepowodzenie.
Najlepiej byłoby, żeby Iran zaatakowała Turcja,
państwo członek NATO, którego zdecydowana większość mieszkańców wyznaje islam, mimo, że państwo deklaruje neutralność względem religii. Tureccy politycy wiedzą jednak, że nie mogą iść na to.
Pozostaje Rosja rozgrywająca mająca silną kartę przetargową. Cena jest b. wysoka, przejście na stronę amerykańską będzie kosztować Rosję trwałą utratę wpływów
w świecie islamskim, w którym prędzej czy później
nastąpi wołanie o integrację i próba ustanowienia
własnej hegemonii.
Tu pojawiają się interesy Polski, na którym poziomie
w amerykańskiej polityce zagranicznej lokuje się
nasze interesy. Wcale nie dziwię się Obamie, że w tym układzie wyższą rangę ważności nadaje dealowi z Rosją, która ma baaaardzo wiele do stracenia. O wiele więcej
niż Polska.

P.S. Warto zwrócić uwagę na załączone zdjęcie żołnierzy. Część żołnierzy ma napisy na hełmach. To są ci gotowi oddać życie za islam. Ciekawa ilu żołnierzy amerykańskich, gotowych byłoby ozdobić swoje hełmy podobnymi deklaracjami?

pzdr
Milton

Vote up!
1
Vote down!
0
#31867

... że w artykule nie chodzi o wojnę USA z Iranem, tylko siłowe zlikwidowanie Irańskiego programu nuklearnego przez IZRAEL (z cichym wsparciem ze strony USA).

Jeśli do zaprezentowanych informacji dołożyć:

  • wynegocjowaną za pośrednictwem USA zgodę Arabii Saudyjskiej na przelot izraelskich samolotów bojowych nad saudyjskim terytorium.
  • trwające od kilku lat treningi pilotów izraelskich w zmasowanych misjach dalekiego zasięgu (w których biorą udział na raz setki samolotów)
  • niestabilną sytuację wewnętrzną w Iranie, skazującą Irański rząd na silny radykalizm w celu odwrócenia uwagi niezadowolonego społeczeństwa od niewydolności gospodarczej i rażącej korupcji republiki islamskiej (a więc przymus ostrego kursu w polityce zagranicznej i szukanie celów zastępczych dla społecznego gniewu)
  • deklaracje USA, że same siłą problemu Iranu nie rozwiążą, ale też nie będą w takim rozwiązaniu przeszkadzać swoim sojusznikom (czytaj Izraelowi)
  • wkurzenie Izraela na prezydenta Obamę za skasowanie programu niewidzialnego supermyśliwca, który miał ułatwić - między innymi - atak na Iran.

To rysuje się rzeczywiście obraz rosnącego prawdopodobieństwa zbrojnej likwidacji programu nuklearnego Iranu. Dla USA byłby to też znakomity argument do dalszych "negocjacji" z Koreą Północną. Skuteczny argument siłowy - z takim argumentami trudno dyskutować.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#31875

      Wojna jest realizacją celów środkami przemocy i tu zgadzam się z Twoim stwierdzeniem. Sprawa trochę komplikuje się, gdy uznamy, że cel likwidacji irańskiego potencjału nuklearnego jest wspólny dla Izraela, USA, Iraku i Turcji + Jordania, Syria, Egipt ( do tych krajów dotarłoby promieniowanie jądrowe po ataku na Izrael).

    Można konstruować tu różne scenariusz o wpływie sytuacji wewnętrznej ja sprawę zagrożenia nuklearnego przez obecny rząd Iranu np. : czy zdąży on osiągnąć gotowość do użycia broni jądrowej szybciej niż zmiotą go rozruchy wewnętrzne spowodowane spadkiem poziomu życia, czy demoralizacją władzy.

    Bombardowanie Iranu przez Izrael ostatecznie pogrąży szanse obydwu krajów na poprawne stosunku (za Pahlawiego były to stosunki przyjazne).

   Czas ucieka i nie wiadomo jak długo Amerykanom będzie udawało się stosowanie zasady "divide et impera" w stosunku do muzułmanów.

pzdr

Milton

Vote up!
0
Vote down!
-1
#31896