Powszechna niewiara w Mińsk2 i "derusyfikacja"

Obrazek użytkownika elig
Świat

  Nie przypominam sobie żadnego porozumienia międzynarodowego, które spotkałoby się z tak powszechnym sceptycyzmem jak wynegocjowany wczoraj /12.02.2015/ w Mińsku układ w sprawie konfliktu ukraińskiego.  Sama jego inicjatorka, Angela Merkel mówi zaledwie o "cieniu nadziei"  /]]>TUTAJ]]>/.  Ten bardzo zawiły pakt składa się z 13 punktów  /]]>TUTAJ]]>/.  Nie wiadomo, czy choć pierwszy z nich, czyli zawieszenie broni od północy z 14 na 15 lutego, rzeczywiście wejdzie w życie.  Realizacja pozostałych punktów wydaje się jeszcze mniej prawdopodobna.


  Unia Europejska postanowiła  /]]>TUTAJ]]>/ wprowadzić uzgodnione uprzednio sankcje przeciw Rosji, ignorując Mińsk2.  Prezydent Ukrainy, Poroszenko oświadczył, że wdrażanie porozumienia nie będzie łatwe.  W portalu Interia.pl  /]]>TUTAJ]]>/ czytamy dziś, że:

  "[Rzecznik Putina] Peskow zdradził, że data zawieszenia broni (15 lutego) została wybrana na wyraźna prośbę separatystów. (...) Peskow zasugerowal, ze to prezydent Rosji wymusił na separatystach zgode na zawieszenie broni.  "Włożył sporo energii w to, by przekonać separatystów do podpisania porozumienia" - oznajmił przedstawiciel Putina".

  Prasa też jest sceptyczna.  "Washington Post" pisze  /]]>TUTAJ]]>/, że:

  "The result of the all-night negotiations in Minsk , Belarus, among Mr. Putin, German Chancellor Angela Merkel, French President François Hollande and Ukrainian President Petro Poroshenko reflected the imbalance between a Kremlin ruler in the midst of using military force and European leaders who not only are unready to respond but who are also trying to prevent Ukraine from obtaining the means to defend itself. In exchange for the promise of a “deescalation” that was their overriding goal, the European leaders induced Mr. Poroshenko to accept terms that give Mr. Putin a veto over any final political settlement in eastern Ukraine — and permission to continue violating the country’s sovereignty in the meantime.".

  Grzegorz Kostrzewa-Zorbas w portalu Wpolityce.pl stwierdził  /]]>TUTAJ]]>/. że:

  "Mińsk stał się Monachium. Nowe porozumienie z Mińska – zwane Mińskiem 2 – prowadzi do trwałego rozbioru Ukrainy. Paradoksalnie nadzieja w tym, że Rosja i rosyjscy separatyści łamią wszystkie porozumienia, nawet dla nich korzystne. Złamali między innymi Mińsk 1, a wcześniej Genewę, o której świat już słusznie zapomniał. Po Mińsku 2 będzie Mińsk 3 lub Genewa 2, Helsinki, Camp David albo coś jeszcze innego. Gra będzie trwać, więc opcja sprawiedliwego ukraińskiego zwycięstwa nie zostanie zamknięta.".

  Tyle o wczorajszym porozumieniu.  Również wczoraj komentator Unukalhai zwrócił  /]]>TUTAJ]]>/ uwagę na pewien aspekt konfliktu rosyjsko-ukraińskiego:

  "@AK PL
Mieszkańcy Donbasu zostali obronieni przez tzw. "separatystów" i ochotników z FR przed czystką etniczną. Kijowowi potrzebny był Donbas, ale bez mieszkajacych Rosjan, którzy, tak się składa, stanowia tam wiekszość ludności. Z Rosjanami Donbas im po nic. Terorem, czyli ostrzeliwaniem dzielnic mieszkalnych, obiektów uzytecznosci publicznej, szpitali, szkół, stacji wodociagowych i energetycznych, etc.chcieli Rosjan wygnać z Donbasu do Rosji. Ok. miliona uciekło, ale reszta postanowiła się bronić.
Masz o to pretensje, że korzystają z pomocy tych, którzy chcą i im jej udzielać?
UNUKALHAI 12.02 11:46

  Komentator ten nie ma oczywiście racji.  Rosjanie nie stanowili wiekszości w Donbasie, a separatyści ich nie obronili.  Wręcz przeciwnie - doprowadzili do zniszczenia Doniecka i Ługańska oraz ucieczki ok 1/3 Rosjan do Rosji.  Jego komentarz zwrócił jednak moją uwagę na następujący fakt:  Według danych z grudnia 2013 Ukraina liczyła ok. 45,5 mln mieszkańców z czego 17,3% to byli Rosjanie.  Było ich ok. 7,9 mln.  Na Krymie mieszkało ok.1,1 mln.  Jeden milion uciekł z Donbasu.  Wynika stąd, że liczba Rosjan na Ukrainie zmniejszyła się o ponad dwa miliony, czyli o ponad 1/4.  Można wiec mówić o "derusyfikacji" Ukrainy.  Została ona sprowokowana przez Putina.

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.4 (6 głosów)

Komentarze

Ukraina oczywiście powróci do "macierzy". Panowie politycy (politykierzy) nie zapytali nawet o Krym!!!

Kolejna farsa pod publiczkę. Putin odgraża się już Łotwie. "Rzekomo satyryczny" portal rosyjski pokazuje karykatury następnego "politykiera" Grzegorza Szetyny ( nie żaden Schetyna - Sch - czyta się SZ!!!) po jego zajeżdżających krytynizmem "historycznych"komentarzach w rodzaju "to Ukraincy wyzwolili Auschwitz - Birkenau". "Do Warszawy z Moskwy jest tylko 1300 km, a do Berlina - 1800 km ,naigrywają się "satyrycy" moskiewscy z Szetyny.Trzeba być skończonym durniem, aby wypaczać historię i ładować się w ten sposób w "objęcia" Moskali.

Vote up!
6
Vote down!
0

Aleksander Szumanski

#1465521

Z Krolewca do Warszawy jest 350 km, a czołgów tam wiecej niż w Moskwie. W dodatku przejscie graniczne

cały czas otwarte.

Unuhalkai (znany mi z szalomu, gdzie przestałem komentować po aferze z abp.Wielgusem rozpętanej

przez Gazetę tzw Polska) też ma rację.

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0

cui bono

#1465524

  Unukalhai nie ma racji - pisalam o tym w notce.  Rosjanie są wypierani z wielu miejsc, zarówno z państw sąsiednich, jak i z republik Federacji Rosyjskiej np. Czeczenii, Tatarstanu, czy Jakucji.

Vote up!
1
Vote down!
0

elig

#1465585

Rosjanie płacą Czeczeńcom grube pieniądze za to, by ci nadal byli częścią Federacji. I żeby na Kaukazie północnym panował spokój. Władza Moskwy jednak nad Czeczenią jest wyłącznie teoretyczna, a etniczni Rosjanie w wyniku prześladowań prawie zupełnie już zniknęli z tego „rosyjskiego” terytorium. Kreml toleruje Ramzana Kadyrowa, który rządzi Czeczenią jak Kaligula Rzymem. I posłusznie mu płaci, mimo, że Kadyrow bez specjalnych wyrzutów sumienia narusza rosyjską konstytucję. A gdy mu się zachce, to i wprowadza swoje porządki również poza terytorium Czeczenii.

http://swiatowidz.pl/2012/05/kraik-ktory-upokarza-rosje-czyli-czeczenski-ogon-ktory-macha-rosyjskim-psem/

Vote up!
2
Vote down!
0
#1465588