Miała przyjechać na białym koniu, a przyjechała na rowerze składaku, piszczącym pod ciężarem bagażu, który wiozła na plecach. Mogła przyjechać naga jak Godiva, albo z jasnym mieczem w dłoni, wśród trąb bojowych i jęku cięciw miotających pociski.
Ale mimo wszystko, dobrze, że dotarła bo cholernie długo na nią czekaliśmy. Gdy rozpakowała swoje toboły niektórym z nas zrzedły miny. Bóg jeden wie,...