Wyobraźmy sobie, że chciałbym się z jakiegoś jednego, dość konkretnego powodu wyrazić się na temat Adama Michnika, którego tak normalnie nie cierpię, w sposób jak najbardziej pozytywny albo wręcz entuzjastyczny. Dajmy na to ten mój nielubiany Adam Michnik idzie sobie nadwiślańskim bulwarem (wiem, w Warszawie nie ma bulwarów i pewnie nigdy nie będzie) i widzi, jak jego wróg największy, powiedzmy...