PRL-owski gołąbek pokoju i kamień z Kobylej Głowy (prof. Jerzy Przystawa - Uniwersytet Wrocławski)

Obrazek użytkownika krzysztofjaw
Notka

Komentarz: TVP1 pokazała w poniedziałek 1 lutego 2010 film dokumentalny pt. „Towarzysz Generał”, autorstwa Grzegorza Brauna i Roberta Karczmarka. Film przedstawia drogę zyciową Wojciecha Jaruzelskiego. Po filmie odbyła się dyskusja prowadzona przez red. Rafała Ziemkiewicza, z udziałem publicystów Jacka Żakowskiego, Wojciecha Mazowieckiego, Piotra Zaręby i Łukasza Warzechy. Jako mój głos w dyskusji przedstawiam artykuł napisany 12 października 1994 na prośbę sekretarza redakcji „Gazety Polskiej”. Tekst nie został dopuszczony do druku.

We wtorek 11 października 1994, ok. godziny 16.00, w księgarni na Placu Legionów we Wrocławiu miało miejsce zdarzenie, które bulwersowało opinię publiczną przez kilka dni. Stanisław Helski, 65. letni rencista-rolnik, uderzył Wojciecha Jaruzelskiego kamieniem w twarz. Działo się to, gdy gen. Jaruzelski promował swoją najnowszą książkę i rozdawał autografy. Środki masowego przekazu doniosły, że Helski uderzył Jaruzelskiego cegłą, ale nie była to żadna cegła, tylko symboliczny kamień z jego pola , który przywiózł specjalnie, ukryty w „pederastce”. Naturalnie, oficerowie BOR ochraniający Generała, błyskawicznie obezwładnili rencistę, który nie próbował ani się bronić, ani uciekać, obdzielając go przy okazji kolorowymi wyzwiskami typu „gnoju, świnio, bydlaku, zdechniesz na śmietniku” itp.

Poszkodowanego Generała bezzwłocznie odwieziono do szpitala, jak się wydaje obrażenia nie są zbyt poważne. Natychmiast też, jak prawdziwy gołąbek pokoju i przykładny katolik, Generał wielkodusznie wybaczył ten okropny czyn swojemu napastnikowi, który „nie wiedział co czyni”. Napastnik, niestety, nie wykazał podobnie chrześcijańskiego ducha - ani miłosierdzia ani skruchy – i wręcz oświadczył, że przebaczać nie ma zamiaru. Noc spędził w areszcie, oczekuje go proces karny na podstawie art.156 kk, zagrożony karą od 6 miesięcy do 5 lat więzienia. Wielkoduszność Generała nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia. Odpowiada, że w moralności chrześcijańskiej (jeśli Generał Jaruzelski chce pozować na chrześcijanina) istnieje wymóg zadośćuczynienia. Gdyby Generał zamiast „przebaczania” był gotów zadośćuczynić za wyrządzone zło, wówczas byłby gotów rozważyć zmianę swego stanowiska.

Nie ma potrzeby przedstawiać ofiary tego incydentu, gen. Jaruzelskiego, aczkolwiek gdy rozjeżdża on po Polsce rządową limuzyną pod ochroną BOR, zbiera honoraria za swoje książki i rozdaje autografy, uśmiechając się kordialnie zza ciemnych okularów do ludzi o krótkiej pamięci – warto przypomnieć, że to ten sam człowiek, który 24 lata wcześniej kazał strzelać do bezbronnych robotników udających się do pracy w Gdańsku, a 11 lat później wysłał czołgi na ulice przeciwko swojemu narodowi. „Są w Ojczyźnie rachunki krzywd” , które w żadne sposób nie zostały wyrównane. Nie ulega wątpliwości, że wielkoduszny Generał już dawno przebaczył matkom, których synowi zostali zabici w wyniku jego rozkazów, a także wybaczył Polsce za wiele cierpień, które jej przysporzył podczas swego długiego panowania.Ale Polska? Czy też już przebaczyła?Czy zgodziła się już przekazać wszystko “historii” lub puścić w niepamięć? Gdy wciąż żyje jeszcze mnóstwo ludzi, którzy bezpośrednio doświadczyli „dobrotliwości” i miłosierdzia Generała?

Kim jest wrocławski napastnik i jaki zły los, kazał mu podnieść kamień z jego pola, jechać do dalekiego Wrocławia, napadać na tak życzliwie usposobionego Generała i jeszcze krzyczeć „nie wybaczam!”?

Stanisław Helski, chłop z chłopów Zamojszczyzny, to człowiek twardy i dumny. Bo trzeba być twardym i dumnym, żeby w wieku 15 lat pójść do lau i dołączyć do partyzantów, trzeba być twardym i dumnym, żeby uciec z pociągu wiozącym go do Majdanka. Trzeba być twardym i dumnym, żeby odkupić od PGR ziemię nieuprawianą przez 15 lat, ze zrujnowanymi zabudowaniami i zamienić to wszystko, w ciągu kilku lat w kwitnące gospodarstwo. Stanisław Helski sam jeden był w stanie hodować stado 250 byczków – ok.60 ton wyśmienitej wołowiny, wystarczającej do miesięcznego pokrycia kartkowego zapotrzebowania miasta średniej wielkości! 60 kwintali pszenicy jaką zbierał z jednego hektara Helski to było dwa razy tyle ile wynosiła średnia krajowa! Helski był nie tylko chłopem twardym i dumnym, który nie dawał łapówek, ale też nie zginał karku przed sekretarzami i naczelnikami. Był świetnym gospodarzem i do niego zjeżdżały pielgrzymki rolników z całej Polski, aby zobaczyć, jak on to robi? Skąd czerpał siłę i upór, żeby to wszystko robić w panującej wówczas atmosferze nieustannych szykan, wygarbowanych na plecach każdego polskiego chłopa, w codziennej szarpaninie o sznurek do snopowiązałki, o każdy kilogram nawozu itd. itp.?

Ale Stanisław Helski miał dość szykan i handryczenia się ze skorumpowanymi urzędnikami. Gdy stoczniowcy Gdańska rozpoczęli strajk, „ruszył w Polskę”i zawiązał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Województwa Wałbrzyskiego. Razem z takim chłopami jak Bracia Bartoszcze, Stanisław Janisz utworzył organizację pod nazwą „Solidarność Chłopska” i został członkiem Krajowego Komitetu Koordynacyjnego Chłopskich Związków Zawodowych. Gdy Generał Jaruzeslki odmówił zgody na ich zarejestrowanie zorganizował w lutym 1981 głodówkę chłopów w kościele p.w. Świętego Jakuba w Świdnicy. Do momentu ogłoszenia Stanu Wojennego z pasją usiłował zorganizować opór ludowy.

Dzisiaj Generał Jaruzelski publicznie „przebacza”, ale pod osłoną Stanu Wojennego inaczej próbował złamać upartego chłopa: w maju 1982, gdy Helski przygotowywał swoje pola pod uprawę rzepaku, wysłał tam batalion 14 traktorów, pod osłoną milicji, aby przymusowo zasiać tam …jęczmień! Miało to miejsce w Sudetach, gdzie według słów pisarza Józefa Kuśmierka, jest więcej ziemi leżącej odłogiem, niż ziemi uprawnej w całej Norwegii! I z tych tysięcy hektarów leżących odłogiem Generał nakazuje przymusowo zagospodarować tych kilkanaście hektarów Helskiego! I, naturalnie, na jego koszt, ponieważ razem z milicją przybył i prokurator, który nakazał natychmiast zająć i zlicytować sprzęt i maszyny Helskiego, w tym budzący zawiść sąsiadów nowoczesny traktor. Trzeba było zapewnić, ze Helski już nie będzie miał środków na prowadzenie swojej destrukcyjnej działalności.

Jak na tę napaść zareagował chłop? No cóż, wziął bronę i tą broną wybronował dopiero co zasiany jęczmień. Jak zareagował Generał? Starego Helskiego do więzienia, a młodego do wojska! „Żegnajcie pola i chaty, skazany chłop poszedł w sołdaty” – pisze na ścianie swego domu Robert Helski, a „tajemnicze ręce”, nocą, próbują ten napis zamalować.

W więzieniu, Stanisław Helski, ciężko pobity pałkami przez strażników, traci zęby i zdrowie. Odwożą go do więziennego szpitala, tam zamieniają mu więzienie na internowanie. Toczy się absurdalny proces karny, w którym sprawa trzykrotnie trafia na wokandę Sadu Najwyższego. Sąd Najwyższy, podobnie jak Generał Jaruzelski, „wybacza” niedobremu chłopu i dwukrotnie zarządza amnestię! Ta amnestia jest po to, żeby Helski nie mógł dochodzić swoich strat przed sądem cywilnym.

Do końca roku 1987 zawzięty i niewybaczający chłop toczy walkę z sądami Generała Jaruzelskiego domagając się unieważnienia nakazu administracyjnego obsiania jego pola, jako niezgodnego z prawem. Niestety, jak to sam głośno stwierdza przed Naczelnym Sądem Administracyjnym w Warszawie „klucze z Moskwy jeszcze nie nadeszły”.Przepracowany batalion sędziów i prokuratorów ( w sprawie Helskiego wyrokowało ok.40 sędziów!) został wplątany w poszukiwanie formuły prawnej sankcjonującej oczywiste bezprawie. Helski apeluje do Rzecznika Praw Obywatelskich, apeluje do Sejmu: domaga się postawienia Generała Jaruzelskiego przed Trybunałem Stanu! A Generał wielkodusznie wybacza! On tylko oczekuje, ze Helski i jego rodzina, chodząc po pustych polach i zrujnowanym gospodarstwie uzna w końcu jego dobroć i wielkoduszność!

Dwa lata wcześniej, w tej samej księgarni, Chłop i Generał stanęli po raz pierwszy twarzą w twarz. Generał, podobnie jak feralnego wtorku, podpisywał książkę i rozdawał autografy.Stanisław Helski podszedł do stołu.„A gdzie książka?” – zapytał uśmiechnięty Generał. “Nie stać mnie na książki, od kiedy mnie pan zrujnował” – padła mało dyplomatyczna odpowiedź. Generał potraktował ją jako żart: „Ach, nie szkodzi, oto prezent dla pana” i ręka zamachnęła się do podpisu. „Pański podpis nie jest mi dzisiaj potrzebny. Potrzebowałem go w roku 1982. Dzisiaj ja panu przyniosłem coś z moim podpisem”. I wręczył zdumionemu Generałowie petycję do Sejmu, datowaną w roku 1986, domagającą się postawienia Jaruzelskiego przed Trybunałem Stanu.

Minęły dwa lata. Generał nie znalazł czasu, żeby odpowiedzieć na oskarżenia chłopa, którego zrujnował i zniszczył, sprowadzając jego rodzinę do skrajnego ubóstwa. Cóż by to było, gdyby Jaruzelski nagle zaczął odpisywać tym wszystkim Polakom, którzy czynią go odpowiedzialnym za ich parszywy los? Czy miałby wówczas czas na „wieczory autorskie”, „promocje” i odgrywanie roli „Europejczyka”? To znacznie łatwiej i wygodniej WYBACZYĆ wszystkim, a samemu zająć się fałszowaniem historii, na której sąd można się spokojnie oddać.

Stanisław Helski nie ma zaufania do werdyktu historii tworzonej przez Generała Jaruzelskiego. Tylko wtedy, gdy już wyczerpał WSZELKIE MOŻLIWE DROGI PRAWNE, postanowił w tak dramatyczny sposób zaprotestować przeciwko demonstracji cynizmu i pogardy dla milionów Polaków, jaką okazuje człowiek, na którego rękach jest krew wielu ludzi oraz ruina i bieda tysięcy. Kamień z Kobylej Głowy miał tylko uzmysłowić Generałowi, że nie wszyscy Polacy już o wszystkim zapomnieli, że jest jeszcze wiele rzeczy, o których oni pamiętają, a o których Wojciech Jaruzelski dawno zapomniał w swoich książkach.

http://jerzyprzystawa.salon24.pl/154111,prl-owski-golabek-pokoju-i-kamien-z-kobylej-glowy

Brak głosów

Komentarze

EPILOG

krzysztofjaw, 2 luty, 2010 - 07:55
Epilog. Koniec marzenia
Siedem lat temu Stanisława, jadącego z Wrocławia do Kobylej Głowy, zepchnęła do rowu ciężarówka. Samochód poszedł do kasacji, Helski, o dziwo, przeżył. Musiał tylko przejść trepanację czaszki. Wina kierowcy ciężarówki nie podlegała dyskusji. Oczywiście, chytremu chłopu wydawało się, ze może los się do niego uśmiechnął, może za odszkodowanie odrestauruje dom, może ruszy z gospodarką? Ale "nie z nami takie numery": nie wystarczyło siedem lat procesów z Państwowym Zakładem Ubezpieczeń, który stać na adwokatów, ekspertów i analityków. Dowodzili, że to nie wypadek samochodowy był odpowiedzialny za utratę zdrowia i operację mózgu: przecież Helski uderzył kamieniem Jaruzelskiego, prokurator zamknął go w szpitalu psychiatrycznym, z jego głową zawsze było coś nie w porządku! Normalny człowiek nie byłby zdolny do czegoś takiego.
Stanisław Helski umarł nie doczekawszy odszkodowania. Brzuch rozbolał go o złej porze – na początku weekendu, w złym miejscu – na polu w Kobylej Głowie. Zanim karetka, zanim minął weekend, zanim lekarze otworzyli brzuch, żeby zdać sobie sprawę, że w Ząbkowicach Śląskich takiej operacji przeprowadzić się nie da, zanim przewieźli go do Wrocławia, już było za późno.
Razem ze Stanisławem Helskim odeszło marzenie. Marzenie o chłopie polskim, gospodarzu i obywatelu. Marzenie o zachodzącym nad polami słońcu, o porannej rosie, o rżeniu koni, o byczkach hasających po majdanie, o ryczących krowach, o psach wyskubujących kurom pióra, o łanach pszenicy i kukurydzy, woni kwitnącego rzepaku, o całym tym życiu, które codziennie rodzi się i rozwija na chłopskich oczach. Stanisław Helski znał to wszystko i kochał. Miał głowę pełną wielkich pomysłów i wielkich planów. Był człowiekiem niezmiernie utalentowanym, gdyby chciał, mógł zrobić dowolną karierę. Jemu się zamarzyło być chłopem. Nie wyczuł ducha czasu. Nie zrozumiał, że w dobie "globalizacji i transformacji", w dobie genetycznie modyfikowanej żywności, produkcyjnych molochów i gigantycznych supermarketów, w czasie gdy taniej przywozić rzodkiewki z Ameryki niż produkować w Polsce, chłop polski to prawdziwy anachronizm. A Polska w Unii Europejskiej żadnej obrony nie potrzebuje. Sojusznicy nakarmią, a bronić przecież nie ma przed kim, prawda?

Stanisław Helski, razem ze swoim marzeniem, pochowany został 28 lipca 2004 na cmentarzu w Kobylej Głowie.

Jerzy Przystawa
http://www.opcja.pop.pl/index.php?id_artykul=202...

Vote up!
1
Vote down!
0

krzysztofjaw

#404962

nietaktem moze jest mowienie w takiej sytuacji

o punktach,ale tylko TAK mogę

skomentować........ten tekst

a więc najwyzsza ocena ......10,....za przypomnienie

jednego z TYCH,co o mal na zawsze nie

został na polskiej drodze...........a ilu zostało....?

śp Panka,dziwny zawał M.Falzamana,smierć

synow pułkownika Kuklinskiego

śmierć Karpia....tez zderzenie z białoruską cięzarowką

i ilu jeszcze INNYCH ,ktorych marzeniem była wolna Polska.....

wieczny odpoczynekracz imdać Panie.........

Vote up!
0
Vote down!
-1

gość z drogi

#404964