Musicie ochronić wasze dzieci i młodzież

Obrazek użytkownika ciociababcia
Artykuł

Z Gabriele Kuby, niemiecką socjolog i publicystką katolicką, rozmawia Małgorzata Pabis

Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli i Wychowawców oraz Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka zorganizowało dziś w Warszawie sympozjum dla nauczycieli, wychowawców i środowisk oświatowych zatytułowane „Edukacja seksualna, ale jaka?”. Proszę powiedzieć, jak wygląda edukacja seksualna w Niemczech?

- Od lat siedemdziesiątych w Niemczech jest ona obowiązkowa. Początkowo toczyła się nawet dyskusja na ten temat i edukacja seksualna napotykała na opór Kościoła, ale po kilku wyrokach sądowych ta walka została przegrana. Kiedy doszli do władzy Zieloni, powołano lewicowy rząd i poprzez wyroki sądowe zostało to wprowadzone odgórnie wbrew wszelkim protestom. Rodzice nie mają możliwości zwolnienia dziecka z obowiązkowej edukacji seksualnej.

Było w Niemczech kilka takich przypadków, ale ci rodzice, którzy sprzeciwiali się, otrzymali wysokie kary pieniężne, a kiedy ich nie zapłacili, zostały one zamienione na karę więzienia. W kilku innych przypadkach dzieci zostały oddane do domów dziecka. Podobnie dzieje się obecnie w Szwecji. Doszliśmy do takiego paradoksu, że rodzice muszą wydać pozwolenie trzynastoletniemu dziecku, żeby mogło wyjechać na wycieczkę, a to samo dziecko, bez wiedzy i zgody rodziców może korzystać ze środków antykoncepcyjnych!

Jak w praktyce wygląda ten przedmiot?

- Edukacji seksualnej poddawane są już dzieci w przedszkolu. Panuje bowiem takie przekonanie, że człowiek jest istotą seksualną od narodzin i ma prawo do zaspokajania swoich potrzeb. Techniki seksualizacji dzieci są coraz bardziej agresywne, co w konsekwencji prowadzi do blokady głosu sumienia. Aktywizacja seksualna doprowadza do tego, że znosi się wszelkie normy moralne. Dzieciom mówi się o masturbacji i jej się uczy, zachęca się je do homoseksualizmu, a jednocześnie znosi się termin „małżeństwo” i „rodzina”.

Dzieci już w przedszkolach są edukowane w tej dziedzinie... czy to nie przeszkadza niemieckim rodzicom?

- Dzieci już od przedszkola „bawią się w doktora”, poznając części rozrodcze kobiety i mężczyzny, kształci się je na ekspertów antykoncepcji. To nie żart, dzieci już od najmłodszych lat uczą się różnych technik, zapoznawane są z pornografią, mówi się im, że aborcja to żaden problem... Powszechnie znane jest zdanie, że możesz robić wszystko to, na co pozwala ci twój partner. Wszystko to podane jest w bardzo ciekawy, przystępny dla dzieci i młodzieży sposób. A najgorsze jest to, że właściwie te dzieci nie mają żadnej alternatywy.

Maluchy już w przedszkolach mają piękne, malutkie książeczki leksykony mieszczące się w ich malutkich dłoniach, z których uczą się o seksie. W Szwajcarii np. dzieci otrzymują kuferek z akcesoriami, którymi mogą się bawić. Wszystko to jest bardzo ładnie opakowane, miłe w dotyku, ma to dzieciom sprawiać przyjemność...

Nie wiem, czy rodzice w ogóle dostrzegają, co dzieje się z ich dziećmi. Jeszcze raz podkreślę, w społeczeństwie nie ma znaczącego oporu w tej sprawie.

Do czego zatem może to doprowadzić. Jakie mogą być tego skutki?

- To proste – do nadużyć seksualnych, do przemocy, do tzw. niechcianych ciąż, do aborcji, do rozprzestrzeniania się chorób przenoszonych drogą płciową. Widząc, co się dzieje, wszyscy są przerażeni. Tu jednak dochodzimy do ogromnego paradoksu – są środowiska, które uważają, że całą tę trudną sytuację można zmienić przez... edukację seksualną. I napędzają spiralę. Wydają setki tysięcy broszur na ten temat, leksykony. I mamy efekt – młodzież w wieku 14-16 lat to największa grupa ryzyka, w której dokonuje się nadużyć wobec młodszych. I to wydaje się logiczne – jeśli daje się dzieciom „zabawki”, to one chcą się nimi bawić...

Najgorsze jest to, że aktywiści tej pedagogiki zajmują wysokie stanowiska na uczelniach. To stamtąd idą wytyczne...

Komu najbardziej zależy, żeby w ten sposób deprawować dzieci i młodzież?

- Za seksedukacją stoją ogromne organizacje, elity tego świata – od ONZ po UE. To one narzucają poszczególnym państwom taki model życia, kultury. Jest to tak zwana rewolucja genderowa. Ma ona na celu zrównanie mężczyzn z kobietami, likwidację tożsamości płciowej, likwidację przymusowej heteroseksualności, uczynienie aborcji prawem człowieka, seksualizację dzieci i młodzieży.

Aby osiągnąć te cele, wykorzystuje się osiem technik manipulacji:

- występowanie w roli ekspertów naukowych;

- występowanie w roli pełnych zrozumienia przyjaciół, adwokatów dzieci przeciw rodzicom;

- stosuje się język i grafikę w żargonie młodzieżowym;

- przedstawia się permisywną seksualizację jako mainstreamową;

- używa się nowych definicji małżeństwa i rodziny;

- przełamuje się tabu wstydliwości;

- rówieśnicy występują jako edukatorzy.

Na skutek tych działań, manipulacji seksualizacja objęła już całe społeczeństwo w Niemczech. Obrazy przepełnione seksualnością są wszędzie. Ludzie, którzy sami żyją w nieporządku moralnym, nie są zainteresowani tym, aby podnosić ten temat.

Czy Niemcy są szczęśliwi, przeżywając to, o czym Pani dziś mówi?

- Oczywiście nie! Ale trudno to zrozumieć. Rodzice, żyjąc w taki sposób, nie są szczęśliwi, a mimo to nie reagują, widząc, w co wchodzą ich dzieci. To jest kwestia winy. Oni po prostu sami czują się winni. Jeżeli człowiek żyje w grzechu, to nie chce tego dostrzegać. Aby osiągnąć szczęście, trzeba sobie stawiać wymagania. To nie jest jedynie zabawa, żart. A teraz nam mówią: „chcesz być szczęśliwy – baw się dobrze”. Ale szczęście osiąga się na drodze cnoty.

Żeby to wszystko dostrzec, trzeba wyjść z tego mainstreamu i spojrzeć na wszystko jakby z zewnątrz. Normalnie takim wymiarem wertykalnym, który pomagam nam uporządkować wszystko, jest wiara. Ale w relatywizmie wszyscy jakby „pływamy”.

Dziś przestrzega Pani Polaków przed pójściem drogą wytyczoną przez państwa Zachodu. Dlaczego?

- Wymieniam dziesięć powodów, dlaczego należy sprzeciwiać się seksedukacji. Seksedukacja prowadzi do:

1.upadku kultury;
2.zniszczenia rodziny;
3.utraty dzieciństwa;
4.podważenia autorytetu rodziców;
5.zaburzeń w rozwoju hormonalnym dzieci;
6.zaburzeń w osobowości przez wprowadzenie dezorientacji wobec tożsamości męskiej i żeńskiej;
7.zamachu na rozwój heteroseksualności poprzez wspieranie wczesnego „coming out”;
8.olbrzymich kosztów społecznych spowodowanych zniszczniem rodziny;
9.katastrofy demograficznej wywołanej oddzieleniem seksualności od płodności;
10.porzucenia wiary.
Czy to nie wystarczy?

Zdecydowanie przestrzegam Polaków, by nie szli naszą drogą. Musicie wiedzieć, że obecnie stosowana jest w tej dziedzinie taktyka małych kroków, nazywana także taktyką „salami” - osiągania celu po kawałeczku, na tyle, na ile w danym momencie się da. W ramach tej strategii wykonuje się tylko taki ruch, który w danym momencie jest możliwy... Stoi przed wami ogromnie trudne zadanie – obrona waszych dzieci i młodzieży przed edukacją seksualną. Potrzeba wam wiele sił, by wygrać tę walkę.

Ale czy to oznacza, że dzieci i młodzieży wcale nie trzeba wprowadzać w tę tematykę?

- Trzeba dzieciom mówić o rozwoju, o tym, co dzieje się z ich ciałem, trzeba uczyć ich budować dobre, zdrowe relacje, uczyć prawdziwej miłości. Dać im fundament, a jest nim miłość, która mówi: „Ty, tylko Ty”. Musicie przekazywać swoim dzieciom prawdę o aborcji, o antykoncepcji. To jest nasza odpowiedzialność wobec dzieci i społeczeństwa. Godzina wybiła. Musicie działać, aby to, co dzieje się na Zachodzie, nie zaistniało w Polsce. Musicie ochronić wasze dzieci i młodzież.

Dziękuję za rozmowę.
Małgorzata Pabis

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/13533,musicie-ochronic-wasze-dzieci-i-mlodziez.html

Brak głosów