Inicjatywa AntyNuklearna
Inicjatywa AntyNuklearna powstała jako reakcja na przyjęte przez polski rząd założenia polityki energetycznej, w których budowa elektrowni atomowych, jest traktowana jako konieczność. Pierwszy raz próbę taką podjęto w Polsce w 1982 roku w stanie wojennym , konsekwentny opór społeczeństwa plany te pokrzyżował. Budowę elektrowni atomowych w Żarnowcu i Klempiczu wstrzymano. Niestety, korzystajac z narastajacej bierności społecznej, powrócono do tych planów w 2005 r., wbrew tendencjom cywilizowanego świata. Uznajemy za niedopuszczalne, by w kraju w którym zdecydowana większość obywateli jest tego typu inwestycjom przeciwna, władze podejmowały decyzje ponad ich głowami, w zaciszu gabinetów, bez rzetelnych konsultacji społecznych. Skandaliczny jest również sposób w jaki prezentują problem tzw. "wolne media", w których krytyczne głosy są ignorowane, lub prezentowane w sposób wybiórczy, a debata publiczna ogranicza się do jednostronnych komunikatów o rzekomej nieszkodliwości, ekologiczności i taniości energii nuklearnej. Członkowie atomowego lobby prezentowani są w nich jako bezstronni fachowcy.
Nie zgadzamy się z takim ujęciem sprawy. Naszym zdaniem budowa elektrowni atomowych niesie za sobą znacznie więcej zagrożeń i szkód niż ewentualnych korzyści. Naszym celem jest przełamanie jednostronności oficjalnych mediów, prezentacja społeczeństwu krytycznych analiz na temat energii nuklearnej, wywołanie otwartej debaty publicznej, a także promowanie rozwiązań alternatywnych. Zapraszamy do lektury, przemyśleń i wyciągania wniosków. Sprawa dotyczy nas wszystkich, zagrożenie jest realne. Przyłącz się do nas, działaj, zanim będzie za późno!BĄDŹ AKTYWNY ZANIM BĘDZIESZ RADIOAKTYWNY!!!
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 996 odsłon
Komentarze
Ekolodzy o elektrowniach atomowych
19 Maja, 2011 - 16:16
Niektórzy uważają, że żyjemy w czasach postpolityki i upadku ideologii. Kampanie ekologiczne wywierające coraz większy wpływ na naszą obecną rzeczywistość, jak w przypadku dyskusji o energii atomowej, zdecydowanie przeczą tym twierdzeniom. W powyższej zwięzłej "notce" agitacyjnej znajduje się tak wiele nieścisłości i klisz, że z pewnością należałoby poświęcić na ich pisemne "odczarowanie" więcej czasu, niż autorzy akcji przeznaczyli na obmyślenie swej strategii. Wypada jednak zwrócić w tym miejscu uwagę na niedorzeczność samej "antynuklearnej" argumentacji. Zdaniem twórców tej inicjatywy "budowa elektrowni atomowych niesie za sobą znacznie więcej zagrożeń i szkód", niż korzyści, ale trudno doszukać się w tym miejscu czegokolwiek poza perswazją i oddziaływaniem na emocje. Podobnie przedstawia się strona informacyjna grupy. Na warunkach dyktowanych kampanią strachu i uprzedzeń wobec niedoinformowanego społeczeństwa niemożliwe jest "wywołanie otwartej debaty publicznej". Wspominając o potrzebie zaangażowania "bezstronnych fachowców", autorzy akcji sami występują jednoznacznie w charakterze lobbystów. Czym bowiem miałoby być "promowanie rozwiązań alternatywnych", jeśli nie "zieloną technologią", energią wiatrową i słoneczną, która w skali przemysłowej okazuje się zupełnie nieefektywna i zmusza państwo do polityki reglamentacji. Niektóre kraje zachodnie doświadczają obecnie "dobrodziejstw" takiej ekologicznej rewolucji, za której konsekwencje płacą zwykli obywatele. Budowę elektrowni atomowej w Polsce w latach 80. powstrzymał nie tyle opór społeczny, co ogólnoświatowe psychologiczne skutki katastrofy w Czarnobylu, które, jak wielokrotnie objaśniał profesor Z. Jaworowski, były znacznie mniej groźne, niż początkowo podejrzewano. Mimo to ekolodzy, wykorzystując niewiedzę społeczeństwa, chętnie powołują się na wspomniany przykład, podobnie jak w przypadku incydentu w Three Mile Island z 1979 czy ostatnio Fukushimy. Wbrew medialnej histerii "tendencją cywilizowanego świata" wcale nie jest rezygnacja z energetyki jądrowej, o czym świadczą decyzje Francji o modernizacji własnej sieci energetycznej i postępujący rozwój tej technologii na niemal wszystkich kontynentach. Szczególnie zainteresowane energetyką atomową są kraje z niedoborem energetycznym lub rozwijające się. Polska z pewnością do krajów zamożnych pod tym względem nie należy. Do tej pory jedynie Niemcy zapowiedziały wdrożenie programu zawieszenia pracy niektórych elektrowni atomowych. Powagę ich decyzji zwiększa fakt, że rząd w Berlinie musi być świadomy konieczności zwiększenia w tej sytuacji importu energii z zagranicy. Czy w takim kierunku "cywilizowanego świata" powinna zmierzać także Polska, zwłaszcza mając na uwadze nasze położenie geopolityczne? Pytanie pozostawiam do rozważenia.