Komentarze użytkownika

Kiedy Tytuł Treśćsortuj malejąco Głosy Do zawartości Komentarz do
Obrazek użytkownika Milton
14 lat temu Sine ira et studio - bez gniewu i namiętności     Kuman, dziękuję za ciekawy tekst. Z zalecanych przeze mnie tekstów zwróć uwagę na tekst Józefa Mackiewicza prezentujący w sposób nietuzinkowy osobowość Studnickiego. Studnicki żył polityką i był człowiekiem honoru z XIX wieku. Znaczyło to, że człowiek honoru nie mógł kłamać. Polityka oznaczała wyrzeczenie się kłamstwa. Jeżeli nie była to prawda, to przynajmniej nie na taką skalę, jak w dzisiejszych czasach.      Przyznaję, że w Studnickim fascynuje mnie jego wolność w sądach, jego nonkonformizm, odpowiedzialność za słowo, świadomość, że każda kropla krwi polskiej, musi być chroniona, za wszelką cenę. Tego brakuje w dzisiejszych czasach.      A poza tym to S. Michalkiewicz wypowiedział kiedyś bardzo ciekawą myśl: "państwa dzielą się na poważne i niepoważne". Niemcy zaliczają się do tych pierwszych,Polska niestety do drugich. Jest to temat do b. poważnych rozmyślań. pzdr Milton Czas sięgnąć po myśl Władysława G. Studnickiego
Obrazek użytkownika Hun
Obrazek użytkownika Milton
14 lat temu Manipulator i narzędzie manipulacji     Miałem z tym panem do czynienia. Poza umiejętnością pisania artykułów na parę, które są odgrzewanymi kotletami, a walor świeżości miały około roku 1990, to jest facet który manipuluje ludźmi i który jest narzędziem manipulacji. Jego główną specjalnością jest uwodzenie młodych wykształconych osób i wpuszczania ich w kanał, na pewnym etapie bardzo aktywnego życia. Po czymś takim, większość występujących z UPR-u jest trwale zrażona do polityki.     Sam  określał się mianem ideologa - socjocybernetyka. To przez socjocybernetykę doszedł do liberalizmu. A po drodze była jeszcze karty brydż, a przede wszystkim poker. Rzekomy wyjazd na stypendium do Paryża był w rzeczywistości karcianym tournee. Rozpoczynał wiele kierunków studiów, ale żadnego nie skończył. Osobiście wątpię, czy uzyskał tytuł magistra filozofii, prawdopodobnie dlatego tak gardłował za Kwaśniewskim, który również nie skończył studiów.    Idee socjocybernetyki p. Mikke z "Dialogów" S. Lema wydanych w 1955 r. W następnym wydaniu z 1971 Lem korygował swój optymizm poznawczy związany z socjocybernetyką. Mikke coś pisał na ten temat w piśmie specjalistycznym "Problemy Cybernetyki" (dawno temu czytałem to). Mikke w swoich działaniach wykorzystywał to jako tajne narzędzie poznawcze. Był w tym bardzo podobny do komunistów, których tajną bronią poznawczą była dialektyka marksistowska. Pasuje to jak ulał do roli KAPŁANA-GNOSTYKA.     Przydomek Korwin pan Mikke dodał sobie do nazwiska bodajże w połowie lat 80' i zawsze podkreślał, że skrót JKM, prócz Janusza Korwina Mikkego pasuje do Jego Królewskiej Mości. Jest to odbicie jego manii wielkości. Swoim wyznawcom głosił parę tez zbieżnych z liberalizmem w swojej wersji, a gdy trzeba było rozstrzygać pewne rozbieżności, to odwoływał się do swojego prywatnego objawienia tj. do socjocybernetyki. Na gruncie cybernetyki b.popularnej w latach 60' i 70' w Polsce Mikke rywalizował z doc.Józefem Kosseckim z WSP w Kielcach, b. endekiem przekręconym na komunę, autorem książki "Cybernetyka społeczna".     Mikkego podejrzewano o działalność na rzecz tajnych służb obcego imperium. Głośno było o jego kontaktach z rosyjskim aferzystą-bankierem Bogatinem. Niektórzy wskazywali na rolę Mikkego w przedwczesnym odpaleniu "listy Maciarewicza", a także na rolę w obaleniu rządu Suchockiej, co umożliwiło dojście do władzy postkomunistów. Jego stałym prymitywnym młotem, którym wali po głowach przede wszystkim polityków prawicy, to jest jego etykietowanie. Wg jego kodu największym potępieniem jest bycie "socjalistą", jest to jakby klątwa. Kryterium tego, kto nim jest należy do Mikkego, który przypomina w tym Goeringa, który mówił: "o tym kto jest Żydem, ja decyduję". Takich smaczków jest więcej. Mikke jest dyżurnym "prawdziwym" prawicowcem na salonie, gdy TVN nikogo nie uda się zwerbować do kretyńskiej audycji, to zawsze może liczyć na prawdziwego prawicowca.     Po każdych wyborach w UPR-ze podnosi się lament i młodzi zaczynają reformować zasady, które mają przynieść upragniony sukces, padają te same słowa co przed laty i nic się nie zmienia, bo nie ma prawa się zmienić. Wyznawcy Mikkego próbują go naśladować. Wychodzi to bardzo żałośnie. Bo w sekcie jest miejsce tylko dla jednego kapłana. Tylko żal mi takiego kolegi B.            z naszego portalu głoszącego słowo objawione Mikkego. Szkoda mi jego inteligencji i czasu. Ilu fajnych ludzi chodziło tą ścieżką, wystarczy przejrzeć stare numery "Najwyższego Czasu". pzdr Milton Mikke rozłamowiec
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Milton
14 lat temu Nie było zdrady, jest tylko czarna legenda     Nawet gdyby Brygada Sosabowskiego szczęśliwie dotarła nad Wisłę i wzięła udział w Powstaniu Warszawskim, to i tak nie przechyliłaby zwycięstwa na naszą stronę. Jej straty byłyby z pewnością nie mniejsze niż pod Arnhem.     Zapominamy o jednym, że udział Polaków w zachodniej koalicji był możliwy dzięki brytyjsko-amerykańskiej logistyce. Było to potężne przedsięwzięcie organizacyjne, sama walka była końcem długiego łańcucha wojennego. Co rzecz jasna, wcale nie umniejsza bohaterstwa i poświęcenia polskiego żołnierza. Rzecz w tym, że we wrześniu 1939 r. Polska - kraj rolniczy, będący we wczesnej fazie modernizacji przemysłowej nie był w stanie rywalizować logistycznie z Niemcami i Sowietami.     Zapominamy o prawdzie zdawałoby się oczywistej, że do prowadzenia zwycięskiej wojny (nie bitwy!)prócz dobrego, bitnego żołnierza, potrzebne jest dobrze zorganizowane zaplecze logistyczne, bo żołnierz głodny, źle uzbrojony, zmarznięty, bez dachu nad głową NIE WYGRYWA WOJEN. Poza tym żołnierz działa w określonych strukturach polityczno-wojskowych, które decydują kiedy i w jaki sposób wykorzysta się jego talenty militarne.    Polscy żołnierze, którzy znaleźli się na Zachodzie ofiarowywali swoje umiejętności, swoje życie - otrzymywali dach nad głową, wyżywienie, umundurowanie, uzbrojenie i wyszkolenie. Można mówić o kontrakcie, wzajemnie korzystnym, gdyż umawiające się strony wspólnie przyczyniały się do zwycięstwa nad Niemcami, co było celem głównym działań wojennych. Polscy żołnierze wywiązali się ze swoich zobowiązań, strona aliancka również, cel został osiągnięty. Obie strony poniosły ogromne koszty. Wielu Polaków straciło życie i zdrowie, strona aliancka poniosła ogromne koszty gospodarcze (ich żołnierze również ginęli, o czym zapominamy).     Koszty poniesione przez Brytyjczyków były potężne. Przez nie dumny Albion utracił na zawsze status mocarstwa. Możemy z Anglikami spierać się, kto więcej stracił - my Polacy, czy oni. Prawda jest taka, że polskie jednostki realizowały zadania powierzone im przez dowództwo alianckie i robiły to dobrze. W bitwie pod Arnhem strona aliancka przegrała. Bo na wojnie również się przegrywa, szczególnie gdy walczy się z tak trudnym i zaprawionym w bojach przeciwnikiem jak Werhmacht. Pech chciał, że padło to również na żołnierzy Sosabowskiego.     Dorabianie post factum, gdzie powinien znaleźć się Sosabowski jest niepoważne. Nie jest żadną tajemnicą, że polskie środowiska polityczne działające w Londynie w czasie wojny żarły się ze sobą, tak jak tylko potrafią robić to Polacy. Nie nadaremnie to o nich mówił Churchill, że "można coś zrobić dla Polaków, ale nie można nic z nimi zrobić". Po Jałcie, po Powstaniu Warszawskim, po ustanowieniu komunizmu w Polsce, po zapadnięciu "Żelaznej Kurtyny" w kręgach wspomnianych polityków zaczęło się "rozliczanie". Gdy istniał PRL, to nie wypadało mówić o groteskowości tego środowiska, plotkarstwie, zawiściach, tworzeniach fałszywych mitów.    Trzeba rzetelnie spojrzeć na historię, wybrać z niej budujące momenty, a jest ich niemało i przestać płakać nad sobą i oskarżać cały świat o zdradę. A o ocenę wojskową trzeba prosić fachowców. Autor tej wypowiedzi, przedyskutował  aspekt militarny przedsięwzięcia gen. Sosabowskiego z b. oficerem, mającym pojęcie o logistyce i operacjach wojskowych, który potwierdził ten tok rozumowania. pzdr Milton Zbędny jak Polak
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Milton
14 lat temu Odpowiadam Oszołomowi     Nie wiem, dlaczego mam siatkarzy traktować jako grupę -kolektyw mało "kumatych" facetów. Przecież mają ojców, matki, rodzeństwo, żony, teściów tj. osoby, mieszkające w Polsce i lepiej czy gorzej orientujące się w grach politycznych.     Ponieważ traktuję ich poważnie, jak obywateli kraju w którym mieszkają i uprawiają sport, to NIE przyjmuję do wiadomości, że są nieświadomymi dzieciakami wrobionymi przez demonicznych działaczy PZPS. Któryś z kolegów słusznie napisał w komentarzu u Kryski, że po takiej wpadce, każdy z siatkarzy powinien starać się o prywatne spotkanie z Prezydentem.      Co do zarzutu, że niewłaściwie odczytałem notkę o siatkarzach z WP, to wyjaśniam, że każdą informację z portali WP, Onetu, Gazeta itp. odczytuję i odfiltrowuję z przemycanych w nich czasami ordynarnie prymitywnych interpretacji. Z cyt. artykułu interesowało mnie tylko samo zdarzenie, które miało miejsce, a nie wybielające tłumaczenie, które de facto każe mi traktować panów siatkarzy jak przedszkolaków, którymi ktoś manipuluje. pzdr Milton Siatkarze dołączyli do FPP - Festiwalu Poniżania Prezydenta
Obrazek użytkownika tonymld
Obrazek użytkownika Milton
14 lat temu Kapitanie - doświadczenia Soprano Family     Nikt nie wie, jak to boli goleń po meczu, po stahhciu z takim bhhutalem jak Grzesiu z Whhocka. Stahham się ghhać z nim w jednej drużynie, ale czasami się miga. Zastanawiam się, czy w hhamach pahhytetów nie kazać ghhać z nami Ewce Kopaczance w jednej dhhużynie i Julce Piterzance w dhhugiej. Whheszcie będę mógł komuś oddać.    A najgohhsze katusze przechodzę jak słyszę ploty, że Krzysiek z Banku hhozpowiada, że mam za słabe Pentium do rządzenia. A co kuhhhwa Radek ma lepsze ? Dobrze, że ten Waldek od strażaków podpowiada mi, co hhobić. Chyba oddam mu Zbycha Chlebosia, bo on ma wygląd taki "PeeSeLowki", z puhhawkami na gębie nie pasuje do nas "pięknych chłopców". Zadzwonię do Fahhwała, żeby w TVP 1 o 20:10 puścił nowe odcinki "HHodziny Sophhano", niech nahhód się edukuje. Don Donek     pzdr   Donald Tusk - capo di tutti capi, czy zwyczajny dyletant ?
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Milton
14 lat temu Polska mniejszość - niemcka większość     Polecam książkę niemieckiego historyka Martina Broszata "200 lat polityki niemieckiej wobec Polski" napisaną w 1965 r. Jest to bardzo solidny przegląd relacji polsko-niemieckich. Szkoda, że nasi historycy nie zdobyli się na takie opracowanie. W relacjach polsko-niemieckich w Międzywojniu występował pewien paradoks. Politycy weimarscy stosowali wyjątkowo chamskie metody wobec Polski, dopiero po dojściu Hitlera do władzy sprawy zostały w miarę uregulowane, tak było gdzieś do roku 1938. Warto sięgnąć również do znakomitej książki "Polityka Becka" Stanisława Cata- Mackiewicza (ostatnio wydana przez krakowskie wydawnictwo "Universitas")    Okres 1939-1945 to inny rozdział historii. Natomiast po 1945 roku gwarantem interesów Polski ściślej mówiąc PRL był Związek Radziecki, a problematyka mniejszości niemieckiej pojawiła się w drugiej połowie lat 80, w okresie zmierzchu systemu komunistycznego. Polityka niemiecka prowadzona jest bez fajerwerków, nastawiona jest na długi marsz w przeciwieństwie do humorzasto-romantycznej polityczki polskiej. pzdr Milton Niemieckie kłamstwa w sprawie mniejszości narodowych...
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Milton
14 lat temu Trudny i długi marsz     Polska jest słabym państwem. Oczywiście, w tym zawiera się również słabość naszego systemu demokratycznego". Myślę, że ta teza jest na tyle silna, że nie trzeba jej dowodzić.    Powstaje problem diagnozy i terapii ( podmiotu leczącego, środków i metod leczenia) oraz czasu trwania.    Zwolennicy JOW twierdzą tj. stawiają diagnozę, że zło tkwi w systemie wyborczym i ich propozycja o JOW jest zarazem wskazaniem metody terapii. Faxe w swoim ciekawym przykładzie podaje rozwiązania kanadyjskie, dostosowane do tamtejszej kultury politycznej, prawnej i obywatelskiej. Warto podkreślić powiązanie wyborów z systemem finansowania tych wyborów! Jest to rozwiązanie systemowe !    Ja nie zgadzam się z tą diagnozą. Podobnie jak Katarzyna wcześniej podpisywałem się na liście popierającej inicjatywę wprowadzenia JOW. I zrewidowałem swoje stanowisko.    Uważam, że słabość państwa wynika z niskiej kultury politycznej, prawnej i obywatelskiej, co znajduje swój wyraz w niestabilności polskiej sceny partyjnej, która ciągle jest "w budowie".    Bo to partie polityczne są podmiotami działającymi w ramach systemu demokratycznego. Partie są takie, jakie są o nich wyobrażenia społeczeństwa, kształtowane przez właścicieli mediów. I tu mamy do czynienia z klasycznym sprzężeniem zwrotnym, zapętleniem, które świetnie opisuje stare przysłowie - "czegoś głupi - boś biedny, czegoś biedny - boś głupi". Wyjściem z tego zaklętego koła jest jego przerwanie. Próba podjęta przez Kaczyńskiego na razie się nie udała. Wygląda na to, że będzie to długa i wyboista droga, do zrozumienia tego, że dobry polityk jest na wagę złota, że jest rzadkim dobrem publicznym.   KLUCZEM do poprawy państwa i systemu demokratycznego jest świadomość obywatelska:                                                                                                                 - wzrost dyscypliny społecznej i autodyscypliny obywatelskiej,                                         - samoorganizacji i aktywność obywateli, a nie zachowania a'la kibic,                                - przełamywanie aptatii i konformizmu                                                                              - odrzucenie garba w tożsamości, jaki zafundowało Polakom środowisko ludzi rozumnych.    Są odznaki, że proces odrzucania świadomości "niższości" Polaków jest w toku. Są to jak widać czynniki określane jako miękkie. Być może nie obędzie się bez wstrząsów społecznych. To jest moim zdaniem - mainstream, główny nurt polityki polskiej i jest to długi, może bardzo długi marsz. Rządy PO są krokiem wstecz w tym procesie.    Obecny system wyborczy nie przeszkadza w modernizacji partii politycznych, co już należy ocenić pozytywnie.  pzdr Milton JOW a test "Stokłosy"
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Milton
14 lat temu Zgadzam się z tezami artykułu i uzupełniam     Saakaszwili zdobywał władzę jako antykomunista, zastępował starego lisa Szawardnadzego (ostatniego szefa MSZ b. ZSRR). Miał trudne zadanie, gdyż sytuacja gospodarcza Gruzji była i nadal jest trudna. To na fali spadku poziomu życia wywołanego regresem gospodarczym, który Gruzini przypisywali powszechnej korupcji doszedł do władzy. Był ucieleśnieniem nadziei na nowe. Młody, przystojny absolwent prawa Uniwersytet Columbia miał wstrzymać regres gospodarczy, wyplenić korupcję, poprawić poziom życia.     Okazało się, że w polityce wewnętrznej wcale nie poprawiło się, jego zaczęto oskarżać o zapędy dyktatorskie. Równocześnie nasiliły się tendencje odśrodkowe, w wymienionych w artykule krainach, których mieszkańcy jako prowincja, odczuwany spadek poziomu życia przypisywali nieudolnym rządom Tbilisinie. Klasyczna sytuacja: konflikt centrum - peryferie. Te nastroje nastroje niewątpliwie podsycane były przez Rosjan.       Saakaszwili miał dwie drogi - skupić się na problemach wewnętrznych, gospodarczych i pracą organiczną realizować obietnice wyborcze, czy skupić się na polityce zagranicznej tj. nierównej rywalizacji z Rosją. Nie wiemy, czy miałby czas realizować pierwszą drogę. Saakaszwili wybrał rywalizację z Moskwą i to nie drogą dyplomatyczną, lecz drogą konfliktu zbrojnego. Gorzej czytaj głupiej być nie mogło ! Rosjanie wygrali w tym starciu wszytko, również starcie z Polską i innymi państwami b. republikami ZSRR, które po akcji Prezydenta Kaczyńskiego stanęły za Gruzją. Okazało się, że akcja ta była prowadzona równolegle z akcją Unii Europejskiej pod przewodnictwem Prezydenta Sarkoziego. To on rozdawał karty, gdy naszemu Prezydentowi zostały tylko romantyczne gesty i przyznanie najwyższego odznaczenia polskiego Krzyża Wielkiego Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej człowiekowi niepoważnemu, bo takim jest Saakaszwili.     Możemy się obrażać na Rosjan, że brutale, na Zachód, że znowu zdradził, ale nie możemy zapominać o prostej zasadzie, że "ślepy w karty nie gra". pzdr Milton Gruzja - winna czy niewinna?
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Milton
14 lat temu Talmudyzujesz Bacz     Skupiasz się na szczegółach, bez zrozumienia rzeczy zasadniczych. Nie zapominaj o brzytwie Ockhama. W tym co robisz, przypominasz pewnego kabaretowego polityko-gnostyko-proroko -cybernetyko- pokerzysto - brydżystę JKM. Daj sobie z tym Przyjacielu spokój, zanim przeżyjesz rozczarowanie Geniuszem z Józefowa.      Kontynentalne systemy polityczno prawne opierają się na przede wszystkim na rozwiązaniach wypracowanych we Francji i Niemczech i WCALE NIE SĄ GORSZE od rozwiązań anglosaskich. Czas wreszcie to powiedzieć. Rozwiązania niemieckie uważane są za gorsze tylko dlatego, że Niemcy przegrały wojnę. Ale jest to temat na inne opowiadanie.       Polskie systemy są systemami kontynentalnymi, wzorwanymi przede wszystkim na rozwiązaniach niemieckich. Niemieckie podejście do systemów oznacza dyscyplinę i dobre procedury - bo Niemcy to ludzie procedur, ktoś nazwał ich również Chińczykami Europy. Z tym jest gorzej u Polaków, ze słowiańską biernością i słomianym zapałem. Często rozwiązania instytucjonalno-prawne grzeszą niespójnością systemową, co rozrywa je od wewnątrz. Wynika to z niedouczenia prawodawców, którzy usiłują łączyć to, czego nie da się złączyć. W rezultacie zamiast systemu, mamy do czynienia z hybrydą, z quasi-systemem. Na dużą skalę do czynienia mieliśmy z tym zjawiskiem, gdy robiono "nakładki ustawowe" na ustawy uchwalone za komuny.     Z mieszaniem w systemach trzeba być bardzo ostrożnym. Pewne podobieństwa związane z "rozhermetyzowaniem systemu" możemy obserwować w systemach informatycznych i systemach politycznych. Implementacja JOW w państwie, którego zdecydowana większość obywateli ma pasywny stosunek do spraw obywatelskich wcale nie polepszyła sytuacji, a może jeszcze prowadzić do kolejny dysfunkcji systemu. pzdr Milton JOW a test "Stokłosy"
Obrazek użytkownika Harcerz
Obrazek użytkownika Milton
14 lat temu Sprytny wielki językoznawca Jerry Dżoo-Vin      Był kiedyś taki film przygodowy "Długie łodzie Wikingów", gdzie w końcowych scenach Wikingowie dostają się do jakiegoś arabskiego miasta, w którym atrakcją jest długa brzytwa w kształcie ogona dinozaura, nad którą delikwent klęka na desce                       i po uruchomieniu zapadni jest SPUSZCZANY PO BRZYTWIE.  Może ta scena weszła do wyobraźni plebejskiej, a wielki  dr phil Jerry Dżoo-Vin, twórczo przejął fraze-sologię proletów.      Gdy studiujemy gwarę więzienną, dziwimy się jędrności i dosadności tzw. grypsery. Docenił to np. W. Łysiak i w powieści "Lider", gdzie wkłada w usta pewnemu jegomościowi, też z królewskiego miasta Krakowa jak Jerry, o ksywie "Blankiet" vel "Zecer" znamienne zdanie "puzon wam w oklapichę".    Tym optymistycznym akcentem kończę, w długi październikowy wieczór przy herbacie, balladach Oscara Petersona gdy za oknem ciemno ;-) pzdr Milton Dandysi z PO
Obrazek użytkownika Anonymous

Strony