|
9 lat temu |
Marcinie - "co kraj, to obyczaj" to zdrowe podejście ale małpowa |
nie, polegające na spychaniu własnych tradycji i obyczajów narodowych do rynsztoka i sztuczne wprowadzanie, narzucanie cudzych na ich miejsce co właśnie się dzieje - haloweeny, walentynki, indyk na Wigilię, epifania 6 stycznia itd., tylko po to by pokazać nie wiadomo komu i nie wiadomo po co jakie to my Polacy "lyberalne, tolerancyjne i jewropejskie som" czyli "nowoczesne", to wyraz prostactwa.
Nie mylić oczywiście prostactwa z prostotą, o godności osobistej, a już tej - godności narodowej i dumy z narodowej przynależności, którą niektórzy chcą dziś sprowadzić do "etnicznej", nawet nie wspominając...
PS. Marcinie Brixen! A może i "All"?... Ku porzepieniu serc iście polskich i pohyblowi pseudopatriotów, ku pragmatyzmowi prymitywnego i pragmatycznego (instynkt samozachowawczy) pojmowania swej własnej polskości jako narodowej tożsamości i przynależności pozwolę sobie na pewną "prywatę" - ja się wkurzam podwójnie na takie coś na co Ty protestujesz w swój sposób, bo 40 lat mieszkam poza Polską ale przez ten czas NIKT mi nie narzucał które obyczaje mam respektować w miejsce moich polskich, na których wyrosłam i się ukształtowałam jako osobowość. I gdyby ktoś próbował mi je narzucać w moim domu to by "wyleciał przez okno" czyli nigdy więcej nie miał prawa wstępu do niego -ani po linii np. tzw. stosunków sąsiedzkich czy np.służbowych, zawodowych, ani po żadnej innej, krótko nazywanej relacjami socjalnymi (nie mylić z socjalizmem- to uwaga dla pewnych indywiduów latających po całym portalu i pałujących nawet za to, że ktoś napisze iż niebo jest z reguły niebieskie, trawa zielona, cukier słodki, a woda mokra, za co pałują nota bene wielu użytkowników i komentatorów ).... W mym dość długim życiu niejednokrotnie próbowano mnie "respektować", wtłaczać "w ramy" i nawet okazało się, że tzw.misja polska (mieszkam zagranicą) robiła mi przez kilka lat koło pióra co wydało się zupełnie przypadkiem, że miałam być "zniszczona" ( może kiedyś książkę napiszę o tym jak polska dyplomacja niszczy obywateli, którzy nie mają zamiaru się kłaniać ani jej, ani tym, którzy ją namaszczają na urząd ambasadorów, konsuli, hehehe) i skończyło się na tym, że w pewnym momencie... contessa podziękowała państwu przyjęcia za etaty ( jakieś 7 lat temu i ku zaskoczeniu również samej misji), podjęła działalność na zasadzie wolnej praktyki i dziś wszyscy.... mogą jej nadmuchać, a tzw."misja RP" najwyżej pocałować w doopę ! ! Efekt niekłaniania się nikomu jest taki, że... mam się o wiele lepiej niż wielu moich kolegów po fachu, nawet o wiele lepszych ode mnie jako instrumentaliści i zasługujących na o wiele więcej niż zapierniczanie na etacie i okradanie - wielokrotne bo przez ministerstwo kultury, przez dyrygenckie i impresarskie ment/dy we wzajemnych relacjach, różnych innych pośredników i fiskusa. Dziś okrada mnie najwyżej fiskus ale... pracuję dla siebie, kiedy chcę i kiedy mnie "pasuje". I nikt nie zmusza mnie do kłaniania się tym, którym ani mi pasuje, ani widzę potrzebę...Ta wolność pozwala mi nawet na leczenie w Niemczech (kilka miesięcy temu operacja na mózgu i rehabilitacja bez żebrania w miejscowym NFZ lub via "fundacja" itd.)... Ta wolność pozwala mi wybierać - między narzucanymi kontraktami, w których realnie byłam niewolnikiem choć podobno bez żadnego ryzyka wyślizgania ale wyślizgana na maxa (już 12 lat toczy się kilka procesów mojej byłej "państwowej firmy" o statusie "narodowy" czyli np. opera narodowa, filharmonia narodowa, z Grekami i z Hiszpanami, reprezentowanymi nota bene przez... hehehe, greckiego impresaria, warunki lokalne mam oczywiście na uwadze ) i co najmniej na 5 000 euro na łebka za casus, których było kilka.Sorry, ale dziś jako OOD to ja 5 tys. euro na czysto mogę zarobić dla siebie, na dodatek z zadowoleniem swego "artystycznego ego" hihihihi ;P;P, w 2 miesiące jak się dobrze postaram i przez następne 10 leżeć pępkiem do góry i się wachlować, nie muszę tłuc się przez tysiące kilometrów autokarem i waletować w hotelu odległym od sali koncertowej... 200-300 km bo "impresariu" 3-4 x taniej wychodziła benzyna niż nocleg 100 m od sali koncertowej i patrzeć na suszące się gacie, staniki i skarpety na sznurkach, rozpiętych między półkami autokarowych bagażników, choć widok to i komiczny, i może egzotyczny dla niektórych ale dla regularnie peregrynującej za zarobkiem braci muzycznej, całkiem normalny . Tak miałam na "państwowym etacie" i zasuwałam przez prawie 24 miesiące by wyrobić 5 000 euro. I byłam i "pampersem i służebną od ich zmiany" w jednym.
Pozdrawiam Autora.
PS2. Na NP.PL takie "pampersy i służebne od ich zmiany w jednym" czyli pseudopatriopatria/rchalne indywydua zasuwają 24(24h pałując na okrągło i jak leci - osobiście albo przez swych najemników - wszystko co protestuje przeciw deptaniu Polski, polskiego obyczaju, polskiej tradycji i wyraża to w swój sposób, naturalny, indywidualny " w miejscu, czasie i przestrzeni". Przykładem - spałowana przez nie notka Marcina Brixena i komentarze pod nią na tle patriatyczniePOprzykładnych "patriatycznych" egzekwii patrioidów nad "patriatycznie-zdegenerowanymi" utyskiwaniami nad patriatycznie-zdegenerowanymi obyczajami zupełnie nie"patria"tycznie niezdegenerowanych Polaków, hehehehe !
Trochę zawile i trochę "po chińsku", konfucyjnie mi wyszło :D:D:D, ale "P"atriatyczna "P"ałkareczka wyłowi w mig "klimaty" i... albo minusową piąteczką z woleja albo po chińsku zza węgła za -1 wyjedzie ... Hehehehe! Może nie zaraz - nie dziś, ale za dzień, za dwa, za... I niekoniecznie tu. Hehehehe! Salut, partiom...ptycznym strażni(cz)kom i westalkom wiecznego ognia... burdelu. Upssss.... :D:D:D
|
4 |
Norodom Sihanouk albo psikus! |
|