Konferencja klimatyczna, część 2, ostatnia

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Młoda pani od polskiego uspokoiła sytuację i przestawiła pana policjanta, z pionu, komendy, sekcji i tak dalej. Pan policjant przywitał się cały czas się uśmiechając i dzielnie znosząc szepty "ja się ciebie nie boję", "niebieski jak smurf", "niech pan pokaże pałę" czy "chcę wstąpić do policji". Jedynie zmrużone oczy i zaciśnięte usta wskazywały, że pan policjant usłyszał odzywki trzeciej a.
- Drogie dzieci! - zagaiła młoda pani od polskiego. - Należy dbać o środowisko. A jak dbamy o środowisko? Na przykład oszczędzamy wodę, bo niedługo jej zabraknie. I segregujemy śmieci. A dlaczego?
- Bo niedługo ich zabraknie - odpowiedział Łukaszek. Pani go skarciła i powiedziała dzieciom, źe dzisiaj wezmą udział w zwalczaniu CO2. Zwalczać CO2 będą uświadamiając kierowcom czy jeżdżą dobrze czy źle. Samochody do kontroli będzie zatrzymywał pan policjant, a my, drogie dzieci będziemy wręczać kierowcom owoce. Nie jedz tego! - krzyknęła młoda pani od polskiego i dała Grubemu Maćkowi po łapach. - Co to ja mówiłam? Drogie owoce... Nie, drogie dzieci. Drogie dzieci! Kierowcom, którzy jadą poprawnie będziemy wręczać jabłka, a kierowcom, którzy jadą źle będziemy wręczać co?
- Mandaty! - odparła chórem trzecia a.
- Nie! Cytryny!
- Czemu cytryny? - zapytał Gruby Maciek.
- Żeby kierowcom było kwaśno i niedobrze! - powiedziała młoda pani od polskiego ignorując głosy dzieci, że przecież cytryna do herbaty jest pyszna.
Rozpoczęła się akcja. Pan policjant zatrzymywał samochody, a dzieci wręczały kierowcom odpowiedni owoc. Pierwszy kierowca akurat jechał poprawnie. Podszedł do niego okularnik z trzeciej ławki i wręczył mu jabłko.
- Powiedz panu, że jechał trzydzieści kilometrów na godzinę - podpowiedział mu pan policjant.
- Jechał pan jak dupa - uprzejmie powiedział okularnik do pana kierowcy. Wybuchła awantura.
- To mój stary! - krzyczał okularnik. - Powiedział, że jak ktoś człapie trzy dychy, to jest dupa a nie kierowca!
Kierowca krzyczał, że nie pozwoli się obrażać przez byle gówniarzy i wytoczy wszystkim proces o obrazę. Wtedy policjant wlepił mu mandat za przeterminowany bandaż w apteczce.
Dalej akcja przebiegała spokojnie. Kierowcy zazwyczaj reagowali apatycznie, czasami wykazywali radość, że nie będzie mandatu tylko cytryna. I tak to trwało do momentu, kiedy pan policjant zatrzymał nowy, błękitny samochód. Za kierownicą siedział pan kierowca o czerwonej twarzy, a na tylnym siedzeniu starsza pani. Pan kierowca najpierw krzyczał, że niczego złego nie zrobił.
- Skręcił pan w prawo kiedy nie świeciła się zielona strzałka - poinformował go pan policjant. - Ale nie dostanie pan mandatu.
- O - pan kierowca się ucieszył.
- Za karę dostanie pan owoc - poinformował go pan policjant. Do pana kierowcy podeszła dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza i dała mu cytrynę.
- Ile płacę? - kierowca powąchał cytrynę i aż mu twarz wykrzywiło.
- To jest za darmo. I niech pan jedzie już bo tamuje pan ruch.
- Za darmo? - kierowca najpierw był podejrzliwy ale potem uśmiechnął się szeroko. - Matka ! Za darmo cytryny dają! Debile jakieś!
- Zenuś, to na pewno jakiś podstęp... - odezwała się płaczliwie starsza pani na tylnym siedzeniu.
Młoda pani od polskiego strasznie się zdenerwowała i zrobiła panu kierowcy wykład o ekologii ale on nie słuchał, tylko wsiadł i odjechał.
Po dwóch minutach przed nimi zatrzymał się nowy, błękitny samochód.
- To pan? - zapytał zdumiony pan policjant. Pan kierowca potwierdził i poprosił o cytrynę. Gruby Maciek (była jego kolej) był tak zaskoczony, że wręczył mu ją bez słowa.
Po kolejnych dwóch minutach ponownie zatrzymał się nowy, błękitny samochód.
- To znowu pan - rzekł z nienawiścią w głosie pan policjant. Kiedy kierowca poprosił o cytrynę, pan policjant poinformował go, że skręcił na zielonej strzałce, czyli jechał prawidłowo, a więc nie dostanie cytryny tylko jabłko.
- Sram na jabłko, chcę cytrynę - upierał się pan kierowca. Pan policjant uparł się, że kierowca dostanie jabłko a jak mu się nie podoba, to niech spada.
- Zenuś, połakomiłeś się, a za darmo nic ni ma, oj biedni my, nieszczęśliwi... - zapłakała starsza pani na tylnym siedzeniu. - Władza nas zawsze szykanuje...
Łukaszek wręczył grzecznie panu kierowcy jabłko. Pan kierowca wsiadł i pojechał. Łukaszek popatrzył na trzymaną w drugim ręku cytrynę i poszedł w kierunku stojącej nieopodal limuzyny. Limuzyna miała jakąś kolorową chorągiewkę i mnóstwo nalepek na szybie. I miała od dłuższego czasu włączony silnik, z rury wydechowej wydobywał się strumień spalin. Łukaszek zapukał w szybę, a kiedy zjechała w dół wręczył szoferowi cytrynę.
- To za karę - oświadczył. - Zatruwa pan środowisko. Gazy, spaliny, CO2. Przez pana umrą mrówki!
Pan szofer zaproponował, żeby Łukaszek cytrynę sobie wsadził. I zaczęła się awantura. Podeszli pozostali uczestnicy akcji. Gruby Maciek poinformował szofera, że jego matka powinna była się wyskrobać. Policjant poinformował szofera, że jego auto zatruwa środowisko. Wtedy szofer wysiadł i zaczął krzyczeć, że nic mu nie mogą zrobić bo on wozi dyplomatów. Szedł w ich stronę, a oni się cofali. W skrócie pan szofer poinformował zebranych, że czeka na ważnego gościa z konferencji klimatycznej. Gość jest z Afryki, więc w samochodzie musi być ciepło. I powiedział coś o krawężnikach i bachorach.
Ponieważ szofer odszedł kawałek od limuzyny i stał do niej tyłem nie zauważył dziewczynki, która zawsze odzywała się jako pierwsza. Dziewczynka obeszła auto i na siedzenie kierowcy, obite skórą, rzuciła chusteczkę, którą wcześniej wycierała sobie buty z psich odchodów i dyskretnie wycofała się.
Pan kierowca nie zauważył chusteczki. Nawet wtedy, kiedy przestał się kłócić, wrócił do auta i na niej usiadł.

Brak głosów

Komentarze

Prawdopdobnie najleprzy odcinek od kilku miesiecy!

Vote up!
0
Vote down!
0
#9058

Wiedziałem ! :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#9062

Jak filmie Hichcoka: na haku wbitym w pierwszej scenie, ktoś w ostatniej musi się powiesić. :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#9065

Bo mi pomysł z użyciem chusteczki wpadł w ostatniej chwili :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#9084