„PROMILITO” – DROGA DO WŁADZY. (1) WÓDZ (ws-media "Aleksander Ścios")
„Armia Czerwona obroniła Wielka Socjalistyczna Rewolucje Październikową przed obca interwencja, a także niosła decydujący wkład w rozgromienie niemieckiego faszyzmu. To ta armia przyniosła Polsce wolność.
Dzięki wspólnej walce polskich i radzieckich żołnierzy, w walce o socjalizm, wolność, trwały i sprawiedliwy pokój, zrodziło się Ludowe Wojsko Polskie, krzepła przyjaźń i polsko-radzieckie braterstwo broni. Dziś armia radziecka stoi na straży bezpieczeństwa i światowego pokoju.” – tak obecny komendant główny Stowarzyszenia PROMILITO, gen.Tadeusz Wilecki widział rolę Armii Czerwonej jeszcze w roku 1989, gdy przemawiał w Klubie Śląskiego Okręgu Wojskowego w Katowicach.
Pisząc w maju tego roku o powstaniu Stowarzyszenia PROMILITO, zastanawiałem się na celem powołania tej organizacji, złożonej z oficerów ludowego wojska i Wojskowych Służb Informacyjnych. Pod pretekstem legalnego stowarzyszenia, ludzie ci rozpoczęli budowanie w wojsku tzw. struktur poziomych, nawołując żołnierzy czynnej służby do tworzenia okręgów, a nich placówek, będących podstawowymi jednostkami organizacyjnymi Stowarzyszenia. PROMILITO składa się, bowiem z Komendy Głównej i sieć struktur terenowych, tworzonych przy garnizonach wojskowych. Na podstawie uchwały nr 1 z dnia 07 maja 2008 r, zorganizowano siedemnaście okręgów Stowarzyszenia. Struktura ta pokrywa się z podziałem terytorialnym kraju i obejmuje obszar całej Polski. PROMILITO wprost zachęca swoich członków i sympatyków do tworzenia placówek w garnizonach WP, co wydaje się zachowaniem niezgodnym z prawem, zakazującym na terenie jednostek wojskowych działalności organizacji o charakterze zbrojnym lub politycznym. A taki właśnie – wbrew oficjalnym deklaracjom władz - może być rzeczywisty charakter i cel działalności PROMILITO.
Warto zauważyć, że choć stowarzyszenie działa od marca bieżącego roku, prowadzi już bardzo ożywioną działalność, organizuje cykliczne spotkania, zapowiada stworzenie własnego biuletynu i coraz częściej zabiera głos w sprawach obronności.
Po okresie kilkumiesięcznej działalności można zaryzykować dziś tezę, że budowanie struktur w wojsku wydaje się jedynie środkiem do osiągnięcia głównego celu.
Dość znamienny jest fakt, że początkowa, ostra retoryka, której przykładem było oświadczenie z lipca br. – „Nie chcemy rozgłosu, ale też nie pozwolimy by nas lekceważyła „hałastra cienkoszyich, łysiejących wodzów”. Hasła: „Przede wszystkim człowiek”, powszechna i skuteczna Obronność Rzeczypospolitej – stanowią siłę nośną naszego Stowarzyszenia. Nie będziemy: -Prosić!; Meldować się !; Awanturować!; Korzyć!; Pełzać!” – ustąpiła miejsca tekstom bardziej wyważonym, co może świadczyć, że władze organizacji skorzystały z dobrych rad specjalistów od PR.
Na nowej stronie głównej stowarzyszenia, przeczytamy zmodyfikowaną i uładzoną wersję pierwotnego tekstu odezwy, inaugurującej działalność PROMILITO:
„Rodacy! To Wy w trudnych okresach dziejowych współtworzyliście Obronność Rzeczypospolitej. To Wy – Żołnierze i Pracownicy Cywilni – poświęciliście temu celowi swoją młodość, zdrowie i dorosłe, zawodowe życie. Stowarzyszenie „PRO MILITO” tworzy warunki abyście mogli publicznie zabierać głos w każdej sprawie. Pamiętajcie, Ojczyzna Was potrzebuje. Nasze hasło – „ po pierwsze Człowiek” ! - powinno być słyszalne we wszystkich zakątkach naszej Ojczyzny – tam gdzie jeszcze niedawno rozbrzmiewały żołnierskie pieśni, tętniło koszarowe i garnizonowe życie. [...]Obywatele!, Rodacy ! - wspólnie, razem - będzie nam łatwiej sobie pomagać ! Żołnierskie doświadczenie uczy bowiem, że pomóc musimy sobie sami.Nam dzisiaj nie wolno zapomnieć o żołnierzach i kadrze w koszarach. Żołnierz wyszkolony, należycie wyekwipowany, uśmiechnięty, sprawny fizycznie – będzie dobrze służył Polsce. Żołnierze! Nam – wszystkim byłym Żołnierzom – doskwiera, na co dzień także to, że świadczenia socjalno bytowe – emerytalno-rentowe nijak nie przystają do systemów obowiązujących w innych armiach NATO. Trzeba o ich poprawę walczyć wspólnie z Żołnierzami służby czynnej, nie zapominając także o pracownikach cywilnych Wojska. Ci, którzy jeszcze służą i pracują w Wojsku Polskim muszą pamiętać, że też będą kiedyś emerytami. Niech i Oni o Nas pamiętają! Rodacy! Żołnierzu! Kolego! - zważ na to , że nowe Stowarzyszenie „ PRO MILITO ”, to otwarte forum wymiany myśli dla Ciebie, Twoich Bliskich, Kolegów, sąsiadów … .Nie zwlekaj, przyjdź do nas. Służyć Ojczyźnie musimy wszyscy. Pozostawanie u Niej „ na ordynansach ” jest naszym dozgonnym, żołnierskim i obywatelskim obowiązkiem. Tak nam dopomóż Bóg ! Polska jest naszą Matką !”
Tekst kończy się inwokacją „Polonia Mater nostra est”, w której znajdujemy nawet takie wersy: Byłaś osamotniona Ojczyzno! – w krwawe dni sierpniowe, Te Warszawskie – Powstańcze i Gdańskie – dni „Solidarnościowe”! Zryw Narodu był wielki - zapał pamiętamy, Miłością i Szacunkiem Ojców obdarzany...”
Kto kryje się za tą „bogoojczyźnianą” retoryką? Czemu mają służyć te słowa, na stronie stowarzyszenia, utworzonego przez komunistycznych oficerów ludowego wojska? Czy chodzi o „integrację środowiska byłych wojskowych wokół spraw obronnych państwa polskiego oraz tradycji walki narodu polskiego o wolność, niepodległość i suwerenność” – jak deklarują władze organizacji – czy też o inne cele, niekoniecznie związane z wojskiem? Ponieważ w działalności tej organizacji, nieprzypadkowo powstałej w okresie rządów PO-PSL wolno upatrywać poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski, a nawet dostrzegać w niej potencjał przyszłej siły politycznej – warto poświęcić tej sprawie kilka tekstów, by ukazać realizm zagrożenia.
Dwie rzeczy zdają się łączyć towarzystwo, skupione we władzach Stowarzyszenia. Wieloletnia, wierna służba sowieckiemu okupantowi, skierowana przeciwko własnemu narodowi oraz niechęć wobec cywilnej kontroli nad armią. We władzach organizacji znajdziemy ludzi o intrygujących życiorysach i niemniej ciekawych poglądach na Polskę współczesną, których wspólnym mianownikiem wydaje się być kontestacja obecnej rzeczywistości. Miejsce to szczególne – gdzie w jednym gronie spotkamy oficerów kontrwywiadu wojskowego, absolwentów sowieckich uczelni, wykładowców uniwersyteckich , ekspertów Samoobrony i PSL-u .
Obecność wśród założycieli gen Wileckiego i Dukaczewskiego (którego nazwisko w czerwcu br. znikło z oficjalnej strony internetowej) powinno wyraźnie sugerować, że chodzi o inicjatywę polityczną, za którą stoją służby wojskowe PRL.
Osobą, która wydaje się kluczowa w tym towarzystwie jest generał ludowego wojska Tadeusz Wilecki ( właść.nazwisko Tadeusz Wałach) – absolwent sowieckiej „woroszyłówki”, znany przede wszystkim jako inicjator „obiadu drawskiego”, przedstawiciel tzw. endokomuny. Warto przyjrzeć się bliżej tej sylwetce i zdefiniować poglądy polityczne pana generała.
Jednym z doświadczeń PRL-u było wykrystalizowanie się formacji określonej przez środowiska pomarcowej opozycji mianem "endokomuna". Partia komunistyczna, w walce ze swoim skrzydłem rewizjonistycznym i tzw.liberalną inteligencją sięgała, bowiem w późnych latach 50. i 60. do arsenału ideowego Narodowej Demokracji. Trzeba pamiętać, że zjawisko „moczaryzmu” było znacznie szerszym fenomenem niż tylko frakcyjne rozgrywki w PZPR. Wytworzyła się formacja "narodowego komunizmu" akcentująca swój ideologiczny charakter, służalczość wobec ZSRR i niechęć do rewizjonistów jako frakcji zdominowanej przez ludzi pochodzenia żydowskiego. Formacja narodowego komunizmu wbrew twierdzeniom jej przeciwników nie miała nic wspólnego z Narodowa Demokracja. Zasadniczym jej celem było, bowiem zajęcie miejsca swoich konkurentów w systemie zniewolenia, a nie niepodległość Polski czy likwidacja totalitarnej ideologii i systemu.
Wiemy, że stała, komunistyczna indoktrynacja wytworzyła pewien typ myślenia, który pomimo upadku komunizmu przetrwał i jest dziś nadal obecny w polskim życiu publicznym. Co obecnie charakteryzuje ten typ mentalności? Przede wszystkim komunistyczna propaganda była antyzachodnia. Przez dziesięciolecia upowszechniała stereotypy, które podważały naszą przynależność do kręgu zachodniej cywilizacji. Jej cecha zasadnicza było odwołanie się do ksenofobicznych odruchów oraz krzewienie służalczości wobec Związku Sowieckiego. W tym kontekście, nie mogą dziwić słowa Wileckiego, cytowane na początku tekstu. Mimo, iż propaganda ta spotkała się z silnym oporem społecznym, to przecież po wprowadzeniu gospodarki wolnorynkowej nastąpiła pewna rewitalizacja nastrojów antyzachodnich. Wolny rynek, a zwłaszcza jego negatywne aspekty, w wielu grupach społecznych utożsamiane były z ekspansja Zachodu w Polsce. Ta ksenofobiczna postawa wobec Zachodu owocuje często sympatią wobec Rosji i wrogością do naszej obecności w NATO. Stanowisko takie ubierane bywa w hasła narodowe, obrony niepodległości Polski, przed dominacja Zachodu, a szczególnie NATO.
Jak wyglądała droga kariery Tadeusza Wileckiego? Po ukończeniu w 1967 roku Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych w Poznaniu, dowodził plutonem i kompanią w 25. Pułku Zmechanizowanym w Opolu. Lata 1971-73 spędził w Akademii Sztabu Generalnego im.gen Waltera. Od 1974 roku był szefem sztabu 10. pułku czołgów w Opolu, by już po roku dowodzić 18. pułkiem czołgów w Wedrzynie na Ziemi Lubuskiej. W 1976 roku min obrony narodowej Jaruzelski wyznaczył pułk Wileckiego jako miejsce karnych pododdziałów dla "wichrzycieli" z Radomia. Kiedy do Wedrzyna przyjechał Gierek, Wilecki popisał się pokazowymi ćwiczeniami i znakomitą ponoć propagandą wizualną. Odtąd karierą Wileckiego zajął się gen. Florian Siwicki, Wilecki zaczął szybko awansować. Ukończył Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu i Leninizmu. Stan wojenny zastał go na Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR w Moskwie. Po powrocie do kraju sprawował kluczowe stanowiska w Dywizji Pancernej w Gubinie (został członkiem egzekutywy KW PZPR w Zielonej Górze), a później w Śląskim Okręgu Wojskowym. W 1989 roku Jaruzelski mianował go dowódca okręgu.
Wielka kariera gen.Wileckiego w III RP rozpoczęła się, gdy Mieczysław Wachowski, działając w imieniu prezydenta Wałęsy rozpoczął z nim poufne rozmowy za plecami ówczesnego ministra obrony Jana Parysa. Minister szybko wyleciał z posady, a Wilecki został mianowany szefem sztabu. Wkrótce potem, po buncie generalicji w czasie zorganizowanego przez Wileckiego "obiadu drawskiego" posadę stracił następny minister - Kołodziejczyk. Kolejny cywilny minister obrony narodowej - Zbigniew Okonski pełnił już tylko de facto role sekretarza generała Wileckiego. Jednym z celów grupy, organizującej bunt przeciwko cywilnej kontroli nad armią, było wyjęcie WSI spod władzy ministra obrony narodowej i podporządkowanie jej szefowi Sztabu Generalnego. Trzeba pokrótce zrekonstruować te wydarzenia, by ukazać ówczesne role ludzi, którzy dziś stoją za stowarzyszeniem PROMILITO.
Jesienią 1994 r., a więc na rok przed wyborami prezydenckimi, Lech Wałęsa inspirowany przez najbliższych współpracowników, ( głównie M. Wachowskiego) nie krył wcale, że celem jego działań jest stworzenie silnego systemu prezydenckiego W dziele tym wspierali Wałęsę oficerowie dawnej SB oraz zaadaptowani do nowych czasów generałowie Ludowego Wojska Polskiego. Ten militarno-policyjny dwór kokietował Wałęsę wmawiając mu, że jest mężem opatrznościowym Polski, a tzw. resorty prezydenckie muszą zostać całkowicie podporządkowane władzy prezydenta. Proponowano nawet ustrój, w którym głowie państwa oprócz MSW, MON i MSZ podlegałoby również Ministerstwo Sprawiedliwości. Rząd odpowiadałby jedynie za finanse, gospodarkę, opiekę socjalną i byłby całkowicie uzależniony od prezydenta. Pierwszym krokiem na tej drodze miało być podporządkowanie mu wojska. Jednak ówczesny minister obrony narodowej, Piotr Kołodziejczyk, nie chciał zgodzić się na koncepcje Wałęsy. Postanowiono go zatem usunąć, w czym niezwykle przydatny okazał się trawiony ambicją i pozostający w konflikcie z Kołodziejczykiem gen. Wilecki. Można domyślać się, że ktoś dobrze zorientowany w poglądach Wileckiego ( a wiedzę tę musiały posiadać wojskowe służby) „podpowiedział” jego osobę Wachowskiemu. Nowy szef Sztabu Generalnego nie miał najmniejszego kłopotu z przekonaniem do planów Wałęsy najważniejszych dowódców.
30 września 1994 r. pod pretekstem wizytowania wojska Wałęsa zjechał do Drawska. Był jakiś pokaz, potem śniadanie, potem drugi pokaz, a od 13.45 do 15,10 obiad w pałacu w Karwicach. Wałęsie towarzyszyli: min. Wachowski, min. Kołodziejczyk, bp polowy Głódź, gen. Wilecki, gen. Bołociuch, gen. Zalewski, gen. Komornicki, gen. Gotowała, adm. Waga, gen. Ornatowski, gen. Bazydło, gen. Lewiński i gen. Bryk. W trakcie obiadu nastąpiła niespodziewana, około półgodzinna przerwa w podawaniu dań. Wałęsa poprosił biesiadników o „szczere wypowiedzi” na temat sytuacji w wojsku. Generałowie jednoznacznie obwiniali za złą, ich zdaniem, sytuację w armii cywilne kierownictwo MON, a szczególnie ministra Kołodziejczyka. Prezydent poparł wojskowych, a gen. Wilecki zaproponował, aby sprawę rozstrzygnąć na miejscu. Wałęsa zarządził głosowanie, kto jest za ministrem, a kto przeciw. Tylko dwóch generałów wstrzymało się od głosu, pozostali byli przeciwko ministrowi. W wyniku tych działań minister stracił stanowisko.
Jak dowiedzieliśmy się później z Raportu z Weryfikacji WSI, tego samego dnia „żołnierze Oddziału Radioelektronicznego WSI zarejestrowali rozmowy prowadzone przez gen. Tadeusza Wileckiego i gen. Konstantego Malejczyka z Szefem UOP gen. Gromosławem Czempińskim oraz rozmowę wiceministra obrony narodowej Jana Kuriaty z gen. Henrykiem Miką. Rozmowy dotyczyły realizowanego kontraktu sprzedaży do Angoli 62 transporterów opancerzonych BWP-2. Prowadzący nasłuch natychmiast zameldowali przełożonym o przebiegu tych rozmów. Na ich polecenie taśmę z nagraniem zabezpieczono, sporządzono z niej stenogram, ale nie nadano jej wymaganej klauzuli tajności. Szef Oddziału Radioelektronicznego WSI przekazał kasetę z nagraniem Zastępcy Szefa Zarządu Kontrwywiadu, który przekazał ją swojemu szefowi, kmdr. Kazimierzowi Głowackiemu. Ten przedstawił materiały ówczesnemu szefowi MON Piotrowi Kołodziejczykowi. Minister zwrócił dokument kmdr. Głowackiemu, który - w nieustalonych okolicznościach - utracił go.”
By można było w Drawsku spokojnie obalić Kołodziejczyka, na zapleczu operacji, w Warszawie, działali oficerowie WSI.
Jednym z oficerów „zabezpieczających” operację „na tyłach” był płk Jan Oczkowski - wywodzący się z elitarnego oddziału „Y”,zausznik kolejnych szefów WSI. To płk Oczkowski był tym, który meldował Wileckiemu i Malejczykowi o wszystkim, co działo się w Warszawie. Zadbał również, by w WSI nie zostały ślady świadczące o skali zaangażowania generałów w tę aferę. Oficerów, którzy za bardzo wściubiali nos w nie swoje sprawy, przeniesiono na niższe stanowiska.
W 1996 r., gdy dowództwo nad WSI sprawował kontr. Głowacki, Oczkowski został odsunięty. Choć oficjalnie przebywał na długotrwałym zwolnieniu lekarskim, nieoficjalnie w dalszym ciągu spotykał się z Malejczykiem i Wileckim. Wyzdrowiał w 1997 r., po wygranych przez prawicę wyborach. Znów był prawą ręką szefa WSI - tym razem Tadeusza Rusaka. Nagle w dziwnych i podejrzanych okolicznościach jego kariera została gwałtownie przerwana. Choć wespół z innym pułkownikiem, Andrzejem Z., byłym szefem wewnętrznej służby bezpieczeństwa WSI, przyczynili się do czystek, które Rusak przeprowadził od razu na początku swego urzędowania, to jednak w styczniu 1999 r., w trybie nagłym zostali zwolnieni ze służby. Mówiło się, że za to, iż wynosili jakieś informacje. Niewykluczone, że usunięcie Oczkowskiego było operacją zaplanowana, tak by zaufanemu oficerowi wyrobić alibi na czas po kolejnych wyborach. Tak też się stało i po wygranej SLD płk Oczkowski wrócił do łask i do WSI, w charakterze prześladowanego przez poprzedni reżim. Kierował nawet specjalną komisją, która oceniała pracę WSI w minionym okresie, badając zwłaszcza, czy służby nie angażowały się w afery polityczne. Płk. Oczkowski jest „bohaterem” Raportu z Weryfikacji WSI, a jego nazwisko pojawia się kontekście zarzutów, stawianych wysokim oficerom WSI w sprawach dotyczących nielegalnego handlu bronią.
Wróćmy jednak do gen.Wileckiego. Poczucie bezkarności ówczesnego szefa Sztabu Generalnego WP było tak duże, że nawet wobec parlamentarzystów, w dniu Wojska Polskiego, 15 sierpnia 1995r sugerował możliwość przejęcia władzy przez armię. Pewność generała wynikała głównie z poparcia udzielanego mu przez Wałęsę i Wachowskiego, lecz niemniej ważny był fakt, że Wilecki dysponował wówczas silnym poparciem komunistycznej generalicji, nie dopuszczając do redukcji stanowisk w armii.
Jak większość PRL-owskich generałów, Wilecki jest zaprzysięgłym osobistym wrogiem płk .Ryszarda Kuklinskiego. Określa go mianem "byłego pułkownika, który składał przysięgę, której nie dotrzymał".
Wykazujący wcześniej należytą służalczość wobec Sowietów, w 1995 roku Wilecki z dnia na dzień zaczął głosić pogląd, ze jego zasługą jest wyprowadzenie dywizji sowieckich z Polski. Nie miał tez żadnych skrupułów przy próbie przejścia do obozu Kwaśniewskiego, choć tym razem serwilizm niewiele mu pomógł. Bezpośrednią przyczyna dymisji Wileckiego był konflikt z ówczesną szefowa kancelarii prezydenta Danuta Waniek, - uprzednio wiceszefem MON. Już na następny dzień po zwolnieniu ze stanowiska Wilecki przedstawił na konferencji prasowej pogląd, ze został usunięty, bo był niewygodny i sprzeciwiał się redukcji wojska.
W 1998 roku generał ludowego wojska został zwolniony z zawodowej służby wojskowej i przeszedł na emeryturę. Już w roku później rozpoczął flirt z Andrzejem Lepperem. Na mityngu "Samoobrony" w Sali Kongresowej Pałacu Kultury przedstawił, wywołując entuzjazm zgromadzony, swój główny cel kampanii wyborczej, którym miałoby być "przewietrzenie polskiej sceny politycznej, która przypomina stajnie Augiasza". Jako środek do realizacji tego celu Wilecki uznał wówczas - "bicie w mordę i patrzenie czy równo puchnie". Gdy Lepper ogłosił, ze sam będzie kandydował, odtrącony Wilecki nawiązał kontakty ze Stronnictwem Narodowym, które zdecydowało się go poprzeć. Poparł go tez historyk Peter Raina, publikując książkę: "Generał Wilecki - nie dzielić polskiej krwi", obejmującą wyłącznie lata od przejścia generała na emeryturę. Raina przedstawił Wileckiego jako niezmordowanego fachowca – „szermierza walki o jak walki o jak najlepszy stan polskiej armii i przemysłu obronnego.” Od 2000 roku, gdy Wilecki, startując z ramienia Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego uzyskał w wyborach prezydenckich kompromitujący wynik 0,16% poparcia, wycofał się z życia publicznego.
Sądzę, że obecne zaangażowanie Wileckiego w działalność PROMILITO ma ściśle określony cel polityczny, którego gwarantem powodzenia ma być poparcie udzielone mu przez ludzi WSI. Tak się składa, że we władzach stowarzyszenia znajdziemy wielu uczestników „obiadu drawskiego” – czy szerzej – zwolenników uwolnienia armii od „hałastry cienkoszyich, łysiejących wodzów”: gen.J.Lewiński, J.Oczkowski, M.Toczek, L. Ulandowski.
Jaki cel zebrał razem to towarzystwo? Proszę przeczytać fragment artykułu Michała Podobina, w którym dość jasno wyłożono koncepcje polityczną stowarzyszenia. Słowa te muszą brzmieć niepokojąco, jeśli pamięta się kto naprawdę stoi za słowem MY:
„Obecni przywódcy Platformy i PiS usiłują przekonać nasze społeczeństwo, że liczą się tylko te dwie partie i właśnie między nimi mamy dokonywać wyborów. Mamy więc ciągle dwa obozy, ale zupełnie inne. Jednym obozem jesteśmy MY, a drugim obozem są ONI, obecne i byłe elity władzy. Na przestrzeni dziejów byliśmy ciągle MY, walczący o odzyskanie utraconej niepodległości, wywołujący i ponoszący klęski w powstaniach narodowych, walczący na frontach drugiej wojny światowej i w kraju, znoszący i buntujący się przeciw stalinowskiemu zniewoleniu, walczący z niesprawiedliwością i zwycięsko kończący solidarnościowy zryw oraz ONI-trzej zaborcy, którzy pozbawiając nas niepodległości usiłowali przez 123 lata pozbawić nas wiary w doczekanie wolności, hitlerowscy i stalinowscy okupanci ze swoją polityką wyniszczania narodu polskiego i wierni wyznawcy obłędnego systemu utrzymując w policyjnym systemie posłuszeństwo całego narodu. [...]
Sytuacja skomplikowała się, gdy teraz ONI wykopali głęboki rów między sobą, podkładają sobie świnie niemal codziennie i tylko cienka nic dzieli ich od powtórzenia ukraińskiego boksu, a jednocześnie obydwa ugrupowania w swojej bezmyślności sądzą, że jesteśmy tylko na nich skazani.
W moim przekonaniu, to MY powinniśmy zrobić wszystko, aby z pośród nas poszukać sobie nowych przywódców, a ONI niech się biją na śmietniku historii.
CDN.
http://www.promilito.pl/wladze-stowarzyszenia-pro-milito.htm
http://www.raport-wsi.info/Wilecki.html
http://www.raport-wsi.info/Oczkowski.html
http://www.mail-archive.com/poland-l@listserv.acsu.buffalo.edu/msg09545.html
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4522 odsłony
Komentarze
Danz, że tez tym czerwonym, spolitrukowanym chamom takie słowa
18 Listopada, 2008 - 22:05
przechodzą przez ich prosowieckie gardła?
nie ma słów i całe moje miłosierdzie chrześcijańskie wysiada!
Boże, odpuść mi, bom grzeszny!
pozdr
antysalon
Antysalon-ie
18 Listopada, 2008 - 22:19
Cóż swołocz się rozpleniła w "irlandzkich" czasach miłości. Do ABW wróciła SB-ecka swołocz, starzy towarzysze radzieccy pracują intensywnie w polskim wojsku, teczki z agentami są wertowane w Moskwie i Berlinie, a w Polsce.... W Polsce nareszczie jest normalnie, bo nie rządzą "okropni Kaczyńscy", jak przekonuje nas GW-cza i tefałen.
Pzdr.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Danz. dzisiaj omal się nie spawiowalem gdy Jaruzel o larum bred
18 Listopada, 2008 - 22:30
dził! Ten cham sowiecki,przebrany w polski mundur, morderca maturzystów i księży, udręczyciel kobiet po Gołdapi, Fordonie i Grudziądzu na pochówku innego czerwonego bandziora, politruka rakowskiego ośmiela się wypowiedzieć słowo "larum".
No nie!
pozdr
antysalon