Wróg nie śpi

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

Od samego początku blogowania twierdziłem, że Sieć, a zwł. blogosfera jest penetrowana przez dawnych funkcjonariuszy. Nie spodziewałem się jednak, że funkcjonariusze wezmą się za publiczne recenzowanie blogów.

Zaczytu takiego dostąpił w.s media, którego teksty nie tylko czytał, ale i wytrwale przeanalizował jeden z funkcjonariuszy podpisującysię nickiem "Były wieloletni oficer Kontrwywiadu i Wywiadu RP 2 i 1/2 oraz RP 3", dochodząc do konkluzji dość już znanej z rozmaitych wypowiedzi ludzi przez długie lata związanych z Układem - konkluzji, że Układu nie było i nie ma. Oczywiście, nie wypada nam zaprzeczać, a to, że ludzie z esbeckim stażem zakładali szkoły wyższe, stawali się właścicielami wielkich nieruchomości, mediów, szacownymi bankowcami, należy uznać oczywiście za rezultat znakomitego przygotowania w odpowiednich branżach, które w SB, MO, WSW czy innych strukturach ludzie ci przechodzili. Funkcjonariusz podważający i wiarygodność, i kompetencje Aleksandra Ściosa, żeby było śmieszniej, nawet Pismo jest w stanie zacytować na poparcie swoich zdroworozsądkowych tez. Dostaje się przy okazji Macierewiczowi, Zybertowiczowi, Golicynowi i innym niewiarygodnym i niekompetentnym tropicielom nieistniejącej i niedziałającej agentury, zaś koncepcję formułowaną przez w.s media nazywa się po prostu paranoją.

Na zdrowy rozum, a przecież funkcjonariusze zdrowi na umyśle być musieli (służba nie drużba), to jeśli ktoś napotyka teksty paranoika, to raczej nie zadaje sobie trudu nie tylko ich wnikliwego analizowania, ale jeszcze drobiazgowego recenzowania, z wytykaniem poszczególnych popełnionych błędów. Czy należy dyskutować z tekstami szaleńców? Tymczasem funkcjonariusz nie tylko postępuje wbrew zdrowemu rozsądkowi, ale jednocześnie odradza innym jakiekolwiek, choćby wzrokowe, kontakty, z paranoikiem Ściosem. Tu jednak pojawia się niekonsekwencja - funkcjonariusz sam czyta, a innym zabrania? Jeśli już uznał, że należy tak skrupulatnie obejść się z tekstami szaleńca, to powinien coś intrygującego w nich znaleźć, a jeśli tak, to lepiej byłoby, gdyby zachęcił innych funkcjonariuszy do śledzenia bloga w.s media i regularego publikowania stosownych "sprostowań".

Dokładnie na takiej zasadzie, jak działała propaganda w peerelu, kiedy to specjaliści od analiz tekstów dawali odpór przeróżnym reakcjonistom z RWE,

 

BBC czy Głosu Waszyngtonu lub z prasy podziemnej. Krytycy literaccy z PZPR-owskim stażem zaś puklai się w czoło nad zupełnie niezrozumiałą karierą "w reakcyjnych kręgach", oczywiście, "marnej powieści" pt. "Rok 1984". Powieści Orwella nie publikowano zresztą w Polsce Ludowej właśnie z tych względów, że była tak marna, a nie z jakichkolwiek innych. Podobnie zapisy cenzorskie czyniono na marną literaturę J. Mackiewicza, S. Piaseckiego, A. Bobkowskiego, czy innych pogrobowców faszyzmu. Co innego porządna proza J. Putramenta, W. Żukrowskiego, J. Przymanowskiego, R. Bratnego i wielu wielu innych, wielkich pisarzy sowieckich piszących po polsku.   

Co ciekawsze, głosy propagandzistów peerelowskich (jedni na wesoło, inni - serioznie, żeby by socjalistyczny pluralizm opinii) zwykle odwoływały się właśnie do zrowego rozsadku, krytycyzmu oraz - jakżeby inaczej - wyczulenia obywateli na dezinformację. Po analogiczne środki sięgnął nasz funkcjonariusz, broniąc nas przed "przerażającą logiką" Ściosa:

"Jedną z metod inspiracji, dezinformacji i ukrycia prawdy - zwłaszcza we współczesnych "społeczeństwach informacyjnych", oferujących mnogość kanałów przekazu i wolność słowa - jest zalew informacjami i... quasi-informacjami: ukrytymi w tym potoku danych i wielokrotnie powtarzanymi, w różnej formie, rzekomo pochodzącymi z różnych źródeł komunikatami manipulacyjnymi."

Domyślamy się, że w tym zalewie, sięgając do powyższej nomenklatury, quasi-informacjami są posty Ściosa, zaś przejawem wolnego słowa i rzetelnej informacji, recenzja dzielnego funkcjonariusza. Znowu, nie wypada nam zaprzeczać. Pozostaje tylko pytanie, dlaczego mielibyśmy nagle uwierzyć anonimowemu funkcjonariuszowi, szczególnie gdy w innym miejscu przestrzega nas w taki sposób (może nieco nazbyt histerycznie, ale przecież chwila tego najwyraźniej wymaga):

"Ludzie, uważajcie więc na których blogach czytacie kolejne "rewelacje" o "układzie" i nie ulegajcie prymitywnej demagogii! Wierzcie w to, co sami wiecie i widzieliście, na tej podstawie oceniajcie racje. I pamiętajcie, że ONI to wcale - wbrew temu, co pisze Ścios - nie jest Polska! I że zawłaszczanie przez nich narodowych świętości, patriotycznych haseł i symboli to tylko kradzież i profanacja a nie rzeczywisty tytuł do PRAWDY, SPRAWIEDLIWOŚCI I OJCZYZNY."

Prymitywnej demagogii, rzecz jasna, nieładnie jest ulegać. Zapewne też dobrze jest wierzyć w to, co sami wiemy i widzimy. No więc ja wiem i widzę, że esbecy, wojskowi i podobna im flora i fauna, całkiem nieźle finansowo i zawodowo wyszli na "transformacji", ba, niektórzy nawet stanowili naszych "negocjatorów akcesyjnych", no i teraz nie wiem, co z tą wiedzą i tymi widokami zrobić, bo przecież funkcjonariusz każe mi wierzyć, w to, co widzę i wiem. Sprawy się jeszcze bardziej komplikują, ponieważ funkcjonariusz stwierdza jednocześnie, że blogerzy to nie jest żadna Polska, że blogerzy to... ONI, czyli jacyś uzurpatorzy wielkich wartości, które, komu jak komu, ale porządnemu funkcjonariuszowi sowieckiemu zawsze były bliskie sercu.

Pozostaje nam tylko czekać aż Redakcja salonu24 zaprosi nie tylko owego funkcjonariusza do prowadzenia bloga, ale i innych (zresztą, niektórzy pewnie i tak udzielają się jako "komentatorzy"), zaś takich Ściosów, czy innych paranoicznych demaskatorów nieistniejącego Układu, wywalą za drzwi. Wtedy w s24 będzie Polska, właśnie. Taka, jaką widzieliśmy choćby za Gierka.

 

PS.
Poniżej, w ramach profilaktyki intelektualnej proponuję lekturę uzupełniającą w postaci wywiadu z K. Morawieckim (mam nadzieję, że wróci teraz do polityki) i H. Łukowską-Karniej oraz teksty T. Mianowicza, który pisał m.in. sporo na temat penetracji Polski przez STASI. Penetracji, której, jak wiemy z recenzji funkcjonaiusza, nie było.

http://cogito62.salon24.pl/95108,index.html (tu słynna recenzja funkcjonariusza)

(tu odtrutki :)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20080927&id=my51.txt
http://www.niepodleglosc.org/Polish/Informacja_o_Niepodleglosci/1997_Mianowicz_Tomasz.htm
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_991218/plus_minus_a_8.html
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_981212/plus_minus_a_2.html
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_971213/plus_minus_a_5.html
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_971108/plus_minus_a_6.html 

Brak głosów

Komentarze

Czy prawda nie leży gdzieś indziej?
Trzeba zagłębić się z dawny konflikt Chamów i żydów, by zrozumieć, że każdy dobrze poinformowany, representuje którąś z opcji.
Obie się wybielają, zwalając winę na drugich, ale przecież obie opcje robiły tu komunizm.
Chamy się ocknęły, jak żydy wygwizdały ich z interesu.
Taki Henryk Pająk, który teraz pisze książki, przynajmniej uczciwie przyznaje się do tego, że był oficerem służb i nawrócił się na patriotyzm.
Ale czy ktoś tak ukąszony, jest w stanie być do końca obiektywny?

Vote up!
0
Vote down!
0
#5315