Samobójstwa nie będzie

Obrazek użytkownika kokos26
Kraj

Lata zaborów, okupacja niemiecka, komunistyczny reżim spowodowały, że Polacy zostali w sposób nieporównywalny do innych nacji poddani wszelakiej inwigilacji i próbom przerobienia na naród kapusiów i donosicieli.

Przez te wszystkie lata słowa kapuś, szpicel, donosiciel stały się największymi obelgami. Już w przedszkolach i szkołach podstawowych skarżypyta to był ktoś warty jedynie pogardy. Lata po 1989 roku to bezprecedensowa akcja zatytułowana „pokochaj kapusia” zorganizowana przez członków „salonu”, lewicy laickiej czy jak kto woli „konstruktywnej opozycji”, która dobiła targu z komunistami. Gdy wszędzie dookoła poważne państwa czyściły administracje, sądy, szkolnictwo i służby z konfidentów reżimu, u nas straszono na łamach Gazety Wyborczej masowymi samobójstwami zdemaskowanych kapusiów. Te masowe powieszenia i rzucania się z dachów wieżowców i mostów w nurt rzek miały świadczyć o tym, że ci byli donosiciele to bardzo wrażliwa brać, która tak żałuje swoich postępków, że nie śpi po nocach tylko bije się nieustannie w piersi.

 Nie urządzajcie seansów nienawiści wrzeszczał Kuroń z Michnikiem. Wszystko po to, aby któregoś dnia populacja Polaków nie zmniejszyła się nagle o 100 tysięcy Judaszy, którzy nie mogąc znieść ciężaru swej winy skończą z sobą niechybnie.

Mijały lata i z biegiem czasu zaczęła ukazywać się Polakom kłopotliwa dla salonu i autorytetów prawda. Badania historyków IPN dowiodły, że niemal 100 % TW to nie ludzie złamani, szantażowani i zastraszani, a zwykli karierowicze biorący chętnie od esbeków pieniądze i prezenty. Zaczęły wypływać pierwsze nazwiska tajnych współpracowników, więc czekałem nerwowo, kiedy na czerwonym pasku w dole ekranu przeczytam pierwszy komunikat i targnięciu się na własne życie zdemaskowanego agenta. Nic z tych rzeczy.

Wtedy właśnie rozpoczęła się prawdziwa komedia na podstawie, której można opracować dzisiaj poradnik dla ujawnionego konfidenta.

Pierwsza metoda ma zastosowanie u wszystkich tych, którzy wiedzą, że teczka się zachowała, ale nie są do końca pewni czy jest kompletna. W takim przypadku występujemy publicznie i oświadczamy, że co prawda coś tam podpisaliśmy, ale uczyniliśmy to dla hecy i jaj - sposób zwany popularnie „Na Piwowskiego" lub z młodzieńczej ciekawości - „Na Wołoszańskiego" albo podpisaliśmy, ale nic potem nie robiliśmy - „Na Zegarek" czy jak niektórzy wolą - „Na Solorza".

Drugi sposób ma swoje źródła w starożytności i nosi nazwę „Na Platona" lub bardziej swojsko „Na Ewę Milewicz", która zasłynęła płomienną obroną łamiącego prawo Bronisława Geremka..

 „Zohydzają sprawiedliwość w obawie, że zostanie im wymierzona" powiedział kiedyś wielki filozof. Właściwie nie wiem, dlaczego ta metoda jest uważana za najbardziej zaawansowaną intelektualnie. Przecież nie wymaga ona niczego innego jak postępowania zgodnego ze słowami mądrego Greka i tylko tyle. W tym wypadku tokujemy na lewo i prawo o dumie, moralności, głupim prawie, głupim rządzie, wstrętnych niespełna rozumu braciach i tak w kółko, aż do korzystnego dla nas rozstrzygnięcia Trybunału Konstytucyjnego (wersja optymistyczna) lub do opublikowania list agentów. Tu niestety wszystko w rękach naszych mocodawców z SB. Jednym słowem loteria-albo zniszczyli( hurrra ) albo nie ( oooo! k...a!!!).

Trzecia metoda „na astronoma” pozbawiła mnie zupełnie złudzeń, że dojdzie, do choć jednego samobójstwa. Chociaż był moment, że kiedy profesor Wolszczan opowiadał jak to wchodził na toruński most na Wiśle, to mocniej zacisnąłem palce na poręczach fotela. Nadzieja prysła, kiedy naukowiec wyjaśnił, że nie zamierzał skakać tylko chciał wyrzucić koniak Napoleon, szynkę Krakus i pieniądze, jakie otrzymał od oficera prowadzącego.

Wszystkie wymienione metody łączy oczywiście to, że każdy konfident brał pieniądze i gadżety za zupełne friko, gdyż nikomu nigdy oczywiście nie zaszkodził.

Czwartą metodę podaję tylko z tego powodu, żeby zasygnalizować, że taka w ogóle istnieje.
Nie cieszy się ona popularnością i wcale się temu nie dziwię. Już sama jej nazwa „Na frajera" zniechęca skutecznie do stosowania. Polega ona ni mniej ni więcej jak na wyznaniu prawdy, przyznaniu się do winy, przeproszeniu za krzywdy i prośbie o wybaczenie.
Tej metody stanowczo nie polecam jako nie wypróbowanej, a co za tym idzie nieznane są jej ani zalety ani wady.

Brak głosów

Komentarze

"Badania historyków IPN dowiodły, że niemal 100 % TW to nie ludzie złamani, szantażowani i zastraszani, a zwykli karierowicze biorący chętnie od esbeków pieniądze i prezenty."

Cały czas to powtarzam, to ludzie którzy sami się zgłaszali do SB z propozycją donoszenia.
Cóż za pociecha z TW zmuszonego? Żadna.

100 tysięcy? Myślę, że było ich kilkakrotnie więcej.
Od szkół podstawowych do wieku sędziwego.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#4953

układów; okłamując go, należy jednak jemu zarzucać ciągle kłamstwo.

TW i Salon stosuje tą zasadę z zasady.

Dla TW to MY jesteśmy przeciwnikami a SB i oficerowie prowadzący dobroczyńcami oraz tarczą ochronną.

Komu więc zarzucą kłamstwo i niedotrzymają obietnic?

Sjerow mawiał: nie można dać słowa honoru jeśli honoru się nie ma bo jest się posłusznym komunistą. A jeśli nawet miałeś i dałeś to ono jest Twoje, więc zawsze możesz odebrać. I Rózański udawał że dawał a potem odbierał.

Tak postępowali też synowie, przyjaciele, wnuki i prawnuki oficerów UB. A także ich wychowankowie.
Dlatego samobójstwa nie będzie - bo samobójce nie ma czego ratować. Honoru dawno brak a ukladów szkoda.

Pozdro

Vote up!
0
Vote down!
0

 
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl

#4963

Nie są winni ani aparatczycy, ani UB-cy i ES-becy, ani donosiciele. To ofiary wściekłych i pełnych nienawiści lustratorów. Teraz tych ostatnich będą rozliczać ci pierwsi.
Tak na marginesie - byli oczywiście ludzie straszeni i szantażowani, a pomagało w tym utrzymywane pracowicie przekonanie, że służby są wszechwiedzące i wszechwładne, a komunizm - wieczny. Niemniej każdego donosiciela starano się z czasem przeprowadzić na poziom kontaktów opartych o wynagrodzenie czysto materialne. Służby wiedziały, co jest najpemniejsze (i z czego nie można się łątwo wycofać czy wytłumaczyć, nawet przed sobą).

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#4979

naprawdę ofiarami szantażu, przemocy i brutalności. Prawda jest ponura, gdyż zdecydowana większość z nich najzwyczajniej w świecie zechciała się w życiu ustawić, bez zbędnego wysiłku, bez konieczności walki ze słabościami. Brali za swoje parszywe zachowanie grube pieniądze, prezenty, a dziś śmieją się nam w twarz robiąc smutną minę i tłumacząc jak to byli prześladowani

A ci którzy zasługują na nasz szacunek i pamięć odchodzą z tego świata w zapomnieniu, ale dobry Bóg o nich nie zapomni i to jest nadzieja dla wszystkich żyjących uczciwie.

Ps. jako młody historyk musiałem i wciąż muszę dokonywać niekiedy karkołomnych wyczynów, aby przebić się przez tzw. poprawna politycznie historię i dotrzeć do prawdy. Jednak satysfakcja z odnalezienia choćby odrobiny prawdy jest przeogromna. Pozdrawiam wszystkich niezłomnych i niepoprawnych.

Vote up!
0
Vote down!
0
#5022