Epistemologiczne meandry „argumentacji” prof. Woleńskiego

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz
Blog

W dzisiejszej notce chcę Państwu pokazać, jak na łamach Gazety Wyborczej pewien krakowski naukowy noblista „polemizuje” z innym podwawelskim laureatem tegoż samego prestiżowego wyróżnienia.  

Otóż wczoraj zadzwonił do mnie mój Przyjaciel z Poznania z gorącym newsem, że w Świątecznym Wydaniu Gazety Wyborczej (15-16 marca 2014) ukazał się artykuł prof. Jana Woleńskiego pt. „Rady Eskimosa dla Konga Belgijskiego”.  

Smaczku dodaje fakt, że autor tego artykułu to Sic! - ubiegłoroczny laureat prestiżowej nagrody cieszącej się opinią najpoważniejszego wyróżnienia naukowego w Polsce (dwieście tysięcy złotych polskich na rękę), czyli nagrody Fundacji Nauki Polskiej zwanej polskim Noblem. 

Z zasady nie kupuję gazety Michnika, lecz tym razem zrobiłem wyjątek.

I warto było. Bowiem, jak się okazuje w lutym br. na łamach Gazety Wyborczej ośmielił się wypowiedzieć poważny konkurent profesora Woleńskiego, więc ten postanowił "pokazać, kto tu rządzi".

We wspomnianym wyżej artykule prof. Jan Woleński w charakterystyczny dla siebie sposób „polemizuje” z Dyrektorem Narodowego Centrum Nauki, światowej sławy profesorem Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie Andrzejem Jajszczykiem, żeby było śmieszniej również laureatem polskiego naukowego Nobla.  

A „polemizuje” dlatego, że ów technokrata z AGH ośmielił się napisać na łamach GW kilka słów gorzkiej prawdy o humanistycznych profesorach-celebrytach, cytuję za prof. Jajszczykiem:

„Profesorowie-celebryci wypowiadają się często i chętnie na wiele tematów, ale brak im rygoru intelektualnego, by trafnie wskazywać zagrożenia i jednocześnie praktycznie się im przeciwstawiać. Swobodnie poruszają się po modnych tematach, mając o nich nikłe pojęcie. Zamiast pracowicie studiować źródła i stawić śmiałe hipotezy, konfrontując je z najtęższymi umysłami świata, swoje kariery budują na publikowaniu felietonów bądź pisaniu po polsku książek, które mało kto czyta. Są skrajnymi indywidualistami, rzadko potrafią działać razem czy sensownie się odnosić do głębszych prac swoich koleżanek i kolegów.

Są jednak chwile, gdy humanistyczne środowisko przemawia jednym głosem – wtedy, gdy czuje zagrożenie utraty dochodów czy przywilejów. Tak było ostatnio, gdy podniesiono wielki krzyk w obronie kształcenia na kierunku filozofia. Nie przypominam sobie, by ci sami ludzie kiedykolwiek upomnieli się o jakość nauczania studentów czy przeciwstawili masowemu przyjmowaniu na uczelnie kogo tylko popadnie („Polski inteligent tęskni za utopią”, Magazyn Świąteczny Gazety Wyborczej, 15-16 lutego 2014r.)…” koniec cytatu. 

No i w weekendowym wydaniu Gazety Wyborczej (15-16 marca 2014r.) o powyższej wypowiedzi Dyrektora Narodowego Centrum Nauki profesora Andrzeja Jajszczyka wypowiada się pieszczoch krakowskiego „salonu” profesor Jan Woleński, który z właściwą sobie „swadą” pisze, cytuję:

„Niektóre z tych enuncjacji jako żywo przypominają niegdysiejsze filipiki, np. z roku 1968 czy z lat 1981-82, kierowane do środowiska akademickiego przez ówczesnych władców Polski i ich propagandystów (…)  

i dalej, cytuję za Woleńskim:

”Andrzej Jajszczyk potwierdza trafność uwagi Stanisława J. Leca: „Zawsze znajdą się Eskimosi, którzy wypracują dla mieszkańców Konga Belgijskiego wskazówki zachowywania się w czasie olbrzymich upałów”…”, koniec cytatu.  

Słowem widać jak na dłoni bon-ton, Francję elegancję i charakterystyczne dla toków „argumentacji” profesora Jana Woleńskiego „wyczucie” polemicznego taktu wsparte przekonaniem o własnej bezkarności, gdyż póki co, opiniotwórczy „salon” podwawelskiego Krakówka to wciąż w znakomitej większości wiecznie rozgadane towarzystwo wzajemnego zachwytu nad samymi sobą o post-komuszym rodowodzie, które toki „argumentacji” Woleńskiego, choć nic z tego nie rozumie kupuje na pniu, że tak powiem prosto spod siekiery.

Warto zauważyć, że toki „argumentacji” profesora Woleńskiego są niezmiennie od lat takie same, czyli: zacytować wyrwany z kontekstu fragment, epistemologicznie „zinterpretować” jego wymowę używając słów dla przeciętnego zjadacza chleba kompletnie niezrozumiałych, a następnie nie przebierając w środkach dołożyć niemogącemu się bronić Autorowi zacytowanego fragmentu by na końcu go ośmieszyć stosownie wybranym cytatem ze Stanisława J. Leca. 

W tym miejscu pragnę zwrócić Państwa uwagę na nieprzynoszący nauce polskiej chwały fakt, że kpiarskie wobec profesora Jajszczyka słowa wypowiada niejaki Jan Woleński, dziś emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, a w czasach, których piętno prześmiewczo wypomina profesorowi Jajszczykowi - towarzysz Jan Woleński i nader aktywny działacz ówczesnej uczelnianej komórki PZPR-u.

Słowem tylko się pochlastać!  

Powiem więcej. Wszystko to dzieje się w przeddzień krakowskiego Kongresu Sic! Kultury Akademickiej, który odbędzie się w dniach 20-22.03.2014r. w Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego pod honorowym patronatem ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego prof. Leny Kolarskiej-Bobińskiej - patrz:]]>http://kongresakademicki.pl/#]]>.  

Powiem jeszcze więcej. Prof. Jan Woleński jest, a jakże by inaczej członkiem Komitetu Programowego tego Kongresu, a przewodniczącym tegoż komitetu jest profesor Piotr Sztompka, w czasie kiedy uczelniami trzęśli sekretarze partii równie rzutki i aktywny jak towarzysz Jan Woleński działacz uczelnianych struktur PZPR.

Resztę dopowiedzcie sobie Państwo sami.

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)

Suplement

Polskie Środowisko akademickie musi raz na zawsze zerwać z ugruntowanymi za komuny praktykami kumoterskiego „układu zamkniętego” działającego na zasadzie: Ty pochwalisz bądź obgadasz kogo trzeba, przedstawisz korzystnie sprawę na senacie bądź radzie wydziału, zaopiniujesz jak należy wniosek, napiszesz recenzję, a w rewanżu my ci ułatwimy awans naukowy, zrobimy przewodniczącym stosownego komitetu, pomożemy wygrać przetarg, a jak będzie trzeba załatwimy lukratywny grant, nagrodę, bądź zlecenie i tak ustawimy komisję żebyś dostał nagrodę ministra, wydał książkę i tak dalej.
 
Gruntowna sanacja, albo jak ktoś woli moralno etyczny rachunek sumienia nauczycieli akademickich mający na celu przywrócenie wartości właściwych opartemu na prawdzie etosowi wspólnoty akademickiej jest warunkiem sine qua non by sprawy nauki polskiej ruszyły do przodu.  

Post Scriptum

Dla jasności obrazu zacytuję jeszcze Państwu wybrane fragmenty recenzji koronnego dzieła profesora Jana Woleńskiego pt. "Lustracja jako zwierciadło", którą recenzent dr Piotr Gontarczyk opublikował niedawno w renomowanym piśmie społeczno kulturalnym GLAUKOPIS Nr 28, a.d. 2013.

Pan doktor Piotr Gontarczyk z Instytutu Pamięci Narodowej w recenzji zatytułowanej: "Słoma z butów Kadafiego. Rzecz o pożytkach z lektury lustracyjnych opusów prof. Jana Woleńskiego" pisze między innymi, cytuję:

O fundamencie wiedzy

Autor Lustracji jako zwierciadło nawiązuje do najlepszych obyczajów mainstreamu współczesnej humanistyki, której przedstawicielem jest np. Zygmunt Bauman. Woleński napisał, że światowej sławy profesor od etyki przyznał się do agenturalnej przeszłości. Ale to znów nieprawda. Bauman przyznał się tylko w Polsce, zmuszony do skomentowania przeze mnie dokumentów. Na zachodzie ów wielki moralizator, opowiadacz o metodzie „motylich skrzydeł”, które każdą drobną nieprawość i krzywdę mogą uczynić znaczącą dla świata (itd., itp.), w swojej sprawie zachował nieco inną etykę, moralność i odpowiedzialność. Zapytany o doniesienia na temat służby w KBW i agenturalnej pracy dla Informacji Wojskowej, nie miał sobie absolutnie nic do zarzucenia. Obrzucił wyzwiskami żołnierzy podziemia, z którymi walczył „w imię postępu”, a całą prawdę ujawnienia kompromitujących go faktów uznał za świństwo i przypisał, mniej więcej jak Woleński wszystkie nieszczęścia tego świata – IV RP braci Kaczyńskich. No i co są warte wszystkie nauki moralne prof. Baumana? Czy nie tyle, ile rozważania prof. Woleńskiego o prawdzie?…, koniec cytatu.

O procesie lustracyjnym

(…) Profesor Woleński wyraźnie nie rozumie, o co w tym wszystkim chodzi, wielokrotnie powołuje się na rozmaite „ustalenia” sądowe, często dodatkowo wypaczane w doniesieniach prasowych (…). Nie zgadzam się na tak radykalną deprecjację standardów jakie powinny obowiązywać w nauce. Wykładowca uniwersytecki winien mieć wyższe aspiracje, niż tylko rozdmuchiwanie brzydkich zapachów wydobywających się z medialnego magla…”, koniec cytatu.

O wartości wywodu naukowego

(…) W odpowiedzi na moją recenzję, w której opisałem fatalne fragmenty jego książki, prof. Woleński odpisał: „Nie bardzo dostrzegam, aby rzeczone pomyłki jakoś szczególnie ważyły na toku moich argumentacji”.
Ponieważ nie jestem „filozofem prawdy” i profesorem w dziedzinie epistemologii, spróbuję wytłumaczyć moją – być może błędną – opinię w kwestii „toków argumentacji” (...)

Profesor Woleński straszy czytelnika groźnymi skutkami ustawodawstwa lustracyjnego (…) Autor nie bardzo rozumie genezę i istotę pierwotnego kształtu ustawy lustracyjnej (…) Nie rozróżnia podstawowych elementów ustawodawstwa lustracyjnego takiego jak „praca” i „współpraca”, nie zna charakteru wymienionych w ustawie instytucji, o których pisze.  

Tworzy atmosferę strachu, w której zagrożone stają się całe grupy zawodowe i społeczne. Jego „tok argumentacji” wywołuje przerażenie, czy nie zapłoną masowo stosy z dziennikarzami (…)

To nie są „zabiegi retoryczne czy perswazyjne” tylko proste wnioski wynikające z „toku argumentacji” Woleńskiego. Nie ma on istotnej wiedzy (…) Dotyczy to takich zagadnień jak: nieznajomość podstaw prawa…, nieznajomość idei lustracji… nieznajomość historii polskiej lustracji… nieznajomość ustawy lustracyjnej…”, koniec cytatu.

W kwestii etyki i estetyki

(…) Z jakimi niewyszukanymi pobudkami i wątpliwymi metodami mamy do czynienia w przypadku pisarstwa Jana Woleńskiego świadczy fakt, że wspomniany sięgnął po insynuacje nawet w sprawie tak trzeciorzędnej jak polemika ze mną (…)  

Takie metody prowadzenie polemiki przez Woleńskiego mogą zadziwić tych którzy nie czytali recenzowanej książki. Sięganie po insynuacje i pomówienia – tak pod adresem poszczególnych osób, jak i całych zbiorowości – jest immanentną częścią jego „toków argumentacji” (…)  

Lustracja jako zwierciadło to objaw wyraźnej „degradacji statusu profesora uniwersyteckiego”. Jej autor nie napisał nic na tyle istotnego, bym zmienił w mojej recenzji którekolwiek z zawartych tam twierdzeń, czy też złagodził jakiekolwiek oceny. Wręcz przeciwnie – po lekturze odpowiedzi prof. Woleńskiego mój krytycyzm wzmocnił się…”, tyle cytatów z Gontarczyka.


Post Post Scriptum

Tym razem wyjątkowo nie wezmę udziału w dyskusji Internautów. Chodzi mi o to, by prof. Jan Woleński nie mógł dać upustu kierowanym pod moim adresem zawiłym tokom „argumentacji”, które jego studenci nazywają „meandrami Woleńskiego”.

Nie ukrywam jednak, że chętnie się takiej dyskusji przyglądnę.

Post Post Post Scriptum

Jednakże, aby w pełni zrozumieć przekaz niniejszej notki trzeba koniecznie przewertować moją wcześniejszą notkę pt. „Noblista”, w której wyjaśniłem, dlaczego od kilku dni prof. Jan Woleński jest na  Uniwersytecie Jagiellońskim nazywany „analitykiem episto-schabowym” - patrz:
 

]]>http://salonowcy.salon24.pl/573091,noblista]]>

 
Patrz także:

CIEMNA STRONA MOCY ŚRODOWISKA AKADEMICKIEGO
]]>http://www.youtube.com/watch?v=hA_o-oWHKbw]]>

DZIŚ PRAWDZIWYCH PROFESORÓW JUŻ NIE MA 
]]>http://salonowcy.salon24.pl/541897,dzis-prawdziwych-profesorow-juz-nie-ma]]>

II KONFERENCJA NAUKOWA AKADEMICKIEGO KLUBU OBYWATELSKIEGO (AKO) im. PROFESORA LECHA KACZYŃSKIEGO nt. „PRAWDA JEST NAJWAŻNIEJSZA”
]]>http://www.youtube.com/watch?v=7aXbax964Vo ]]>

SALON III RP
]]>http://salonowcy.salon24.pl/376878,salon-iii-rp]]>

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)

Komentarze

Szanowny Panie! Nawet znaku zapytania nie stawiam w tytule!, bo czytając cyt. wypowiedzi tegoż niby!!! prof.!? Woleńskiego jako żywo widzę go jako najbardziej zdolnego absolwenta z katedry Tin Tin uznanego jak wiadomo ogólnie autorytetu rodem z Konga Belgijskiego / Leopoldwillle/!.A przenosząc to na grunt Rzeczpospolitej Obojga Narodów to Akademia Smorgońska też mogłaby być z niego dumna,, znaczy prof. Woleńskiego. I tenże prof.Woleński zasługuje ze wszech miar na staropolskie DOCTOR BULLATUS, ASSINUS CORONATUS! Wszak to ASINUS ASINORUM!
pzdr

Vote up!
3
Vote down!
0

antysalon

#420441

zerwanie, tak ochoczo tu przywoływanych "toków", z różnymi fundacjami zagranicznymi, które rzucając kasą wywierają groźny wpływ na stan elit.

Pozdrawiam.

Vote up!
4
Vote down!
0

"Ar­mia ba­ranów, której prze­wodzi lew, jest sil­niej­sza od ar­mii lwów pro­wadzo­nej przez barana."

#420445