Leszek Żebrowski: “Wszędzie mamy kontakt z kłamstwem komunistycznym. Musimy, więc walczyć o prawdę”

Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl
Artykuł

Leszek Żebrowski na promocji swojej książki 

Co trzeba jeszcze zrobić, żeby do ludzi, którzy rządzą Warszawą dotarło, że nie zgadzamy się na Aleję Armii Ludowej? Nasz los leży w naszych rękach. 13 października mamy referendum.

– mówił Leszek Żebrowski podczas spotkania premierowego jego najnowszej książki „Walka o prawdę. Historia i Polityka”, które zorganizowały wspólnie: Żoliborski PiS i Stowarzyszenie KoLiber. Wydaną nakładem Carnet Books publikację patronatem objął portal Blogpress.pl.

Spotkanie rozpoczął szeroko poruszony w omawianej książce wątek podziemia komunistycznego okresu II wojny światowej i upamiętniania jego działaczy we współczesnej Warszawie.

Politycy rządzącej partii Platformy Obywatelskiej tłumaczą pozostawienie nazwy Al. Armii Ludowej w ten sposób: „oni też walczyli o Polskę”. Ale jaka to była Polska, mieliśmy okazję przekonać się po 1944 roku. Poza tym, jak się czyta monografie GL-AL, to okazuje się, że w poszczególnych okręgach zabili oni w bezpośredniej walce więcej Niemców, niż stanowił cały okupacyjny aparat na ziemiach polskich. Wymyślali niestworzone rzeczy. W ich własnych raportach można spotkać takie wzmianki, że doły piszą do centrali „piszecie, że w naszej miejscowości GL rozbiła wiezienie i uwolniła więźniów, a tu nie było żadnego więzienia i miejscowi się z nas śmieją.To się umocowało. Jest w filmach, encyklopediach, wikipediach. Wszędzie mamy kontakt z kłamstwem komunistycznym. Musimy, więc walczyć o prawdę

- podkreśla prelegent.

Przypomniał również o planie strzelania w plecy żołnierzom Polski Podziemnej przygotowanym przez komunistów na wypadek wybuchu powstania w Warszawie, który w całości został wydrukowany w książce „Walka o prawdę. Historia i Polityka”.

Szef sztabu GL okręgu warszawskiego, który był przez wiele lat patronem szkoły i ulicy w Warszawie, a na domu gdzie mieszkał do dziś wisi upamiętniająca go tablica, opracował plan operacyjny, który się zachował. Jest napisany jego ręką. Został on poddany pod obrady kierownictwa PPR. Po niewielkich poprawkach przepisano go na maszynie i zatwierdzono jako oficjalne stanowisko pionu wojskowego PPR. W tym planie zapiano, ze GL ma dwóch wrogów w stolicy: „faszystę niemieckiego” i „faszystę polskiego” – czyli organizacje niepodległościowe AK i NSZ.

– podkreślał.

Z wojennych bandziorów, którzy weszli w skład GL-AL stworzono potem kadry Polski Ludowej. W myśl zasady „nie matura lecz chęć szczera” zostawali oni milicjantami, wojewodami, dyplomatami, naukowcami….

- podsumował tą część swojego wystąpienia.

W kolejnej części wieczoru Żebrowski mówił o ludziach aparatu PRL, którzy świetnie odnaleźli się w rzeczywistości Polski po 1989 roku, a część z nich jest przez wiele środowisk stawiana za wzór dla naśladowania.

Wszędzie tam gdzie jest władza i są pieniądze mamy ludzi z PRL. Ci ludzie, którzy przedtem nas z Europy wyganiali, ciągnąc Polskę na Wschód, teraz nas do niej prowadzą i opowiadają, jakie mają zasługi, jak to byśmy sobie bez nich nie poradzili.

- zaakcentował i podał kilka przykładów takich osób.

Znany i ceniony po 1989 roku prof. Leszek Kołakowski na przełomie lat 40. i 50. chodził na uniwersytet z pistoletem przy pasku, a od studentów wymagał, by przychodzili na egzamin w czerwonym krawacie. Znam przykład osoby, która nie posłuchała i za brak czerwonego krawata dostała od prof. Kołakowskiego dwie dwóje. Kołakowski chwalił się, że jeździł po wojnie „na bandy”. Są nagrania, na których mówił, że utrwalał władzę ludową. Kolejny przykład – mjr Zygmunt Maurycowicz Bauman, funkcjonariusz milicji w Moskwie, człowiek, który podlegał pod NKWD, a po wojnie dostał Krzyż Walecznych za walkę z podziemiem.

– wymieniał prelegent.

Mówił również o artystach zaangażowanych w aparat władzy PRL. Wymienił wśród nich Stanisława Mikulskiego. Następnie przeszedł do bardziej politycznych “autorytetów” III RP.

Taki Jacek Kuroń był dwa razy w Partii. W 1989 roku byłem na wielkim spotkaniu z nim na Uniwersytecie Warszawskim. W pewnym momencie głos zabrała starsza pani, która mówi: „Ja byłam na tym uniwersytecie asystentką prof. Władysława Tatarkiewicza. Niech pan powie, jak pan z Karolem Modzelewskim i innymi ZMP-owcami stał na bramie i odganiał naszych profesorów mówiąc, że nie mogą tu uczyć, bo są reakcjonistami – prof. Tatarkiewicza, prof. Kotarbińskiego, prof. Ajdukiewicza. Co pan o tym powie?” Nastąpiło zamieszanie. Odpowiedź Kuronia był taka, że cel był tak wielki – budowanie socjalizmu, że musieli to robić. I dostał oklaski od sali.

– wspominał.

Komuniści stosowali straszliwe metody. Tak jak prof. Tadeusz Kroński powiedział, że „kolbami karabinów wbijemy ludziom do głowy marksizm.” Robili to, co powiedział ubek Wiktor Herer (a następnie z rekomendacji Kuronia doradca Solidarności) Wiesławowi Chrzanowskiemu: „Nam chodzi o to, żeby was zniszczyć moralnie w oczach społeczeństwa”. I ostatnio mamy podobne zdarzenia. W postkomunistycznym tygodniku „Polityka”, który do niedawna miał podtytuł „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się”, ukazał się paszkwil prof. Romanowskiego na Witolda Pileckiego. Zarzucono mu, że poszedł na współpracę, co było oczywiście nieprawdą. Stało się z tym coś? Nic.

- kontynuował Żebrowski, przypominając, że w Polsce czymś normalnym jest bezkarność zbrodniarzy i propagandystów komunistycznych.

Gen. Edmund Buła, zastępca Kiszczaka w WSW, ten który spalił archiwa Informacji Wojskowej, a przedtem je sfilmował i przekazał do Moskwy, został skazany na rok w zawieszeniu. Później działał w związku łowieckim. A w 1989 roku ponad 10 generałów popełniło samobójstwo. Wysocy funkcjonariusze partyjni i państwowi zaczęli strzelać sobie w łeb w obawie przed rozliczeniami. Pośpieszyli się. Nie przewidzieli, że będzie gruba kreska.

- mówił dalej, przechodząc następnie do wątku przypisywania Polakom antysemickich działań w okresie wojny i tuż po niej.

Agresywna propaganda przeciwko Polsce, która jest silna na Zachodzie ma sojuszników w naszym kraju. Proszę sobie zobaczyć np. pisemka „Krytyki Politycznej”. Dochodzi do sytuacji, w której dr Alina Cała z Żydowskiego Instytutu Historycznego stwierdza, że Polacy w jakimś sensie są winni zagłady 3 milionów Żydów. I nie ma na to reakcji.

- podkreślał.

Mnie atakują środowiska lewackie. Opowiadają, że „Żołnierze Wyklęci” mordowali nauczycielki w ciąży czy chłopów, którzy przyjęli ziemię. Powołują się na pseudonaukowe publikacje pseudoprofesora Ryszarda Nazarewicza – byłego zastępcy szefa UB w Warszawie, który przedtem służył u Moczara w Łodzi. Ja im zaproponowałem: spotkajmy się, weźcie swoich profesorów i swoje książki. Niech każdy kto chce przyjdzie i dyskutuje. Oczywiście nie przyjęli zaproszenia. Oni chcą być anonimowi.

– podsumował swoje wystąpienie prelegent. Następnie przez dłuższy czas podpisywał licznie nabywane przez uczestników spotkania egzemplarze swojej najnowszej książki.

P.S.
Wydawca książki „Walka o prawdę. Historia i Polityka” – Carnet Books dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do wydania tej publikacji, w tym Margotte z portalu Blogpress.pl za udostępnienie zdjęcia autora na tył okładki, Mariuszowi Maraskowi, Krzysztofowi Kawęckiemu i Tadeuszowi Płużańskiego, W.B., M.E.Ż i wielu innym.

Piotr Mazurek, Bernard i Margotte • blogpress.pl
wpolityce.pl

Brak głosów

Komentarze

Obibok na własny koszt

Vote up!
0
Vote down!
0

Obibok na własny koszt

#416148

Obnaża jak jest szerzona prostytucja
Czerwonej zarazy , bękartów samego lucyfera
Przyjdzie czas zastąpią ciepło kaloryfera
W piekle bo tam zawędrują
Bez względu co sami czują
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#416154