Jan Zumbach i jego "Ostatnia Walka"

Obrazek użytkownika Akiko
Historia

"Zaczęło się od tego że w pogodnych porach roku, każdego dnia o godzinie jedenastej przed południem, przelatywał nad naszym domem liniowy samolot, trzysilnikowy Fokker. Gapiłem się na niego tak aż bolał mnie kark. Potem próbowałem naśladować lot samolotu biegając
z poziomo wyprostowanymi ramionami (...) Dysząc ze zmęczenia powtarzałem gniewnie: ja też będę lotnikiem!
Pewnego dnia patrząc na samolot, który jak zwykle znikał za drzewami na horyzoncie, wcale nie chcąc słuchać mej przysięgi,krzyknąłem za nim wściekły:
-Naigrywasz się ze mnie! Dobrze, zobaczysz! Zestrzelę Cię!
Zdecydowałem że zbuduję działo przeciwlotnicze.(...)"
Oto jak Jan Zumbach rozpoczął i opisał przygodę z lotnictwem (rzecz dzieje się na wsi,lata 20-te, autor ma około 10 lat ) w książce "Ostatnia walka".
Życiorysu Zumbacha starczyłoby na kilka książek sensacyjno-przygodowych. Może okładka książki sugeruje coś innego, ale nie są to typowe wspomnienia pilota z okresu Drugiej Wojny Światowej. Autor to lotnik, przemytnik, najemnik podczas secesji Katangi i Biafry, właściciel baru w Paryżu,zupełnie apolityczny, a przede wszystkim poszukiwacz przygód.....
Naprawdę Wielka Przygoda Zumbacha zaczęła sie od montażu "działa przeciwlotniczego" w majątku pod Brodnicą, w którym zadziorny dzieciak chciał zestrzelić LOT-owskiego Fokkera, a skończyła się za sterami starego bombowca w Afryce, czterdzieści lat później.
W międzyczasie były różne epizody, jak właśnie Druga Wojna Światowa. Atobiografia jest niesamowicie szczera.
Wokół Zumbacha i reszty Dywizjonu 303 narosło tyle legend, że wyrastają oni na nieskalanych, nieosiągalnych rycerzy w błyszczących zbrojach.
A przecież to były młode chłopaki szukające emocji i smaku życia. Zumbach miał wielki dystans do własnej legendy i zapewne mało interesowała go opinia potomnych na jego temat. Powietrzne potyczki opisuje kilkoma zdaniami, więcej dowiemy się o jego i kolegów zwycięstwach w barze, wyprawach na piękne dziewczyny, zwyczajach pilotów, a nawet wpadkach takich jak omyłkowe lądowanie po niemieckiej stronie. Świetna, wciągająca lektura o człowieku z pokolenia, które było ulepione z zupełnie innej gliny. Nam pozostaje podziw ale i ulga, że żyjemy w nudnych czasach. Ale patrząc na poczynania naszych polityków tak do końca nie jestem pewna czy aż takich nudnych...
Czytelnicy, których wiedza o walkach polskich pilotów w Wielkiej Brytanii kształtowała się jedyne na podstawie lektury "Dywizjonu 303" Arakdego Fiedlera mogą czuć się zszokowani szczerością autora.

W 2007 zaczęła się medialna nagonka na Jana Zumbacha. Czy tak zupełnie słuszna?
Po wojnie Zumbach był najemnikiem i przemytnikiem(niezgodnie z prawem!), ale jako przemytnik stał zwykle po stronie państwa, które chciało się uwolnić do pasożytów.
Tak było miedzy innymi w małej Biafrze, która miała u siebie złoża ropy, zaś nie chciała utrzymywać darmozjadów z Nigerii. Oczywiście Nigeria przy wsparciu mocarstw zachodnich także głodnych ropy musiała i tak wygrać. Zumbach nie jest postacią ani negatywną ani pozytywną.
W czasie wojny był to na pewno świetny pilot zaś po wojnie najemnik, który umiał się znaleźć w nowej rzeczywistości.Umiał...i musiał.
Kiedy skończyła się wojna i polscy "bohaterowie z niebios" nie byli już w Wielkiej Brytanii tak mile widziani, Zumbach założył z kolegami lotniczą firmę przewozową.
Przewozili wszystko, co się dało - banknoty, szwajcarskie zegarki, złoto z Tangeru do Francji, broń oraz izraelskich agentów. Przez wiele lat takiego latania dorobił się pieniędzy, za które otworzył dyskotekę i bar w Paryżu. Tam spotkał młodszą od siebie o 20 lat dziwczynę, która urodziła mu syna.
Ożenił się, ustatkował, ale nie na długo....

Wszyscy go kochali, ale z zawstydzeniem mówili o jego życiu powojennym. W czasach komunizmu szmuglował diamenty i luksusowe zegarki, handlował walutami.
Jeździł do Polski i urządzał wspaniałe przyjęcia w hotelu "Bristol". Zmarł w niejasnych okolicznościach w Paryżu w 1986m roku. Wcześniej zapewniał kolegów, że ma do zrobienia ....."niewiarygodny interes". Do dzisiaj nie wiadomo, jak zginął. Czy ktoś go zamordował? Czy zmarł śmiercią naturalną?
Jedno jest pewne - miał ciekawe życie.
Taki "wieczny chłopiec"?
Jan Zumbach - walczył w Polsce, we Francji, uczestnik bitwy o Anglię. Odznaczony Krzyżem Virtuti Militari, czterokrotnie krzyżem Walecznych oraz wieloma najwyższymi odznaczeniami angielskim i francuskim po wojnie na emigracji.

Został pochowany na Cmentarzu Powiązkowskim w Warszawie.

Inni o nim:
http://www.sww.w.szu.pl/postacie/post_polska/zumbach.html

Brak głosów

Komentarze

...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety Rozdaję wokoło i jestem radosną Wichurą zachwytu i szczęścia poety, Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
Vote up!
1
Vote down!
-2

...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński

#39618

"Jan Zumbach urodził się 15 kwietnia 1915 r. w Ursynowie, który był wówczas wioską na obrzeżach Warszawy. Nazwisko zawdzięczał szwajcarskiemu pochodzeniu - jego dziadkowie ze strony ojca pod koniec XIX wieku wyemigrowali do Polski i zamieszkali pod Warszawą. W 1922 r. Zumbachowie przeprowadzili się na Pomorze, do Brodnicy. Tam też Jan pobierał nauki od prywatnego nauczyciela, ktore były odpowiednikiem wykształcenia w szkole powszechnej. Dalej uczył się w gimnazjum w Brodnicy i Płocku, gdzie w 1935 r. zdał maturę. Po niej przeszedł kurs unitarny w 27 pułku piechoty w Częstochowie i na początku 1936 r. został przyjęty do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. 15 października 1938 r. został promowany na podporucznika ze specjalnością pilota myśliwskiego.

Zumbach przydzielony został do 111 eskadry myśliwskiej. 21 maja 1939 r. ze swoją jednostką odleciał do Brześcia nad Bugiem, gdzie odbył pięciodniowe ćwiczenia - szkołę ognia. Podczas lądowania w drodze powrotnej, 26 maja w Warszawie, rozbił się na P.11 - podwoziem zahaczył o stojący na lotnisku samochód i przekoziołkował parokrotnie. Zakończyło się to dlań złamaniem lewej nogi w kilku miejscach i utratą przytomności. W szpitalu "poskładano" nogę, założono gips, po którego ściągnięciu Zumbach wyjechał na rekonwalescencję do Zaleszczyk, uzdrowiska niedaleko granicy z Rumunią. Tam zastał go wybuch wojny. We wrześniu próbował odnaleźć swoją eskadrę, jednak po dotarciu do Warszawy zawrócił i 17 września przeszedł do Rumunii. Przez Bukareszt dojechał do rybackiego portu Balcik nad Morzem Czarnym, skąd na pokładzie greckiego statku "St. Nicolaus", 15 października 1939 r., odpłynął do Bejrutu. Tam przesiadł się na francuski "Ville de Strasbourg", którym 29 października dotarł do Marsylii. Zakwateorwany został początkowo w Salon, potem w Lyon-Bron. Przeszkolił się na MS-406 i oczekiwał na przydział do polskiej jednostki myśliwskiej. W połowie maja 1940 r. został włączony w skład klucza kominowego mjr. Zdzisława Krasnodębskiego, z którym wyruszył do Chateaudun. Z lotniska tego Polacy nie startowali ani razu, zaś 21 maja klucz przesunięto do Zgrupowania Kluczy Obronnych Etampes. Zumbach na różnych typach myśliwców brał udział w patrolach, m. in. 3 czewrca z plut. Stanisławem Karubinem atakował zgrupowanie He 111. 15 czerwca otrzymał rozkaz stworzenia klucza myśliwskiego - dostał do dyspozycji francuskich pilotów oraz cztery myśliwce Arsenal VG-33 i udał się do Clermont. Tam rozkazano mu, by skierował się do Bordeaux. Z tego właśnie lotniska wykonał ostatni lot bojowy we Francji, 17 czerwca. Ponieważ francuski dowódca skonfiskował mu samolot, postanowił przedostać się do Anglii statkiem - 19 czerwca wsiadł na pokład "Kmicica", który parę dni potem zawinął do Plymouth.

Znalazł się w pierwszym składzie formowanego w Northolt 303 Dywizjonu Myśliwskiego im. Tadeusza Kościuszki. Przeszkolił się na Hurricane'ach i od początku września latał bojowo. 7 września zanotował pierwszy sukces, podwójne zestrzelenie Do 215. Dwa dni później stoczył walkę z kilkoma Bf 109 z osłony wyprawy bombowej i zestrzelił jednego Messerschmitta na pewno, drugiego prawdopodobnie (Niemiec uciekł w chmury). 11 września, podczas wielkiej bitwy powietrznej z Do 215, He 111 i ich eskortą, zniszczył jednego Bf 109. Po jednym Messerschmitcie zestrzeliwał również 15, 26 i 27 września, a 26 września zniszczył ponadto He 111. Ogółem, w czasie bitwy o Anglię zanotował na swym koncie 7 samolotów niemieckich na pewno i jeden prawdopodobnie.

2 lipca 1941 r. w czasie eskorty Blenheimów nad Lille zestrzelił dwa Bf 109, w tym jednego prawdopodobnie. 13 października 1941 r., także eskortując Blenheimy nad Francję, odłączył się od formacji i zaatakował zauważoną parę Bf 109, w przelocie zapalając jednego z Niemców. Drugi Messerschmitt znurkował i odleciał w głąb Francji. Zumbach skierował się w stronę Anglii, by dołączyć do swoich, nad Kanałem La Manche został jednak zaatakowany przez dwa Bf 109 i trzy myśliwce z silnikiem gwiazdowym - FW 190 (rozpoznał je jako Curtiss Hawk). W wyniku walki uszkodził jedną z maszyn wroga, która ciągnąc czarny warkocz dymu zawróciła do Francji. Samemu na postrzelanym Spitfirze dociągajął do Anglii i lądował na lotnisku w West Malling. 24 października 1941 r. po raz kolejny walcząc z Messerschmittami i Focke-Wulfami w rejonie Calais-Cap Gris Nez zestrzelił na pewno Bf 109.

4 grudnia 1941 r. odszedł na odpoczynek do 58 OTU w Grangemouth. Do dywizjonu wrócił 20 marca 1942 r. i został dowódcą eskadry "A". 27 kwietnia 1942 r. w okolicach Lille stoczył krótką walkę z Focke-Wulfami. Jedna z maszyn trafiona przez Polaka przeszła w korkociąg i poszła w dół. Ponieważ nie widziano końca niemieckiego samolotu, Zumbachowi przyznano prawdopodobne zestrzelenie. 18 maja 1942 r. objął po kpt. Walerianie Żaku dowództwo "Kościuszkowców". 19 sierpnia 1942 r., w dniu desantu pod Dieppe, zestrzelił na pewno FW 190 (samodzielnie) oraz He 111 (wspólnie z dwójką pilotów), zgłosił także prawdopodobne zestrzelenie kolejnego Focke-Wulfa. 1 grudnia 1942 r. odszedł na odpoczynek jako oficer łącznikowy do sztabu 9 Grupy Myśliwskiej. W okresie od 15 kwietnia 1943 r. do 16 stycznia 1944 r. był słuchaczem kursu w Wyższej Szkole Lotniczej w Eddleton w Szkocji. 15 lutego 1944 r. objął dowództwo 3 Skrzydła Myśliwskiego, w skład którego wówczas wchodził de facto jeden dywizjon - 316. Funkcję tę pełnił do 14 czerwca 1944 r., a od 2 sierpnia 1944 r. był dowódcą 133 Skrzydła Myśliwskiego (dywizjony 306, 315 i norweski 129 squadron). 25 września 1944 r. nad Arnhem zestrzelił prawdopodobnie jednego FW 190. 29 stycznia 1945 r. został przeniesiony do sztabu 84 Grupy Myśliwskiej, której podlegało m. in. 131 Skrzydło Myśliwskie. Wieczorem 7 kwietnia 1945 r., podczas powrotu z lotniska polowego, zabłądził i swym sztabowym Austerem przeleciał linię frontu. Z braku paliwa lądował przymusowo w przygodnym terenie i został wzięty do niewoli. Do końca wojny pozostawał pod strażą żołnierzy Kriegsmarine na holenderskiej wyspie Terschelling. Po kapitulacji Niemiec otrzymał przydział do Blackpool. Do rozwiązania Polskich Sił Powietrznych nie miał przydziału do polskich dywizjonów.

Jan Zumbach odznaczony był Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari (nr 8825), czterokrotnie Krzyżem Walecznych i dwukrotnie Distinguished Flying Cross (pierwszy raz to odznaczenie odebrał 15 grudnia 1940 r. jako jeden z pięciu pierwszych Polaków). Zasłynął również jako posiadacz niezwykłych samolotów: od wiosny 1942 r. na jego Spitfire'ach pojawiały się zawsze: godło osobiste - Kaczor Donald (w różnych wersjach), krzyże (oznaczające zwycięstwa powietrzne), szachownica i godło "kościuszkowskie", a po objęciu przezeń godności Squadron Leadera - także czerwono-niebieski proporczyk. Później, w 1944 r., na jego Mustangu III znalazły się litery indywidualne "JZ" i krzyże - już bez Kaczora.

W październiku 1946 r. Zumbach zdemobilizował się jako polski major i angielski Wing Commander i wyjechał do Szwajcarii, jako jej obywatel Jean Zumbach. Na początku 1947 r. założył przedsiębiorstwo Flyaway Ltd., które zajmowało się transportem powietrznym. Z czasem firma stała się przykrywką dla przemytniczej działalności Zumbacha - szmuglował on m. in. zegarki szwajcarskie do Anglii, złoto do Palestyny, papierosy do Włoch. Przemyt nie przyniósł Zumbachowi oczekiwanych zysków, okradli go wspólnicy, musiał także parokrotnie płacić grzywnę za nielegalny przewóz towarów. W 1955 r. otworzył w Paryżu dyskotekę. Na początku 1962 r. dał się zwerbować jako najemnik do wojsk afrykańskiej prowincji Katangi, która poprzez wojnę domową dążyła do secesji od Konga. Do końca wojny latał bojowo na przestarzałych maszynach cywilnych i treningowych, bombardując i ostrzeliwując kongijskie oddziały. Parokrotnie napotykał w powietrzu myśliwce ONZ Saab F-22, ze szwedzkimi pilotami, jednak odrzutowce nie atakowały go. Po klęsce wojsk Katangi wrócił do Francji i zajął się prowadzeniem restauracji. W 1967 r. ponownie wyjechał do Afryki, tym razem do Biafry, prowincji Nigerii żądającej niezależności. Przez około rok latał w jej skromnych siłach powietrznych, składających się (jak poprzednio w Katandze) z przestarzałych samolotów niebojowych, po czym wrócił do Francji i znów zajął się statecznym biznesem w branży gastronomiczno-rozrywkowej. Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych spisał książkę wspomnieniową, która ukazała się w czterech językach: niemieckim, francuskim, angielskim i polskim ("Ostatnia walka", 2000 r.).

Jan Zumbach zmarł 3 stycznia 1986 r. we Francji, w wieku 70 lat. Jego prochy przewieziono do Polski i złożono na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie."

pzdr

Vote up!
1
Vote down!
0

antysalon

#39642

Niesamowita postac!
Opisany tez zostal w "Sprawie Honoru".
Pozdrowko Akiko

..Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński

Vote up!
2
Vote down!
-1

...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński

#39651