Bo to był Czas Honoru, Gazeto!

Obrazek użytkownika matka trzech córek
Idee

Nie podoba się Gazecie serial „Czas honoru”.

 Piszą, że bajkowy, przekłamany, zacierający prawdziwy obraz „Powojnia”.

 Zwracają uwagę na postacie bohaterów, że zbyt ładne, jakby specjalnie dobrane, by stworzyć pozytywny obraz tamtych bojowników.

 Przecież, kiedy „wyklinano”, przedstawiano ich jako ohydnych drabów, bandytów – krwawych oprawców. Tacy ludzie nie mają prawa być ładni.

 Tworzony stereotyp potrzebował stosownego wizerunku.

 Przepełnione jadem szyderstwa i nienawiści słowa zachowały się na starych nagraniach z procesów sądowych.

 Podczas procesu Majora „Łupaszki”, nawet do rozkazu „a la long” podpięto pełen drwiny komentarz, prowokując do chichotu zebraną na sali „publikę”.

 Czyżby Gazeta chciała, by prawdziwy obraz powojennej Polski miał być odtwarzany na podstawie ówczesnych kronik filmowych?

 Odnoszę takie wrażenie, kiedy czytam komentarze czytelników Gazety, popierających treści zawarte w artykule. Argumentacja dotyczy poprawy losu małorolnych i bezrolnych chłopów. Mowa o rozwoju edukacji i wzroście poziomu życia. Zwykle, wypowiedzi poparte są przykładami i porównaniami z okresu międzywojennego.

 Typowa demagogia. Brak obiektywnej oceny przeobrażeń, które dotknęły Polskę na skutek politycznych przemian.

 Jak się okazuje, sowietyzacja umysłów osiągnęła wówczas niebywały sukces.

 Każdy zatem film, który poruszy powojenne dzieje naszego społeczeństwa, z góry skazany będzie na ostrą krytykę, jak nie z jednej, to z drugiej strony.

 Czy nie warto więc pokazywać „kontrowersyjnych” czasów, bo fala krytyki psuje dobry nastrój poszczególnych środowisk?

 Uważam, że warto, a nawet należy to robić. Zawsze bowiem istnieje „zagrożenie”, że wydarzenia tamtych lat przedstawi ktoś jeszcze.

 Ktoś, kto zechce „ugrać” coś na własny rachunek, by wykorzystać „ niezagospodarowaną przestrzeń”, dla celów niekoniecznie zbieżnych z interesem narodowym Polaków.

 Gazetę irytuje nadmierna brawura bohaterów serialu.

 Czyżby redaktorzy nie wiedzieli, że taka „przypadłość” to jedna z wrodzonych Polakom cech?

 Parę dni temu usłyszałam opowieść człowieka, który w partyzantce nosił pseudonim „Wampir”.

 Kiedy po kontuzji, leczył ranę zamelinowany na wiejskiej kwaterze, zbliżał się już front niemiecko-radziecki.

 Pewnej nocy, do okna jego kwatery zapukali kilkunastoletni, miejscowi chłopcy, z informacją, że nadchodzą, ustępujący Sowietom Niemcy. Co zrobił ten partyzant, otoczony grupką podekscytowanych chłopców?

 Kazał im wyciąć z gałęzi kije, przypominające karabiny i tak „uzbrojonym”, rozstawić się w mroku, pośród drzew.

 Sam wyszedł na spotkanie niemieckim żołnierzom. Był to rozproszony, niewielki oddział piechoty z jednym oficerem.

 Znając świetnie niemiecki, wyjaśnił Niemcom, że znajdują się na polskiej ziemi, że są otoczeni i zaproponował im dobrowolne rozbrojenie w zamian za zgodę na dalszy marsz, z odpowiednim „glejtem” – przepustką. Zaproponował im pół godziny do namysłu.

 Kiedy oficer powrócił, otrzymał „przepustkę” starannie wypisaną kopiowym ołówkiem na kartce z bloczka meldunkowego.

 Niemcy złożyli broń, ale , kiedy chłopcy rzucili się w jej kierunku, niemiecki oficer chwycił się za głowę.

 „Wampir” rzekł mu z uśmiechem: Krieg ist Krieg!

 Dodam jeszcze, że „przepustka” zdała egzamin, gdy Niemcy napotkali prawdziwy oddział partyzancki.

 Później widziano ich, kiedy na pancerzach napotkanych czołgów, odjeżdżali wraz z kamratami na zachód.

 

 Poza zarzutami na temat eksponowania „ładnych ludzi” i „brawury”, słychać głosy o bohaterskiej determinacji, która także nie jest pożądaną przez oponentów cechą Żołnierzy Wyklętych.

 Nie? Nie było takiej?

 To może kolejny przykład:

 Kiedy grupa żołnierzy Majora „Łupaszki” przeprawiała się przez Niemen, po obu stronach rzeki czaili się Sowieci.

 Partyzanci mieli jedną maleńką łódkę - chwiejną dłubankę, więc przewożono nią tylko niepotrafiących pływać, pojedynczych żołnierzy. Inni pokonywali rzekę w pław.

 Kiedy na łodzi przewożono sanitariuszkę, jeden z płynących obok łódki partyzantów zaczął tonąć.

 Wołał pomocy, której nikt nie mógł mu udzielić.

 Co zrobiła dziewczyna?

 Wyjęła z kieszeni chusteczkę i wepchnęła ją sobie do ust, na wypadek, gdyby łódka się przewróciła i ona również zaczęłaby tonąć.

 Jej krzyk, mógłby zaalarmować Sowietów…

 

 Tacy byli. Jeśli nawet nie wszyscy, to wielu z nich.

 I to o nich powinny opowiadać filmy. To ich czyny należy sławić i upamiętniać.

 

 Przyozdabiać nimi postacie pierwszoplanowe, odznaczając je tymi czynami, niby symbolicznymi „Krzyżami Zasługi”, których nie zdążyliśmy zawiesić na piersiach rzeczywistych Bohaterów.

 

fot.podziemie zbrojne.blox.pl

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

"Uczyłem się na adwokata, ale najpierw trzeba było bić szkopów, teraz tych swołoczy - mówi jeden z bohaterów w pierwszym odcinku. Co prawda okazuje się po chwili kapusiem Urzędu Bezpieczeństwa, ale przesłanie serialu jest jasne."
Zapomnieli o jednym - listę osobową swołoczy można przeczytać choćby w legalnych zeszytach IPN. Wystarczy przejrzeć nazwiska lub "zbiorówki" narodowości, wykształcenia etc.
Narodowości żydowskiej (mimo oczywistych strat wojennych) na stanowiskach szczególnie kierowniczych było nawet powyżej 30% !!!!
Zapewne w Warszawie, Łodzi ten procent był jeszcze wyższy.
Ale adwokat z Grodzieńszczyzny zapewne nie znalazł by się nawet jeden.
GW zapomniała o oprawcy - bracie Szechtera , co mu jakoś niedawno przypomnieli kibice Legii.
I to właśnie boli, że ich całe środowisko nie tylko wywodzi się z komuny, ale że ludzie nie zapomnieli ich ubeckich zbrodni.

Vote up!
1
Vote down!
0
#378687

Dlaczego teraz, a nie przy ostatnim 'sezonie'?
Bo teraz trwa właśnie inicjatywa wyeksportowania serialu do Niemiec.
Boją się, słusznie, że zainteresowani losem bohaterów niemieccy i inni telewidzowie, zechcą zakupić także najnowsze odcinki.
I zaczną się zastanawiać, czy Bauman rzeczywiście zasługuje na opinię "światowego mędrca"?
I, dlaczego starszy Michnik boi się powrotu do Polski?

Trzeba zatem "opluć" ten serial,skompromitować go, by zniechęcić do jego oglądania.
Stara metoda. Tak samo haniebna, jak skuteczna.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#378693

Nie chcę wychodzić na czepliwca, ale czy możesz podać bliższe informacje na temat tego gdzie konkretnie i kiedy miała miejsce przeprawa przez Niemen ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#378701

Vote up!
0
Vote down!
0
#378707

Polecam obie części. Warto znać historię Majora "Łupaszki" i jego Żołnierzy.

Major jest moim Idolem Numer 1 :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#378708

To jest nieco niepoważne.

Inaczej.

W jednym z tych filmów jest relacjonowane takie zdarzenie, które miało mieć miejsce podczas przeprawy przez ... Niemen ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#378709

Część pierwsza filmu. Czas 47.20

I jeszcze:
"Łupaszko" wydał rozkaz rozwiązania V Brygady, zwolnił żołnierzy z przysięgi, pozostawić ciężką broń, tabory, zakopać archiwum, pragnących walczyć z Niemcami wezwał do przedzierania się za Niemen do Puszczy Augustowskiej w kierunku na Białystok i Warszawę..."

http://historyczna.w.interia.pl/czytelnia/bednarczuk/odnaroczy.html

Vote up!
0
Vote down!
0
#378723

OK, wszystko jasne.
"po obu stronach rzeki czaili się Sowieci" - to wprowadziło nieco zamieszania. Gdyby po obu stronach rzeki czaili się sowieci, to po pierwszym krzyku tonącego zrobiliby z reszty tej przeprawy (tak jeszcze nie przeprawionych jak i już przeprawionych) totalną masakrę.

Relacja o przeprawie pod oblężeniem sowieckim skojarzyła się z przeprawą przez Straczę (luty 44.), gdzie nie dość, że "piątka" toczyła ciężkie boje z Niemcami to jeszcze nocami musiała się opędzać od sowieckiej swołoczy, tzw. "partyzantów radzieckich".

Nota bene ciekawy wycinek wojny o jakiej nie ma pojęcia Zachód - front gdzie działają trzy siły i każda z nich ma dwóch wrogów.
Myślę, że to głównie z tego powodu oni do dziś nie rozumieją tej części 2WŚ, a dokąd tego nie pojmą, nie zrozumieją niczego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#378769

Może powinnam była zacytować: "dookoła były wojska sowieckie".

Jak bardzo było to zagmatwane, niech świadczy meldunek "Łupaszki":
"Meldunek "Łupaszki" do Komendanta Okręgu Białostockiego AK "Mścisława" 8.IX.1944 [okolice Porozowa]
Brygada została zorganizowana w marcu ub. r. na Wileńszczyźnie (jez. Narocz), początkowo pod dow. "Kmicica". Po rozbrojeniu brygady przez sow. partyz. i rozstrzelaniu dowódcy, co miało miejsce w dniu, w którym miałem z rozkazu K. O. dołączyć do brygady, rozpocząłem działanie z przydzielonym mi patrolem, zadaniem było ściągnięcie ludzi z rozbrojonej brygady, a wcielonych do szeregów czerwonej partyz. polskiej. Około 35% wcielonych wstąpiło w szereg mojej brygady. Od września ub. r. rozkazem Kom. Okr. Wilno został przydzielony brygadzie teren operacyjny obejmujący rejony Podbrodzia, Michaliszek, Świra, Kiemieliszek i Postaw. W tym czasie brygada w 80% zaangażowana była w walkach z partyzantką sow. Sytuacja ta w niczym się nie zmieniła, nawet po prowadzonych pertraktacjach przez Kom. Okr. gen. "Wilka", a władzami partyz. sow. Wynikiem tej sytuacji otrzymałem ustną obietnicę Kom. Okr., że w wypadku zbliżania się frontu brygada zawczasu zostanie wycofana na zachód. W czerwcu b.r. brygada rozkazem Kom. Okr. na swych terenach operacyjnych pozostawia zorganizowaną przez siebie 4-tą brygadę, a sama jako bryg. dyspozycyjna Kom. Okr. przeniesiona zostaje na tereny przyległe do Wilna (Sużany). Zadaniem brygady na nowym terenie była reorganizacja, która w myśl rozkazu miała brygadę przekształcić w jednostkę o składzie 3-ch szwadronów w myśl otrzymanej obietnicy Kom. Okr. kontynuuję marsz bryg. na zachód. W drodze, rozkazem zcy Kom. Okr. brygada zostaje skierowana do Suderwy (płn. od Wilna), gdzie ma oczekiwać dalszych rozkazów od Kom. Okr., względnie od zastępcy Kom. Okr. Po dwóch dniach oczekiwania i wysyłania gońców do Wilna żadnych rozkazów nie otrzymuję. Zbliżanie się frontu zmusza mnie do wycofania się na zachód. Przed przejściem rz. Wilii otrzymuję od nieznanego mi pana pod pseudonimem "Jan" informację, że skoncentrowane brygady mają uderzyć na Wilno. Ponieważ sprzeczne to było z obietnicą daną mi przez Kom. Okr. i dosłownie groziłoby zagładą brygady, zażądałem rozkazu na piśmie, choćby od wymienionego p. "Jana". Nie otrzymawszy go, gdyż jak twierdził nie jest do tego upoważnionym, skierowałem marsz brygady na zachód. Szybkość z jaką front się przesuwał spowodowała, że zamiast na tyłach niemieckich brygada znalazła się na tyłach sowieckich. Brygada maszerując przez teren. na którym nie była znana, szuka przejścia przez Niemen i udarna się w lasy Augustowskie. Dłuższe zatrzymanie się frontu na Niemnie uniemożliwia wykonanie planu, a wzmaga zainteresowanie bolszewików brygadą. Na podstawie mylnych informacji otrzymanych z Wilna wysyłam swego zastępcę i dwóch łączników do Wilna w celu otrzymania jakiś rozkazów. Wszyscy zostali aresztowani, a jedna łączniczka, której udało się zbiec przedstawiła prawdziwą sytuację w jakiej znalazły się brygady walczące o Wilno. To powoduje zmianę mojego pseudonimu, nazwy brygady i intensywny marsz na południe. Jednak już na drugi dzień jesteśmy poszukiwani przez oficerów z armii sow. i trzeciego dnia proszeni o pomoc w akcji, którą organizują przeciwko oddziałom niemieckim pozostałym na tyłach, żądając żeby kawaleria natychmiast udała się z nimi w celu wystawienia placówek, a reszta brygady stawiła się na godz. 16-tą. Szwadron 2-gi i część 3 udały się z oficerami sowieckimi z poufnym rozkazem, że jeśli reszta brygady nie nadejdzie do godz. 12.00, mają zejść z posterunku, iść w las i przedzierać się na Puszczę Augustowską. W tym samym czasie drobnymi grupami rozpuściłem brygadę z tym samym rozkazem, orientując się, że jest to podstęp ze strony bolszewików, w celu wprowadzenie brygady w zasadzkę. Szwadron 2 i część 3 nie mogły wykonać rozkazu, gdyż natychmiast po przybyciu na miejsce zostali rozbrojeni i dziś znajdują się w obozach koncentracyjnych w Grodnie i Miednikach. Sytuacja na froncie zmienia moją decyzję i przez napotkanych ludzi z siatki staram się powiadomić swoje oddziały o zmianie kierunku, początkowo Białystok-Warszawa na następnie obrane swoje m. p. Równocześnie staram się nawiązać kontakt z władzami zwierzchnimi w Wołkowysku i Białymstoku. Dwa z moich oddziałów przeszły do Puszczy Augustowskiej. Jeden w składzie b. znacznie uszczuplonym ze względu na napotkane trudności, szczególnie przy przechodzeniu rzek wpław (spowodowało to odpadanie ludzi), dołączył do mnie. Drugi w sile ok. 80 ludzi w drodze został koło Białegostoku rozbrojony i wcielony do "Kościuszkowców". Obecne moje m. p. może być wskazane przez oddawcę. Obecnie uważam, że zadaniem moim z powodu braku należytego kontaktu i odpowiednich (kontaktów) rozkazów, jest przetrwanie pewnego okresu czarni, który przeznaczony jest na organizację, ściągnięcie rozpuszczonych drobnych oddziałów i intensywne szkolenie i udzielanie schronienia tym, którzy zagrożeni poborem idą w las. Są to moje wytyczne do czasu otrzymania konkretnych rozkazów
za komendanta V Brygady st. strzelec "Elila" [Elwira Brodowicz]."

Vote up!
0
Vote down!
0
#378786

i właścicieli tej gazety

Kazek

Vote up!
0
Vote down!
0

Kazek

#378730

a mentalność.
Ktoś, kto strzela zza węgła, nigdy nie doceni takiej formy działania:
"...Kawalerzyści walczyli z wyjątkową determinacją. Sam tylko ppor. rezerwy Marcin Morawski zniszczył ogniem z rusznicy i granatami dwa czołgi. Kiedy do jego stanowiska zbliżył się trzeci, wskoczył na pancerz z visem (pistolet)w ręku i strzelił do wnętrza przez wizjer.Skutecznie..."

To z tekstu Andrzeja Rafała Potockiego o Bitwie pod Mokrą we wrześniu 39 roku.

Vote up!
0
Vote down!
0
#378741