Cyberwojna? Możemy tylko skapitulować

Obrazek użytkownika R.Zaleski
Blog

Cyberataki porównywalne a nawet przewyższające efektami bombardowania są prowadzone od lat. Doprowadzały one do wyłączeń prądu dla milionów ludzi w Brazylii, zahamowania programu nuklearnego na kilka miesięcy w Iranie w 2012, zablokowania możliwości przekazywania informacji przez rząd podczas wojny przez Gruzję w 2008, zablokowanie elektronicznego działania banków w Estonii w 2007, w Polsce w kwietniu 2010 kont PKO BP i SA oraz działania MSZ, obrony przeciwlotniczej w Serbii. Wyobraźmy sobie to wszystko naraz u nas.

Cyberbroń jest niebezpieczna a jednocześnie stosunkowo tania, możliwy jest zmasowany atak na kraj na drugim końcu świata który na dodatek może nie wiedzieć, czy nie mieć dowodów na to kto go zaatakował. Przejął w skrajnym wypadku kontrolę nad jego infrastrukturą krytyczną i ją częściowo zniszczył, czy unieruchomił. Wodociągi, linie energetyczne, kontrolę lotów, telekomunikację itd.
Sama kradzież informacji i technologii przez internet to straty wartości setek miliardów dolarów. Tego typu cyberkonflikt na wielka skalę mamy teraz pomiędzy Chinami a USA. Cyberwojny toczą się dziś, będą jutro i pojutrze. W czasie formalnego pokoju jak i jako element klasycznej wojny. Wraz z wzrostem komputeryzacji naszej rzeczywistości stają się coraz groźniejsze. Możliwe jest nawet już teraz wyłączenie całego światowego internetu.

W tej chwili około 30 państw ma możliwości prowadzenia cyberwojny. USA, Niemcy, Turcja np. mają specjalistyczne jednostki wojskowe. W 5 milionowej Norwegii jest 1500 osób w powstałej w ubiegłym roku jednostce. Estonia ma grupy działające w ramach ochotniczej obrony narodowej KKL. Liczy ona 80 członków a współpracuje z nią 150 osób. Ponadto Skandynawowie poza NATO, na które jak zwykle jedynie i wyłącznie liczy chyba rząd polski, prowadzą własną współpracę w zakresie cyberobrony.

My mamy chyba jedynie CERT w ramach NASK który bynajmniej jednostka wojskową nie jest, co najwyżej można go traktować jako cyberpolicję. Wprost pisał w 2009 o planach jej stworzenia, widać na planach się skończyło. Zabezpieczenie na poziomie „Admin 1” nadal, jak to udowodnił niedawno haker bez większych problemów włamując się na komputery czołowych osobistości w państwie.
Tak więc o ile w klasycznym konflikcie militarnym 10 milionowa Białoruś ma dwukrotną przewagę w kluczowym uzbrojeniu i jest nas w stanie samodzielnie pokonać, tak w cyberwojnie jesteśmy bezbronni nawet wobec 1.3 milionowej Estonii.

W internecie są też „netwar” – wojny sieciowe polegające na oddziaływaniu politycznym. Taką wojną sieciową był np. spór o ACTA.”W skład wojny sieciowej wejdą takie działania jak: kampania psychologiczna, kampania wywierająca nacisk na procesy polityczne, społeczne i kulturowe, a także nacisk na lokalne media, czy wreszcie działania propagandowe i dyplomatyczne. Definicja netwar wspomina także o infiltracji sieci komputerowych oraz baz danych”.

Żebyśmy mieli jakąś obronę w cyberwar trzeba chyba stoczyć kolejną netwar albo stworzyć ochotniczą formację jak w Estonii.

http://www.pch24.pl/cyberwojna---grozna-w-przyszlosci-czy-juz-dzisiaj-,3309,i.html
http://geopolityka.org/analizy/1813-cyberwojna-jako-rzeczywistosc-xxi-wieku
http://computer.howstuffworks.com/cyberwar4.htm
http://www.doria.fi/bitstream/handle/10024/88689/The%20Fog%20of%20Cyber%20Defence%20NDU%202013.pdf?sequence=1
http://zakazanahistoria.nowyekran.pl/post/49488,w-kwietniu-2010-r-mial-miejsce-ogromny-cyberatak-na-polske

Zainteresowanym tematami militarnymi, obrony narodowej polecam:

http://www.facebook.com/#!/groups/obronatotalna/

Brak głosów

Komentarze

W tych realiach nierządu to nie możliwe,ale możliwe jest wspólne wyjście na ulice.

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#345600