Witamy w świecie Orwella

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 


 
 
 
 
- „Wniosek o wotum nieufności dla rządu i wykorzystanie pana prof. Piotra Glińskiego jako parapremiera to farsa. Skoro PiS ma parapremiera, to za chwilę przedstawi pararząd, paraprezydenta i paramarszałka Sejmu. Mam wrażenie, że politycy partii Kaczyńskiego codziennie modlą się o jakąś katastrofę dla Polski, która dałaby im władzę – powiedziała w rozmowie z Onetem Ewa Kopacz
 
Wywiad opublikowany na dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia przeprowadzał redaktor Jacek Nizinkiewicz i jak to bywa z dziennikarzami w III RP ugryzł się zapewne w język, by nie sprawić tej największej kłamczyni w polskiej polityce jakiegoś kłopotu czy dyskomfortu zwłaszcza tuż przed świętami.
Bo jeśli chodzi o opozycyjne pararządy zwane w cywilizowanych państwach gabinetami cieni to jest to norma szczególnie w krajach anglosaskich.
 
13 stycznia 2006 roku właśnie taki „pararząd” powołał będący w opozycji „parapremier” Jan Maria Rokita, a w tym przedsięwzięciu nazywanym dzisiaj przez Ewę Kopacz „farsą” sama ona wzięła ochoczo udział wychodząc na wybieg i prezentując się przed kamerami, jako „paraminister” zdrowia.
Wydarzeniem tym przez kilka dni żyły wszystkie media, a „autorytety” z wypiekami na zakłamanych gębach wygłaszały „achy” i „ochy” nad profesjonalizmem opozycyjnej Platformy Obywatelskiej.
 
Przypomnijmy skład tego „pararządu”:  
 
Koordynator gabinetu cieni - Jan Rokita. Sprawy wewnętrzne i służby specjalne - Marek Biernacki. Administracja - Waldy Dzikowski. Sprawy zagraniczne - Bronisław Komorowski. Obrona narodowa - Bogdan Zdrojewski. Sprawiedliwość - Julia Pitera. Sprawy europejskie - Anna Zielińska-Głębocka. Finanse - Zbigniew Chlebowski. Gospodarka - Adam Szejnfeld. Skarb państwa - Jan Wyrowiński. Infrastruktura - Tadeusz Jarmuziewicz. Rozwój regionalny - Tomasz Szczypiński. Edukacja i nauka - Krystyna Szumilas. Rolnictwo i rozwój wsi - Aleksander Grad. Kultura - Arkadiusz Rybicki. Zdrowie - Ewa Kopacz . Środowisko - Stanisław Gawłowski. Polityka społeczna - Sławomir Piechota. Sprawy kobiet i rodziny - Elżbieta Radziszewska. Sport - Mirosław Drzewicki. Szef frakcji PO w Parlamencie Europejskim - Jacek Saryusz-Wolski. Sekretarze gabinetu - Sławomir Nitras oraz Tomasz Lenz.
 
Gdyby redaktor Nizinkiewicz z Onetu był rasowym dziennikarzem to przypomniałby hipokrytce Kopaczowej tamtą „farsę” parodiującą zapowiedź niemal bokserskiego pojedynku o mistrzostwo świata w wadze ciężkiej i wprawiłby ją w zakłopotanie.
Było bowiem tamtego zimowego styczniowego dnia 2006 roku mnóstwo kamer, błyskające flesze i po każdym wyczytanym nazwisku na „ring” wychodzili kolejni bohaterowie z Platformy Obywatelskiej, a wśród nich a jakże, Ewa Kopacz.
 
Na pierwszej konferencji prasowej ów gabinet cieni PO, rządzącą kilka tygodni „pisowską juntę” oskarżył o brak medali polskich sportowców podczas odbywającej się właśnie zimowej olimpiady w Turynie. Pech chciał, że w trakcie owej konferencji prasowej brązowy medal w biegu na 30 km techniką dowolną zdobyła Justyna Kowalczyk, co wprowadziło „pararząd” w zakłopotanie, a rumieńcem wstydu spłonął sam „paraminister” sportu „Miro” Drzewiecki, zwłaszcza, że po kilku dniach srebro zdobył w biatlonie również Tomasz Sikora.
 
Jak więc widzimy „pararząd” opozycyjnej PO to mistrzostwo świata zaś „pararząd” PiS to „żałosna farsa”.
To tylko kolejny przykład marnej kondycji i fatalnego stanu etyki polskiego dziennikarstwa służącego rządzącym i różnego rodzaju szemranym sitwom.
 
Kolejnym przykładem orwellowskiego świata, w który wdepnęliśmy już na całego było spotkanie Janusza Palikota i Leszka Millera pod gmachem warszawskiej „Zachęty” gdzie 16 grudnia w 90 rocznicę zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza ci dwaj polityczni wyrwikufle wezwali do…uwaga”powstrzymania mowy nienawiści”.
 
Proponowałbym tej bandzie zgromadzonej 16 grudnia pod „Zachętą” marsz na kolanach pod łódzką siedzibę PiS gdzie członek PO, nie 90 lecz zaledwie 2 lata temu zamordował Marka Rosiaka, a Pawłowi Kowalskiemu próbował poderznąć gardło.
 
„Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim”
George Orwell, Folwark zwierzęcy
 
Źródło:
 
Artykuł opublikowany w ogólnopolskim Tygodniku Warszawska Gazeta
 
Polecam moją nową książkę, "Polacy, już czas" ozdobioną rysunkami Arkadiusza "Gaspara" Gacparskiego, jak i poprzednią.
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
 
Brak głosów

Komentarze

Niezła puenta. ;)

Vote up!
0
Vote down!
0
#319399

SUPER - takie "odsłony" są bardzo potrzebne! Dzięki za przypomnienie jakie świnki już raz były przy korycie! Pozdrawiam serdecznie .

Nie wiem co sie dzieje,ale bardzo trudno jest wejść na niepoprawnych,może tu też jakieś swiniki coś kombinują,tak jak na facebooku już  objawiła się nam cenzura.

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#319454

Orwell może nie byłby z tego dumny, ale Nostrodamus przy nim wysiada - w miarę upływu lat, jego wizje spełniają się w coraz większym stopniu. A obawiam się, że najgorsze jeszcze przed nami :-(((

pozdr...
/benjamin

Vote up!
0
Vote down!
0
#319466

piszę nazwisko małą literą ,bo na tyle zasługuje ów "dziennikarz"swoim upodleniem , i kajaniem się przed kłamliwą marszałek.

Vote up!
0
Vote down!
0

zza winkla

#319474

Zdjecie z warszawskiej z palikotem bylo lepsze. Po prostu inteligentniejsze.
Postaralem sie je odtworzyc i umiescilem w sieci.

http://i46.tinypic.com/2njagld.jpg

Vote up!
0
Vote down!
0
#319504

 

 

 

Dochodząc do prawdy - sprawa szmalcownika Palikota.

W internecie aż wre ostatnio o tym, jakoby to ojciec Janusza Palikota miał być podczas okupacji szmalcownikiem, człowiekiem szantażującym biłgorajskich Żydów, by w końcu, gdy już wyczerpały się ich środki, oddać ich w ręce hitlerowców. Renomowani blogerzy, jak Yarrok, czy też Piotr Wielgucki vel Matka_Kurka, obszernie piszą o tych pogłoskach, zadając posłowi Palikotowi wiele pytań na temat Mariana Palikota, jego zmarłego już ojca. Niestety, pytania ich nie doczekały się żadnych odpowiedzi... Nie będę przytaczał tutaj tych pytań, teksty popularnego „Kuraka” czy Yarroka ( i całej rzeszy innych blogerów i komentatorów) każdy może sobie sam wygooglać, są one zresztą większościowo powszechnie znane.
...
Gdy już straciłem wiarę, że znajdę jakiegoś Biłgorajczyka poprzez znajomości i postanowiłem pojechać do Biłgoraja w ciemno, nadeszła jednak pomoc z dosyć niespodziewanej strony – kuzyn jest lekarzem w jednym ze szpitali w naszym mieście i on to zatelefonował do mnie pewnego piątkowego poranka:
- Adaś, pytałeś niedawno, czy nie znam kogoś z Biłgoraja, a do mnie na oddział przywieziono przedwczoraj pacjenta, który się tam urodził, ale facet jest chyba za młody, mówiłeś, że o okupacji chcesz pogadać, a chłop koło pięćdziesiątki dopiero...
- Super!- wydarłem się do telefonu – facet za młody, ale na pewno zna kogoś stamtąd, który pamięta wojnę! Spytaj się go, czy się zgodzi na krótką rozmowę...
- Już się go spytałem i zgadza się.... No jasne, który pacjent odmówi swojemu lekarzowi takiej skromnej przysługi?
...
- Strach było im pomagać, bo Niemcy za to mogli zabić. Była taka banda młodzików, co latali do lasu i nosili chleb Żydom, co tam się po tych lasach kryli. Potem chwalili się kosztownościami, jakie za ten chleb od Żydów podostawali. Tylko jak Żydom zabrakło już pieniędzy i kosztowności, to ich wydali Niemcom.

Serce wali mi jak młot, moja rozmówczyni sama poruszyła w temat, o który miałem zapytać za chwilę.
Pora na decydujące pytanie:
- Pani Henryko, czy w grupie tych młodzików, co to nosili chleb Żydom, a potem ich wydali, czy w tej grupie był Marian Palikot?

Serce tłucze mi się w piersi jak oszalałe. Na twarzy starszej pani maluje się zaskoczenie i zdziwienie.
- A skąd pan wie takie rzeczy? To pan już musiał na ten temat już z kimś rozmawiać...
- Tak, Marian Palikot też z nimi biegał do lasu. Wie pan, ja go tak dobrze nie znałam, ale podobała mu się moja bardzo dobra koleżanka, chwalił się jej, ile to na tych Żydach zarobił... Pokazywała mi nawet taki duży, złoty pierścionek, jaki od Mariana dostała...

Vote up!
0
Vote down!
0
#319508

 

znacząca i ponura niż wynikałoby to z pozorów.

Do tej pory postać Palikota starałem się omijać w swej blogerskiej publicystyce szerokim łukiem. Niemal fizyczna odraza jaką ten typ mnie napawa sprawiała, że zwyczajnie nie byłem w stanie zmusić się, by cokolwiek o nim napisać. Niemniej, rzeczywistość III RP i wola „elektoratu” sprawiły, że ów osobnik o facjacie nałogowego onanisty został wraz ze swym gumowym sobowtórem jednym z istotniejszych okazów naszego politycznego panopticum i trzeba jakoś scharakteryzować jego rolę – a ta nie sprowadza się bynajmniej do wysilonych happeningów, eskalacji chamstwa i podłości, czy błazenady. To tylko skalkulowane na zimno środki maskujące, mające umożliwić wypełnienie zupełnie innych zadań. Odnieśmy się więc do nich i miejmy to już za sobą.

I. Przemysł pogardy

Jak wiadomo, po objęciu przez śp. Lecha Kaczyńskiego urzędu prezydenta, obóz beneficjentów i utrwalaczy III RP na polecenie roztaczającej nad nim nadzór właścicielski Niewidzialnej Ręki rozpoczął akcję „podrywania godnościowych podstaw prezydentury”, która to akcja nasiliła się po wygraniu przez obecną Dyktaturę Matołów wyborów w 2007 roku. W uruchomionym wówczas „przemyśle pogardy” poczesną rolę odgrywał Palikot, będący inicjatorem wielkiej części haniebnych wrzutek, podchwytywanych, kolportowanych i nagłaśnianych przez reżimowe mediodajnie – ową zgraną orkiestrę pasów transmisyjnych służącą do ogłupiania i urabiania w pożądanym kierunku rozrechotanej gawiedzi. Tragedia smoleńska poskutkowała jedynie chwilowym antraktem w tym plugawym spektaklu, zaś Palikot schowany na kilka chwil do szafy, został z niej wkrótce wyciągnięty, by kontynuować swą robotę.

Niewidzialna Ręka poczuła się zagrożona widokiem tłumów na Krakowskim Przedmieściu, niespotykanym wybuchem jedności Polaków o groźnym z jej punktu widzenia potencjale, świadectwami „przebudzenia” drzemiącego do tej pory społeczeństwa, natomiast wawelski pochowek Głowy Państwa wprawił obóz beneficjentów i utrwalaczy III RP w stan niekontrolowanej furii. Palikot znów stał się potrzebny – tym razem do tego, by zdehumanizować Prezydenta już po jego śmierci, rozbić propagandowo zarodki ruchu społecznego mogącego powstać na bazie smoleńskiej hekatomby, na powrót podzielić Polaków na dwa wrogie plemiona i nie dopuścić do wzmocnienia pozycji politycznej ocalałego z braci – Jarosława Kaczyńskiego (pierwotne również miał lecieć do Katynia).

Kolejną istotną funkcją była kwestia zamazania odpowiedzialności za katastrofę. Lecha Kaczyńskiego należało obrzydzić, pamięć o nim zamienić w groteskową karykaturę - „kartofla”, tak by większość społeczeństwa przeszła do porządku dziennego nad skandalicznym zabezpieczeniem wizyty, obniżaniem w porozumieniu z reżimem Putina jej rangi i zakrawającym na zdradę prowadzeniem śledztwa. Była to prosta kontynuacja linii, która doprowadziła do Smoleńska – gdyby nie wcześniejsza działalność Palikota na polu odczłowieczania „Kaczora”, najprawdopodobniej nie ośmielono by się spiskować z Rosjanami w celu rozbicia obchodów katyńskich na dwie uroczystości i w skrajnie deprecjonujący sposób potraktować wizytę Prezydenta.

Warto o tym pamiętać, gdy przyjdzie do rozliczania winnych, tym bardziej, że po Smoleńsku Palikot dalej działał w tym samym kierunku. Łódzki mord polityczny dokonany przez Ryszarda Cybę na fali rozpętanej nienawiści do „pisowców” (w czym brylował Palikot), był wszak uderzeniem zastępczym – pierwotnie ofiarą miał być Jarosław Kaczyński.

II. Na usługach Niewidzialnej Ręki

W każdym razie, Palikot spisał się na medal. Sprawdził się do tego stopnia, iż Niewidzialna Ręka postanowiła wziąć go bezpośrednio pod swą pieczę. Temu służyło wystąpienie z PO i budowa nowej, niby-opozycyjnej siły politycznej gromadzącej w swym zestawie menażerię, której przedstawicieli możemy dziś oglądać w Sejmie. Od pracownika Urbanowego „NIE” po wykolejonego księdza z „Faktów i Mitów” - współpracującego z mordercą bł. ks. Jerzego Popiełuszki, esbekiem Grzegorzem Piotrowskim vel Grzegorzem Pietrzakiem.

W charakterze aniołów stróżów, Niewidzialna Ręka delegowała jednych ze swych najcenniejszych udziałowców – byłego szefa WSI, gen. Marka Dukaczewskiego oraz słynącego ze swych bezpieczniackich „aktywów” Jerzego Urbana, wspierających swego protegowanego. Już tylko te dwa nazwiska powinny być sygnałem ostrzegawczym, by Palikota nie lekceważyć. Tacy ludzie nie inwestują swojego poparcia w byle błaznów. Błaznowi mogą co najwyżej udostępnić basen na „testowanie” stażystek, albo dać napić się wódki, nic więcej.

Pamiętajmy ponadto, iż bliskim przyjacielem Palikota pozostaje obecny prezydent, Bronisław Komorowski, która to znajomość sięga jeszcze czasów wspólnych rosyjskich polowań w miłej kompanii towarzyszy czekistów. Jeżeli dodamy, że Komorowski pozostawał do końca niezłomnym obrońcą WSI, a gen. Dukaczewski, jak sam wyznał, mroził szampana w oczekiwaniu na jego zwycięstwo w wyborach prezydenckich 2010 roku, to rysuje się nam całkiem ciekawa siateczka wzajemnych współzależności. W tym kontekście określenie „konstrukt służb” jest bodaj najłagodniejszym jakiego można użyć.

III. Poletka pana P.

No dobrze. Zastanówmy się teraz, jakie są obecne zadania Palikota. Widzę tu kilka obszarów działalności. Z „opozycyjnością” wobec PO można dać sobie spokój, gdyż podgryzanie partii rządzącej – wyłącznie werbalne – jest typowym „alibi” mającym uwiarygodnić pozę kontestatora sceny politycznej. Choć niewykluczone oczywiście, że Niewidzialna Ręka wysyła w ten sposób Dyktaturze Matołów dyscyplinujący sygnał, mówiący że ma w rękawie więcej kart którymi może prowadzić rozgrywkę.

Pierwszym „poletkiem” działania pozostaje rzecz jasna kontynuacja „przemysłu pogardy” mająca godzić w społeczne zaplecze Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u. Temu służy wulgarny antyklerykalizm, jadący na najniższych instynktach „polactwa”, takich jak zawiść wobec „pazernych klechów” i proboszczowskiej „fury”. Skoro na skutek politycznych zawirowań stało się tak, że Kaczyński zagospodarował elektorat tradycjonalistyczny, patriotyczny i katolicki, to należy sprawić, by tegoż elektoratu było jak najmniej, zwłaszcza wśród „przyszłościowych”, młodych wyborców. Stąd kokietowanie legalizacją „trawki” i cała reszta „młodzieżowych” postulatów współgrających z maską już nie tyle liberała, ile wręcz libertyna. Wszystko to jest, podkreślmy, skalkulowane na zimno – skoro onegdaj nie wypalił Palikotowi image „chrześcijańskiego biznesmena” i konserwatywnego filozofa, to przyjął bardziej „rokujące” oblicze.

Powyższe komponuje się z postępackimi oczekiwaniami Salonu - środowisko to od dłuższego już czasu świadomie indukuje polsko-polską wojnę światopoglądową, której jednym z bardziej jaskrawych przejawów była batalia o Krzyż na Krakowskim Przedmieściu, czy zadymy wokół Marszu Niepodległości. Stąd też uporczywe lansowanie Palikota na politycznego wyraziciela owej wojenki.

Poletko kolejne, równie groźne, to obsadzenie Palikota w roli siły zagospodarowującej społeczne napięcia, frustracje i spodziewane niepokoje. Krótko mówiąc, chodzi o to, by – gdy już wydarzy się nad Wisłą „Budapeszt” (choćby taki, jak masowe protesty na Węgrzech w 2006 roku przeciw rządom postkomunistów) – ów „Budapeszt” został przejęty, wykorzystany i ukierunkowany przez Palikota, a nie przez Kaczyńskiego. Podobną rolę „trybuna ludowego” ze służbowego nadania pełnił swojego czasu Lepper w odniesieniu do chłopów, zatem modus operandi jest przetestowany w praktyce.

Próbkę mieliśmy niedawno przy okazji protestów przeciw ACTA (o czym pisał Budyń78), na których czele usiłował się ustawić bohater niniejszego tekstu. Protest ten był i wciąż pozostaje dla Niewidzialnej Ręki potencjalnie groźny ze względu na swą formułę „no logo”, jednoczącą ludzi bez względu na podziały polityczno-światopoglądowe, ponadto istnieje ryzyko, iż lemingi raz przejrzawszy na oczy zaczną się orientować w sytuacji dotyczącej innych dziedzin życia publicznego. Dlatego też Palikot usiłował podzielić protestujących, grając m.in. wątkami antyklerykalnymi. Wprawdzie organizatorzy połapali się w tej prowokacji obliczonej na wzbudzenie podziałów i skonfliktowanie uczestników, czemu dali wyraz w swym oświadczeniu, stwierdzając m.in., iż „Ruch Palikota nie tylko próbuje zbijać kapitał polityczny na protestach, ale i podzielić protestujących, obrażając uczucia religijne znacznej części spośród nich.”, zaś Palikot został skutecznie „wyproszony” z demonstracji, ale ziarenko zostało zasiane i nie jest wcale powiedziane, że nie zaplusował wśród mniej uświadomionych wyborców, a takich przecież jest zdecydowana większość. Gdy nadejdą protesty dotyczące np. kryzysu i beznadziejnej sytuacji życiowej Polaków, Palikot będzie usiłował działać w podobny sposób – ustawiając się na czele i próbując zantagonizować ludzi, tak by niezadowolenie społeczne nie przerodziło się w cokolwiek mogącego zagrozić właścicielom III RP. Możemy być pewni, że znajdzie w tym pełne wsparcie odpowiednik „czynników”, tak jak znajdował je do tej pory.

I poletko ostatnie – wspieranie Dyktatury Matołów z pozycji opozycyjnych. Jak się to robi? Ano, przelicytowując i doprowadzając do ściany pomysły Platformy. Jeśli Admin-Donek stroi fochy typu „nie będziemy klękali przed księdzem”, to Palikot wyjeżdża z postulatami wyrugowania religii z przestrzeni publicznej; gdy PO robi liberalne miny w kwestiach światopoglądowych, to Palikot sięga po arsenał postulatów rodem z „Krytyki Politycznej”. Na tym „radykalnym” tle rząd Tuska jawi się jako oaza umiarkowania, spokoju i odpowiedzialności. I o to właśnie chodzi. Aha, dodajmy jeszcze doraźne wrzutki „przykrywające” - sypie się oficjalna wersja katastrofy smoleńskiej? No problem, Palikot zrobi „happening” z paleniem kadzidełka, skupiając na sobie kamery reżimowych mediodajni i dając im pretekst, by newsem dnia nie robić np. blamażu ustaleń komisji Millera.

***

Jak widać, Janusz Palikot nie jest li tylko odrażającym, politycznym błaznem. Jego rola jest o wiele bardziej znacząca i ponura niż wynikałoby to z pozorów. Jest ustrojstwem wielofunkcyjnym – bezwzględnym i pozbawionym skrupułów narzędziem w rękach mocodawców, którzy kręcą interesem zwanym Trzecią Rzeczpospolitą od jej magdalenkowego zarania. Warto mieć tego świadomość.

Vote up!
0
Vote down!
0
#319511

oraz propyzycję zmiany Regulaminu tak, aby uprawianie tego rodzaju sabotażu, jaki uprawia osobnik podpisujący się che, było niemożliwe.

Moim zdaniem trzeba być trollem albo skończoną świnią, żeby zaśmiecać innym blogerom dyskusje tasiemcowymi wklejkami na zasadzie copy-paste.

"che" jest ewidentynym trollem zaśmiecającym to forum w sprytny sposób. Wkleja różne listy ofiar stanu wojennego itp. Ma w dupie te ofiary, bo jego jedynym celem jest zamulenie dyskusji.

Vote up!
0
Vote down!
0
#319522

Właśnie takimi tekstami powinno się codziennie "walić w mordę" sprzedajnym presstytutkom i ich pltformerskim sponsorom.
Niestety, w telewizorni pierwsze skrzypce grają różnej maści przydupasy.
Nie dziwota, że osobom o gorącej krwi (vide Braun) wyrwie się czasem kilka słów prawdy...

Vote up!
0
Vote down!
0

Kriss66

#319541

 Supertekst!

Vote up!
0
Vote down!
0
#319608