Skazani na politykę

Obrazek użytkownika Jadwiga Chmielowska
Kraj

Zupełnie niezrozumiałe jest chwalenie się przez wielu ludzi apolitycznością – mnie polityka nie interesuje. „Ok.”– tylko, że ona interesuje się tobą. Nie ma takiej możliwości, by człowiek rozumny, chcący żyć bezpiecznie i dostatnio oraz planujący stabilną i lepszą przyszłość dla swojej rodziny mógł nie zajmować się polityką, nie dokonywać wyborów zgodnych z interesem swoim i swych najbliższych. Chociaż czasem istnieje pokusa ucieczki na tak zwaną emigrację wewnętrzną. Myślenie typu co się będę kopał z koniem jest obecnie niestety powszechne.
Komuniści chcący zapewnić sobie bezkarność w sprawowaniu władzy wciąż wmawiali społeczeństwu, że zajmowanie się polityką jest czymś złym i niebezpiecznym. Politykę mieliśmy zostawić „IM”. ONI byli więc panami NASZEGO losu. Mogli do NAS strzelać, wywozić na Sybir, zamykać w łagrach (np. na Śląsku) i w więzieniach.
Przebudzenie nadeszło w 1980r. Cały naród zaczął zajmować się polityką – czyli działać rozumnie dla dobra wspólnego. Lecz nowomowa pozostała. Nawet „Solidarność” w latach 1980-81 twierdziła, że polityką się nie zajmuje, choć już samo jej istnienie było polityką. Niektórzy znajdują dla swego oportunistycznego zachowania wytłumaczenie, że potulne ciele dwie matki ssie. Owszem, ale zostaje cielęciem i idzie na rzeź.

Ucieczka w prywatność - geneza
Ucieczka w prywatność – nawiasem mówiąc, starożytni Grecy nazywali taką postawę „idiotyzmem”, w podwójnym tego słowa znaczeniu jako prywatę i głupotę, a człowiek niepolityczny to po grecku „idiota” – pozbawia się oglądu przemian społecznych i mechanizmów władzy. Obywatele drepczą w miejscu, słabnie siła oporu, polityka się wyradza i traci pierwotny sens. - twierdzi Oskar Reinhard Negt niemiecki filozof.
Tak się też stało w Polsce po 1989 r. Nawet stan wojenny, represje i emigracja lat stanu wojennego, niemal miliona młodych sprawnych i odważnych osób – elity, nie spowodowała społecznej apatii. Podziemie miało poparcie. Ukrywało się wielu działaczy podziemnych struktur Solidarności, a do końca czyli do lat 1989-90 wytrzymały 4 osoby, których komuniści mimo wielkich starań nie złapali. Nie znalazł się bowiem Judasz w ich otoczeniu. Judaszy było zresztą jedynie a może aż ok. 100 tysięcy na 38 mln. Polaków. Większość społeczeństwa wiedziała, że są ludzie, którzy nadal wierzą, że PRL długo nie potrwa.
Tymczasem w Moskwie trwały przygotowania do pierestrojki. W 1986 było wszystko gotowe i w 1987 wprowadzone w życie w Rosji Sowieckiej. Pierestrojka polegała na tym, że w całym sowieckim imperium, miano się podzielić władzą z wyselekcjonowanymi osobnikami z opozycji i zamienić legitymacje partyjne na księgi – wieczyste. Lecz politycznie myślący naród w Polsce powiedział komunistom NIE. Mamy prawo do niepodległego demokratycznego państwa. Nie interesuje nas coście przy gorzale w Magdalence uradzili. 80% poparło kandydatów niekomunistycznych z list Komitetu Obywatelskiego. Nie wiedziało społeczeństwo jedynie tego, że elity tak nagłaśniane nawet w Wolnej Europie po prostu żadnymi elitami nie są. To oni sami się nazwali elitami i sami wybrali do reprezentowania narodu. Żądali zresztą tego samego co komuniści: naród ma siedzieć cicho i oglądać w telewizji jak oni wszystko za Polaków załatwią. Potem okrągłostołowi kazali niezbyt kumatej panience ogłosić w telewizji, że komunizmu już nie ma – skończył się! I naród się dał nabrać! Uwierzył. Potem „Gazeta Wyborcza” na 22 lata przejęła „rząd dusz”. Przecież na początku miała w nazwie „Solidarność”. Naród oszukany już potem nie wierzy nikomu. Przewidziałam to i pisałam o tym w 1989r. w „Po za układem”. Ostrzegał Andrzej Gwiazda, że nie zwołanie Zjazdu Delegatów Solidarności jest rejestrowaniem zupełnie innego związku pod tą samą nazwą. To Gwiazda przestrzegał przed dziką prywatyzacją, iż „stosunki własności środków produkcji zmienia się jedynie w drodze rewolucji”. Miał rację, nastąpiły wrogie przejęcia. Tzw. inwestorzy strategiczni kupowali zakłady jedynie po to, by je zlikwidować i nie mieć w Polsce konkurencji. Aby taniej sprzedać, doprowadzano kolejne przedsiębiorstwa do upadłości! To co zbudowali nasi dziadkowie w II RP i rozbudowali komuniści w PRL, zostało przez hochsztaplerów III RP zniszczone – zaorane. Byli jednak i tacy, niestety znani do dziś, opozycyjni nawet publicyści, którzy wołali: „sprzedać wszystko za symboliczną złotówkę i sprowadzić menagerów, by tym zarządzali, bo Polacy się do niczego nie nadają!” Niestety traktaty o „polactwie”, a i eseje „o duszy polskiej” nie przyczyniały się do poprawienia samopoczucia narodu a wręcz przeciwnie wpędzały w kompleksy. Przez te 20 lat różne ośrodki i z prawicy, i z lewicy, i z centrum wmawiały nam - Polakom, że powinniśmy się wstydzić, że jesteśmy Polakami, a przynajmniej, że nie powinniśmy być z tego dumni. Usiłowano z nas zrobić antysemitów, ksenofobów itp. Czyli coś co akurat Polakom jest obce. Teraz już mniej w to wierzymy. Jest to samoobrona. Czyżby cała praca naszych poetów, pisarzy, artystów XIX w. miała pójść na marne? Oni budzili dumę narodową. Dziś ukąszeni liberalizmem niedouczeni historii publicyści wmawiają, że cała elita została wymordowana w czasie wojny, więc jej po prostu nie ma. Toteż nie ma czego szukać i trzeba się z tym pogodzić. Owszem ok. 100 tys. członków elity straciliśmy w czasie wojny, ale nikt z tych co dorwali się po 1989 r. do władzy nie pomyślał nawet, by ściągnąć na przykład naszych byłych – przedwojennych dyplomatów z emigracji - niektórzy byli dopiero po 70-ce. Mogli przez minimum 10 lat pracować i szkolić nowe kadry. Śmiano się z nas, gdy mówiliśmy o konieczności powrotu do przedwojennej konstytucji kwietniowej, sprowadzenia Prezydenta i Rządu RP z Londynu. III RP byłaby prawną kontynuacją II RP ze wszystkimi tego pozytywnymi skutkami. Nie byłoby konieczności płacenia teraz UB i SB-kom wielotysięcznych emerytur. Nie spłacalibyśmy długów zaciągniętych na ratowanie Moskwy i komunizmu. Można było ewentualnie negocjować spłatę jakiejś drobnej części – wykazać „szczególnie dobrą wolę”.

Politykierzy nie politycy
Idiotą (idiōtēs) w starożytnej Grecji nazywało ignoranta, nieuka, który powinien pozostać osobą prywatną, bo na publiczną się nie nadaje. – napisała na Facebooku Monika Olejnik i to jest prawda. Taki powinien być osobą prywatną i siedzieć cicho, a nie jest. Nie sadzę by była to złożona przez nią samokrytyka. Niestety nie myślała o swoim środowisku – w „Salonie” jest najwięcej takowych. Oni nie są idiotami w greckim sensie tego słowa. Nie stronią od polityki – oni się pchają do tzw. polityki, a właściwie uprawiają politykierstwo. Jeśli nie są to ignoranci to zdrajcy, którzy z pełną premedytacją działają na szkodę współobywateli i swoich potomków. Idiotą w Grecji nazywano człowieka, który nie zajmował się polityką, a dbał jedynie o własny interes. Teraz tacy nami rządzą, a więc idioci u władzy, a politycy siedzą cicho lub ich głos jest zagłuszany przez idiotów i naród polityków nie słyszy. Już XVIII-wieczny niemiecki satyryk i krytyk literacki Georg Christoph Lichtenberg pisał: Wszystkie słabe rządy opierają się na tym, że kneblują mądrzejszej części narodu usta.

Zgubne politykierstwo
Politykierstwo tym różni się od polityki, że jest uprawiane przez idiotów, a nie polityków.
Polityka, która osłabia siłę moralną, tęgość charakteru, poczucie odrębności, uczciwość obywatelską – taka polityka chociażby największymi zdobyczami pochlubić się mogła, jest w ostatecznym rezultacie dla narodu zgubna. - pisał pod koniec XIX w. Jan Ludwik Popławski. Niestety to przed czym jesteśmy ostrzegani od przeszło 100 lat, dzieje się na naszych oczach. Narzuca się narodowi dewiacje, upadek moralny, wyśmiewa i niszczy religię chrześcijańską, która przez wieki dawała Polakom oparcie. Zrywa przekaz pokoleń niemal likwidując nauczanie historii w szkołach średnich. Nowej elity ma po prostu nie być.
Polityka zdaje się dzisiaj generalnie rezygnować z wszelkiej perspektywy i chęci kształtowania czegokolwiek. Rosnące skomplikowanie materii zmusza polityków do nerwowych reakcji w zawężonym polu działania. Wydają się oni bezwstydnie realizować oportunistyczny scenariusz uzależnionej od sondaży pragmatyki rządzenia wyzbytej jakichkolwiek więzów normatywnych. – twierdzi niemiecki filozof Jurgen Habermas i dodaje: Gdy mamy do czynienia z wyborem między dżumą a cholerą, nie można podejmować decyzji ponad głowami społeczeństwa. I nie jest to kwestia demokracji, tu chodzi o godność. To zdanie przestrzega przed arogancją władzy, „która wie lepiej”. Przypomina mi się rozmowa z 1990r. z Anną Knysok – posłanką, która stwierdziła, w dyskusji ze mną, że Geremek wie co robi i my nie musimy tego rozumieć polityka nie jest dla maluczkich. Odpowiedziałam, że jeśli ona - posłanka i ja – zajmująca się zawodowo polityką już wtedy od niemal od 15 lat, tego nie rozumiemy, to niech się zastanowi czy jest to jeszcze polityka czy już wielkie kurestwo .

Walka o podział łupów
Dla niektórych, jak to określił Winston Churchill polityka to nie zabawa, to całkiem dochodowy interes. Lecz wtedy już bliskie prawdy jest zdanie Jana Stępnia – poety i rzeźbiarza: Różnica między politykiem a gangsterami polega na tym, że politycy działają jawnie, zaś gangsterzy w ukryciu. Niestety partie obecne przypominają gangi. Absolutne posłuszeństwo dla szefa niemal jak dla capi di tutti capi. Wybory to walka o strefy wpływów i obsadzanie stanowisk wiernymi żołnierzami. Bez poparcia partii nie możesz liczyć nawet na posadę sprzątaczki. Gorzej jak w PRL. Wtedy dyrektor musiał być partyjny – mógł być nieukiem i kretynem, ale jego zastępca już niekoniecznie członkiem PZPR. Ktoś musiał kierować produkcją! Tragedią jest to, że do polityki pchają się wszelkiej maści popaprańce, którzy nie mają szans na samorealizację zawodową. Muszą być politykami – posłami, bo kim będą? Wielki nikt! Swą działalnością ośmieszają politykę jako działanie dla dobra wspólnego. Nawet nie są wstanie przedstawić wizji państwa. Kreować polityki na kolejne 5, 50 i 100 lat. Wtedy to, jak powiedział Milosz Zelman - były premier Czech: Kampania częściowo opierała się na deklaracjach, że jedna partia jest genialna, a wszystkie inne to przestępcy, albo głupki. Wynikiem tej antykampanii jest to, że wyborcy będą wszystkie partie uważali za przestępców, albo głupków i że żadna z nich nie jest genialna.. To prowadzi właśnie do ucieczki narodu w prywatność. Do podziału MY – obywatele i ONI - władza. Rządzący nie rozumieją tego, że jak powiedział John H. Hallowell: Polityka jest sztuką praktyczną, wymagającą wiedzy o naturze ludzkiej i o tym, co stanowi wyróżniające ją dobro. Obywatele to nie rzeczy, którymi można manipulować, lecz osoby dążące do właściwych sobie celów, a ukierunkowanie tych celów należy do sztuki męża stanu. . To właśnie muszą sobie uzmysłowić wyborcy. Wtedy dopiero wybiorą ludzi, którzy będą ich rzeczywistymi przedstawicielami i będą stanowili prawo dla obywateli a nie dla siebie i swoich totumfackich z szemranego towarzystwa. Jednak aby to mogło nastąpić. Społeczeństwo musi zrozumieć co się tak właściwie stało po 1989 r. Czyli, że te „moralne autorytety” nie tylko nie były nigdy autorytetami, ale i z moralnością nie miały nic wspólnego. Najlepszym dowodem na to jest otaczająca nas rzeczywistość. Przyszłość stoi pod znakiem rywalizacji pomiędzy euroatlantyckim i chińskim sposobem wykluczania obywateli z życia politycznego. W obu zakłada się, że większa bierność to istotny czynnik umożliwiający pominięcie w procesie rządzenia woli i przekonań obywateli. – twierdzi Peter Sloterdijk.
Rodzi się więc pytanie, czy rządzeni dalej chcą, by ich traktowano jak dojne krowy. Czy ludzie rzeczywiście chcą być niewolnikami kredytów i wierzyć w podawane im bajki. Bać się wszystkiego, utraty pracy, narażenia się możnym tego świata, czy może chcą decydować o swoim losie. Czy nie czas by zacząć się faktycznie bać tego co nastąpić rzeczywiście może. Krachu naszej cywilizacji, braku jakiejkolwiek sprawiedliwości, zdziczenia stosunków międzyludzkich. Wszak Emile Zola twierdził, że: W polityce cała sztuka polega na tym, aby mieć dobre oczy i umieć wykorzystać ślepotę innych. Czy społeczeństwo chce pozostać „ślepe i głuche?” Czy naprawdę chcemy pozostawić dbanie o nasze sprawy politykierom? Ronald Reagan przestrzegał: Politykę uważa się za drugi najstarszy zawód świata. Doszedłem do wniosku, że jest bardzo podobny do pierwszego. (Politics is supposed to be the second oldest profession. I have come to realize that it bears a very close resemblance to the first.)

Zrozumienie oszustwa
Leszek Kołakowski w pewnym okresie swego życia ulubieniec „Salonu”, dość późno zrozumiał własne błędy, ale napisał: Być oszukanym w polityce nie jest usprawiedliwieniem, niekiedy jest takim samym przestępstwem jak oszukiwać samemu. Nic nas Polaków nie usprawiedliwia, że dalej tkwimy w PRL-bis, zwanej III RP, wynegocjowanej w Magdalence i przypieczętowanej przy okrągłym stole. Kto dalej wierzy, że jakoś to będzie, myli się.
Nie zdając sobie z tego sprawy, że tkwi w „matrixsie”, nie tylko szkodzi sobie szkodzi też innym. I NIC JEGO NIE USPRAWIEDLKIWIA, że samooszukuje się i nie chce przyznać sam przed sobą: byłem oszukany. Ale więcej już nigdy nie pozwolę się wystrychnąć na dudka. Tony Blair kiedyś powiedział i to jest prawdą, że: Politycy są jak pieluchy. Powinni być zmieniani często i z tego samego powodu. Wybieranie wciąż tych samych, o których już wiemy, co reprezentują i że nas zdradzili i dla których Polityka to jest nurkowanie w szambie na zlecenie, jak to określił Wojciech Cejrowski jest samobójstwem całego narodu.

Szkody politykierstwa
Najlepszym przykładem jest to, że żołnierzom AK „nie dali rady” ani Niemcy ani komuniści. Teraz, w III RP są eksmitowani na bruk. Służbę zdrowia doprowadzono do stanu, że de facto wprowadzono bocznymi drzwiami eutanazję: ludzie umierają z głodu i braku lekarstw. Przemysł zrujnowany implikuje bezrobocie i brak szans dla młodych. Fatalny stan nauki i szkolnictwa sprawia, że nie będzie fachowców. My byliśmy kształceni przez przedwojennych nauczycieli, którzy starali się przygotować dla Polski jak najlepsze kadry, ale nasze pokolenie częściowo wyemigrowało, a teraz odchodzi na emerytury. Na uczelniach awansują miernoty, które nie są w stanie zagrozić swoim pryncypałom. Równanie w dół i awans miernot, dotyczy nie tylko uczelni. To jest plaga ostatnich 20 lat. Armii Polskiej już nie ma. Młodzieży nie wychowuje się w duchu patriotyzmu, tak jak się to odbywa np. w USA czy Rosji. Niedługo podatek katastralny wydziedziczy Polaków z majątku tworzonego przez pokolenia. Będą odbierane domy i mieszkania. Przedsiębiorcy boją się urzędów, bo każdy biurokrata może ich zniszczyć. Przebijają się w gąszczach przepisów. Nie są pewni jutra. Brak polityki gospodarczej sprawia, że polscy producenci przegrywają konkurencję z Chińczykami, bo ich produkt jest o 10 gr. tańszy!
Pomimo 22 lat istnienia III RP nie wytworzyła się klasa średnia. Brak jest stabilizacji finansowej ogółu społeczeństwa.
Gospodarka jest jak naczynia połączone, nic się nie bierze z niczego i wszystko ma na wszystko wpływ. Oszczędzanie bogatych firm państwowych na składce ZUS poprzez wprowadzanie samozatrudnienia doprowadziło do kłopotów finansowych tej instytucji. Brak pracy dla młodzieży w kraju i jej masowa emigracja zarobkowa, to kolejny brak wpływu składek do ZUS i co za tym idzie obciążenie dla budżetu państwa.
Zwróćmy uwagę na to, że faktyczni bohaterowie walki o niepodległość są „wyatutowani”, przymierają głodem, maja problemy z pracą bez względu na wiek, pleć, wykształcenie. Dotyczy ten „berufsverbot” (prawo wykonywania zawodu) zarówno profesorów akademickich jak i zwykłych robotników. Tych co stanowili elitę, naturalną i sprawdzoną, skazano na zapomnienie.
Politykierom chodzi też o to, by nie było pieniędzy na wolne media, na uprawianie polityki rozumianej jako służba społeczeństwu – państwu. Za caratu były konfiskaty majątku za udział w powstaniach. W ten sposób Carat pauperyzował patriotyczne rodziny, by już w przyszłości nie łożyły środków finansowych na walkę narodowo wyzwoleńczą. Potem były Bezdany. Piłsudski zmuszony był do rabowania państwowych - carskich pieniędzy, by mieć środki na walkę - na bojowców, na broń i bomby. Czy nas i następne pokolenie będzie czekało to samo?
Utracić państwo jest bardzo łatwo. Wystarczy nic nie robić i pozwolić by przekręciarze i wazeliniarze nami rządzili.

Dobrymi chęciami piekło brukowane
Polityka nie może się usprawiedliwiać dobrymi chęciami. Tym bardziej nie usprawiedliwi się ona swymi chęciami barbarzyńskimi. Nigdy nie powiedziałem, aby wszelka polityka, której się powiedzie, była dobra. Powiedziałem natomiast, że polityka, aby być dobra, musi się powieść. - pisał Maurice Merleau – Ponty, XX- wieczny francuski filozof egzystencjalista. Polityk powinien być jak saper - jeśli popełni błąd znika. Teraz trwa karuzela partii i stanowisk dla tych, którzy w Magdalence i okrągłym stole kupczyli Polską. Niczego nie chcą się uczyć, niczego nie konsultują. Tworzą wokół siebie dwory ludzi o mentalności lokajskiej. Obecny tzw. polityk to człowiek tego czy innego barona partyjnego – i wyścig- kto szybciej dotrze do ucha szefa. To nie są ludzie mogący służyć radą, tworzyć analizy polityczne, zajmować się wariantowym prognozowaniem. Oni nie nadają się do jakiejkolwiek pracy - to są lizusy. Zdolnych spycha się w partyjny niebyt. Im godność nie pozwala na podlizywanie się i zgadzanie ze słowami szefa zawsze - nawet wtedy gdy ten wygaduje bzdury. Niemiecki polityk Heinz Riesenhuber rozumiał, że Problem polityków polega na tym, że za dużo mówią, w związku z czym za mało słuchają innych, a już zupełnie nie starcza im czasu na myślenie. Nie istnieją nawet normalne dyskusje wewnątrzpartyjne. Przyjeżdża taki poseł -jest z nim spotkanie i on mówi a nie słucha co ludzie mają do powiedzenia. Nie ma czasu. Charles de Gaulle twierdził nawet że: Ponieważ polityk sam nie wierzy w to, co mówi, jest zaskoczony, gdy inni mu wierzą.
Czy ktoś się zastanowił nad tym dlaczego od 22 lat mamy sejm nieustający i coraz większy bałagan w państwie? Ambrose Brierce, amerykański pisarz i dziennikarz zauważył, że często
Polityka to prowadzenie spraw publicznych dla prywatnych korzyści. Dlatego politykierzy są w stanie zapłacić dowolna cenę, by tylko dostać się do parlamentu i jako posłowie „załatwiać” interesy i interesiki. Ostatnio pozbawiono biernego prawa wyborczego emerytowanych prokuratorów i sędziów, bo byli niewygodni.
Największy polityk końca XX wieku Ronald Reagan zauważył: Politycy mają skłonność do myślenia o następnych wyborach, a nie o następnym pokoleniu.
Czy tak być musi? Oczywiście, że nie.

Samoorganizacja
Najpierw trzeba przyznać się przed samym sobą, że daliśmy się oszukać. Potem zacząć działać. Nie czekać aż ktoś inny za nas coś zrobi. Poszukać wokół siebie ludzi sprawnych, którzy mogą pewne rzeczy przeprowadzić. Założyć stowarzyszenie lub dołączyć do istniejących. Wtedy zobaczymy, że NAS normalnych ludzi jest więcej niż ONYCH. Najważniejsze teraz jest to, by ludzie poznawali się między sobą. Potrafili współdziałać. Andrzej Gwiazda proponował powrót po swoich śladach. Gdy się człowiek zgubi, to wraca do tego miejsca, które dokładnie znał. W „Solidarności” w 1980 r. mogliśmy się błyskawicznie zorganizować. Trzeba to powtórzyć. Wtedy wszystkie stowarzyszenia i związki się wspierały.

Media
Teraz aby być dobrze poinformowanym nie potrzeba słuchać reżimowych mediów. Dzięki internetowi każdy może być dziennikarzem i czytelnikiem, słuchaczem czy widzem. Można też tanim kosztem poprzez zakładanie spółdzielni organizować większe przedsięwzięcia medialne. Nowe technologie sprawiły, że pieniądze nie stanowią bariery nie do przeskoczenia.

Przedsiębiorcy
Ta grupa społeczna powinna wieść prym w samoorganizacji. Nie tylko wspierać się nawzajem i tworzyć wzorem XIX -nej prowincji poznańskiej instytucje kredytów wzajemnych i spółdzielni, ale też próbować wspierać inicjatywy oddolne samoorganizacji społeczeństwa. Być może to właśnie oni są siłą mogącą wpłynąć najmocniej na zmiany w sposobie uprawiania polityki w Polsce.

Reprezentacja
Poznanie się i samoorganizacja sprawi, że będziemy mogli wybrać spośród siebie najlepszych a nie tych, którzy koniecznie chcą być wybrani i tych, których partie nam narzucą. Pamiętać należy, że każdy uczciwy i mądry człowiek nie chce się pchać na stanowiska, zdaje sobie bowiem sprawę nie tylko z olbrzymiej odpowiedzialności, ale i wielkich wyrzeczeń, które go czekają. Myśli o tym, czego będzie się musiał wyrzec. Boi się ograniczeń kontaktów z rodziną. Myśli ile czasu mu pozostanie na realizacje swoich hobby. Takich ludzi trzeba namawiać. Pchają się na stanowiska ci, którzy absolutnie nie powinni ich piastować. Motywy są trzy: psychiczne (chora ambicja, dewiacja polegająca chęć posiadania władzy, leczenie kompleksów), finansowe (wykorzystywanie stanowisk dla korzyści majątkowych szeroko rozumianych), agenturalne. Wszyscy ci, którzy skłócają, fałszują sobie życiorysy, są zazdrośni i blokują współpracę innych, powinni być natychmiast izolowani. Niektórzy partyjni kacykowie blokują wstępowanie do partii, by ktoś lepszy nie wygryzł ich ze stołka poselskiego czy radnego. Andrzej Jarczewski nazwał takie zjawisko kacykozą. Należy odwrotnie pozyskiwać do współpracy najlepszych i najzdolniejszych. W dobrze funkcjonującej partii, poseł nie może być szefem struktur regionalnych. Musi on odpowiadać przed kolegami partyjnymi i przed wyborcami. W przeciwnym razie dba tylko o to, by w kolejnych wyborach nie było lepszych od niego kandydatów. Poseł jest posłany a nie jak o sobie niektórzy myślą, że stali się wybrańcami, bo ich ludzie wybrali. Ma służyć ludziom, a nie oni jemu. Szefowie partii muszą mieć czas na pracę z ludźmi w terenie – nie mogą siedzieć w Warszawie. Nie wolno dopuszczać do rywalizacji w ramach partii. Ma być współdziałanie, a nie walka. Młodzi ludzie nie mogą uczyć się w partiach fatalnych nawyków. Swobodna i rzeczowa dyskusja musi być w ruchach, partiach i stowarzyszeniach. Nie rozkazywać, a przekonywać. Wyzbyć się należy komunistycznych złogów w myśleniu partyjnym. Ruch, partia czy stowarzyszenie zrzesza ludzi, których łączą te same wartości i wizja państwa oraz metody działania by ją zrealizować.

Warianty
Na Węgrzech społeczeństwo zrozumiało, że zostało oszukane, obudzone obaliło dotychczasowy salonowo - komunistyczny rząd. Ruch skupiony przy Victorze Orbanie odrabia 20 letnie zaległości. Węgrzy stawiają państwo na nogi.
Ciekawy jest „wariant Islandzki”. Islandczycy sprawili, że rząd, który aprobował pod dyktando światowej finansjery zubożyć islandzki naród zgodnie ze scenariuszem aktualnie „przerabianym” przez Grecję, podał się w komplecie do dymisji! Doprowadzono też do powołania Zgromadzenia Narodowego w celu ponownego spisania konstytucji. Wszystko w pokojowy sposób. To prawdziwa rewolucja przeciw władzy, która doprowadziła Islandię do finansowego załamania. W kryzysowym momencie zostało powołane zgromadzenie mające spisać nową konstytucję uwzględniającą nauki z „przerobionej lekcji”. W tym celu zostało wybranych 25 obywateli wolnych od przynależności partyjnej spośród 522, którzy stawili się na głosowanie (kryterium wyboru tej „25″ – poza nieposiadaniem żadnej książeczki partyjnej – była pełnoletniość oraz przedstawienie 30 podpisów popierających ich osób). Ta nowa rada konstytucyjna rozpoczęła w lutym pracę, która ma się zakończyć przedstawieniem i poddaniem pod głosowanie w najbliższych wyborach przygotowanej przez nią „Magna Carty”. – czytamy na stronie internetowej infonurt3.com. Ciekawostką jest to, że oficjalne światowe środki masowej informacji ten fakt przemilczały.

Kościół
Po PRL-u, jego tradycji i retoryce, pokutuje nadal, wśród hierarchów Kościoła przeświadczenie, że duchowni nie powinni zajmować się polityką. Czyż są zatem obywatelami drugiej kategorii? Nie wolno im wypowiadać się działać w sprawach publicznych? Nawet w obronie krzyża, wiary i praw naturalnych oraz szeroko rozumianej etyki? Nie wolno im działać dla dobra narodu i państwa? Spójrzmy lepiej kto im to prawo odbiera i dlaczego.
Jan Paweł II nawoływał do „zmiany oblicza Ziemi – tej Ziemi.” Bp Abp Andrzej Dzięga w wygłoszonej we wrześniu 2011r. na Jasne Górze homilii powiedział: Dotykamy sprawy Narodu – to rodzina rodzin. Rodzina silna Bogiem, Naród silny rodziną. Naród trwający w rodzinie. Rodzina budowana na tożsamości narodowej. Wiele nauczał o tym Sługa Boży - niezapomniany Prymas Tysiąclecia Kardynał Stefan Wyszyński. Wielokrotnie także Jan Paweł II mówił o sile kultury w rodzinach przekazywanej kolejnym pokoleniom, kultury, która stawała podstawą trwałości ducha polskiego Narodu. Nie da się nigdy do końca rozdzielić – i nie trzeba tego rozdzielać - sprawy przeżywania małżeństwa i rodziny od sprawy tożsamości narodowej. To jest niezmiennie ważne zadanie dla rodziców, wspieranych przez mądrych nauczycieli. Ale nie chodzi tu jedynie o wiedzę podręcznikową. Tu chodzi przede wszystkim o przekaz serca. Co jako rodzice mówicie swoim dzieciom o dzisiejszych radościach i o dzisiejszych bolączkach naszego Narodu? Pamiętacie przecież, że imiona: Katyń, Gibraltar, Wołyń, Sybir, przetrwały przede wszystkim w przekazie rodzinnym. Postaw sobie dzisiaj pytanie – jak odpowiesz swojemu dziecku za dziesięć czy dwadzieścia lat na jego pytanie: Mamo, Tato, o co to chodziło z tą Solidarnością? A o co chodziło z Katastrofą Smoleńską? I nie bój się dzisiaj gromadzić i porządkować własną wiedzę. Niech Cię te tematy nie zmęczą. W kolejnym pokoleniu będą to ważne tematy. Dla tożsamości chrześcijańskiego Narodu także.

Podsumowanie
Rafał Ziemkiewicz się myli pisząc: Widać, że jesteśmy krajem świeżej demokracji, krajem prowincjonalnym, gdzie politycy opierają swe argumenty na emocjach, bo wiedzą, że jak zaczną mówić o rzeczach merytorycznych, to nikt ich nie zrozumie. Jest odwrotnie to politykierzy są zbyt słabi, by mówić o rzeczach merytorycznych. Są tacy, jacy są i jakich wybrał do „okrągłego stołu” gen. SB Czesław Kiszczak. Owszem boją się, że jak naród zacznie rozumieć do czego dążą - to będzie ich koniec. Bredzą więc swoje nic nie znaczące mantry. Uprawiają narrację - tylko nie wiadomo czyjego autorstwa jest scenariusz.

Pomyślmy choćby przez chwilę - czy chcemy być idiotami przeklętymi przez kolejne pokolenia, czy wreszcie staniemy się politykami i zaczniemy działać rozumnie dla dobra wspólnego – naszej Ojczyzny i nas samych.

Jadwiga Chmielowska
Tekst ukazał się w "Gazecie Warszawskiej"
z dn. 20.01.1012r.

Brak głosów

Komentarze

Autorce "10"! ..........a Czerska i tak swoje: przecież to Takie "XIX-wieczne myślenie o polityce" (jak Lech i Jarosław)-nie na Dzisiejsze /postępowe!?/Czasy. Dużo nas w internecie, ale więcej tych z GW.TVN (i podobnych Wiodących).Często zastanawiam się, gdzie podziali się Ci, którzy oklaskiwali homilie i apele Jana Pawła II....... Szkoda Polski!   Panią Chmielewską serdecznie pozdrawiam!

Vote up!
0
Vote down!
0
#217887

...przepraszam za literówkę w nazwisku.

Vote up!
0
Vote down!
0
#217890

Ludzie unikaja dyskusji o polityce bo dali sobie wmówić 22 lata temu mega-kłamcy Michnikowi że "wszyscy sa upaprani".

Jeżeli ktoś jest byłym UBekiem czy konfidentem KGB/GRU i z racji tego beneficjentem magdalenkowgo deala to powiedzmy sobie szczerze - takie jego zbójeckie prawo.

Niezrozumiałe dla mnie jest tylko to, że takich j.w. jest może 5% w masie głosującej na bandę wybrańców Kiszczaka.

Pozostałe 95% lemingów których credo "ja tam nic nie wiem poza tym że 3a głosować na peło choć to banda złodzeji i zdrajców bo jak nie to przyjdzie krwiożerczy kaczor i dzieci nam pozre" jest na swój sposób tragiczna

Juz prawie zaprzestałem okołoświątecznych dyskusji o politycznym "tu i teraz" bo żal mi tych ludzi, jakby nie było krewnych, którzy agresja i skandowaniem GWnianych sloganów nieudolnie próbuja maskować lęk i zagubienie które sami sobie zgotowali...

Z plusów to dobrze że sa takie miejsca swobodnej wymiany myśli jak NP :)

Serdecznie pozdrawiam!

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, a*ldd meg a Magyart

#217910

Zdanie, które jest tytułem Pańskiego wpisu ZAWSZE wypowiadam. kiedy mam do czynienia z lemingiem. Uzasadnienie jest proste i naprawdę nietrudne. Wystarczy  to krótkie, ale jakże mądre  motto rozwinąć.

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#217917

Super tekst pani Jadwigo, aż czytać się chce takie teksty! Tekst powyższy powinni szczególnie przeczytać studenci, żeby się co nieco prawdy dowiedzieć o polityce, Polsce i świecie.
Oby więcej takich dobrych tekstów się pojawiało
pozdrawiam serdecznie

Vote up!
0
Vote down!
0
#218379

Bog - Honor - Ojczyzna . Dokladnie tak studenci i mlodziez i nie zapominajmy o ich rodzicach !! to wazne zadanie dla nich , my starsze pokolenie hmm nic tu po nas zydokomyna juz wygrala , i tak bedzie jeszcze dlugo dopuki towarzysz miller i jego banda zyje nic sie nie zmieni , nawet komoruski i tusk boja sie go , zniszczy kazdego kto wlezie mu w droge , oczywiscie inne lapy zalatwiaja sprawe . Tak ten czlowiek jest bardzo niebezpieczny , juz przekonali sie Jaroszewiczowie , Papala , Lepper i inni , Olewnika tez nigdy nie wyjasnia to on miller kieruje wszystkim , tusk palikot to pacholki na lancuszkach , gdyby cos zaczeli nie po mysli millera moglo by sie im cos przytrafic i ciagle nikt nic by nie wiedzial. Blida wolala odebrac sobie zycie sama , wiedziala wszystko o aferze weglowej millera gdzie wyprowadzono 40 mld. bala sie Ziobry gdyby ja przycisnal do muru mogla by zaczac sypac wiec zrobila co zrobila .

Vote up!
0
Vote down!
0

Bog - Honor - Ojczyzna

#220077