KOALICJA RZĘŻĄCA

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

Wszystko na to wygląda, że postkomuniści i środowiska lewicowo-liberalne gorączkowo szukają pretekstu do unieważnienia wyborów. To swoista "powtórka z rozrywki”. W 1989 roku te same środowiska zawłaszczyły sobie Polskę w Magdalence i przy „okrągłym stole”. Jednak wybory kontraktowe z 4 czerwca 1989 roku zakończyły się całkowitą klęską obozu PZPR i jej satelitów startujących z tak zwanej listy krajowej. Jako, że wybory odbywały się w dwóch turach doszło wtedy do przekrętu na skalę światową. Przed drugą turą, która odbyła się 18 czerwca 1989 roku w ekspresowym tempie zmieniono ordynację wyborczą tak, żeby liczba komunistów w sejmie była na koniec zgodna z tym, co ustalono wcześniej przy „okrągłym stole”. W ten sposób wynik wyborów dostosowano do wcześniej zawartych porozumień. Tak narodziła się w III RP demokracja fasadowa lub jak kto woli, sterowana.

Podobieństw z dzisiejszą sytuacją powyborczą jest więcej. Goebbels stanu wojennego, Jerzy Urban, widząc, że komunistyczna PZPR jest w rozsypce i totalnej defensywie ogłosił w 1989 roku, iż będąc całe życie osobą bezpartyjną złożył właśnie podanie o przyjęcie w szeregi PZPR chcąc dać przykład wszystkim towarzyszom wątpiącym i mającym poczucie porażki. 5 czerwca 2025 roku  przeżyłem déjà vu.  W obliczu porażki Rafała Trzaskowskiego na swoim kanale na YouTube, Roman Giertych ogłosił: „Potrzeba nam dużo więcej ludzi, dużo więcej też członków Platformy Obywatelskiej. W tych dniach porażki postanowiłem dać przykład. Byłem bezpartyjny, ale dzisiaj przedłożyłem akces do Platformy Obywatelskiej.”
Mamy więc powtórkę z Urbana w wykonaniu Giertycha i jest to bardzo dobry prognostyk na przyszłość. Przypomnę, że zaledwie kilka miesięcy po tej „bohaterskiej” deklaracji Urbana PZPR przestała istnieć i przeszła do historii. Ten, który chciał zostać wskrzesicielem partii-matki okazał się jednym z grabarzy PZPR, której skrót rozszyfrowano  jako Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji.

I jeszcze jeden historyczny paradoks. Aktorka i celebrytka Joanna Szczepkowska w 1989 roku na antenie dziennika telewizyjnego z radością ogłosiła: „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm”. 36 lat później 1 czerwca 2025 roku w dniu wyborów prezydenckich tak samo infantylna do bólu jak przed laty Szczepkowska zamieściła na Facebooku fotkę, na której trzyma w zębach czerwone korale, symbol zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego. Nawiązała do korali, które ex-komunistka i towarzyszka z PZPR Joanna Senyszyn wręczyła uroczyście żonie Trzaskowskiego, życząc jej mężowi pokonania Karola Nawrockiego. Jak wiemy w 1989 roku komunizm wcale nie upadł, ale spadł na cztery łapy. Aktorka Szczepkowska po niemal czterech dekadach wyszła znowu na słodką idiotkę, która pragnie za wszelką cenę zaistnieć. Wtedy żegnała komunizm, a dzisiaj z  czerwonymi koralami w zębach aportowała postkomunizm wspierając kandydata wszystkich komuchów, UBeków i eSBbeków. Przypomnijmy, co Senyszyn mówiła o żołnierzach wyklętych walczących z komunistycznym zniewoleniem Polski: „Wyklęci to nie żołnierze, a bandy wyrzutków społecznych, nierobów i frustratów czekających na III WŚ. Zamordowali 5 tys. cywilów, w tym 187 dzieci, grabili, gwałcili, torturowali, zastraszali Polaków odbudowujących kraj. Ich święto to jawna kpina z obywateli RP. Będzie zniesione”.
To tyle odniesień historycznych. Teraz wróćmy do powyborczej rzeczywistości w Polsce. Podważanie wyników wyborów trwa i wygląda coraz bardziej kuriozalnie. Oto ofiarami wyborczego oszustwa mieli paść ci, którzy  rządzą Polską już od ponad półtora roku, mają za sobą ponad 70 proc. mediów i w swoich rękach służby specjalne, spółki skarbu państwa, wsparcie Brukseli, Berlina i Paryża oraz podejrzanych fundacji finansowanych równie podejrzanymi pieniędzmi. Na dodatek łamiąc prawo pozbawili budżetowych pieniędzy na kampanię wyborczą największej opozycyjnej partii wspierającej ich oponenta. Karol Nawrocki prowadził swoja kampanię dzięki dobrowolnym datkom pieniężnym tych Polaków, którzy żywiołowo wsparli jego kandydaturę. Podsumowując, wybory miałaby sfałszować szykanowana i prześladowana opozycja, która zdaniem rządzących była tak głupia, że wystawiła kandydata, który nie miał żadnych szans na zwycięstwo w starciu ze wspaniałym przedstawicielem tych lepszych, mądrzejszych i dobrze wykształconych. Po takiej narracji mamy dzisiaj kolejny zgrzyt łamiący wszelkie zasady logiki. Ci rzekomo mądrzejsi i lepiej wykształceni wyborcy Trzaskowskiego, a także politycy z jego obozu twierdzą dzisiaj, że niebagatelny wpływ na taki, a nie inny wynik wyborów mial fakt, iż na liście wyborczej nazwisko Nawrocki znajdowało się nad nazwiskiem Trzaskowski i duża część wyborców kreśliła krzyżyki automatycznie przy nazwisku Nawrockiego. 

Co z tego wynika? Wygląda na to, że część wyborców Trzaskowskiego, a także jego sztab wyborczy i politycy Koalicji Obywatelskiej tak naprawdę mają swoich wyborców za analfabetów niepotrafiących odczytać nazwiska swojego kandydata na karcie do głosowania. Za kretynów i głupków, którzy automatycznie stawiają krzyżyki przy pierwszym nazwisku. Ale pocieszę wyborców Trzaskowskiego. Nie jesteście takimi debilami, za jakich mają was wasi polityczni idole. Gdyby tak było to w drugiej turze wyborów Karol Nawrocki zmierzyłby się z Arturem Bartoszewiczem, którego nazwisko w pierwszej turze widniało na pierwszym miejscu karty do głosowania. Tymczasem pan Bartoszewicz uzyskał zaledwie 0,49 proc. oddanych głosów. Reasumując, podważanie wyników wyborów to totalne szaleństwo oraz niszczenie i ośmieszanie polskiego państwa.
Ku zaskoczeniu, takiego samego zdania jest wicenaczelna „Gazety Wyborczej”, Aleksandra Sobczak, która goszcząc w „Loży Prasowej” TVN24 stwierdziła: „Karol Nawrocki wygrał i co do tego nie ma wątpliwości i ta skala nieprawidłowości, czy to błędów czy jakichś zawinionych sytuacji, które trzeba oczywiście rozliczyć, ona jest na tyle mała, że w żaden sposób nie może się przełożyć na zmianę wyników wyborów. Ale Donald Tusk, słusznie, tonuje te emocje, dlatego, że ma w swoich szeregach trolli internetowych, jak np. Roman Giertych, którzy zupełnie niepotrzebnie te nastroje podsycają. To co się dzieje w serwisach społecznościowych, to jest taki bardzo dobry przykład patologii jaką te serwisy rozkręcają w polskiej sferze publicznej”. 
Jeżeli Giertych sądził, że po swojej spowiedzi na Czerskiej i wyznaniu wszystkich win stał się już dożywotnio przyjacielem Michnika i „Gazety Wyborczej” to był w wielkim błędzie. Nazwanie go „patologicznym trollem” to raczej nie był komplement. Nawet bliski Giertychowi mecenas Jacek Dubois studził jego emocje. W programie funkcjonariuszki reżimu Kamili Biedrzyckiej stwierdził wprost, że: nie ma takiego trybu, jak ponowne liczenie głosów. 

Wszyscy coraz bardziej zdają sobie sprawę, że Giertycha napędzają już tylko i wyłącznie chore, negatywne emocje wynikające z żądzy osobistej zemsty. Owładnięty tą chorą emocją stał się człowiekiem totalnie oderwanym od rzeczywistości. Jego już zupełnie nie obchodzi interes i reputacja państwa polskiego. Do niego nigdy nie dotrze, że bez tej gigantycznej przewagi sił i środków zaangażowanych w zwycięstwo Trzaskowskiego i niezgodnego z prawem wspomagania jego kampanii Karol Nawrocki wygrałby te wybory z gigantyczną przewagą. Zdecydowana większość Polaków nigdy nie uwierzy w chore majaczenia o sfałszowaniu wyborów przez opozycję, bo wszyscy widzieli, że to Trzaskowski startował na propagandowych nielegalnych sterydach. Na paliwie z kłamstw, oszczerstw i manipulacji chyba nie uda się reżimowi Tuska dojechać do końca kadencji, ale oni jeszcze tego nie zrozumieli. Napisałem „chyba”, bo istnieje też wariant trwania i gnicia tej władzy aż do wyborów w 2027 roku. Jeżeli koalicjanci zaczną zbyt mocno wierzgać to powinni wiedzieć, że Tusk nie zawaha się przystawić im pistoletu do głów wykorzystując tak jak przeciwko obozowi konserwatywnego w kampanii wyborczej, całego aparatu państwa ze służbami specjalnymi w roli głównej.   

Koalicja rządząca coraz bardziej kurczowo trzyma się władzy i Polacy to widzą. Nie jest w stanie tego przykryć sztuczna wesołkowatość Hołowni, Czarzastego i Kosiniaka-Kamysza podczas konferencji prasowej, podczas której przywołani do porządku przez Tuska zadeklarowali jedność, czyli przemożną wolę dalszego trwania u władzy. To nie jest już koalicja rządząca, ale rzężąca koalicja strachu przed utratą władzy i poniesieniem odpowiedzialności karnej za zło wyrządzone Polsce i Polakom. 

Tak się złożyło, że w ubiegłym tygodniu i niemal w tym samym czasie byliśmy świadkami wystąpień dwóch panów mocno przyspawanych do stołków. Dwóch panów, którzy przegrali wszystko. Dwóch panów kompletnie pozbawionych wstydu, czci i honoru. Pierwszy chronologicznie to selekcjoner polskiej reprezentacji w piłce nożnej Michał Probierz, który licząc na wsparcie swojego kumpla, prezesa PZPN Cezarego Kuleszy nie podał się sam do dymisji. W końcu przyciśnięty do ściany potężną falą krytyki zrezygnował. Drugi to Donald Tusk, który zamiast podać się do dymisji zorganizował spektakl z wotum zaufania dla rządu licząc na dalsze wsparcie swoich niemieckich protektorów. Na razie Berlin się poci poszukując jego następcy.  

Artykuł ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (13 głosów)

Komentarze

Dosyć istotne pytanko mam: To co teraz będzie liczył Giertych - dni do odsiadki..... odsiadki?

Vote up!
1
Vote down!
0
#1668748

Wyniki II tury wyborów prezydenckich publicznie uznały już wszystkie podmioty polskiej sceny politycznej za wyjątkiem PO.

Dalsze trwanie w oparach teorii spiskowych Giertycha wystawia PO na coraz większą marginalizację i śmieszność, ale ciężko się z tego wycofać

Vote up!
0
Vote down!
0
#1668765