Ujeździć trojańskiego konia. Z historii relokacji w Najjaśniejszej Rzplitej

Obrazek użytkownika imć pisarz JKMci
Idee

Dawno, dawno temu było sobie państwo islamskie. Wyrosło na terenach dogodnych do życia, w krainie o dobrych ziemiach i wdzięcznym klimacie; mateczniku dla niejednej starodawnej cywilizacji, ale mimo to żyło z wojny, grabieży i terroru. Z handlu porywanymi kobietami też. Dozbrajane i cichcem ochraniane przez jedną z największych ówczesnych światowych potęg, tkwiło jak cierń w tyłku Europy, zawsze skłonne do najazdów i rozbojów, niemożliwe do okiełznania ani dyplomacją, ani pokusą profitów ze stabilnego, dalekosiężnego handlu.Sąsiedztwo tego nowotworu zmuszało wszystkich jego sąsiadów do trwania w zbrojnym pogotowiu, więc spośród islamskich bojowników, niosących niewiernym ogień i dżihad, daleko nie każdy wracał do domu. Z tych, którzy nie wracali, daleko nie każdy ginął.I takim to sposobem Rzeczpospolita, wtedy jeszcze Obojga Narodów, spotkała się po raz pierwszy z problemem fanatycznych, islamskich osiedleńców.

Rok za rokiem, w ręce hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego trafiało parę setek tatarskich jeńców. Był to element ludzki znany z najgorszej strony, agresywny, ciemny, sfanatyzowany, odnoszący się do miejscowych z umotywowaną religijnie wyższością, a także z zasady pogardzający każdą pracą zarobkową. Zdałoby się, że jedynym rozsądnym sposobem na zagospodarowanie takich zasobów ludzkich byłoby pościnanie 'koronnych najezdników" na miejscu pojmania. Ale hetman, kanclerz i trybun "ludowy" mas szlacheckich w jednej osobie, nie na darmo miał sławę człowieka, który "czerwone złote" potrafi wyciskać gołą ręką z lasu, piachu i bagna. Kazał ordyńców "dyzarmować i w chłopy obrócić". Oraz przeprowadził pierwszą w dziejach Polski relokację, obsadzając wyłapanymi na Ukrainie Tatarami zapadłe wsie, wdzierające się w puszcze na obrzeżach Wyżyny Lubelskiej. Po dokonaniu relokacji zaś, zastosował wobec nich starą i wielokrotnie sprawdzoną metodę reedukacji przez pracę.

Nie było żadnych ośrodków i szkoleń z zakresu inkulturacji. Niefortunnego islamskiego imigranta przysyłano do wsi pojedyńczo, albo w małej grupie i wysadzano na placu jak stał, ewentualnie dając mu miejsce na sen pod dachem stajni i proste narzędzia. Jeśli chciał jeść, musiał posiać i zebrać. Jeśli chciał mieszkać w domu, musiał go zbudować. Jeśli chciał zmienić ubranie, musiał na nie zarobić. A jeżeli chciał dożyć spokojnej starości, pod własnym dachem, nie martwiąc się o strawę i odzież, musiał nakłonić jedną z tutejszych włościanek do małżeństwa. Monogamicznego, dozgonnego i zawartego w którymś z miejscowych kościołów. Bo żaden z tutejszych, nawet gdyby uruchomiono starą, kościelną procedurę małżeństwa z innowiercem, nie przyznałby się do wnucząt, których główek nie obmyła woda chrzcielna. 

Inne sposoby zdobycia damskiej przychylności nie wchodziły w grę. Za proste uwiedzenie, nie mówiąc już o "usilstwie", można było dostać w czapę, nie tyle od zatrudnionego w Ordynacji kata, co od zawstydzonych mezaliansem krewniaków wybranki,  którym taki samosąd uszedłby praktycznie na sucho (jak widać, w europejskim kręgu kulturowym nawet morderstwo honorowe miało bardziej cywilizowane oblicze: egzekucji poddawano nie ofiarę, a uwodziciela, zaś uwodziciel, z samej natury rzeczy mężczyzna młody i sprawny, mógł się podczas całej tej procedury karnej skutecznie bronić).

Z podobnej przyczyny nie opłacało się relokantom rzucić miejsca zsyłki i zająć zbójowaniem. Lokalsi byli liczni, obyci z lasem, a urzędowa zwierzchność często musiała im zwracać uwagę, żeby przynajmniej na odpusty i uroczystości kościelne "z nasiekami, z pałkami, z maczugami nie chadzali". No i najważniejsze: lokalsi bardzo, ale to bardzo nie lubili konkurencji. Tradycja głosi, że Zamoyski osadzał w tych lasach niepewny element: uciekinierów "wykoczowanych" ze wsi nielubianego sąsiada, przybyszów znikąd, oczajduszów, włóczęgów, "ludzi luźnych", czy wreszcie przestępców skazanych przez sądy.

Z tych i podobnych powodów nie dało się imigrantom zakorzenić na nowej drodze życia kultury islamu. Najbliżsi duchowni mieszkali - bagatela -  na Litwie, a nie wiadomo, czy chcieliby się przyznać do takich wspólplemieńców. Własnych środków starczało ledwie na przeżycie, a o godnym przeżyciu mógł myśleć tylko ten, co mocno się starał. Zaś każdy muzułmański filantrop, który pośpieszyłby nieść uciśnionym współwyznawcom nakazaną Koranem jałmużnę "zakat" ryzykował, że powróci z Polski do domu w samych gaciach. Albo i nie powróci, a resztę życia spędzi na przywracaniu sprawności ciągów drogowych łączących Roztocze z Niziną Sandomierską.

Co ciekawe, zdobycie przychylności miejscowych nie okazało się dla fanatycznych, muzułmańskich bojowników ceną zbyt wysoką. Chociaż terenów tatarskiego osiedlenia niekiedy sięgały rajdy krymskich czambułów, na miejscu pozostało gros przymusowych przybyszów. Na tyle wielu, żeby pozostawić po sobie trwały ślad. I chociaż Tatarzy szybko wtopili się w chrześcijańską większość, w licznych, rozrodzonych chłopskich familiach, jeszcze w XIX wieku utrzymywała się tradycja pochodzenia krymskiego miejscowych kmieci, podkreślana detalem architektury, czy stroju. A po dzień dzisiejszy starzy ludzie wyliczają nazwy wiosek i miasteczek, które nie wyróżniają się niczym, oprócz egzotycznego rodowodu ich mieszkańców.

I, jeśli wierzyć starym ludziom, o jednej z takich wiosek słyszeliście wszyscy. Jej mieszkańcy, po tłumnie odbytych rekolekcjach, które prowadzili redemptoryści z Radia Maryja, w trakcie akcesyjnego referendum zdecydowali wypowiedzieć się przeciwko wstąpieniu Polski do UE. Najwyższym w kraju stosunkiem głosów.

I kto dzisiaj, w trakcie sporu o przyjęcie islamskich imigrantów, których skład i liczbę narzuca nam Unia, powie, że ci z Godziszowa nie mieli racji?

 

Post Scriptum:

Ten tekst pochodzi z roku 2015, w którym Europa i Polska stanęły po raz pierwszy przed problemem masowej, muzułmańskiej imigracji - a może raczej, przed znacznie groźniejszym problemem - reakcji brukselskich eurokratów na tę migrację.

Po niecałych dziesięciu latach chciałbym przypomnieć tę anegdotę: po pierwsze, żebyśmy zwyczajnie nie zapomnieli, że kultura polska jest jedyną, która fanatycznych islamskich "gahzi" potrafiła przerobić na słuchaczy Radia Maryja. Być może dlatego, że nigdzie indziej w Europie nie ma Radia Maryja.

Po drugie, dla namysłu nad kilkoma zagadnieniami, jakie postawiło przed nami dziesięciolecie, przeżyte pod znakiem reakcji eurokratów na islamską imigrację.

Np. nad tym, czemu zachodnia Europa na skutek tej reakcji i związanych z nią prawno- administracyjnych zarządzeń zaczęła przypominać małpi gaj. Czemu w ciągu tych dziesięciu lat, stanowiąca przecież integralną część Unii Europejskiej, Polska nie zaczęła przypominać małpiego gaju.

I jaki to ma związek z tym, że nigdzie indziej w Europie nie ma Radia Maryja. Dlatego kategoria "idee".

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)

Komentarze

Ciekawa rzecz. Bo o Bohonikach i Kruszynianach wiemy. Czy np. taki Biłgoraj o dziwnej nazwie to jedna z takich miejscowości?

Vote up!
3
Vote down!
0
#1660084

... ale już słynna w swoim czasie Kocudza tak. 

Vote up!
2
Vote down!
0

co było do udowodnienia

#1660088

Bohoniki, Kruszyniany itp. to osadnictwo wojskowe, grupowe, zwartym obszarem. Dlatego Tatarom litewskim, wolnym ludziom, udało się mimo spolonizowania zachować wiarę i kulturę.

W Puszczy Sandomierskiej, na pograniczu dzisiejszych Lubelszczyzny i Podkarpacia osadzano tatarskich jeńców, jako pańszczyźnianych chłopów, w masie miejscowych.

Biłgoraj (Biłyj Goraj z ruskiego) nie należał do Zamojskich. Sam Goraj to jedna z prastarych nazw lokalnych, może jeszcze z plemiennych czasów, a cały teren do Kazimierza Wielkiego stanowił pogranicze Polski i Rusi. W Goraju ("zamek Łada"), Batorzu i prawdopodobnie w Biłgoraju stały strażnice graniczne, a o kilkanaście kilometrów lotem ptaka leży Sąsiadka, czyli starodawny, ruski Sutiejsk.

Vote up!
2
Vote down!
0

co było do udowodnienia

#1660089

Tylko trzeba by zamknąć mordy"obrońcom praw". Niby człowieka a praktycznie bandziorów i bezkarnych rabusi. Niedopuszczenie do powstania więcej niż pojedyńczych mieszkań z rodzinami!!! Przymusowe rozrzucenie potencjalnych bandziorów tak by musieli się integrować.

Łącznie z cichym przyzwoleniem na ich"reedukację społeczną" przez grupy sąsiadów. całkowicie bezkarnych. A jeśliby nastąpiły jakieś nie daj Bóg ciężkie przewiny typu gwałt, morderstwo, przymykanie oczu"organów" na samosądy. 

Chcesz normalnie żyć w Polsce? Ew.wogle chcesz żyć? Bądź grzeczny. I znajdź jakiekolwiek zajęcie. Bo nie żadna uprzejma PP cię dopadnie a miejscowi. Zaś skutki tego, o ile przeżyjesz mogą zwalić na np.gang twych ziomków, zasiedziałych Turków od kebaba lub wręcz na Ukraińców.

Może to i bajka ale jeśli powstałyby nie daj Bóg jakieś wydzielone obszary lub dzielnice. A potem by doszło do jakichś gwałtów i morderstw... Wątpię czy Policja zdołała by ich ochronić. Wszystkich.

 

Vote up!
3
Vote down!
0

brian

#1660102

Nie o to chodzi, żeby stworzyć nowy Dixieland, ale żeby zachować państwo, w którym są wykonywane prawa. Także te, dotyczące równości wobec prawa. Tam, gdzie nie ma przywilejów, nie ma problemu.

Bo tak naprawdę, nie imigracja jest zagrożeniem, tylko polityka państw, będących celem imigracji.

Vote up!
0
Vote down!
0

co było do udowodnienia

#1660104

 Po modyfikacji. I przymknięciu oka najmniej miejscowych obwisłych"organów". To jest niezła idea.

 A w razie bandyterki?

 Czemuż nie Dixieland? I zagrożenie agresywnym nachodźcom powstaniem miejscowego Ku Klux Klanu.

 Zagrożenie? Parę demonstracyjnych akcji, trochę euro- wycia. A tu spokój.

Vote up!
1
Vote down!
0

brian

#1660127

To chyba jasne: bo nasza kultura jest dobrych kilkaset lat starsza i bogatsza. 

Regresowi cywilizacyjnemu mówimy stanowcze NIE, bez względu, czy polega on na wprowadzaniu szariatu i ubieraniu kobiet w pełny strój pszczelarski, czy na wprowadzaniu KKK i ubieraniu w pełny strój pszczelarski zaniepokojonych ojców rodzin (i to jeszcze bez sensu, bo w nocy). :D

Poza tym, nasza wiara też jest o dobre stulecia starsza i sposób postepowania wyznacza nam nauka Kościoła świętego, matki naszej, a nie pierwszy z brzegu, mniej lub bardziej nawiedzony nieuk, dlatego, że najsprawniej miota się na kazalnicy podczas nabożeństwa.

 

Historia zamieszek BLM za wielką wodą dowiodła, że do opanowania sytuacji wystarczą prawa już istniejące, a tam, gdzie organa i sądy nie faworyzują agresorów ani nie ograniczają praw spokojnych mieszkańców , sytuacja stabilizuje się sama.

Vote up!
0
Vote down!
0

co było do udowodnienia

#1660135