Różowy autorytet

Gdyby policzyć ilość cytowań w (pro)rządowych mediach i to tylko za ostatni miesiąc niewątpliwie okazałoby się, że aktualnym gwiazdorem myśli prawnej został dr hab. Mirosław Wyrzykowski detronizując tym samym duet Sandurski-Chmaj,

Zdaniem pana doktora, nazywanego dla większego uwiarygodnienia „profesorem”, ruda władza w imię Konstytucji musi ją… naprzód zdeptać.

Nie rozumiem argumentu, że Adam Bodnar czy Bartłomiej Sienkiewicz stosują triki prawne. W żadnym wypadku nie jesteśmy skazani na szukanie pretekstów czy trików, żeby doprowadzić do przywrócenia państwa konstytucyjnego. Władza publiczna jest zobowiązana wyjść z pułapki konstytucyjnej i ustawowej, jaka została stworzona przez poprzednią ekipę polityczną. To jest konstytucyjny obowiązek nowej władzy politycznej.

Tak dla OKO.press wypowiedział się w ubiegły piątek (26 stycznia).

Przybliżmy sylwetkę pana doktora, w całości opierając się tylko na informacji zawartej w Wikipedii.

Urodzony 1 kwietnia 1950 r. studia na Uniwersytecie Warszawskim ukończył w 1971 r., tam też uzyskał stopień doktora już w 1975 r. W 1986 r. natomiast otrzymał habilitację.

Co ciekawe, w latach 1977-79 był wykładowcą w esbeckiej szkółce wyższej – Wyższej Szkole Oficerskiej im. Feliksa Dzierżyńskiego w podwarszawskim Legionowie. To było przyczyną kłopotów pana doktora równo 20 lat później, gdy IPN zarzucił mu złożenie fałszywego oświadczenia lustracyjnego.

Co prawda ostatecznie sąd uznał, że Wyrzykowski kłamcą lustracyjnym nie był, bowiem esbecka WSO w Legionowie zwyczajnie… nie figurowała w odpowiednich rejestrach. Trzeba jednak zauważyć, że Sojusz Lewicy Demokratycznej (postkomuniści) zgłaszający jego kandydaturę do Trybunału Konstytucyjnego (31 października 2001 r., sejmowy druk nr 31) zwyczajnie fakt ów… zataili.

Proszę zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Otóż Wyrzykowski w 1997 r. został profesorem (czyli wykładowcą) na ufundowanym przez Sorosa Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie. Najsłynniejszym polskojęzycznym „profesorem” tej uczelni był specjalista od „zielonej wyspy” Vincent Rostowski.

Nie dziwią więc artykułowane przez niego poglądy.

To jednak nie koniec sensacji, jakich dostarcza… Wikipedia.

Okazuje się bowiem, że pod kierunkiem Wyrzykowskiego uzyskali stopień doktora Adam Bodnar (2006) oraz Krzysztof Śmiszek (2016).

Poza tym pan doktor wchodził w skład Rady Nadzorczej TVN a także dysponował jej udziałami, co w swoim czasie było powodem krytyki medialnej.

Sędzia Mirosław Wyrzykowski do Trybunału Konstytucyjnego powołany został po wyborach w 2001 r. z rekomendacji SLD. W połowie swej kadencji w czerwcu 2005 r. stał się właścicielem ponad 158 tys. akcji serii B spółki ITI Holdings z siedzibą w Luksemburgu.

Akcje nabył po cenie preferencyjnej razem z grupą menedżerów i krewnych założycieli holdingu Mariusza Waltera i Jana Wejcherta. Rada dyrektorów ITI przyznała Mirosławowi Wyrzykowskiemu pakiet akcji wartości ok. 150 tys. euro. (dla porównania, w tym samym czasie pakiet za ponad 361 tys. euro przyznany został przez ITI szefowej Henryce Bochniarz, która wówczas prowadziła kampanię jako kandydatka na prezydenta RP).

]]>https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/jakimczyk;iti;w;trybu...]]>

Z powyższego tekstu dowiadujemy się również, że związki pomiędzy dwoma współpracownikami SB - Mariuszem Walterem (TW Mewa) i Janem Wejchertem (TW W. Konarski) a panem doktorem Mirosławem Wyrzykowskim datują się od połowy lat 1980-tych.

W tym kontekście przestaje dziwić jego lewackie podejście do stosowania prawa. W przytoczonym na początku wywiadzie dla OKO.press czytamy następującą wypowiedź bodnarowego autorytetu:

No bo kto podnosi argument o złamaniu prawa czy Konstytucji przez obecną władzę? Ci, którzy przez osiem lat ustawę zasadniczą łamali! Na pozór obie strony mówią to samo – trzeba bronić Konstytucji. Ale poza prawidłowym zastosowaniem wykładni prawa, znaczenie ma także wiarygodność podmiotów, które dokonują jego interpretacji. Dzisiejsza opozycja, odwołując się do Konstytucji, ma zerową wiarygodność.

Oni przecież niszczyli Konstytucję i rządy prawa, co zostało zauważone i obywatelsko potwierdzone zarówno przez społeczeństwo, które w wyborach 15 października 2023 roku odrzuciło dotychczasowe łobuzerstwo prawnicze, jak i przez organy wymiaru sprawiedliwości, zarówno polskie, jak i europejskie, które są przecież elementem składowym polskiego porządku prawnego.

Brzmi znajomo, prawda? Toż to nic innego, jak tylko nieco rozbudowana myśl pierwszego europejskiego czerwonego bydlaka Saint Justa:

- Nie ma wolności dla wrogów wolności!

Były wykładowca esbeckiej szkółki Wyrzykowski twierdzi ciut inaczej:

- Nie ma Konstytucji dla wrogów Konstytucji!

Zastanawiam się, jak wielkim trzeba być głąbem, aby nie widzieć, że kolejna władza, która niewątpliwie przyjdzie po „rudej jaczejce”, rozwinie tą myśl ciut szerzej i obejmie nią... prawo karne.

A wówczas może się okazać, że kodeksy i zagwarantowane w nich prawa stron dotyczą tylko tych, którzy… prawa nie łamią. Bo przecież w tym kierunku zdąża myśl byłego promotora nadterminowego RPO Bodnara, obecnie zaś likwidatora wymiaru sprawiedliwości w Polsce.

Trudno jednak przypuszczać, że Wyrzykowski jest do tego stopnia tępy.

To po prostu ta sama lewacka buta, która włożyła w usta Gomułki słowa o władzy, której raz zdobytej czerwona jaczejka nigdy już nie odda.

Po prostu on i inni z tej samej bańki doszli do wniosku, że nic już ich nie powstrzyma. Właśnie rozpoczęli pacyfikację społeczeństwa. Co prawda inaczej, niż po 13 grudnia 1981 roku – nie mają bowiem wystarczających sił, a ze strony Unii mogą liczyć jedynie na potrząsanie marchewką środków na KPO.

Muszą więc przejąć sądy i prokuraturę oraz sparaliżować media. Jeśli chodzi o publiczne już się to przecież udało. Na celowniku jest więc TRWAM i Republika; tą ostatnią zwyczajnie postanowiono zagłodzić, TRWAM natomiast od lat jest ośmieszana przez „wolne” media.

Sądy zaś tak naprawdę ciągle są po ich stronie.

Jedyny element niepewny to najmłodsi, zatem muszą być spacyfikowani. Natomiast tych, których zastraszyć się nie da, należy uznać za niesąd (vide: Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN).

Główną przeszkodę stanowi jeszcze Prokuratura Krajowa, stąd właśnie bierze się „akcja” z Dariuszem Barskim i absurdalna wręcz wykładnia art. 47 ustawy wprowadzającej Prawo o Prokuraturze.

To nic innego, jak szaleńcza próba pozyskania naraz całego Państwa. Odrzućmy jednak hipotezę, że Tusk wie, że za chwilę jego obiecanki okażą się tylko obiecankami, a wkurzony lud pogoni rudego.

Zanim do tego dojdzie koalicja 13 grudnia porządzi sobie przynajmniej do końca roku.

Przyczyna jest inna.

W Polsce eurolewica testuje rozwiązania siłowe by móc je zastosować w innych unijnych krajach, zagrożonych „prawicowym populizmem”.

Przy takim założeniu wszystko zaczyna być zrozumiałe. Polski „eksperyment” musi zakończyć się na tyle wcześnie, by można było wdrożyć bodnarowsko-sienkiewiczowskie rozwiązania w innych krajach.

Pamiętamy wszak, że eurowybory będą na początku czerwca 2024 r. Czasu więc mają niewiele.

29.01 2024

fot. pixabay