Chlew, chlewik! odlew,.... na odlew

Obrazek użytkownika antysalon
Kraj

Jazgot totalny, pomieszanie pojęć.
Na dodatek obrażanie inteligencji Polaków.

Zdolność kojarzenia, rozumienia; intellegō, intellegere, intellēxī, intellēctum

Czy, aby na pewno?

Tak to widzę.

Ale ci od chlewika, z chlewika posługują się typową dla nich ..."logiką", podszytą jakże często osobistym ...byznesem ( zapożyczenie od R. Giertycha).

Chlewik, raczej chlew.

Kilka przykładów z brzegu.

Zacznę od niektórych tzw terapeutów, którzy często występują jako biegli sądowi w sprawach nieletnich, gwałtów, w tym pedofilii.
Zgroza!, kto się tam przewija!
Aż roi się od zboków!

Kategoria niewyuczalnych ( termin A. Nalaskowskiego).
Taka jedna poślica o wyjątkowo zlewaczonym umyśle, jako żywo modelowa przedstawicielka, potwierdzająca tę kategorię nieuków, niedouków, cymbałów, deklaruje, że odjaniepawli Polskę!

Firma połączona przez dwóch hitlerowców ( obaj już od 1933 w nsdap), znana obecnie na rynku m.in. z odzieży, butów sportowych, oskarża twarz jednej z ich dobrze sprzedającej się kolekcji butów- amerykańskiego rapera o ...antysemityzm!
Nie do wiary!
Dzisiaj potomkowie nazistowskich właścicieli, którzy zatrudniali tysiące przymusowych robotników z krajów okupowanych; głównie z Polaków, Rosjan, Francuzów, w tym pochodzenia żydowskiego, którzy do dziś zalegają z wypłatą odszkodowań za pracę niewolniczą ( Niemcy w l. 1939-45 przymusili ok. 15 mln ludzi z okupowanej Europy) śmią kogokolwiek skarżyć o antysemickie wypowiedzi.
Nie wchodzę w to, co klepie publiczne ten raper, ponieważ z ust piosenkarzy nie tylko tego gatunku wylewają się przeróżne brednie, bzdury,
Dla mnie mniej istotne jest to, co wykrzykuje ten raper.

Istotą jest perfidia, hipokryzja jaką demonstrują publicznie niemiaszki i nie tylko ci od trzech pasków.

Poesbecka stacja zabrała się znów za obsobaczanie Polski, Polaków.
Tym razem za (z)brukanie pamięci św. Jana Pawła II.
To tylko element większej całości, antycywilizacyjnego nurtu cancel cultur, pańświnizmu.

Panświnizm= chlew, chlewik.

Skoro chlew, chlewik, to muszą być i świnie.
Świnie, świntuchy!

Ąż się roi od nich.
Szczególnie, gdy nie tylko niejedno koryto zostało im odstawione.

Dlatego taki jeden, wielki świntuch postanowił też sobie pokwiczeć razem z tą trzodą.
Ma on też powód taki naprawdę wulgarnie osobisty, skoro gwałtownie przerwano mu nie tylko jurnoszenie-świntuszenie w opłaconym przez biznesmenów bajzlu z fasolką po bretońsku jako afrodyzjakiem.
Okazał się dość tani, mało wymagający, jak na polski korupcyjny cennik.
Zamiast trufli, proszku z rogu jelenia, jeno fasolka i zarywający się szezlong!
Widocznie świntuchowi to wystarczało.

Na zakończenie coś o chlewie, ale pozostawionym na naszych ziemiach przez Honeckera!
Czyli rzecz raczej o ...tucznikach!, albowiem tucz trwał już od 1978 i raczej po 1990 nie zakończył...

Na ten temat już kilkakrotnie pisałem na NP.
Od 1980 r. Kiszczak ( zapewne za poleceniem Moskwy) uzgodnił z Honeckerem, że stasi mogło niemalże już legalnie działać na zachodniej części naszego kraju, tuż po powstaniu Solidarności.
Szczególnie w ośrodkach uniwersyteckich.
Więc od Opola przez Katowice, Z. Góra, Wrocław, Poznań, Szczecin po Gdańsk!, co nie wykluczało penetracji oraz pozyskiwania agentów, współpracowników z Warszawy, Lublina czy Torunia

cyt. za jednym z portali:
" Oficerowie STASI interesowali się studentami wydziału prawa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, szczególnie tymi, którzy mieli tzw. stypendia fundowane przez prokuraturę lub sądy. Myśleli perspektywicznie. Wiedzieli, że większość będzie pracować w wymiarze sprawiedliwości – zostaną sędziami, adwokatami lub prokuratorami. Fakt uzyskania takiego stypendium był wyznacznikiem wysokiego zaufania do studenta przez władze partyjne.

STASI interesowała się „na poważnie” Polską od 1978 roku, gdy Jan Paweł II został wybrany papieżem. Zainteresowanie jeszcze wzrosło w czasie powstania „Solidarności” w 1980 r. Najważniejszą rolę w działalności operacyjnej STASI w Polsce odgrywał Wydział Główny II Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego (MfS-Hauptabteilung II), czyli kontrwywiad. Do jego zadań należały: koordynacja współpracy z partnerskimi służbami, demaskowanie rezydentur i poszczególnych agentów państw należących do NATO ze szczególnym uwzględnieniem RFN, a także informowanie kierownictwa partyjnego i państwowego NRD o zjawiskach ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwowego.

8 września 1980 roku, na mocy porozumienia z polskim MSW, rozpoczęła działalność Grupa Operacyjna Warszawa (Operationsgruppe Warschau, OGW), której oficerowie werbowali agentów w Polsce.

W Niemczech ujawniono (a w Polsce powtórzono), że jednym z agentów STASI w środowisku „Solidarności” był Detlef Ruser, pracownik naukowy uniwersytetu w Rostocku, który mieszkał w Gdańsku. Pod koniec lat 70. ożenił się z Zofią, Polką. Został zwerbowany i pracował dla Stasi już w 1971 roku, jako współpracownik najwyższej kategorii (IM) o pseudonimie „Henryk”. Był gorliwym donosicielem. Przekazywał oficerowi prowadzącemu podziemne gazetki i dostarczał kasety wideo. Ruser spotykał się towarzysko z redaktorami, przychodził także na spotkania Klubu Myśli Politycznej im. Konstytucji 3 maja, w którym działał Tusk. Robił dużo zdjęć, tłumacząc, że to na pamiątkę. Ostatni raport z Polski wysłał kilka dni przed upadkiem muru berlińskiego. Ruser nie zniknął. Mieszka w Trójmieście."

Na zakończenie wątek osobisty.
Klikając wpadłem na jednego z moich kolegów ze studiów- mediewista; dr, hab., profesura, dużo publikacji. Stypendysta znanej fundacji; posada na uczelniach po obu stronach Odry. Generalnie jak pamiętam sumienny i pracowity.
Zaciekawiła mnie jego honorowe obywatelstwo, małego polskiego granicznego miasteczka, skąd się wywodzi.
Normalne, wszak profesora nie każda mieścina ma, więc go sobie przygarnęli, tym bardziej, że opracował kronikę miasta i okolic.

I...mały zgrzyt!, otóż w opisie okresu okupacji, był jak gdyby już mniej dokładny, skrupulatny w ocenie niemieckich lekarzy, znanych na tym terenie.
Pominął bardzo istotny szczegół dotyczący roli tych medyków, a powszechnie znany mieszkańcom miasteczka i okolic, gdy nawet na żywca kastrowali Cyganów, co mu wygarnęli miejscowi, lokalni dziennikarze.
Na moje, to musiał pan profesor w jakiś sposób spłacić to stypendium!
Nie ma nic za darmo!
A znając go, jego sumienność, dokładność, dobry warsztat naukowy, stawiam tezę jak powyżej!
Czyli nie ma nic za darmo.

Tak też, te reklamówki pełne DMarek od Straussa, które trafiały do KLD też trzeba było i pewnie trzeba będzie dalej spłacać.

Zapewne gdańscy liberałowie; Tusk, Lewandowski, Bielecki oraz ci z KLD ze Schetyną tudzież pomniejsi, mają do dziś świadomość, że ich piłkarskie występy w l. 1991-92, haratanie w gałę! w koszulkach z logo firmy Muller Milch, nie spłaciły tego długu.
Dlatego m.in. nie tylko to wiernopoddańcze fur Deutschland Donalda Tuska.

Zaś mój znajomy z okresu studiów, też zapewne do dziś musi spłacać fundacji Humboldta, jeśli już nie raty, to odsetki.

Niczego nie sugeruję, ale...

cyt. " Oficerowie STASI interesowali się studentami wydziału prawa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, szczególnie tymi, którzy mieli tzw. stypendia fundowane przez prokuraturę lub sądy. Myśleli perspektywicznie. Wiedzieli, że większość będzie pracować w wymiarze sprawiedliwości – zostaną sędziami, adwokatami lub prokuratorami."

Przypomniała mi się sprawa niejakiej Agnes Trawny, której polski sąd przywrócił prawo własności do zabudowań oraz gruntów w Narty k/ Szczytna.
A skandaliczny wyrok w sprawie pani Nitek-Płażyńskiej contra niemiecki pracodawca?

Żadnej sugestii! tylko przypominam!

Jak się znalazło, wlazło lub zostało wciągniętym do chlewu, do chlewika, to trzeba chrząkać, chrumkać i kwiczeć.

pzdr

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (12 głosów)

Komentarze

wiele wyjaśnia. Oczywiście bez personalnych wycieczek.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1650801