Nie tylko studenci się zorientowali

Obrazek użytkownika Józef Wieczorek
Kraj

Kończy się rok akademicki, już od kilku miesięcy nie zdalny, ale jakoś w czasie pandemii, a nawet wcześniej, wielu młodych ludzi się zorientowało, że lepiej trzymać się z dala od uczelni. Stąd zainteresowanych studiowaniem jest coraz mniej. Daleko do rekordów sprzed kilkunastu lat, kiedy studiowało blisko 2 mln młodych ludzi, podczas gdy obecnie niewiele ponad milion.

Fakt, że mamy niż demograficzny, ale nie wszystko on tłumaczy. Nie wszędzie dyplomy są potrzebne. Żeby mieć zatrudnienie, trzeba coś umieć, a ukończenie wielu kierunków studiów takich gwarancji nie daje. Dyplomowanie studentów więcej daje kadrze uczelnianej i są takie kierunki, z których kadry utrzymują się całkiem nieźle (choć narzekają jak zawsze, że mają głodowe pensje, bez względu na to, ile zarabiają), ale trudno spotkać absolwenta, aby po takim kierunku miał utrzymanie w swoim zawodzie.

Tak jest na przykład z modną geoturystyką i nawet w Tatrach, gdzie przewijają się corocznie miliony turystów, jakoś nie ma agencji od geoturystki kwalifikowanej i te rzesze turystów bezsensownie stojący w wielogodzinnych kolejkach, aby wjechać na Kasprowy czy wejść na Giewont, w najmniejszym nawet stopniu nie są zainteresowane, po czym idą, skąd te Tatry się wzięły, jak są zbudowane i na co znajomość tego może się przydać.

W Polsce, gdzie ludzi od lat interesowało zdobywanie dyplomów, a niekoniecznie należytej wiedzy, i na takiej bazie rozwijano uczelnie, tak to już jest. Rozwija się świadomość, że nasze uczelnie są w stanie zapaści, a ideologia dominuje znowu nad nauką i chodzi głównie o to, aby wszystkich wyrównać za pomocą walca ideologicznego, jak to drzewiej bywało. Kto woli pozostać w kręgu cywilizacji łacińskiej i nastawia się na poznawanie prawdy, studiowanie na wiele mu się nie przyda, a studia, choć bezpłatne, niemało kosztują.

Warto jednak studiować, jak się chce być politykiem, bo bez dyplomu magistra, a przynajmniej licencjata, już nie można zostać ministrem, choć do niedawna mieliśmy prezydentów nie magistrów, a nawet bez matury.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.5 (9 głosów)

Komentarze

Tak jak w sądach i na uczelniach państwowych, widziałeś nie obrzezanego sędziego lub rektora?

Vote up!
2
Vote down!
0

Niepoprawny

#1645241

Ludziska boją się pisać, nie wiedząc pod którym zaborem będą ruskim czy szwabskim.

Jest to bez różnicy, nowy PKWN żydokomuny was i tak wyzwoli jak Ukrainę!

Vote up!
1
Vote down!
0

Niepoprawny

#1645243

Jak tata z SB to i po zawodówce i zakupie papierka można pracować  w kwesturze na pw i takie są faky, co do profesorów to większego dna nie widziałem!

Vote up!
0
Vote down!
0

Niepoprawny

#1645247

Niż demograficzny powoduje zmniejszenie liczby absolwentów szkół średnich maturalnych, a uczelni powstało mnóstwo i jeszcze się rozrosły na potrzeby kadr (uczelnianych). No i co robić? - jak pytał towarzysz Lenin. Zamknąć szkoda, bo to przecież żywe pieniądze, poziom marny, ale przecież nie z poziomu się rozlicza uczelnię. Pracownik naukowy chce przetrwać, bo pełno pawków korczaginów w spodniach i sukienkach. Nawet pięcioletnie ciągłe studia medyczne czy niektóre artystyczne spuszczają jakby z tonu.

Kiedyś nawet felczer miał jakiś poziom, choć nie pracował w szpitalu tylko w przychodni, dzisiaj trzeba z pewną ostrożnością traktować młodego (a czasem i starszego) eskulapa.

Liczbę uczelni trzeba dostosować proporcjonalnie do liczby abiturientów z poprawką in minus. Czyli jak było przy 2 mln abiturientów powiedzmy 400 uczelni, tak przy 1 mln trzeba ich najwyżej 200, a jeszcze lepiej ok 180. od razu porawi się jakość kształcenia. Naprawdę.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1645256