Klimatyzacja największym przyjacielem wirusa?

Obrazek użytkownika Leopold
Blog

Wirus ma nielekko. Nie lata, nie pływa, nie biega – może tylko czekać (i to w ograniczonym czasie) na okazję. Jak widać po efektach, ta okazja nadarza się całkiem często. Ale taką okazję w moim przekonaniu zwielokrotnia wszechobecna klimatyzacja. Każdy taki system wydatnie zwiększający komfort użytkownika, ma cechę bardzo cenioną przez wirusa – zasysanych do systemu jest tylko 25 % nowego powietrza, reszta starego się "mieli" (schładza lub podgrzewa w zależności od potrzeb) i jest równomiernie rozprowadzana po budynku (statku, autobusie, pociągu). Gdyby wracający z nart we włoskich Alpach zarażony pasażer kichał i jechał starym autobusem PKS, to zainfekowani mogli by być tylko najbliżej siedzący pasażerowie. Ponieważ podróżujemy najczęściej eleganckim, niemieckim Polskim Busem, narażeni są wszyscy, bo każdy indywidualnie nastawia sobie przyjemny wiaterek prosto w nos.
Czy powszechna obecność urządzeń klimatyzacyjnych w krajach "cywilizowanych" może tłumaczyć wielką dysproporcję ilości zachorowań w stosunku do krajów "dzikich"? Bo różnica skali zachorowań między krajami Europy Zachodniej i Ameryki, a krajami dawnych "demokracji ludowych" jest uderzająca.

Że klimatyzacja może być groźna, świadczy błyskawiczne rozprzestrzenianie się wirusa na statkach. Takim spektakularnym przykładem jest historia statku wycieczkowego "Diamond Princess". U pasażera, który już skończył wycieczkę i wysiadł w Hong Kongu, stwierdzono koronawirusa. Dlatego zmieniono trasę i przyspieszono przybycie do japońskiej Yokohamy. Z chwilą przybycia na pokładzie było już 3 pasażerów z objawami choroby. Japoński minister zdrowia zarządził 14 dniową kwarantannę dla wszystkich 3700 ludzi na pokładzie z zakazem opuszczania kabin. Po tygodniu chorych było 61, po kolejnym tygodniu 240, a po 3 tygodniach, mimo kompletnej izolacji, chorowało już 542 pasażerów. Pojawiły się też przypadki choroby wśród załogi.Z chwilą zakończenia gehenny pasażerów i załogi (w międzyczasie przedłużono kwarantannę) chorych było 712 i 11 ofiar śmiertelnych. Wtedy dopiero uświadomiono sobie, że kwarantanna na statku nie ma żadnego sensu, bo statek jest wręcz idealnym środowiskiem do "hodowli" wirusa. Zwrócono uwagę, że statki nie używają w klimatyzacji filtrów HEPA zdolnych do zatrzymywania 99 procent cząstek tak małych jak 3 mikrony (filtry takie są stosowane w nowoczesnych samolotach). Można sobie tylko wyobrazić co przeżyli pasażerowie przez miesiąc zamknięci w małych kabinach. Tylko część pasażerów z najdroższymi biletami miała kabiny zewnętrzne, z balkonami.
Inny statek tej samej linii – "Ruby Princess" miał wielki wpływ w przeistoczenie się epidemii w pandemię "implementując" chorobę na kontynent australijski. Statek ten zawinął do Sydney z 660 chorymi Australijczykami, którzy rozprowadzili koronawirusa równomiernie po kontynencie. Oczywiście nikt w Australii, poza Aborygenami, nie wyobraża sobie życia bez air conditioning.
Te przypadki i kilka innych, definitywnie położą kres tej potężnej części przemysłu turystycznego, jaką są (były?) statki wycieczkowe. Setki tysięcy ludzi straci pracę (w tym wielu Polaków), a ponowne skompletowanie i wyszkolenie załóg to perspektywa wielu lat, a na pewno nie miesięcy.
Podobne problemy wystąpiły na amerykańskim lotniskowcu atomowym "Theodore Roosevelt". Gdy objawił się pierwszy zakażony marynarz, po 3 dniach przeprowadzono testy wśród całej załogi. Zlokalizowano kilku dalszych chorych, ale większość miała wynik negatywny. Jednak po kilku dniach u wielu z tych "zdrowych" wystąpiły objawy choroby (warto, by wiedzieli o tym ci, którzy zarzucają ministrowi Szumowskiemu, że przeprowadza testy dopiero 5 dni po kontakcie ze źródłem zakażenia). W dwa tygodnie wśród 4 tys. załogi chorych było 400 marynarzy i komandor zwrócił się do dowództwa z dramatycznym apelem o powrót do bazy. Niedawno francuski lotniskowiec "Charles de Gaulle" stracił kompletnie zdolność bojową po zachorowaniu 1100 członków załogi. Okazało się, że okręt, który jest w stanie skutecznie bronić się przed torpedami, minami, atakami z powietrza, czy rakietami, jest kompletnie bezbronny przed wirusem...

Jako stary "marynarz" mam sporo doświadczeń z wirusowymi epidemiami na statkach, szczęśliwie nie poznając żadnego wirusa osobiście. A wszystko zaczęło się wraz z globalizacją w latach 90 – tych. Wówczas załogi zaczęły być coraz bardziej barwne (by nie powiedzieć „kolorowe”), a na szkoleniach przekonywano nas o zaletach „różnorodności”, dzięki której ludzie „różnych ras, narodów i orientacji seksualnych” wspólnie pracują ze sobą w harmonii, ucząc się „tolerancji i wzajemnego szacunku”. Pod tymi wzniosłymi słowami oczywiście kryje się przyziemne szukanie tańszego pracownika. Sam na tym skorzystałem, jako jeden z kilkuset innych polskich muzyków skutecznie konkurujących z muzykami amerykańskimi.
Po raz pierwszy zetknąłem się z nazwą „norłak vajrus ” (Norwalk virus) bodajże w 1992 roku przy okazji zmiany trasy „mojego” statku „Song of America” z Karaibów na Zachodnie Wybrzeże.
Rejon Karaibów był wylęgarnią przemysłu statków wycieczkowych, a morskie wycieczki stały się pod koniec XX wieku dla Amerykanów głównym sposobem spędzania urlopów. Wówczas rozpoczęło się poszukiwanie nowych tras i ekspansja na Pacyfik linii Royal Caribbean Cruise Lines, w której pracowałem. Gdy na nowej trasie pojawiły się problemy gastryczne wśród pasażerów, początkowo nawet podejrzewano konkurentów wcześniej „obsługujących” trasę z San Pedro (port Los Angeles) na Riwierę Meksykańską o sabotaż i zatruwanie pokarmów. Wkrótce znaleziono przyczynę, a wirus grypy żołądkowej, który był sprawcą kłopotów, na stałe zagościł na statkach. Choroba była banalna, lecz uciążliwa – pasażerowie długo wspominali taki rejs, gdy z tygodniowej wycieczki dwa dni musieli spędzić w pobliżu ubikacji.
Jeśli z głośników słyszeliśmy zaszyfrowany (by nie niepokoić pasażerów) komunikat: „tango bravo”, wiedzieliśmy, że to „kod pomarańczowy” - powyżej 50 przypadków. Wówczas następował szał dezynfekcji – równie nieskutecznych jak palenie ognisk z drzewa jałowcowego podczas epidemii dżumy, lub obecne polewanie ulic środkami dezynfekcyjnymi. Kiedyś będąc głęboko pod pokładem, w pobliżu drukarni, zobaczyłem jak stewardzi kabinowi układają stosy świeżo wydrukowanych materiałów reklamowych i rozkładów zajęć na następny dzień. Każdy steward ma pod opieką 15 – 18 kabin i musi szybko skompletować zestaw kilku kartek dla swoich pasażerów. Wszyscy ci ludzie pracując w pośpiechu regularnie ślinili palce po ułożeniu kilku kartek i codziennie taki potencjalnie nasączony wirusami ładunek lądował na poduszkach pasażerów...
Byłem pod wrażeniem tego spostrzeżenia i poinformowałem mojego szefa o prawdopodobnym źródle zakażeń. Cruise director (osoba nr. 2 na statku po kapitanie - odpowiedzialna za "dobrostan" pasażerów) był wyraźnie zakłopotany i po chwili powiedział, że nie ma odwagi tym ciężko pracującym ludziom utrudniać pracy i zmuszać do zmiany przyzwyczajeń.
Związek problemów zdrowotnych na statkach z polityką kadrową "otwartości" był wyraźny– pojawianie się epidemii "norłaka" zbiegło się z coraz powszechniejszym zatrudnianiem w dziale hotelowym załóg z krajów azjatyckich (Indie, Malezja, Filipiny). Azjatyccy pracownicy sami nie chorowali, ale wirus, którego prawdopodobnie byli nosicielami, bardzo polubił Europejczyków. Co gorsza – przebycie tej infekcji wcale nie dawało odporności na następne zakażenia...

Oczywiście "grypy żołądkówki" powodującej – za przeproszeniem – sraczkę, poza łatwością zakażeń, nie można porównać do choroby covid 19.
Obecna epidemia w sposób wyraźny przewartościowała i obnażyła pewne wzorce moralne. Na wolontariuszy do Domów Opieki Społecznej porzuconych przez personel nie zgłosił się ani gej z lesbijką, ani aktywistki wrażliwe na los ofiar księży pedofilów – Diduszko i Scheuring -Wielgus, ani "najwyższej klasy" humaniści, myśliciele, profesorowie socjologii tak ochoczo piętnujący kołtuństwo, zacofanie i "niską klasę obywateli". Zgłosiły się zakonnice i duchowni, a we Włoszech ponad 100 księży poległo niosąc posługę chorym i umierającym.

Koronawirus SARS-Cov -2 z powodu niedużej śmiertelności (do 4 %) wspiera tylko w umiarkowanym stopniu miłośników aborcji i eutanazji w ich działaniach. Jednak konsekwencje gospodarcze obecnej pandemii prawdopodobnie będą ogromne i dziś są trudne do ogarnięcia. Tak więc wirus, będąc bytem mało wyrafinowanym, na razie wygrywa walkę z człowiekiem.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (17 głosów)

Komentarze

Zgoda, ja unikam statków wycieczkowych jak ognia. Jak ktoś ma wyobraźnie to ogarnie ta masę powiedzmy 3 tysiące ludzi na łajbie. Osobista kultura higieny jest rożna a ludzie z musu są bardzo blisko siebie. Co z tego ze tanio, jak bylem w Las Vegas odwiedziłem popularna restauracje Buffet i to co zobaczyłem przeraziło mnie, niestety. Ludzie grzebali w jedzeniu, wybierali np kraby rekami. A i zdarzało się ze ktoś kaszlał. Dla mnie to tragedia. Pozdrawiam.

Vote up!
6
Vote down!
-1
#1627352

Witaj!

Mam nadzieję, że nastąpi pewien zwrot w systemach klimatyzacji. Rozwiązania już są, choćby stosowane w luksusowych apartamentowcach. To rekuperacja i wymienniki. Zasada prosta - "zużytego" powietrza już nie puszcza się z powrotem, tylko w sposób izolowany spotyka się on na wymiennikach ciepła, ze "świeżym" powietrzem zasysanym z atmosfery. Miałem już taki system na statku badawczym ( 50 - 100 osób na jednostce 100 metrowej).

Ani na Karaibach, ani na zachodnim wybrzeżu, czy Alasce nie mieliśmy kłopotów o charakterze epidemicznym. Jeżeli już pasażerowie doznawali rozstrojów żołądkowych to wyłącznie z przejedzenia (jak wciśniesz na Captain's Gala sałatkę Waldorf Astoria z krewetkami, potem homara, a dalej funtowy stek, masę dodatków, a na koniec pół kilowy kawałek pysznego tortu i lody)

Nasz nie za duży, raczej luksusowy wycieczkowiec, miał 450 osób załogi z 40 krajów. Polacy niezła grupka - kilku świetnych maszynistów i pokładowy ślusarz i stolarz, oczywiście muzycy, panie kabinowe i ja jedyny senior oficer (radio). Później jeszcze dołączył polski asystent Food Managera.

U nas struktura zarobków (więc także hierarchia ważności) była nieco inna. Kapitan był dopiero piaty w sensie biznesowym. Oczywiście w każdej sytuacji decyzyjnej był No.1. Najwięcej zgarniał i rządził Hotel Manager, potem Food Manager i Bar Manager i wtedy Cruise Director i dopiero Master. A jeszcze Casino Boss i Duty Free Boss.

Masz rację - nasze zetknięcie się z Azją i Azjatami to zazwyczaj ciężkie kłopoty gastryczne. Ja się rozłożyłem tylko raz, za to poważnie, w Pakistanie. Oni nie mają higieny w naszym zrozumieniu i są piekielnie odporni od dziecka. My się musimy przystosować.

I zgadzam się - po COVID-19 wszystko już będzie inaczej.

Serdeczności

Ps. Dla mnie 17 miesięcy na cruise-linerze, to najwspanialszy okres na morzu. Dalej już mnie żona nie puściła.

 

Vote up!
5
Vote down!
-3

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1627376

w całym kraju, przeprowadzić wszędzie dezynfekcję tych urządzeń i wymianę filtrów oraz "skazać" na zamknięcie te budowle, które zostały zbudowane bez okien, a jedynie z czynną, 24 godziny na dobę, klimatyzacją. Mamy takie choćby we Wrocławiu, a np. Kanada pobudowała tego typu szpitale - bunkry podziemne. Niszcząc, przy okazji, normalne budynki, z oknami.

Dziękuję za wpis (+5).

Serdecznie pozdrawiam,

Vote up!
4
Vote down!
-2

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1627377

można ograniczyć - zażywając przed wyjazdem i podczas pobytu w tych "tropikach" specjalne zestawy bakterii jelitowych - przeznaczone dla podróżników. Oczywiście - nie zabezpieczają przed amebą. Konieczne jest absolutne zachowywanie wszelkich zasad higieny osobistej. To także kwestia wiedzy i kultury.

Pozdrawiam,

Vote up!
4
Vote down!
-2

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1627378

Witam serdecznie

Ameba i inne parazyty to coś, na co jesteśmy bardzo uwrażliwiani i należycie ostrzegani. Jednakże nasz gdyński Instytut Medycyny Morskiej i Tropikalnej (to dawna nazwa, bo dzisiaj cholera wie, czego jest częścią) ma niestety ciągle pełne ręce roboty. Mój ojciec dodatkowo mnie ostrzegał, że z tymi tropikalnymi amebozami to nie przelewki. Czasami nawet pacjenta trzeba przesłać do Singapuru, bo tutaj medycyna jest bezradna.

Ja sądzę, że największym problemem tam jest woda. A jak już dzisiaj wiemy, że niektóre bakterie np. siarkowe są w stanie wytrzymać naprawdę wysokie temperatury, to nawet półgodzinne gotowanie wody może nie zabić wszystkiego.

Ameby są głównie na warzywach i owocach. Listek sałaty może być źródłem poważnych dolegliwości.

 

Pozdrawiam

Vote up!
5
Vote down!
-3

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1627387

do Ciebie, wczoraj ktoś przysłał mi następujący tekst, co o tym sądzisz?

"Lekarze pneumolodzy ostrzegają przed długim noszeniem "kagańców", czyli maseczek, ponieważ przez ponowne wdychanie zużytego powietrza z płuc wytwarza się w płucach skondensowana para, ta skroplona woda osadza się w płucach i jest to idealna posiewka, jest to podłoże dla innych bakterii, czy wirusów. Ta sytuacja może wywołać inne choroby, zwłaszcza choroby płuc. Przypuszczam, że twórcy Coronavirusa doskonale o tym wiedzą i wszelkimi sposobami chcą zmusić aby ludzie tracili zdrowie i będą prosić Gates'a o szczepionki. W ten sposób Bill Gates osiągnie swój plan redukcji ludności poprzez szczepienia. Każda maska, (lub jej wkład) nawet ta najdroższa powinna być wyrzucona po dwóch godzinach używania. Tymczasem zmuszony Polak bezprawnym terrorem rządu nosi je przez cały dzień, a nawet przez wiele dni, narażając się w ten sposób na różne paskudne infekcje, ale też na inne choroby układu oddechowego."

 

Vote up!
3
Vote down!
-3

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1627390

Pierwsza część wpisu:

"Lekarze pneumolodzy ostrzegają przed długim noszeniem "kagańców", czyli maseczek, ponieważ *)V jest to podłoże dla innych bakterii, czy wirusów."

*) na masce osadza się skroplona para wodna wydychana przez płuca i... (przypis mój, KT)

Powyższa informacja jest dobrze znana lekarzom chirurgom wszelkich specjalności oraz anestezjologom, czyli - wszystkim "zabiegowcom" - pracującym w maskach. 

Nikt z nich nie nosi ich "przez cały dzień", muszą być przerwy na normalne oddychanie, maski muszą być zmieniane.

"Materiał zakaźny" gromadzi się na masce.

Polakom nikt nie każe nosić tej samej maski non-stop, ani tym bardziej - przez wiele dni. Maski należy zmieniać często, używać krótko, te bawełniane - prać, gotować, prasować.

A  włączenie w to Billa Gatesa wraz z "programem depopulacji", poprzez "prośby o szczepionki", to już objaw paranoi.

Całość jest przykładem jak z częściowo prawdziwej informacji skonstruować "wstrząsającą nowinę". Ktoś, kto robi coś takiego działa świadomie aby wywołać określone, negatywne emocje i reakcje. W jakim celu?

Serdecznie pozdrawiam,

Vote up!
6
Vote down!
-2

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1627396

Dziwię się, dlaczego o tym co piszesz nie informuje się Polaków? Kogo stać na częste zmiany maseczek skoro te, które powinny kosztować 50 groszy, są sprzedawane w aptekach po 25 zł? Dlaczego tacy złodzieje (hieny) nie są za to karani? Podanie informacji takie jak Twoja w telewizji trwałoby minutę, a najwyżej dwie. O maseczkach mówi między innym W. Gadowski w swoim komentarzu tygodnia i demonstruje ile są warte te za 25 zł.

Pozdrawiam

https://www.youtube.com/watch?v=J5DtMncpHs4

Vote up!
4
Vote down!
-2

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1627399

Zdaje mi się, że nie ma już pneumologów, tak jak nie ma ftyzjatrów.

Dziś układem oddechowym od ust i nosa aż do pęcherzyka płucnego zajmuje się pulmonologia, a specjalista to pulmunolog.

Oświecajmy niedouczone towarzystwo.

Pozdrawiam

Vote up!
4
Vote down!
-4

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1627407

i potrzebny arttykuł. Kilka lat temu znajomi proponowali nam wspólną wycieczkę po Karaibach takim statkiem kolosem, odpowiedzieliśmy natychmiast, "nie ma mowy". Poza stłoczeniem kilku tysięcy pasażerów (małe miasteczko) na małej, pływającej wysepce, wśród których wielu jest z różnymi chorobami, istnieją jeszcze inne niebezpieczeństwa. Należą do nich możliwość pożarów, awarii silników i to nie tylko napędzających śruby statku, ale także tych pompujących wodę do ubikacji i kuchni, mogą wysiąść generatory, takie wypadki miały miejsce. Wyobraźmy sobie co może się stać, gdyby podczas sztormu nastąpiła awaria silników, kompletny brak kontroli nad statkiem.

Vote up!
4
Vote down!
-3

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1627383

Spędziłem kilkanaście 6 -miesięcznych kontraktów i miałem okazję zwiedzić cały świat (oczywiście ten dostępny z morza). Statki są (były?) absolutnie bezpieczne, choć po atakach terrorystycznych 2001 roku wdrożono uciążliwe kontrole wydłużające czas wejścia na statek. Przeżyłem wielkie sztormy (kompletnie niegroźne przy statkach tej wielkości) i pożary (znacznie groźniejsze). Raz wysiadł jeden z agregatów prądotwórczych (statki są napędzane elektrycznie - silnik służy do uruchomiania "elektrowni") i statek stracił sterowność. Dryfowaliśmy gdzieś w pobliżu Barbadosu. Helikopterem sprowadzono agregat prądotwórczy, umieszczono go na pokładzie załogowym i kablem grubym jak ręka prowizorycznie zasilano maszyny. W Miami już czekali robotnicy i podczas wymiany pasażerów dokonali naprawy. Następna wycieczka odbyła się normalnie.
Myślę, że obecnie jest znacznie gorzej ze względu na gigantomanię (pazerność kapitalistów). Za moich czasów pasażerów było do 2 tysięcy.

Vote up!
5
Vote down!
-1

Leopold

#1627417

i dzisiaj ma Pan co opowiadać i wspominać. W Miami oglądałem i podziwiałem te zacumowane kolosy, ale pomimo tego, że jestem ciekawy świata i lubię podróże nigdy nie chciałem wykupić wycieczki na takim statku.

Pozdrawiam

Vote up!
4
Vote down!
-3

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1627421

Mój ś.p. Mąż pływał na statkach-kolosach wycieczkowych  jako muzyk. Ciekawe zajęcie? Być może...ale jest i druga strona medalu. Rozłąka z rodziną. Żony inżynierów pracujących np. w Libii otrzymywały gratyfikację, tzw. "rozłąkowe". My, żony muzyków - nie. Prywatna korespondencja przychodziła z pieczątką cenzury, a wiele listów nigdy nie dotarło do adresatów. Paczki rozwalone albo ukradzione. PAGART - złodziejska instytucja ograbiająca muzyków z 15% honorariów. 'Prowizja' oczywiście w dolarach! Łobuzy zajmowali luksusowy lokal w centrum Warszawy, a nie robili kompletnie NIC i za nic nie odpowiadali. Oczywiście, 'PAGART' nie załatwiał kontraktów, robili to muzycy na własną rękę. Na tym zakończę, choć to nie koniec prawdy o tej "niezwykle ciekawej pracy".

Vote up!
4
Vote down!
-5

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#1627422

Ukryty komentarz

Komentarz użytkownika Verita został oceniony przez społeczność negatywnie. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 2. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność. Pamiętaj że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..

Statki wycieczkowe to przede wszystkim biznes i okazja do rozpusty ...bo nuda, nuda i jeszcze raz nuda... i od czasu do czasu delfiny.

Kilka godzin zwiedzania jakiegoś miejsca musisz okupić całymi dniami spędzonymi w różnym, najczęściej bogatym i próżnym towarzystwie, przy muzyce też różnej...jak na Titaniku.

Pasje i fascynacje, często mordercze, którym się człowiek oddaje...to strata zdrowia i czasu, w który można kochać i czynić dobro.
Adrenalina nie wypełni pustki w człowieku, który nie wie co jest sensem życia.
Tacy najczęściej oddają się pasjom, podróżom i ekstremalnym sportom.

Najwyższą cenę płacą zawsze najbliżsi, rodzina.
Tak bywa przy wspinaczkach wysokogórskich, ”sporcie”motorowym czy tym podobnych szaleństwach.

Vote up!
4
Vote down!
-6

Verita

#1627449

Statek wycieczkowy linii Royal Viking Line: śniadanie,  jakaś paniusia zgłasza kelnerowi, że parówka jest zimna (z pewnością taka nie była, nie na tej klasy statku) Kelner pod nosem burknął: "wsadź se ją w dupę" i w najbliższym porcie był już na lądzie. Dosłownie i w przenośni. Nadziani pasażerowie, często etnicznie sprofilowani, bez przerwy wyżywają się na obsłudze i marynarzach, którzy mają bezwzględny obowiązek uprzejmości. Poza tym stewardzi, barmani, sprzątacze - bardzo często homosie narzucający swe awanse innym członkom załogi. Lepiej, kiedy są w stałych parach. Kiedy wybuchł aids trzymali się raczej stabilnie.

Vote up!
5
Vote down!
-3

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#1627453

Czy pan rozumie znaczenie słowa "idea"? [cyt. z Wiki]

Idee są niematerialne. Istnieją poza rzeczywistością, w której żyją ludzie; zajmują odrębną sferę. Nie podlegają jakiejkolwiek zmianie. Nie posiadają żadnych części. Są wieczne i nieruchome. Pod każdym względem stanowią więc byt doskonały. Między ideami, jak między pojęciami, zachodzą określone stosunki nadrzędności i podrzędności. Świat idei jest zbudowany hierarchicznie. Na samym jego szczycie znajduje się idea dobra-piękna.

Vote up!
5
Vote down!
-3

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#1627424

Wygląda to tak, że przez noc się płynie, a cały dzień spędza się na wyspie. Po południu wypłynięcie i następnego dnia inna lokalizacja. Cały rejs to kilka wysp, lub kilka krajów. Na pokładzie jest wiele atrakcji, znakomite jedzenie. Sala teatralna na 1000 osób, gdzie co wieczór odbywa się "show"  z solistami i baletem. Oczywiście musi być kilka zespołów muzycznych. Niektóre taneczne, ale ten akompaniujący solistom wymaga muzyków klasy studyjnej, bo jest tylko jedna próba i wieczorem 2 występy. Za moich czasów soliści byli z "najwyższej półki" o światowych nazwiskach. Miałem okazję też osobiście np. poznać i wspólnie wypić piwo z astronautą Buzzem Aldrinem, który jako drugi człowiek postawił stopę na księżycu. Spotkania z takimi "ciekawymi ludźmi" bywały na linii Silver Sea (stosunkowo nieduże statki dla milionerów). Pracowałem tylko na liniach klasy "premium", ale są i "tanie linie" (np. Carnival) i tam może jest muzyka "taka sobie".
Goście muszą być zadowoleni (a jak gość jest upierdliwy, to profesjonalista z uśmiechem przynosi inną parówkę) gdyby było inaczej, to ludzie nie przyjeżdżali by  wielokrotnie, a sam przemysł by się tak nie rozwinął. 
Co do Pagartu - pełna zgoda. 

Vote up!
7
Vote down!
-1

Leopold

#1627462

Na tle - NIE NIE -> dla "sądowego" POpierania - nie ścigania zorganizowanych przestępstw, przeciwko zdrowiu i życiu Polaków...

"Prokuratorsko usprawiedliwianych" jako : " niezawinione niepowodzenia lecznicze " - doprowadzające do "prawnego" umarzania dochodzeń - (ujawnień) śmiertelnych reakcji "lekowych" - kończących się zgonami zbiorów pacjentów - kontraktowanych z samorządowymi przemysŁowcami "łowców Skór" pacjentów i "owczych skór" karier - skorumpowanych funkcjonariuszy " sądownictwa wymiarów sprawiedliwości"...

Na tle : NIE NIE - dla powyższych 23 letnich praktyk " teorEtycznych" zawodów "zaufania publicznego" i wobec finiszu antypolskich obstrukcji - konsylium Senatu RP...

Dla dobra Polski - każdy Polak powinien samoDzielnie zadbać o swoje zdrowie -> codziennym przypominaniem sobie, co pewien czas - o dobroczynności natleniania (NA-TLE-NIANIA ) właściwości krwioobiegu własnego organizmu - dla wzbogacania kapitału Polski ...

- różnorodnymi ćwiczeniami oddechowymi (od dechy do dechy) - dostępnymi dla każdego Człowieka dobrego - dla Ojczyzny Bliźnich - jak dla siebie samego.

Pozdrawiam. J. K.

Vote up!
6
Vote down!
-2
#1627394

Oni to w całości forsują antypolskie działania w sprawie 447, szczepionki i 5G! Kaczyński jest wrogiem polskości i prób strząśnięcia żydowskich pęt! ...

Vote up!
4
Vote down!
-4
#1627561

Nie LejMy - uryny, na urny...

Nie bądźMy lejem platforynny - koncenTrującej się na truciu - dobrych uczuć Polaków do Polski = ReAktOra odczynNIKów ludzkich poliMerów kapitałów - (dowodów prawnych) nie kapitulowania świadków dochodzeń prawnych (rozUmów) -(są tu racje) SATURACJI prowadzących do sPraWiedliwości - nie POdległej, wadzącym faktom - "konstytucyjnego" art 44...<diabeł> d.WOJEN.ia (dwojenia błędów)- obłędnym, sądnym kłamaniem rozUmów - "sądowymi" łamańcami praw do prawdy polskości Polaków...sędziostwa sądów...

Pozdrawiam. J. K.

 

Vote up!
1
Vote down!
-1
#1627594